Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AtA
Poszukujący magii
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Grzeszne Rozkosze
|
Wysłany: Wto 18:09, 03 Sty 2006 Temat postu: Sens życia |
|
|
pierwsze tłumaczenie, które popełniłam ... (więc stylistycznie na pewno idelanie nie jest.) i to jeszcze bez czytania całosci oryginału (;. boże, jaka ja byłam głupia (;.
ale, co tam... koleżanka poprosiła mnie o przetłumaczenie tego ffa, wiec przetłumaczyłam. większość osób zarzuca mu, ze straszniście słodki - jeśli macie cukrzycę, nie czytajcie (;.
tak samo z alergią na paring DM/HG (uwielbiam *-*...) - bo ten ff jest właśnie o nich (;...
wstawiam po dwa rozdziały, bo strasnzie krótkie (;.
Autorka: Annie
Tytuł oryginału: Meant to be
Zgoda na tłumaczenie: jest
Link oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie: AtA
Korekta: Kerowyn
Konsultacje (czyli inaczej mówiac druga beta ): Sonka
no, to lecimy...
dedykuję Kerowyn, cudownej istocie która zgodziła się to betować, oraz Sonce, która dała mi link do tego opowiadania.
--------- Rozdział 1: Przyjazd do Hogwartu ---------
- Harry! - Hermiona Granger, siódmoroczna Gryfonka, przepchnęła się przez tłum ludzi, tłoczących się na King’s Cross, by zamknąć Harry’ego Pottera w przyjacielskim uścisku. Nie widziała tego wysokiego, kruczowłosego przez całe lato, wyrzucała z siebie kolejne pytania:
- Jak tam wakacje? Miałeś dużo problemów z ciotką i wujem? Gdzie jest Ron?
Harry zaśmiał się, poprawiając okulary. Jego zielone oczy zaiskrzyły, kiedy przytrzymał Hermionę, dając jej do zrozumienia, by się uspokoiła.
- Lato było nudne, Dursleyowie jak zwykle zachowywali się jak banda kretynów i nie widziałem jeszcze Rona.
Hermiona wyszczerzyła zęby w zakłopotaniu. Każdego lata coraz bardziej nie mogła się doczekać początku semestru i spotkania z dwójką swoich najlepszych przyjaciół. A że był to ich ostatni rok w Hogwarcie, tęskniła za nimi jeszcze bardziej i była przekonana, że dobry początek zagwarantuje taki sam ciąg dalszy.
- Hej, ludziska – niski głos, dochodzący zza Hermiony, przerwał jej rozmyślania. Obróciła się i krzyknęła z radości, gdy zobaczyła swego rudego przyjaciela, stojącego z uśmiechem na twarzy.
- RON! Jak minęło lato?
- Całkiem nieźle... Ciebie też miło widzieć, Hermiono. I ciebie, Harry.
- No, nawzajem – odpowiedział Harry i uśmiechnął się do przyjaciela.
Wtedy, głośny głos spikerki, rozchodzący się po stacji, oznajmił:
- 10:55. Odjeżdżają pociągi z peronu pierwszego, czwartego, piątego i ósmego.
- Za pięć jedenasta! – sapnęła Hermiona, upewniwszy się, spoglądając na zegarek. – Mamy pięć minut, żeby zdążyć na Hogwart Express! Gazem, lecimy!
Nie czekając na dwóch chłopców, chwyciła swój wózek i popchnęła w kierunku peronu dziewiątego. Harry i Ron dyszeli za jej plecami. Cała trójka, jedno za drugim, w pośpiechu prześlizgnęła się przez barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym, żeby jak najszybciej wsiąść do pociągu.
- Mama będzie wściekła, że się z nią nie pożegnałem – powiedział Ron, przewracając oczami po tym, jak dostali się do pociągu. Hermiona uśmiechnęła się w myślach. Ciągle ta sama, stara, opiekuńcza pani Weasley.
