Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nast瘼ny temat |
Autor |
Wiadomo嗆 |
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Wto 7:50, 14 Mar 2006 Temat postu: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Skoro si ju tu zarejestrowa豉m, to czemu by nie wklei swojego t逝maczenia.
Nie jestem profesjonalistk w t逝maczeniu, dopiero si ucz, ale mam nadziej, 瞠 im wi璚ej b璠 t逝maczy tym lepiej b璠zie mi sz這.
Napisa豉 go KrystalRoze, a orgina mo積a znale潭 tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]
Pierwsza z czterech cz窷ci trylogii: ,,R闚nowaga si".
Harry Potter i Zwi您ek Slytherina
Rozdzia 1.
La Casa Black
Zabij niepotrzebnego.
Harry Potter obudzi si gwa速ownie. Uda這 mu si st逝mi w豉sny krzyk, gdy w tym samym momencie uderzy si r瘯 w swoj blizn.
Wzi掖 par g喚bokich oddech闚 i rozejrza si po pokoju z nadziej, 瞠 wuj go nie us造sza. Zapad w sen siedz帷 przy biurku i pr鏏uj帷 odrobi letni prac domow.
Obydwie czynno軼i (spanie i koncentracja) by造 zwykle niewykonalne odk康 wr鏂i na Privet Drive. Prawie zawsze, gdy zasypia, nawiedza造 go koszmarne sny o jego ostatnim spotkaniu z Voldemortem. Harry’emu nadal przysparza這 to wiele k這pot闚, chocia zdarza這 si coraz rzadziej. Problemy z koncentracj nie by造 jedyne – ca豉 sytuacja spowodowa豉 tak瞠 brak apetytu.
Jednak nikt z domownik闚 nie zainteresowa si izolacj Harry’ego, z czego on sam by zadowolony. I cho nie spodziewa si 瘸dnego wsp馧czucia od ciotki Petunii, czy od wuja Vernona, a tym bardziej, od Dudleya, nie m鏬 nie zauwa篡 jak ca豉 tr鎩ka czerpie du膨 satysfakcj z przepracowywania go tego lata bardziej ni zwykle.
Wszystko to odegra這 du膨 rol w doprowadzeniu Harry’ego do stanu, w jakim si teraz czu i wygl康a.
Poszed do 豉zienki, przemy twarz zimn wod i spojrza na odbicie w lustrze. Zobaczy swoje normalne, zawsze rozczochrane czarne w這sy, kt鏎ymi tylko czasem uda這 si przykry blizn w kszta販ie b造skawicy i zielone oczy, kt鏎e, od pocz徠ku wakacji, straci造 sw鎩 blask.
Mia ju prawie pi皻na軼ie lat i od zawsze by chudy, ale jego twarz jeszcze nigdy nie by豉 tak ponura, wr璚z wymizerowana. Jednakowo n璠znie prezentowa豉 si jego sylwetka, ukryta pod za du篡mi ciuchami z drugiej r瘯i. Cho wzmocniona przez ci篹k prac fizyczn, nadal by豉 wychud豉 od niedo篡wienia i nag貫go wzrostu. Od czasu, kiedy by tu ostatnio, ur鏀 przecie ze dwa, trzy cale.
Poprawi jeszcze okulary na nosie i wr鏂i do swojego pokoju, za niesko鎍zon prace domow zebra i w這篡 do kufra. Kiedy wszystko by這 ju bezpiecznie zamkni皻e za pomoc magii, Harry ruszy przygotowa si do spania. Mia nadziej na spokojny sen.
Obudzi go dzwonek do drzwi. Spojrza na r瘯, na kt鏎ej nosi zegarek. Wtedy przypomnia sobie, 瞠 ju go nie posiada. Ten, kt鏎y mia przedtem, nie nadawa si ju do niczego, po tym, jak zepsu si w tym roku podczas drugiego zadania. Budzik stoj帷y po drugiej stronie pokoju wskazywa teraz dwudziest trzeci.
Dursleyowie rzadko miewali go軼i o tej porze, wi璚 zaciekawiony, podszed do drzwi i otworzy je. Z do逝 dochodzi造 jakie g這sy, ale nie potrafi rozr騜ni wymawianych s堯w. Po cichu wyszed z pokoju na korytarz i podszed do schod闚.
- Wynocha z mojego domu! - teraz na ca造m korytarzu mo積a by這 s造sze krzyk wuja Vernona.
Intruz odpowiedzia co bardzo cicho.
- Nie mo瞠sz go zabra – Harry us造sza g這s swojej ciotki.
- Owszem, mog i zaraz to zrobi! – teraz g這s intruza da這 si s造sze ca趾iem wyra幡ie i Harry prawie nie m鏬 uwierzy w豉snym uszom. - Gdzie on jest, Petunio?
- Syriuszu! - zawo豉 Harry, biegn帷 po schodach na d馧. Jego serce pierwszy raz od wielu miesi璚y mocno bi這 ze szcz窷cia.
- WRACAJ DO SWOJEJ SYPIALNI!- rozkaza mu rozw軼ieczony wuj.
Harry przystan掖 w po這wie schod闚.
Nie pomyli si, w otwartych drzwiach sta Syriusz Black, jego ojciec chrzestny, kt鏎y wygl康a o wiele lepiej ni wtedy, gdy Harry widzia go po raz ostatni. Ubrany by po mugolsku, w d磨nsy wpuszczone w wysokie buty, koszulk i sk鏎zan kurtk. Jego ciemne, wyraziste oczy wydawa造 si traci ten zagubiony wyraz, kt鏎y zosta po latach sp璠zonych w Azkabanie. Syriusz skierowa si w stron Harry’ego, taksuj帷 go wzrokiem. Wyg豉dzi r瘯 swoje czarne, starannie obci皻e w這sy. Harry zauwa篡, 瞠 by造 nieco d逝窺ze ni zesz貫go razu, gdy si z nim widzia. Syriusz spojrza w stron ciotki Harry’ego.
- Nie dawali軼ie mu je嗆, Petunio?- spyta i nie czekaj帷 na odpowied obr鏂i si do chrze郾iaka. – Pakuj si Harry, zabieram ci st康.
Harry poczu, jakby gdzie w 鈔odku fruwa mu uwolniony znicz. M鏬 niemal wybuchn望 ze szcz窷cia.
- On nigdzie nie p鎩dzie! - warkn掖 purpurowy z w軼iek這軼i Vernon, staj帷 przed Syriuszem niczym jaka blokada.
- Nie mo瞠sz tego zrobi - powt鏎zy豉 Petunia.
Syriusz zignorowa ich obydwoje i spojrza na Harry’ego, kt鏎y sta na schodach, jakby w nie wr鏀.
- Pospiesz si, Harry. Nie mamy ca貫go wieczoru.
Harry wbieg p璠em na g鏎, wci捫 s造sz帷 krzyki z do逝. Gdy tylko znalaz si w pokoju, rzuci si na swoje rzeczy i zacz掖 je szybko pakowa do kufra. Jak瞠 si cieszy, 瞠 teraz na pewno wprowadzi si do Syriusza. Te s這wa wci捫 odbija造 si echem w jego g這wie.
B璠zie mieszka z najlepszym przyjacielem rodzic闚!
Nie my郵a o tym, 瞠 jego ojciec chrzestny jest skazany za morderstwo i ukrywa si przed 軼igaj帷ymi go w豉dzami. My郵a tylko o tym, 瞠 Syriusz przyszed po niego. Chcia, aby Harry z nim mieszka.
Nie przerwa pakowania, aby zastanowi si dlaczego Dursleyowie k堯c si z Syriuszem o jego wyjazd. Przecie tak czy tak go nienawidzili.
Si璕n掖 po klatk Hedwigi, kt鏎a by豉 pusta, bo sowa polecia豉 na polowanie i poci庵n掖 ci篹ki kufer w kierunku wyj軼ia. Awantura nadal trwa豉, gdy dotar do szczytu schod闚.
- On musi pozosta tutaj, Syriuszu! - domaga豉 si ciotka Petunia.
- M闚i貫m ci ju, 瞠 to miejsce nie jest ju dla niego bezpieczne - odrzek Syriusz. - Teraz zejd嬈ie mi z drogi.
Wyci庵n掖 r騜d磬, a wuj Vernon i ciotka Petunia odskoczyli z przera瞠niem na bok. Syriusz skierowa r騜d磬 w stron baga簑 Harry’ego i wypowiedzia zakl璚ie, po kt鏎ym zmniejszy go tak, aby Harry m鏬 go nie嗆 pod pach.
- Gdzie jest Hedwiga? - spyta Syriusz.
- Na polowaniu - odpowiedzia, gdy nagle, jakby wiedziona instynktem, sowa zanurkowa豉 do przedpokoju, sadowi帷 si wygodnie na ramieniu swojego w豉軼iciela. - I w豉郾ie wr鏂i豉.
- W sam por, bo musz jeszcze wys豉 wiadomo嗆 do Remusa - o鈍iadczy Syriusz, przeszukuj帷 kieszenie, by po chwili wyci庵n望 kawa貫k pergaminu. Popatrzy w ko這, jakby czego szuka.
- Macie tu gdzie pi鏎o do pisania?
- Moje jest w tym zmniejszonym kufrze.
- 畝den problem - o鈍iadczy Syriusz, podchodz帷 do Vernona, by wyci庵n望 d逝gopis z kieszeni jego koszuli. Zacz掖 co szybko bazgra na kartce pergaminu. Gdy sko鎍zy, z這篡 list na p馧, zaadresowa i przywi您a do n騜ki Hedwigi.
- Remus jest u Weasley闚 - poinformowa j.
Sowa zahuka豉 na znak, 瞠 zrozumia豉. Uszczypn窸a Harry’ego w ucho i wznios豉 si w powietrze wylatuj帷 przez nadal otwarte drzwi.
- Na nas ju pora, chod - powiedzia Syriusz.
- Harry! - zawo豉豉 niespodziewanie ciotka Petunia.
Harry popatrzy na ni, czuj帷 si niezr璚znie. Mieszka z ni od czternastu lat i prawd by這, 瞠 nie by造 to szczeg鏊nie szcz窷liwe chwile, ale to w ko鎍u dzi瘯i niej mia dach nad g這w.
- Dzi瘯uj - powiedzia po chwili, bo nic innego nie przysz這 mu do g這wy.
- Uwa瘸j na siebie - doko鎍zy豉 moment p騧niej.
Harry m鏬豚y przysi帷, 瞠 widzia w jej oczach 透y. Nie m鏬 tylko poj望, z jakiego powodu i dlaczego? A mo瞠 to mu si tylko zdawa這?
- Zachowuj si, ch這pcze - burkn掖 na po瞠gnanie wuj Vernon.
Harry skin掖 g這w. Syriusz poci庵n掖 go za r瘯 i obaj wyszli na zewn徠rz.
- Zachowywali si jako inaczej, przyjemniej - powiedzia zdziwiony, gdy byli ju poza domem.
- To by豉 cz窷 twojej ochrony- odpowiedzia mu Syriusz z namys貫m. - Cho nie jestem do ko鎍a pewien, jak dzia豉 ta staro篡tna magia, to mimo wszystko wiem, 瞠 oni mieli by dla ciebie okropni. Musia貫 my郵e, 瞠 oni ci nienawidz.
Harry spojrza na Syriusza.
- Dlaczego?
- Sam ci tego nie umiem dok豉dnie wyt逝maczy. Powiniene o to spyta Albusa, lepiej si na tym zna. To on rzuci zakl璚ia ochronne na nich i na dom, w kt鏎ym mieszkaj. A teraz podaj mi sw鎩 kufer - powiedzia, wyci庵aj帷 r瘯 w jego kierunku. Wzi掖 ma貫 pude貫czko i umie軼i je w jednej z przegr鏚ek baga穎wych motoru, kt鏎y sta ko這 nich, zaparkowany tu przy kraw篹niku.
- Dyrektor domy郵a si, 瞠 Voldemort znalaz jaki spos鏏 na przedostanie si przez te zakl璚ia ochronne i teraz nie jest ju tu bezpiecznie. Tak, wi璚 trzeba ci by這 st康 zabra. - Poda Harry’emu kask ochronny. - I od teraz b璠ziesz przebywa ze mn.
- Ale Syriuszu, czy ty czasem nie mia貫 si ukrywa?
- Ju nigdy wi璚ej! Peter jest cz瘰to widywany w miejscach publicznych i otwarcie przyznaje si do tego, co zrobi. Jest z siebie najwyra幡iej bardzo dumny. Nie mog go jednak z豉pa, bo nigdy nie podr騜uje sam. W ka盥ym razie ja jestem oczyszczony z wszystkich zarzut闚. Nawet, je郵i Knot nie przyjmuje tego do wiadomo軼i.
- Powinienem wtedy pozwoli tobie i Lupinowi zabi Glizdogona - powiedzia Harry, a poczucie winy go zala這. Wci捫 mia przed oczami obraz martwego Cedrika, wyraz jego oczu. Syriusz z豉pa go za podbr鏚ek i uni鏀 g這w, tak, by m鏬 popatrze mu prosto w oczy.
- To nie twoja wina.
Harry ju chcia otworzy usta by co powiedzie, ale po chwili si rozmy郵i.
- Lepiej ju jed幟y - stwierdzi Syriusz.
Harry spojrza najpierw na kask w swoich r瘯ach, a potem na motor.
- A tak w og鏊e, to gdzie jedziemy?
Syriusz po這篡 r瘯 na jego ramieniu.
- Do domu, Harry - powiedzia. - Jedziemy do domu.
Harry m鏬豚y wybuchn望 ze szcz窷cia. Nie by pewien, jak nazwa to uczucie, ale mo積a by by這 nazwa je rado軼i. Czu si jakby wygra puchar quidditcha. Nie m鏬 si ju d逝瞠j powstrzymywa. Rzuci si na swojego ojca chrzestnego i mocno go przytuli.
G這wa Harry’ego przylgn窸a do jego klatki piersiowej. Poczu si jeszcze lepiej, gdy Syriusz obj掖 go r瘯, przygarniaj帷 jeszcze mocniej do siebie. Trwali w takim ojcowskim u軼isku przez chwil.
- Nie zwlekajmy ju d逝瞠j, musimy rusza.
Harry pokiwa g這w, bo nie m鏬 wydusi z siebie s這wa. W這篡 na g這w kask i wsiad na pojazd, tu za Syriuszem.
- Sk康 to wytrzasn掖e?
Syriusz w豉郾ie odpala maszyn, wciskaj帷 przy tym jakie guziki.
- Jest m鎩. Po篡czy貫m go kiedy Hagridowi, 瞠by m鏬 ci tutaj przywie潭. Odda mi go, kiedy zosta貫m oczyszczony ze wszystkich zarzut闚. - Silnik zarycza g這郾o, gdy Syriusz w陰czy peda gazu i skierowa p璠z帷 maszyn w stron osiedla osiedle. - Ta maszyna zosta豉 wyposa穎na w pewne funkcje, kt鏎ych nie posiadaj inne motory - powiedzia Harry'emu. - A nawet w takie, o kt鏎ych ja sam jeszcze do ko鎍a nie wiem.
- Jak to?
- Tw鎩 ojciec zainstalowa je, ale nie powiedzia jak dzia豉j, a ja nigdy nie odwa篡貫m si ich wypr鏏owa. Zbyt dobrze go zna貫m.
Gdy przyspieszy, Harry wzmocni u軼isk wok馧 talii Syriusza. Cho raz nie czu 瘸lu, ani gniewu, gdy s造sza kogo, m闚i帷ego o jego ojcu. Rozmawianie o tym z Syriuszem wydawa這 mu si zupe軟ie naturalne.
- Jest ju prawie p馧noc. Dobrze, tak b璠zie szybciej.
- Co b璠zie szybciej? - spyta Harry.
- Dostanie si na miejsce. Czy nie obawiasz si lotu?
- Co za pytanie! - odrzek, staraj帷 si brzmie na ura穎nego. Syriusz przecie bardzo dobrze wiedzia, 瞠 Harry umie lata.
- Retoryczne.
- Jak dla mnie, to by這 g逝pie.
Syriusz wybuchn掖 鄉iechem.
- Poczekaj teraz chwilk - wykona jaki dziwny ruch przy kierownicy i motor uni鏀 si w powietrze. Harry 軼iska teraz tali Syriusza z ca造ch si, bo zn闚 przyspieszyli, tak, 瞠 czu 鈍ist powietrza wok馧 siebie, a moc motoru pod sob, czu si wolny. Jeszcze nigdy w 篡ciu tak nie p璠zi.
Kilkana軼ie minut p騧niej stwierdzi, 瞠 obni瘸j lot i okr捫aj jaki wielki dom.
- To tutaj?
- Tak, Harry. A widzisz t polan po lewo?
- Tak.
- To jest pole, gdzie Wesleyowie graj w quidditcha.
Harry nie m鏬 uwierzy w豉snym uszom.
- Zamieszkam niedaleko Rona?
- Oczywi軼ie.
Wyl康owali 豉godnie na chodniku tu przed podjazdem, na kt鏎ym sta jaki samoch鏚. Syriusz wy陰czy silnik. Harry zdj掖 kask, spogl康aj帷 na dom z czerwonej ceg造. By wysoki, trzypi皻rowy i wygl康a jak du瞠, stare drzewo. Harry nigdy nie widzia tak pi瘯nego domu. I jak瞠 si ciszy, 瞠 tu zamieszka.
Syriusz zsiad z motoru i wzi掖 od Harry'ego niepotrzebny ju kask, k豉d帷 go na motorze.
- Co o nim my郵isz Harry? - zapyta. - Nazywa si La Casa Black.
Harry nadal wpatrywa si uwa積ie w budynek.
- Przypuszczam, 瞠 jako prze篡j.
- Przypuszczasz? - powt鏎zy, k豉d帷 ojcowskim gestem r瘯 na g這wie chrze郾iaka, by zwichrzy mu nieco w這sy. - No chod, m康ralo. Wejd幟y do 鈔odka.
Harry ruszy za swoim ojcem chrzestnym do drzwi. Kiedy byli ju w 鈔odku, zacz掖 ogl康a wszystko dooko豉, staraj帷 si zapami皻a dok豉dnie ka盥y szczeg馧. Syriusz zamkn掖 - lepiej by by這 powiedzie trzasn掖 - drzwiami.
- NIESPODZIANKA!
Os逝pia貫go Harry'ego otoczy豉 grupa os鏏, witaj帷 si z nim po kolei. W 篡ciu nie by tyle razy przytulany. Byli tez tam wszyscy Weasleyowie u鄉iechaj帷y si do niego ciep這. Kiedy w ko鎍u dosta si do Rona, nie m鏬 si powstrzyma.
- Uszczypnij mnie, Ron - powiedzia Harry, zamiast powitania.
- Dlaczego?
- Bo chyba 郾i.
- Och, Harry, to nie s 瘸dne sny - powiedzia jaki bardzo znany mu g這s, wi璚 obr鏂i si w kierunku, z kt鏎ego dobiega.
- Dobry wiecz鏎, profesorze Lupin.
- Nie jestem ju twoim nauczycielem, m闚 do mnie Remus - odrzek i zwr鏂i si w stron Syriusza: - Mieli軼ie z nimi jakie problemy?
- Ma貫 - odpowiedzia Syriusz. - Mo瞠 wejdziemy do pokoju?
- Nie ma powrotu do domu bez imprezy powitalnej, co Harry? - krzykn掖 nagle Fred.
- Cze嗆, Harry.
- Hermiono! - zawo豉 Harry, przytulaj帷 j do siebie.
- Wszystkiego najlepszego - wydusi豉 z siebie po chwili, ca逝j帷 go w policzek.
Nieco tym zdziwiony Harry popatrzy na ni, a potem na zegar. W豉郾ie zda sobie spraw, 瞠 od paru minut ma pi皻na軼ie lat. Przez ca貫 te zamieszanie ca趾owicie o tym zapomnia.
Ron z豉pa go za r瘯.
- Nie wiem jak to mo積a zapomnie o swoich urodzinach, ale dobrze, 瞠 ju jeste. Przez te ca貫 czekanie zg這dnia貫m.
I poci庵n掖 go do pokoju obok, gdzie sta st馧, a uginaj帷y si od jedzenia. Jednak Harry nie zd捫y na這篡 sobie niczego na talerz, bo poczu, jak kto obejmuje go w talii
- Och, Harry Potter, sir. Jednak to prawda. To prawda.
- Zgredek?
- Tak, Harry Potter, sir. To ja, Zgredek.
- Co ty tutaj robisz?
- Pan Syriusz mnie zatrudni. Zgredek jest teraz taki szcz窷liwy, 瞠 mo瞠 s逝篡 Harry'emu Potterowi.
- Mru磬a te jest tutaj - poinformowa Harry'ego Syriusz, podchodz帷 do nich. - Ale nie chce 瞠bym jej p豉ci.
- Ale chyba ju przesta豉 p豉ka, prawda?
- Ju jej przesz這 i teraz jest szcz窷liwa, 瞠 b璠zie mog豉 pracowa dla rodziny.
Rodzina. Te s這wo odbi這 si echem w jego g這wie. Wreszcie mia rodzin, prawdziw rodzin. Poczu jak wielka kula ro郾ie mu w gardle.
Syriusz zauwa篡 jego roztargnienie, dlatego te zmieni temat.
- Chod, Harry, otw鏎z w ko鎍u swoje prezenty.
Podeszli razem do sto逝, gdzie sta這 mn鏀two paczek. Harry nigdy nie dosta tylu prezent闚 na raz. By豉 w鈔鏚 nich spora kolekcja dziwnie wygl康aj帷ych cukierk闚 od Freda i George'a. Postanowi na samym ko鎍u otworzy prezent od Remusa i Syriusza.
- To nie jest zwyczajny zegarek- powiedzia Lupin, gdy Harry go przymierza. Nie wygl康a tak jak ten, kt鏎y mia dot康. By zupe軟ie inny.
- Nie?
- Nie - odpowiedzia Syriusz. - By w moim skarbcu, odk康 by貫 jeszcze bardzo ma造. Chcia貫m da ci go w zesz造m roku, ale chyba rozumiesz... Nie mog貫m si wtedy dosta do Gringotta.
- To co on robi? - spyta Ron, kt鏎y by tym prezentem bardzo zainteresowany. Przygl康a si zegarkowi z bliska, trzymaj帷 Harry'ego za rami.
- To zegarek domowej roboty - oznajmi mu Lupin. - To Syriusz wpad na jego pomys, ale Jamesowi tak bardzo si on spodoba, 瞠 nalega aby鄉y wszyscy pomogli w jego zrobieniu, tak aby Syriusz m鏬 ci go da na czternaste urodziny.
Harry przypomnia sobie nagle zegar, kt鏎y wisia w kuchni Weasley闚. Wskazywa aktualne miejsce przebywania ka盥ego z rodziny. Wyci庵n掖 r瘯 z u軼isku Rona i sam przyjrza si zegarkowi dok豉dniej.
- To zamierzacie mi powiedzie jaka jest jego funkcja?
- Trzeba stukn望 w niego r騜d磬 i spyta si, co powiniene teraz robi - odpowiedzia Syriusz.
Harry zrobi tak, jak powiedzia jego ojciec chrzestny. Po chwili na tarczy zegarka, magicznie pojawi造 si s這wa:
Powiniene korzysta z najlepszego przyj璚ia urodzinowego, jakie dot康 mia貫, a nie patrze na jaki g逝pi zegarek.
- Puknij go znowu i powiedz s這wo "komentarz" - doradzi mu Lupin.
Harry zrobi, jak mu kazano.
Pan Rogacz chcia豚y 篡czy swojemu synowi wszystkiego najlepszego, jednak ogromnie jest z造 na Pana ζp, 瞠 dzieje si to tak p騧no.
Harry patrzy ze zdumieniem na zegarek. To jednak nie by這 wszystko.
Pan Lunatyk tak瞠 sk豉da jak najlepsze 篡czenia, ale rozumie op騧nienie Pana ζpy.
Pan ζpa przeprasza za to i ma nadziej, 瞠 jako to zrekompensowa.
Harry nie spodziewa si ju niczego wi璚ej, ale oczywi軼ie zosta豉 jeszcze jedna wiadomo嗆:
Pan Glizdogon sk豉da 篡czenia z okazji urodzin i ma nadziej, 瞠 b璠zie ich o wiele wi璚ej.
- Dzia豉nie tego zegarka przypomina troch Map Huncwot闚 - powiedzia po chwili Syriusz.
- To zaplanowane odpowiedzi? - spyta Harry.
- Och nie. To magia, kt鏎 James i ja stworzyli鄉y. Ten zegarek odpowiada uczciwie i zgodnie z aktualnym czasem.
Remus popatrzy w zdumieniu na Harry'ego.
- Czy Peter te do ciebie przemawia?
Harry, nie chc帷 k豉ma, opowiedzia im wszystko jak najdok豉dniej.
- Interesuj帷e - mrukn掖 Syriusz.
- Dlaczego tak s康zisz? - zapyta zdziwiony Harry.
- Nie wa積e. Robi si p騧no.
Przyj璚ie urodzinowe ju si ko鎍zy這; Harry zosta odci庵ni皻y na bok przez Rona, pragn帷ego si z nim spotka na boisku quiditcha, w po逝dnie, tu po lunchu, aby rozegra mecz.
- Zgoda - odpowiedzia Harry.
- A widzia貫 ju sw鎩 pok鎩? Jest super!
- M闚i tak, bo on pomaga go urz康za - powiedzia豉 z u鄉iechem Hermiona, podchodz帷 do nich.
Harry zacz掖 si nagle obawia, przypominaj帷 sobie pok鎩 swojego przyjaciela, kt鏎y by ca造 pomara鎍zowy.
- Na pewno jest 鈍ietny, Ron. Do zobaczenia jutro.
Harry by troch rozczarowany tym, 瞠 z pozosta造ch go軼i zosta ju tylko Remus. Z wdzi璚zno軼i przyj掖 fakt, 瞠 chwil po tym Syriusz wys豉 go do 堯磬a. Pok鎩 by ca趾iem w porz康ku i na szcz窷cie nie by pomalowany na pomara鎍zowo. 圭iany, kt鏎e nie by造 zastawione rega豉mi z ksi捫kami, zosta造 ozdobione przez zaczarowane plakaty przedstawiaj帷e gr w quidditcha. Sta這 tam te 堯磬o z czterema kolumienkami i zas這nami, bardzo podobne do tego, w jakim spa w Hogwarcie, oraz biurko umieszczone tu przy jednym z okien. W rogu pokoju znajdowa這 si specjalne miejsce dla Hedwigi.
Sowa by豉 bardzo zadowolona, siedz帷 sobie na luksusowej 瞠rdzi.
Harry podszed do niej, by pog豉ska po 郾ie積ych pi鏎ach.
- Podoba ci si tu, prawda?
Sowa zahuka豉 i uszczypn窸a go 豉godnie w palec.
- Mnie te.
Spojrza na 堯磬o, prawie obawiaj帷 si na nim zasn望. I cho nie istnia這 wiele rzeczy, kt鏎ych Harry si ba - szczeg鏊nie maj帷 za sob cierpienie straszliwego b鏊u i czterokrotne wymkni璚ie si z obj耩 鄉ierci - w tej w豉郾ie chwili Harry poczu strach. Co by by這, gdyby zasn掖 i obudzi si z powrotem u Dursley闚? Chyba nie prze篡豚y utraty tego wszystkiego.
Przysun掖 fotel do jednego z otwartych okien i usiad w nim. Lekki wiatr porusza jego czarne, rozczochrane w這sy. Harry rozkoszowa si zapachem sosen, dochodz帷ym z zewn徠rz.
Zm璚zenie wzi窸o jednak nad nim g鏎, poczu jeszcze, jak jego ci篹kie powieki zamykaj si.
Harry zobaczy ognisko. Na przeciwko niego sta豉 zakapturzona posta. Wyci庵n窸a r瘯 i poda豉 kawa貫k pergaminu komu, siedz帷emu na krze郵e obok. Harry us造sza nagle dobrze mu znany, przera幢iwie zimny 鄉iech...
- Jest to dobra wiadomo嗆, mistrzu?
- Tak, Glizdogonie. I to nawet bardzo dobra. Ch這pak si przeprowadzi.
- W takim razie ju czas, by rozpocz望 realizacj twojego planu - odrzek s逝ga.
- Owszem. Nadszed czas.
- Mistrzu - zacz掖 Pettigrew, kt鏎ego g這s brzmia niepewnie - czy jeste pewny, 瞠 tw鎩 plan si powiedzie?
- Uda mi si, Glizdogonie. Ju nied逝go ch這pak trafi do mnie.
Harry obudzi si gwa速ownie. By zdziwiony tym, 瞠 blizna go nie piek豉. Mo瞠 dlatego, 瞠 sen nie pokazywa jaki szczeg鏊nie okrutnych zamiar闚 Voldemorta? Co jednak wtedy mia豚y oznacza? Czy chodzi這 w tym 郾ie o niego?
Rozejrza si po pokoju. Wszystko wygl康a這 tak samo jak wtedy, zanim jeszcze zasn掖. Mo瞠 pr鏂z Hedwigi, kt鏎a najwidoczniej wybra豉 si na polowanie. Harry odetchn掖 z ulg.
Poszed do 豉zienki by si umy, potem przebra si i skierowa na d馧. Zastanawia si czy, powinien powiedzie Syriuszowi o swoim 郾ie. Chyba by這by warto. Syriusz nie wtajemniczy go w sytuacj, ale jego sny by造 zawsze ca趾iem wiarygodne, przynajmniej wed逝g profesora Dumbledore’a.
Schodz帷 us造sza g這sy Syriusza i Remusa, dochodz帷e z kuchni. Zatrzyma si, aby pos逝cha.
- Co Dumbledore o tym my郵i? - zapyta Syriusz.
- S康zi, 瞠 Voldemort na co czeka. Wiele si dzieje, mimo 瞠 oni stale si ukrywaj. Aurorzy pr鏏uj go odnale潭, ale jak dot康 bez skutku. Najbardziej wybitna jest tu jednak dzia豉lno嗆 Petera, wygl康a na to, 瞠 czego szuka.
- Albo kogo - doda Syriusz.
- My郵isz, 瞠 chodzi o Harry'ego?
- A ty nie? Przecie Voldemort nie by zadowolony z tego, kiedy zdo豉 mu uciec z tego cmentarza.
- Racja. Cho pozostaj sceptyczny, je郵i chodzi o ostatni teori Albusa.
- Ja nie. Wydaje mi si, 瞠 to w豉郾ie w stylu Voldemorta, spr鏏owa czego takiego. Jednak nie pozwol...
BUM.
Harry zamar, patrz帷 w d馧 na wazon, kt鏎y w豉郾ie st逝k, gdy pr鏏owa podej嗆 bli瞠j, by lepiej s造sze.
- Harry? - zawo豉 Syriusz.
- Przepraszam - powiedzia, wchodz帷 do pokoju. - Nie jestem do ko鎍a przytomny. Zdrzemn掖em si tylko troch w fotelu, nie uda這 mi si porz康nie wyspa.
Wygl康a這 na to, 瞠 dw鎩ka m篹czyzn zaakceptowa豉 to wyja郾ienie. Harry z wdzi璚zno軼i usiad przy stole, gdy 郾iadanie zmaterializowa這 si przed nim.
- Wi璚 profesor Dumbledore my郵i, 瞠 Voldemort czeka na odpowiedni moment? - spyta.
Nie widzia sensu w ukrywaniu tego, co us造sza. Poza tym chcia si dowiedzie wi璚ej.
- A wi璚 o to chodzi這?- odrzek Syriusz. - Wiesz co, Harry, by豚y z ciebie bardzo kiepski szpieg.
- Ile zd捫y貫 us造sze? - zapyta Remus.
- Wystarczaj帷o du穎.
- Nikt nie jest do ko鎍a pewny. Nie mo瞠my ci wiele powiedzie, bo tak naprawd nie ma du穎 do opowiadania.
Harry zrozumia fakt, 瞠 niczego wi璚ej si od nich ju nie dowie, gdy zacz瘭i mu powiada o przygodach, jakie prze篡li z jego ojcem. Cz瘰to by造 one tak 鄉ieszne, 瞠 Harry nie m鏬 przesta si 鄉ia.
Dopiero gdy przyszed czas na lunch, Harry przypomnia sobie o zaproszeniu Rona.
- Syriuszu - powiedzia - um闚i貫m si z Weasleyami na mecz quidditcha zaraz po lunchu. Czy mog i嗆?
- Ze wszystkimi? - zapyta Remus.
- Tak, nawet Charlie tam b璠zie. Bardzo chcia豚ym zobaczy jak gra jako szukaj帷y przeciwko mnie.
- W porz康ku, Harry, mo瞠sz i嗆 - zgodzi si Syriusz.
Harry podskoczy z rado軼i z u鄉iechem wymalowanym na twarzy.
- Dzi瘯i, Syriusz.
- Ale wr鵵 do domu na obiad - o鈍iadczy Syriusz, gdy Harry gna po schodach na g鏎, do swojego pokoju, by si przebra i wzi望 miot喚.
- Tak jest.
Gdy ju tam dotar, zdo豉 si ju uspokoi. Zauwa篡 jaki list, przywi您any do n騜ki swojej niezbyt dobrze wygl康aj帷ej sowy.
- Co si sta這 Hedwigo?
Sowa ledwo utrzymywa豉 si na 瞠rdzi. Wzi掖 od niej li軼ik. By zaadresowany do niego, jednak nie rozpozna, do kogo nale瘸 charakter pisma. Otworzy go i przeczyta.
Wiem, gdzie jeste, Harry.
Kogo bym musia mie 瞠by przyszed do mnie?
By mo瞠 twojego drogocennego Syriusza Blacka, albo Rona Weasleya? Zapewne panna Granger te by si nadawa豉. Kto z nich, Harry?
Us造sza nagle zimny 鄉iech w g這wie.
,,Ju nied逝go ch這pak trafi do mnie".
Pergamin wypad mu z r彗.
Harry nigdy w 篡ciu nie ba si tak, jak teraz. Zacz掖 obawia si o ludzi, kt鏎ych kocha. Ka盥y z nich by teraz w wielkim niebezpiecze雟twie i to przez niego. Pobieg do kufra, by wyj望 peleryn niewidk, kt鏎a nale瘸豉 kiedy do jego ojca. Wreszcie mia rodzin i dom, a musia to wszystko opu軼i.
Rozdzia 2.
Sowia poczta
Min窸o par chwil, zanim zd捫y z豉pa porz康ny oddech i skupi my郵i. Po ostatnim, bardzo skomplikowanym, przemy郵anym i starannie przeprowadzonym planie Voldemorta to, co si teraz dzia這, musia這 by jakim 瘸rtem. Absurdalnie okrutnym, ale 瘸rtem. Si璕n掖 po pergamin, maj帷 nadziej, 瞠 mo瞠 rozpozna pismo i b璠zie m鏬 rzuci na Malfoya, g堯wnego podejrzanego, kl徠w na nast瘼ne tysi帷lecie. Nie poczu si jednak lepiej, gdy jeszcze raz spojrza na list napisany obcym charakterem pisma.
Ale sk康 Voldemort m鏬 wiedzie, gdzie on obecnie przebywa?
Ch這pak si przeprowadzi.
Zgni鏒 w d這ni pergamin, poniewa nagle przypomnia sobie szczeg馧y swojego snu. Jednak Voldemort naprawd wiedzia, gdzie teraz jest… Spakowa par rzeczy do swojego plecaka, si璕n掖 po miot喚 i zbieg na d馧 po schodkach. Postanowi wzi望 troch jedzenia z lod闚ki, tak na wszelki wypadek. Robi wszystko w po酥iechu, zanim m鏬豚y zmieni zdanie i zanim Syriusz zorientowa豚y si w jego planach.
Obejrza si ostatni raz za siebie i krzykn掖 w stron jadalni:
- Przepraszam, Syriuszu!
Wymkn掖 si frontowymi drzwiami, s造sz帷 jeszcze za sob niewyra幡y g這s Syriusza. Kiedy znalaz si na dworze, wsiad na miot喚. Gdy by ju dostatecznie wysoko, zas這ni si peleryn, by cho troch zas這ni si przed mocno wiej帷ym wiatrem. Jednak nie pomog這 to zbytnio, poniewa nadal by這 mu zimno. Nie m鏬 si powstrzyma od spogl康ania w d馧 na La Casa Black, kt鏎y mala w oczach, gdy coraz bardziej si od niego oddala.
Czu wielki, rosn帷y w sercu 瘸l. Post徙i s逝sznie. By tego pewien. Po d逝窺zym czasie zobaczy lec帷 za nim sow.
- Dzi瘯uj, Hedwigo – powiedzia.
Mieszanina l瘯u i z這軼i nagle ogarn窸a Harry'ego. Przyczyn by Voldemort, co go jeszcze bardziej denerwowa這.
Czy teraz zdo豉豚y odnale潭 jego trop?
Musi si jeszcze bardziej oddali od miejsca swojego ostatniego pobytu. Harry nie by pewny, jak d逝go ju leci, poniewa przez to wszystko jego poczucie czasu gdzie wyparowa這. Odczu ulg, gdy natkn掖 si na dobre miejsce do l康owania u podn騜a g鏎y, otoczonej przez las, poniewa dzie mia si ju ku ko鎍owi.
Wyl康owa, by przeszuka okolic. Znalaz jaskini i po jej dok豉dnym przeszukaniu stwierdzi, 瞠 nadaje si ona do u篡tku. Po ulokowaniu si w grocie zacz掖 sortowa 篡wno嗆, kt鏎 zwin掖 z kuchni. Chwil potem zauwa篡, 瞠 Hedwiga patrzy na niego dziwnie.
- Czy co si sta這? – zapyta.
Mrugn窸a do niego i wystawi豉 n騜k. Harry zrozumia, 瞠 czeka na odpowied na dzisiejszy list. Zaoferowa jej kawa貫k kurczaka, kt鏎ego sam jad. Hedwiga nawet nie spojrza豉 na podsuni皻e przez niego jedzenie.
- Nie? - szepn掖 zdziwiony.
Hedwiga zignorowa豉 go po raz drugi, gdy spr鏏owa poda jej przek御k.
- Co on z tob zrobi?
Pog豉ska j po 郾ie積ych pi鏎ach i uczu rosn帷 w gardle gul. Sowa w og鏊e nie zareagowa豉 na jego dotyk. Rozjuszony Harry si璕n掖 po sw鎩 plecak, kt鏎y przetrz御a, dop鏦i nie znalaz tego, czego szuka. Nie zacz掖 od razu pisa odpowiedzi na list Voldemorta, bo musia dok豉dnie zastanowi si nad doborem s堯w.
Ani ty, ani nikt inny mnie nie dopadnie. Jestem pewny, 瞠 moim przyjacio這m nic nie grozi, bo s w Hogwarcie, do kt鏎ego nigdy nie b璠ziesz mia dost瘼u.
Zamierza doda co jeszcze, ale stwierdzi, 瞠 lepiej b璠zie tego nie robi. Nie by do ko鎍a pewien, kto wys豉 t gro嬌. Po d逝窺zym zastanowieniu, stwierdzi, 瞠 nie ma pewno軼i, i to by rzeczywi軼ie Voldemort.
Przywi您a starannie li軼ik do n騜ki swojej sowy, kt鏎a zaraz po tym wystartowa豉. Patrzy na ni, dop鏦i nie znik豉 mu z oczu.
W ko鎍u postanowi p鎩嗆 spa, przykrywszy si p豉szczem. Szybko pogr捫y si we 郾ie z powodu zm璚zenia wywo豉nego wydarzeniami dzisiejszego dnia. Obudzi si, ca造 si trz瘰帷, poniewa by這 mu bardzo zimno. Owin掖 si bardzo dok豉dnie swoim okryciem i wyszed na zewn徠rz poszuka drewna na opa.
Poradzi sobie z rozpaleniem ogniska (pomimo swoich zdr皻wia造ch od zimna palc闚) przy wej軼iu do jaskini, postanowi te uda si na polowanie. Uda這 mu si zabi ma貫go kr鏊ika, no瞠m, kt鏎ego dosta od Syriusza na urodziny.
Nie sprawi這 mu to przyjemno軼i, ale wiedzia, 瞠 je郵i tego nie zrobi to umrze z g這du. Przekona si dzisiaj, co to znaczy by naprawd g這dnym. Zebra tak瞠 troch orzech闚 i jag鏚, gratuluj帷 sobie w duchu swoj praktyczn wiedz, kt鏎 wyni鏀 z lekcji zielarstwa. Wracaj帷 do groty zauwa篡, 瞠 Hedwiga wr鏂i豉 z wiadomo軼i przywi您an do n騜ki. By tak g這dny, 瞠 ignorowa to, dop鏦i przygotowane mi瘰o nie znalaz這 si nad ogniem. Wytar r璚e w d磨nsy i dopiero wtedy otworzy list.
Ach tak, to jest jednak prawda, Harry.
Wolisz uciec, ni widzie swoich przyjaci馧, zdanych na moj 豉sk. Mam swoje 廝鏚豉. Tak, twoi przyjaciele rzeczywi軼ie s w Hogwarcie, jednak Syriusza tam nie ma, prawda?
Nieprzerwanie szuka swojego chrze郾iaka po ca造m kraju. Jak 豉two go teraz znale潭! Lecz nie musi do tego doj嗆, Harry. Zjaw si u mnie. Nie mam zamiaru ci zabi, chce porozmawia. Uwa瘸m, 瞠 b璠ziesz zainteresowany tym, co mam ci do powiedzenia.
Zdziwiony Harry przeczyta to jeszcze dwa razy.
Voldemort chcia z nim pogada?
Harry by ju teraz przekonany, 瞠 to on. Hedwiga wygl康a豉, jakby znowu na co czeka豉. I, tak samo jak wczoraj, zosta zignorowany, gdy zaofiarowa jej troch jedzenia. Zamy郵ony, zacz掖 簑 kawa貫k
spieczonego mi瘰a i si璕n掖 po wymi皻 kartk pergaminu, by napisa odpowied.
Nie wydaje mi si, 瞠 mamy o czym ze sob rozmawia. Tym bardziej nie wyobra瘸m sobie, 瞠by m鏬 mnie czymkolwiek ,,zainteresowa''. Syriusz sam potrafi o siebie zadba i jestem pewny, 瞠 ty nigdy go nie znajdziesz, podobnie jak on nigdy nie znajdzie mnie.
Co do twoich niezawodnych 廝鏚e, jestem pewny, i nied逝go b璠ziesz m鏬 przekaza 鈍iatu, 瞠 praktycznie jestem ju martwy. S豉wny Harry Potter jest sam, na ostrym mrozie, bez jedzenia. Nie musisz mnie zabija Voldemort. Natura sama o to zadba. Tak mi przykro, 瞠 b璠 musia ci tym rozczarowa. Chocia profesor Snape b璠zie na pewno t wiadomo軼i uszcz窷liwiony.
I mog wiedzie, co zrobi貫 z moj sow?
Przywi您a wiadomo嗆 do n騜ki Hedwigi i zacz掖 urz康za jaskinie, aby by這 mu wygodniej w niej mieszka. Sowa wr鏂i豉 po po逝dniu. Bardzo zaskoczy go jej powr鏒 w tak szybkim czasie.
Nie 瘸rtuj sobie, Harry.
M闚i貫m, 瞠 nie chce ci martwego. Pragn jedynie porozmawia. B璠ziesz ca趾iem bezpieczny. Tw鎩 ostatni list by zabawny. Jestem jednak pewny, 瞠 b璠ziemy mieli sobie wiele do powiedzenia. Nie chcia豚y wiedzie, dlaczego chcia貫m ci zabi przez te wszystkie lata? Nikt ci tego nie wyja郾i, prawda? I czemu teraz nie chc tego zrobi? Mog aportowa si w Hogwarcie, kiedy przyjdzie mi na to ochota. Bez problemu mog porwa, kt鏎ego z twoich ma造ch przyjaci馧. Ciebie te. Chcia豚y wiedzie dlaczego? Wyt逝macz ci wszystko, m鎩 ch這pcze.
Twoja sowa jest pod dzia豉niem Imperiusa. By豉 bardzo m康ra i lojalna wobec swojego w豉軼iciela, wi璚 musia貫m si zabezpieczy. To by jedyny spos鏏, aby upewni si, 瞠 tylko ja b璠 z tob korespondowa.
Harry trzyma w r瘯u list, patrz帷 na niego w milczeniu.
Voldemort mo瞠 si aportowa w Hogwarcie?
Ju s造sza, co powiedzia豉by na to Hermiona!
,,Nie mo積a si ani aportowa, ani deportowa na terenie Hogwartu''.
Ciebie te – napisa Voldemort.
To musi by jaka sztuczka.
Spojrza na zegarek, kt鏎y wskazywa godzin 鏀m rano. Zdziwi這 go to, 瞠 m鏬 zobaczy tarcz, cho by這 ju prawie ciemno.
- Komentarz – powiedzia, stukaj帷 w niego r騜d磬.
Pan ζpa wychodzi z siebie z niepokoju i obiecuje przy這篡 Harry'emu, jak tylko go znajdzie.
Pan Lunatyk zgadza si, 瞠 przyda這by mu si porz康ne lanie, ale wystarczy mu to, 瞠 Harry wr鏂i do domu.
Pan Glizdogon s康zi, 瞠 Harry powinien i嗆 i porozmawia z panem. Nic mu si nie stanie.
Harry patrzy na zegarek, czekaj帷.
- Dalej, Tato. Powiedz co.
Pan Rogacz my郵i, 瞠 to najg逝psza, ale zarazem najodwa積iejsza rzecz o jakiej s造sza. Harry jednak, jako prawdziwy syn swojego ojca, powinien podj望 decyzj samodzielnie.
Na tym sprawa si zamyka豉. Harry chwyci pi鏎o i nabazgra szybko na kartce:
Niech tak b璠zie.
Nic wi璚ej nie dopisa. Przywi您a dok豉dnie wiadomo嗆 do n騜ki Hedwigi i wzi掖 peleryn niewidk oraz B造skawic.
- Le powoli – powiedzia do Hedwigi. – B璠 za tob.
Nie by do ko鎍a pewny, czy zrozumia豉. Dawa jednak sobie rad z pod捫aniem za ni, dop鏦i nie wlecia豉 do zaro郾i皻ego bujnymi drzewami lasu. Wyl康owa na ziemi i zacz掖 si przedziera.
Wzros豉 w nim obawa, czy aby na pewno dobrze post徙i. Prawd m闚i帷, robi這 mu si niedobrze na sam my郵 o tym, co robi. To chyba najg逝psza rzecz, na jak kiedykolwiek si zdecydowa.
Po paru minutach las si przerzedzi, a on sam znalaz si na niewielkiej polanie.
Zauwa篡 ognisko. Obok niego znajdowa si komfortowo wygl康aj帷y fotel, w kt鏎ym siedzia Voldemort. Gdy tylko go dostrzeg, poczu jak co go 軼iska w 穎陰dku. To by這 miejsce z jego wczorajszego snu. Teraz by這 tu jednak kilka krzese ustawionych dooko豉 paleniska oraz garstka rozbitych gdzieniegdzie namiot闚. Harry przypuszcza, 瞠 s to pewnie magiczne namioty i wewn徠rz mog wygl康a jak pa豉c.
Uda這 mu si znale潭 kryj闚k Voldemorta. Jednak by z造 na siebie, 瞠 tak naprawd nie mia poj璚ia, w jakiej dok豉dnie okolicy si znalaz.
Poczu 軼i郾i璚ie w 穎陰dku, gdy zda sobie spraw jak blisko od tego miejsca znajduje si jego schronienie.
Hedwiga wyl康owa豉 na por璚zy fotela Voldemorta, kt鏎y spojrza na ni.
- Tak szybko wr鏂i豉? – powiedzia, bior帷 od niej wiadomo嗆.
Harry poczu, jak wstrz御a nim nieprzyjemny ch堯d. Zn闚 pomy郵a, 瞠 jeszcze nigdy nie zrobi czego r闚nie g逝piego. Co Dumbledore kiedy m闚i o jego cholernej ciekawo軼i?
,,Tak, powinno si panowa nad w豉sn ciekawo軼i…’’.
Za p騧no.
Voldemort wpatrywa si w notk, jakby nie m鏬 uchwyci jej sensu. Zacz掖 obraca pergamin mi璠zy swoimi d逝gimi, szponiastymi placami. Niespodziewanie Hedwiga wznios豉 si w powietrze i zacz窸a lecie w kierunku Harry’ego. Wyl康owa豉 na ga喚zi drzewa, kt鏎e znajdowa這 si bardzo blisko niego. Voldemort przygl康a si temu z zainteresowaniem, a po chwili podni鏀 si z fotela. Przygl康a si miejscu gdzie sta Harry. Ch這pca przesz造 dreszcze.
To by這 jakie szale雟two.
Wzi掖 g喚boki oddech i zdj掖 z siebie szybkim ruchem peleryn niewidk. Przez moment mo積a by這 zobaczy zaskoczenie wymalowane na twarzy Voldemorta, ale po chwili u鄉iechn掖 si, w typowy dla siebie z這郵iwy, a zarazem okrutny spos鏏.
- Witaj, Harry – powiedzia, taksuj帷 go spojrzeniem. – Bardzo sprytne – doda, wskazuj帷 peleryn i miot喚.
- Przyszed貫m, Voldemort. Czego ode mnie chcesz?
- Ju ci m闚i貫m. Chce porozmawia.
Harry rozejrza si po obozowisku i zauwa篡 tylko dw鏂h 鄉iercio瞠rc闚, ca趾owicie os這ni皻ych przez d逝gie, czarne p豉szcze z kapturami. Zdawali si by czym zaj璚i i znajdowali si zdecydowanie poza zasi璕iem g這su.
- Nikt tutaj nie zada ci b鏊u. Jeste teraz pod moj ochron – rzek Voldemort. Jego kredowobia豉 r瘯a, w zaborczy spos鏏 spocz窸a na piersi Harry'ego, kt鏎y spojrza z powrotem na Voldemorta. Jego czerwone oczy obserwowa造 go.
- Dlaczego?
- Je郵i usi康ziesz ze mn, to porozmawiamy. Wtedy wyt逝macz ci wszystko.
Harry wbi wzrok w ziemi. Serce mocno mu bi這, a w g這wie szumia這 wiele pyta.
Czemu Voldemort mia豚y m闚i prawd?
Czy mo積a mu zaufa, 瞠 po prostu z nim nie sko鎍zy?
M鏬豚y...
Nagle ogromny eksplodowa w jego g這wie. Spojrza na Voldemorta. Cofn掖 si do ty逝, a jego r瘯a pow璠rowa豉 do mocno piek帷ej blizny.
- Wi璚 to te jest prawda – powiedzia Voldemort – kiedy jestem blisko ciebie, twoja blizna powoduje wielki b鏊.
- Tak, to prawda.
To by這 tak oczywiste, 瞠 nie odwa篡 si sk豉ma. Voldemort zrobi krok w jego kierunku i wyci庵n掖 r瘯 w kierunku jego twarzy.
Harry, pr鏏uj帷 si odsun望, uderzy w drzewo. Skupia si przede wszystkim na tym, aby sta. Odsun掖 si, ale r瘯a Voldemorta znajdowa豉 si coraz bli瞠j.
- Co jest, Harry? Czy m鎩 dotyk jest gorszy?
Harry patrzy w te dwie czerwone szczeliny, kt鏎e s逝篡造 Voldemortowi za oczy. B鏊 g這wy, cho okropny, nie by jednak tak mocny, jak si spodziewa, 瞠 b璠zie, gdy ko軼ista d這 Voldemorta zetknie si z jego twarz.
Harry zamkn掖 oczy i wzi掖 g喚boki, uspokajaj帷y oddech.
Nie zamierza p豉ka, by da przyjemno嗆 tej chorej i nienormalnej kreaturze. Nie poczu jednak dotyku. Gdy spojrza na niego ponownie, zobaczy u鄉iech na jego twarzy.
- Bardzo dobrze – odrzek Voldemort. – Dzielny i wytrzyma造. Jestem bardzo zadowolony.
Odwr鏂i si i ruszy w kierunku swojego fotela, by po chwili w nim zasi捷.
- Co ci tu sprowadza, Harry? – zapyta, 陰cz帷 ze sob swoje d逝gie place. – Fakt, i powiedzia貫m, 瞠 mog si aportowa w Hogwarcie i porwa kt鏎ego z twoich przyjaci馧, czy twoja ciekawo嗆?
Harry zbli篡 si do ognia, czuj帷, 瞠 g這wa ca造 czas go boli.
- Oba – wtr帷i.
- Dobrze. Podejd jeszcze bli瞠j. - Voldemort wskaza mu krzes這 naprzeciw siebie. - Usi康, a ja postaram si zadowoli twoj ciekawo嗆.
Harry w dalszym ci庵u czu niepok鎩. Okr捫y ognisko w bezpiecznej odleg這軼i od Voldemorta, nie spuszczaj帷 z niego wzroku ani na moment. Wola posta, ni siada na zaoferowanym miejscu.
- Wci捫 jeste zdenerwowany – zauwa篡 Voldemort, a cie u鄉iechu pojawi si na jego cienkich wargach. – Chcia豚ym to w tobie prze豉ma. Podaj mi teraz swoj r騜d磬.
Ten rozkaz zdziwi Harry'ego.
- Nie ma mowy.
Zacz掖 powoli po ni si璕a do kieszeni, przeklinaj帷 siebie za to, 瞠 nie zrobi tego wcze郾iej.
- Expelliarmus!
R騜d磬a polecia豉 prosto do wyci庵ni皻ej d這ni Voldemorta. Harry popatrzy na swoj w豉sn, niczym nieuzbrojon r瘯. Na szcz窷cie uda這 mu si powstrzyma przed warkni璚iem z frustracji. Pozwoli, aby wzrastaj帷y w nim strach ukry si pod mask gniewu. Popatrzy z nieukrywan nienawi軼i na swojego najwi瘯szego wroga.
- Nie wiem, dlaczego to zrobi貫. Przecie nie mam mocy, kt鏎a potrafi豉by ci zniszczy – o鈍iadczy z irytacj, wskazuj帷 na to, 瞠 ma jeszcze do嗆 odwagi. – I sam przecie m闚i貫, 瞠 nie chcesz mnie zabi. Pewnie nie chcia豚y doprowadzi do pojedynku, 瞠by powt鏎zy造 si wydarzenie z naszego ostatniego spotkania, prawda?
Oczy Voldemorta nie przestawa造 obserwowa twarzy Harry’ego.
- Ach, wi璚 ch這piec jest zdolny skleci zdanie – stwierdzi z ironi.
Harry poczu si sfrustrowany i usiad znienacka na krze郵e naprzeciw Voldemorta, kt鏎y zacz掖 cicho si 鄉ia. Wzdrygn掖 si, przypominaj帷 sobie wydarzenia sprzed miesi帷a, kiedy by przywi您any do nagrobka Toma Riddle’a.
- Czego chcesz, Voldemort?
- Jest wiele rzeczy, kt鏎ych od ciebie chc, Harry Potterze. Ale najpierw musimy porozmawia.
- Ca造 czas powtarzasz to samo. Jestem. S逝cham. Ty m闚.
I zn闚 do jego uszu dotar zimny 鄉iech.
- Po pierwsze, wiesz czemu nasze r騜d磬i nie zachowa造 si odpowiednio podczas naszego pojedynku?
- Tak, wiem.
- Powiedz mi – szepn掖 prawie b豉galnym tonem nachylaj帷 si w jego kierunku.
- Wi璚 ty nie wiesz?
- Nie, Harry. Mam ci bardzo wiele do powiedzenia, ale najpierw musisz mi to wyja郾i.
- Nasze r騜d磬i maj w sobie pi鏎a od tego samego feniksa.
Wyraz zrozumienia pojawi si na twarzy Voldemorta.
- Priori Incantatem - wyszepta.
- Tak.
- Wiedzia貫?
Harry gapi si na niego ze zdumieniem zastanawiaj帷 si, jak wiele mo瞠 mu powiedzie. Po chwili stwierdzi, 瞠 to i tak nie ma znaczenia.
- Wiedzia貫m, 瞠 nasze r騜d磬i to siostry, ale dorastaj帷 w鈔鏚 mugoli, nie mia貫m poj璚ia, co si mo瞠 zdarzy przy takim pojedynku.
- Ach, tak – powiedzia Voldemort siadaj帷 na swoje miejsce. – Dorasta貫 w warunkach bardzo podobnych do moich. Ja w sieroci鎍u, a ty u swoich krewnych, mugoli, kt鏎zy ci nienawidz.
Harry wyczu, 瞠 jest jeszcze bardziej wnikliwie obserwowany, ni przedtem.
- Jak widzisz, nasza wi篥 jest jeszcze silniejsza ni mog貫m przypuszcza – doda po chwili Voldemort.
Nieprzyjemny ch堯d ogarn掖 Harry'ego, kt鏎ego tak瞠 po chwili zacz掖 n瘯a g堯d. Nie mia ju ochoty na zagadki.
- Nic nie widz. Mia貫 mi opowiedzie o czym, wi璚 m闚. Ci庵le tylko czekam.
Voldemort zn闚 za鄉ia si zimno.
- Ta m這dzie鎍za niecierpliwo嗆. Bardzo dobrze, Harry. Ju ci o wszystkim m闚i.
Rozdzia 3.
Dziedzic.
- O czym chcia豚y si dowiedzie najpierw? – spyta Voldemort.
Sk康 mog mie pewno嗆, 瞠 on zaraz mnie nie zaatakuje? Sk康 mog mie pewno嗆, 瞠 uda mi si kiedykolwiek st康 wydosta?
Postanowi wykorzysta star, wypr鏏owan metod. Dop鏦i pozwoli mu si m闚i, mo積a prze篡.
- Jak mog mie pewno嗆, 瞠 nie k豉miesz? – zapyta.
- Po co mia豚ym ci ok豉mywa? Powiedzenie ci prawdy jest du穎 bardziej satysfakcjonuj帷e – odpowiedzia Voldemort.
Harry zdecydowa si zada pytanie, kt鏎e od dawna nie dawa這 mu spokoju.
- Czy to prawda, 瞠 m鏬豚y si aportowa w Hogwarcie i porwa kt鏎ego z moich przyjaci馧?
- Rzeczywi軼ie, m鏬豚ym aportowa si w Hogwarcie w ka盥ej chwili. Ale 瞠by m鏂 ich porwa oni tak瞠 powinni wiedzie jak to si robi.
- Czyli jednak k豉ma貫.
- Tak, ale tylko cz窷ciowo – odpowiedzia Voldemort i machn掖 r瘯 ze zniecierpliwienia. – To by這 moje dodatkowe zabezpieczenie.
- Wi璚 nie mo瞠sz si aportowa w Hogwarcie.
- Mog.
- W jaki spos鏏? – Harry dr捫y temat. – S造sza貫m, 瞠 jest to niemo磧iwe.
- Dla zwyk貫go czarodzieja, lecz nie dla mnie. Znasz mnie przecie.
- Tak, ale…
- Kim jest Tom Riddle?
Harry wiedzia. Tom Marvolo Riddle to Lord Voldemort.
- Dziedzicem Slytherina.
- Dobra odpowied, Harry – odpowiedzia Voldemort. – Za這篡ciele, tworz帷 Hogwart wyposa篡li go w pewn funkcj. Chc帷 u豉twi 篡cie swoim przysz造m potomkom, dali im mo磧iwo嗆 przybywania do zamku, kiedy b璠 mieli na to ochot. W ten spos鏏 wszyscy dziedzice Dom闚 mog si aportowa i deportowa na terenie Hogwartu.
Harry patrzy na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Powiedzia貫, 瞠 wyja郾isz mi, dlaczego pr鏏owa貫 mnie zabi.
- To jest powi您ane z wydarzeniem, o kt鏎ym ci w豉郾ie opowiadam - odpowiedzia Voldemort. – Godryk Gryffindor i Salazar Slytherin zawsze w czym si nie zgadzali. Ich rywalizacja by豉 bardzo widoczna. Umiej皻no軼i obydwu by造 na podobnym poziomie i obydwoje nie chcieli si ze sob zmierzy. W ko鎍u reszta za這篡cieli wyst徙i豉 przeciwko Slytherinowi i musia on opu軼i zamek.
- Co ma to wsp鏊nego ze mn?
- Harry, czy ty mnie w og鏊e s逝cha貫? – westchn掖 Voldemort. – Nie domy郵asz si, dlaczego dziedzic Slytherina pr鏏owa ci zabi? Dlaczego odziedziczy貫 tak wielk fortun? Dlaczego powiedzia貫m ci, 瞠 ty te mo瞠sz sie aportowa w Hogwarcie?
S這wa Voldemorta dotar造 do niego dopiero po paru sekundach. Stan掖 na r闚ne nogi.
- Chcesz powiedzie, 瞠 to ja jestem dziedzicem Gryffindora?
- Na brod Merlina, on naprawd nic ci nie powiedzia? – zapyta zdziwiony, wzdychaj帷. - Nie Harry, ja nie chc ci tego powiedzie, ja ci to m闚i. Jeste potomkiem Gryffindora. Dziedzice s bardzo pot篹nymi czarodziejami, dlatego musia貫m zabi twojego ojca.
Harry wzdrygn掖 si, ale Voldemort kontynuowa:
- Widzisz, tw鎩 ojciec by moim przeciwnikiem. Usi這wa貫m go przeci庵n望 na moj stron, ale by nieugi皻y. Wtedy w豉郾ie pomy郵a貫m, 瞠 gdyby uda這 mi si to z Syriuszem, jego najlepszym przyjacielem, m鏬豚y zmieni decyzj. Syriusz by jednak r闚nie uparty. W ko鎍u jednak zdecydowa貫m, 瞠 musz si pozby wszystkich dziedzic闚 Gryffindora, zar闚no ojca, jak i syna.
Przez chwil jego czerwone oczy popatrzy造 wyczekuj帷o na Harry'ego.
- Jednak nie uda這 mi si ciebie zabi. I teraz te nie mog tego zrobi. Jeste鄉y za bardzo ze sob zwi您ani. Zatem pozostaje ci tylko jedna mo磧iwo嗆... musisz si do mnie przy陰czy.
- Do ciebie? - zapyta z niedowierzaniem Harry. - Nigdy!
- Tak, ju to m闚i貫. Jednak twoja ciekawo嗆 przyprowadzi豉 ci do mnie. S康z, 瞠 to r闚nie powinno zatrzyma ci tutaj, by m鏬 zobaczy, czego mo瞠sz si ode mnie nauczy. A jest tego bardzo wiele, Harry.
Harry spogl康a na niego poprzez ogie z ogniska. Voldemort powiedzia, 瞠 nie mo瞠 go zabi. Dlaczego?
Harry chcia si tego dowiedzie. Wszystko przez t jego cholern ciekawo嗆. Dumbledore i Syriusz nigdy go o tym nie poinformowali. Co jeszcze Voldemort m鏬豚y mu mie do powiedzenia?
- Mam dla ciebie przygotowane miejsce, Harry. Zastan闚 si nad tym. Zawsze b璠ziesz m鏬 nas opu軼i rano.
Harry rozwa瘸 co ma zrobi, chocia tak naprawd nie mia wyboru. Nagle poczu okropny b鏊 w g這wie. Voldemort wsta i obszed ognisko. Harry podni鏀 oczy, napotykaj帷 wzrok Voldemorta. Poczu jak lodowate palce chwytaj go za podbr鏚ek dla podtrzymania jego twarz. Nogi mia jak z waty. B鏊 zwi瘯sza si jeszcze bardziej, ale Harry nie przesta wpatrywa si w swego wroga.
- Tak – powiedzia Voldemort – z pewno軼i zostaniesz.
Gdy go pu軼i, Harry pad na kolana, oddychaj帷 ci篹ko.
- Nie mo瞠sz mnie zmusi – wydysza z determinacj, cho wcale nie czu si pewnie.
- Nie. Doskonale wiem, 瞠 potrafisz przeciwstawi si kl徠wie Imperiusa. Ale widz, jak bardzo jeste teraz os豉biony, nie znalaz豚y si造 nawet na ucieczk.
M闚i prawd, by za s豉by, musia si tu zatrzyma. W徠pi te, czy da豚y rad usta bez pomocy. Wci捫 by 篡wy, a je郵i wierzy Voldemortowi, Harry'emu nie grozi這 na razie 瘸dne niebezpiecze雟two.
- Dobrze... Zostaj.
***
Obudzi si, n瘯any uczuciem, kt鏎ego nie potrafi zidentyfikowa. