Mirtel
Pufek
Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Walhalla
|
Wysłany: Sob 15:21, 22 Kwi 2006 Temat postu: Dwójka |
|
|
Moje tusi musi. Mój Oliverek, tylko mój!<tuli do siebie>.
Pierwsza poważniejsza cześć z serii "Dwójka". Będa następne. Chyba...
Przegrana
„- Gdzie jest Wood? - zapytał Harry, który nagle zdał sobie sprawę, że kapitana tutaj nie ma.
- Wciąż pod prysznicem - odpowiedział Fred. - Chyba chce się utopić.”
HPiWA strona 191
- Oliver?
Szum wody ustał. Weszła głębiej do szatni rozglądając się niepewnie. Na ścianach wisiały portrety byłych i obecnych zawodników. Na jednej z nich, przeciwległej do tej, na której wisiały szafki, był wielki napis „Najlepsi”. Pod mniejszym napisem „Obrońcy” wisiało zdjęcie Olivera okrążającego bramki i jego podpis. Obok były jeszcze inne nazwiska i inne zdjęcia.
- Liv? Co ty tutaj robisz? – odwróciła się szybko. Po drugiej stronie, w drzwiach prowadzących do męskiej łazienki stał Wood.
- Angelina mi powiedziała, że siedzisz w szatni – usiadła na jednej z ławek – Powiedziała też, że nie jesteś w najlepszej formie.
- W nienajlepszej? – prychnął, siadając naprzeciw niej – Moja forma jest mniejsza niż zero.
- Niby czemu? – zapytała, nim ugryzła się w język.
- Diggory złapał znicza. Czyli oni wygrali. A my?
- Oliver – zaczęła, wstając - Przegraliście tylko jeden mecz.
Podeszła do niego i usiadła po jego lewej stronie.
- Nie przejmuj się.
- Łatwo Ci mówić! – fuknął, splatając ręce na piersi i odwracając głowę – to moja ostatnia szansa na zdobycie pucharu.
- Przecież jedna przegrana nie decyduje o wszystkim, no nie? – odpowiedziała, podnosząc głowę. – Dacie radę.
- Będziemy mieli szansę, jeśli Puchoni przegrają z Krukonami, a my wygramy z...
- Oliver. – powiedziała szybko Liv – Stop. Wierze Ci na słowo, że mamy szansę. Wiesz, że mnie to nie interesuje.
- Wiem. Cholerni dementorzy – oparł łokcie o kolana, a na dłoniach położył głowę – gdyby nie one, Potter by nie spadł, złapał by znicza. Chociaż mogli by się pojawić minutę później! Wtedy by złapał i dopiero spadł...
- Nie zwalaj na niego winy – powiedziała szybko – To nie jego wina, że nie jest uodporniony na te potwory. Ty też nie jesteś niczemu winien. Widziałam, jak grałeś. Obroniłeś wszystkie rzuty. Puchoni nie wygrali by żadnego meczu, gdyby nie Diggory. Stało się. Mówi się trudno. Sam mówiłeś, że macie jeszcze szansę...
Szturchnęła chłopaka w bok łokciem.
- Dacie radę. No nie? – spytała. Pochyliła głowę by spojrzeć mu w oczy – Dacie?
- Damy – odpowiedział, bez zbytniego przekonania, wciąż z twarzą w dłoniach
- Oliver – powiedziała stanowczo. Odwróciła się do niego przodem i usiadła po turecku na ławce. – Spójrz mi w oczy.
Chłopak niechętnie podniósł głowę i popatrzył na nią.
- Spójrz na tamtą ścianę. – wskazała na napis „Najlepsi” – Jest tam twoje zdjęcie. To o czymś świadczy.
- Niby...
- Przypomnij sobie jak to było, gdy Charlie jeszcze był kapitanem. Wygrywaliście, prawda? On też jest na tej ścianie. Nie wmówisz mi, że on wygrywał każdy mecz.
Wood nie odpowiedział.
- No widzisz – ciągnęła dalej. – Możesz być sobie załamany, w to nie wnikam, ale nie pozwolę by twoja depresja popsuła to wszystko na co ty i reszta drużyna pracowała. To nie twoja wina, że pojawili się dementorzy, ani to, że Potter spadł.
Przerwała na chwilę by złapać oddech.
- Teraz wstaniesz, wyjdziesz z tej szatni i pójdziesz do wspólnego. A jutro pójdziesz do Harry’ego, dobra?
- Dobra – odpowiedział niechętnie
- No. Między treningami możesz być załamany, ale podczas nich, nie. Zawodnicy nie mogą widzieć, że AŻ tak bardzo się tym przejmujesz. Jesteś kapitanem, musisz dawać im oparcie. No a teraz idziemy stąd. Już, zabieraj manatki. Może skombinujemy od bliźniaków kremowe piwo. No chodź!
Post został pochwalony 0 razy
|
|