Zaskakująco szybko znaleźli pusty przedział i rozsiedli się w nim. W końcu czekała ich długa droga do ukochanej szkoły.
- Więc, Hermiona... Jak minęły wakacje – zapytał Harry.
- Och, świetnie... Naprawdę świetnie – odpowiedziała.
- Wyglądasz... Inaczej.
Hermiona zarumieniła się. Oczywiście, że się zmieniła – odwiedziła ją ciotka i uświadomiła jej, że jest wystarczająco dorosła, by skupiać się na wyglądzie tyle, ile na nauce. Tego rana wyprostowała włosy i umalowała się. Jej oczy świeciły niezwykłym blaskiem, nieznanym dotąd Harry’emu i pasującym do jej błyszczącej odznaki Prefekt Naczelnej.
- No, w wakacje przyjechała do mnie moja ciocia. Powiedziała, że powinnam bardziej dbać o wygląd.
Ron uniósł brew i zaśmiał się. Hermiona zawsze będzie tym samym zwykłym molem książkowym, jakiego znał od pierwszej klasy.
-Wy dwaj też się zmieniliście – dodała i pokazała im język.
Miała rację, Harry i Ron urośli po kilka cali, a ich ciała nabrały przez lato bardziej męskiej budowy. Wiedziała doskonale, że wiele dziewczyn będzie za nimi ganiać w tym roku, i przygotowała się na żartobliwe bronienie ich przed obławą.
Zanim Ron zdążył wymyślić jakąś ciętą odpowiedź, drzwi przedziału otworzyły się, i stanął w nich nie kto inny, jak Draco Malfoy, z pogardą na twarzy.
- Proszę, proszę, nasze sławne trio ma spotkanie
- Co, Malfoy, bez kumpli? Co za wstyd... Kto cię teraz obroni? – Odciął się Ron.
Malfoy nie zareagował. Podniósł brew i bezczelnie otaksował wzrokiem Gryfonów. Rozejrzał się i spojrzenie jego ciemnoszarych oczu spoczęło na Hermionie. Jeśli to możliwe, jego brew jeszcze się podniosła, jej cienka linia zatrzymała się centymetry przed włosami.
- Znów się widzimy, co, Granger? – powiedział, uśmiechając się ironicznie. – Och, widzę, że zostałaś Prefekt Naczelną. Jak... miło – dodał.
- Tak, Malfoy, zostałam – odpowiedziała spokojnie. – Nie bądź zazdrosny, jestem pewna, że Dumbledore też dałby ci odznakę, gdybyś posiadał coś takiego, jak mózg.
- Właściwie – odpowiedział Ślizgon – JESTEM Prefektem Naczelnym. Gdybym był tobą, nie otwierałbym tych szlamowatych usteczek, dopóki nie wiedziałbym, o czym mówię.
Wypowiedź Dracona nagrodziły wyrazy szoku na wszystkich trzech, gryfońskich twarzach. Zwłaszcza reakcja Rona była satysfakcjonująca: jego twarz pokryła się jasną czerwienią, a usta otworzyły się ze zdumienia.
- No, no, Weasley, może chciałbyś, żebym się uspokoił, zanim zabiorę ci punkty za brak szacunku – powiedział Draco z lodowatym uśmiechem na twarzy. Odwrócił się i odszedł, zasuwając za sobą drzwi.
- To niemożliwe... On... Co za TUPET – powiedziała rozwścieczona Hermiona – Jak Dumbledore mógł zrobić takiego durnia Prefektem Naczelnym?
- Najwidoczniej mógł – wymamrotał Ron, krzyżując ramiona i osuwając się na siedzenie.
Harry nie mógł uwierzyć własnym uszom.
-Na Merlina... on będzie dręczyć pierwszorocznych.
Hermiona westchnęła potakująco. Sięgnęła do torby i wyciągnęła swoją letnią lekturę, książkę „Zaawansowane czary i eliksiry – edycja uczniowska”. Odwróciła się od przyjaciół i zaczęła czytać.
Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Hermiona zatraciła się w czytaniu, a Harry i Ron zajęli się cichą grą w gargulki.
W końcu przybyli na błonia Hogwartu. Hermiona wysiadła z pociągu przed swoimi przyjaciółmi i od razu zaczęła rozglądać się za Hagridem. Dostrzegła go parę stóp dalej, krzyczącego do pierwszorocznych, by podążali za nim.
- Hagrid! – zawołała, pospieszając do pół-olbrzyma.
- Hej tam, Hermiono – odpowiedział, uśmiechając się do niej – jak ci zlyciało lato?
- Całkiem nieźle, a tobie?
- Och, ni mam tyraz czasu na rozmowę, muszem się uporać z tymi pirszorocznymi. Zobaczymy się w zamku.
- Okej, pa! – gdy tylko się z nim pożegnała, Harry i Ron wyrośli u jej boku, w samą porę, by pomachać Hagridowi.
- Znajdźmy jakieś powozy i wsiadajmy, zamarzam – powiedział Harry.
Dwójka jego towarzyszy skinęła głowami i pospieszyli ku powozom i (teraz widzialnym, po wydarzeniach ostatniego lata) czekającym na nich testralom. Większość pojazdów była już pełna, więc Hermiona została zmuszona do zaakceptowania faktu, że w tym, do którego wleźli Harry i Ron, nie ma już wolnych miejsc.
Po bezowocnym szukaniu niepełnego powozu, w końcu doszła do drugiego w ostatnim rzędzie. Ten był niemal pusty, zarezerwowany dla jednej osoby – Dracona Malfoya. Przygryzając wargę, Hermiona przez kilka sekund stała i zastanawiała się nad możliwościami. Albo wejdzie do środka i pocierpi pięć minut w towarzystwie potwora, albo spędzi więcej czasu w deszczu i zimnie, szukając innego powozu.
Wybrała pierwszą opcję i wspięła się do pojazdu.
Kiedy weszła, Draco podniósł wzrok. Jego twarz wykrzywiło obrzydzenie.
- Co ty tu robisz, Granger? – zapytał zjadliwie.
- Nie było innych wolnych powozów – odpowiedziała rzeczowym tonem.
- Więc sądzisz, że możesz po prostu wsiąść do mojego?
- Przestań być samolubem, Malfoy, nie będę czekać na zewnątrz, aż Hogwart po mnie przyjdzie.
Przewracając oczami, Draco odsunął się od Hermiony tak daleko, jak to było możliwe i powrócił do wyglądania przez okno.
Hermiona westchnęła i opadła na siedzenie, opierając głowę o najbliższą szybę. Kiedy to zrobiła, zauważyła coś świecącego na podłodze powozu.
- Co to jest? – spytała głośno.
- Co jest co? – spytał Draco leniwie, nie kłopocząc się odwracaniem.
- Ta świecąca rzecz na podłodze.
Chłopak złapał haczyk i odwrócił się w kierunku, w który się wpatrywała. Sięgnął, podniósł i zaczął oglądać w mglistym świetle wschodzącego księżyca.
- Wygląda jak opakowanie po czekoladowej żabie – powiedział i niedbale rzucił na ziemię.
Coś kazało Hermionie ponownie podnieść opakowanie i przy bliższym przyjrzeniu okazało się, że coś jest nadrukowane z boku. Pokazała to Draconowi, ale odpowiedziało jej znudzone wzruszenie ramionami.
- Tu pisze... „Ostendo Posterus”. Wiesz, co to znaczy? – Nie oczekiwała odpowiedzi od Ślizgona i miała rację – kontynuował ignorowanie jej.
Obracając się w kierunku jego pleców, wyjęła swoją różdżkę i wypowiedziała te słowa, pukając w opakowanie.
Wrzasnęła, kiedy zaczęło migotać i skraplać się w coś, wyglądającego na wodę... Tylko, że suchą i nie rozpływającą się. Ześlizgnęło się z jej rąk, prosto na siedzenie pomiędzy nią, a Draconem.
Chłopak obrócił się na jej raptowny krzyk, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Co, do jasnej cholery, zrobiłaś?! – spytał się jej, spanikowany. – Co TO, ku*rwa, jest?
- J-j-ja nie wiem – wyjąkała Hermiona – rzuciłam zaklęcie z opakowania i wtedy to się pojawiło.
Wtedy, ku jej zdumieniu, kałuża płynu zaczęła się obracać i kręcić wokół własnej osi, dopóki nie uformowała się w niespokojne bajoro. Tym razem nie tylko Hermiona krzyczała; Draco również wydał wrzask zaskoczenia:
- O MÓJ BOŻE!
––––––––– Rozdział 2: Kłopotliwe myśli –––––––––
Dopóki fale w kałuży kontynuowały obracanie się wokół uformowanej figury, dwoje Prefektów wpatrywało się w siebie nawzajem w kompletnym, skrajnym wprost szoku. Ich oczy cały czas rozszerzały się ze zdumienia, gdy patrzyli to na dół, to znów w górę.
– To niemożliwe... Co do... – powiedziała Hermiona drżącym głosem.
Kałuża świecącego płynu bardzo przypominała myślodsiewnię; na powierzchni widniał obraz, i z pewnością nie był taki, jaki spodziewali się ujrzeć. Obserwowali go z zapartym tchem. Wzajemna nienawiść najwyraźniej wyparowała w momencie, w którym ich oczom ukazały się sceny.
W środku przechadzała się, wyglądająca na panią w średnim wieku, Hermiona. Nosiła na rękach małego chłopca i próbowała go uspokoić. Wtedy do pokoju wszedł Draco, w dokładnie–tym–samym wieku, schylił się i pocałował Hermionę.
– Czy Natan już śpi? – spytał przyciszonym głosem.
– Ciągle płacze – odpowiedziała Hermiona podobnym, cichym tonem. Posłała Draconowi zmęczony uśmiech.
– Biedny malec... Niania zapomniała go dziś nakarmić, a on potrzebuje tyle uwagi, ile jedzenia.
– Powinnaś iść spać – zauważył, kładąc lekko dłoń na ramieniu Hermiony i uśmiechając się do niej łagodnie. – Nie odpoczywałaś zbyt wiele w ostatnich dniach... Co z Vodemortem, krążącym wokół? Będziesz potrzebować całej swojej siły, by zmierzyć się z nim, jeśli nadejdzie czas.
– Wiem – odpowiedziała Hermiona cichnącym głosem. – Ja tylko... Och, tak się martwię o naszą rodzinę, Draco. Wiesz doskonale, że on najpierw przyjdzie po ciebie. To ty jesteś tym, który ich zdradził i zaprzepaściłeś ich plany. Nie chcę, żeby coś ci się stało.
– Nie stanie się, kochanie – powiedział pewnym głosem. – W każdym razie – dodał – nie mógłbym teraz zostawić ciebie i Natana, prawda? – Jego próba rozładowania atmosfery najwyraźniej spełzła na niczym, bo Hermiona odwróciła się, by na niego spojrzeć; jej warga drżała.
– Mówię poważnie, Draco. Tak się boję... Jeśli coś się stanie z nami, co będzie z Nat...
Przerwał jej głośny brzdęk rozbitego szkła, gdy okno za nimi eksplodowało. Obracając się, Draco i Hermiona stanęli twarzą w twarz z dwoma mężczyznami, ubranymi w szorstkie, czarne peleryny.
– Czego chcecie? – spytał zimnym, twardym głosem Draco, występując nieznacznie naprzód, by odwrócić ich uwagę od Hermiony. – Jeśli chodzi o mnie, zostawcie moją rodzinę.
- Mamy powód, by was niepokoić - odpowiedziała pierwsza zawoalowana osoba głębokim, grobowym głosem. – W każdym razie, zostaliśmy wysłani z Jego rozkazu, by się ciebie pozbyć. Nie możemy pozwolić, byś znów wtrącał się w nasze plany. Już i tak za bardzo nam zaszkodziłeś, Draconie Malfoyu.
Druga postać podniosła rękę, wskazując różdżką na Dracona. Otworzyła usta i...
Obraz zniknął z pluskiem, gdy dłoń Ślizgona wleciała w niego, niszcząc kałużę. Hermiona, blada ze strachu, spojrzała na drugiego czarodzieja. Jego twarz wyrażała niezadowolenie, trząsł się ze złości.
- Wystarczy – powiedział ostro i chłodno zarazem, chociaż jego głos lekko drżał.
Po kilku próbach znalezienia słów, Hermiona wyszeptała w końcu:
- Co to było, Malfoy?
- To nie jest śmieszne, szlamo – odpowiedział Draco, patrząc wyzywająco na Gryfonkę.
- Nie zrobiłam tego!
- Chciałbym w to wierzyć.
- Mówię serio. Mógłbyś chociaż spróbować się uspokoić? Co to było, jak myślisz? – zapytała Hermiona. Oczy dziewczyny błagały Dracona o posłuchanie jej.
- Nie mam pojęcia. Ale cokolwiek by to nie było, to bzdura – odpowiedział.
- Czy my... Czy my byliśmy małżeństwem?
- To jakaś chora sztuczka – powiedział Draco, bardziej do siebie, niż do towarzyszki.
- Nie. To chyba jakiś rodzaj przyrządu, pozwalającego nam zobaczyć przyszłość. Proszę, tylko mnie wysłuchaj... To było prawdziwe. To nasza przyszłość.
Zanim Draco zdążył zareagować, ich rozmowa została przerwana, gdy powóz raptownie zatrzymał się przed bramą zamku. Bez jednego słowa czy spojrzenia, wyskoczył z karety i wszedł do środka, sam.
Hermiona powoli wyszła za nim z karety. Gdy doszła do głównego wejścia, spotkała Harry’ego i Rona, którzy czekali na nią.
- Hej, chłopcy – powiedziała cicho.
- Hej, Hermiona – odpowiedzieli razem. – Czy coś się stało? – dodał Harry, rzucając zaniepokojone spojrzenie na Hermionę. Znał swoją przyjaciółkę, i mógł stwierdzić z całą pewnością, że coś ją gryzie.
- Powiem wam w środku – bąknęła Hermiona. Mogła zobaczyć kątem oka, że Lavender stała niedaleko i próbowała podsłuchać ich rozmowę, a nie chciała, by ktokolwiek inny dowiedział się, co zobaczyli ona i Draco.
Kiedy trio przeszło przez główne wejście i weszło do Wielkiej Sali, Hermionie zrobiło się ciepło na sercu. Po tym, co stało się w czasie podróży do Hogwartu, byłaby bardziej niż szczęśliwa, mogąc liczyć, że zobaczy coś, co na zawsze zostanie takie samo, a Wielka Sala doskonale stanęła na wysokości zadania.
Na zaczarowanym sklepieniu, pokazującym niebo, kotłowały się deszcz, wiatr i chmury.
Zupełnie jak moje myśli – pomyślała gorzko Hermiona, siadając przy stole Gryffindoru.
Patrząc na stół u szczytu Sali, zobaczyła tych nauczycieli, co zwykle i jednego nowego – sympatycznie wyglądającego mężczyznę pod pięćdziesiątkę. Nosił swoją szatę niedbale, a nad jego głową unosiła się złota mgiełka. Gdziekolwiek się nie ruszył, mgiełka podążała za nim. Oczywiście, był to nowy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią.
Hermiona odwróciła spojrzenie od stołu nauczycielskiego i, zanim pomyślała, pozwoliła mu powędrować ku stołowi Ślizgonów. Tam spoczęło ono na Draconie. Jakby czując jej wzrok na sobie, Draco podniósł głowę i rozejrzał się. Zobaczył Hermionę, patrzącą na niego i posłał jej drwiący uśmiech. Mimo że siedzieli po przeciwnych stronach dużego pomieszczenia, mogła powiedzieć, że ten uśmiech nie był tak samo pozbawiony serdeczności i zimny jak zwykle. Coś się za nim kryło – czy to była troska?
Wzruszając ramionami, powróciła do swojej książki i podjęła na nowo czytanie. Wkrótce jednostajny szum rozmów i przywitań urwał się, gdy wstał Dumbledore.
- Witam was w kolejnym semestrze w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart!
Wypowiedź nagrodziły gorące oklaski i gwizdy.
- Mam nadzieję, że wszyscy przeżyli bezpieczne i zarazem ekscytujące wakacje i są gotowi, by uczestniczyć w zajęciach w nowym roku. Zanim zaczniemy, jest parę rzeczy, które muszę wam oznajmić. Po pierwsze, pozwólcie mi przedstawić wam Profesora Haymena. Jest on nowym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
Grzeczne oklaski rozbrzmiały w Wielkiej Sali, a nauczyciel, którego przedstawił dyrektor, wstał i skłonił głowę z niewielkim uśmiechem na twarzy.
Dumbledore kontynuował przemówienie, zgodnie z regułami, panującymi w szkole i skończył aktualizując listę zakazanych przedmiotów. Z ostatnim uśmiechem, skierowanym ku milczącym studentom, rozpoczął Ceremonię Przydziału. Podczas gdy Hermiona obserwowała, jak „Anderson, Hailey” trafia do Ravenclawu, jej umysł wracał do tego, co zobaczyła w opakowaniu.
Jestem pewna, że widziałam wcześniej coś takiego w jakiejś książce – pomyślała z frustracją. Sprawdzę jutro w bibliotece. Muszę się dowiedzieć, co to było.
Powziąwszy tę decyzję, rozsiadła się na krześle, oglądając resztę Ceremonii.
Atuś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sklawinia Marple
Gość
|
Wysłany: Wto 19:03, 03 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Tłumaczenie jest nie najgorsze, poprawne, chociaż w kilku miejscach były jakieś błędy
*np. z tę i tą*
A sam tekst jest piekielnie naiwny. Straszliwie mugolski.
A już moment, w którym starsza Hermiona z czułością mówi że niania 'zapomniała nakarmić' jej dziecko powalił mnie na kolana. Z własnego doświadczenia wiem, że praca niańki jest skrupulatnie sprawdzana i oceniana. Gdyby kobieta zapomniała o tak podstawowym zadaniem opiekunki wyleciała by z takim hukiem, że słychać by ją było w Moskwie. Że już o zababranych do końca życia referencjach nie wspomnę.
Drążąc dalej temat tekstu: czy Hermiona, ta Hermiona,o której, teoretycznie przynamniej jest ten tekst, na takie niedopatrzenie zareagowałaby tak spokojnie?
No wydaje mi się, że szybciej by niańkę zavadowała niż puściła wolno i jeszcze spokojnie podzieliła się tym z mężem. Zresztą czy taki facet jak Malfoy pozwoliłby, by jego pierworodnego DZIEDZICA ktoś chociażby spróbował przegłodzić? Szczególnie, że to dopiero niemowlę
No, przeraszam, już się nie ciskam, w końcu to tłumaczenie, a nie Twój osobisty (XD) tekst
Pozdrawiam
S.M.
|
|
Powrót do góry |
|
|
yasmin
Gość
|
Wysłany: Pią 19:48, 03 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Jej... czytałam to w orginale na mugglenet.com. Bardzo lubie twory annie, jednak ten już wtedy nie specjalnie przypadł mi do gustu. Zdecydowanie stawiam na "The Sweetes Sin" - jest mniej cukierkowy i bardziej realistyczny.
Co do tłumaczenia to znalazłam kilka błędów składniowych i stylistycznych, ale było ich b. mało.
Czekam na next part.
Chylę kapelusik...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|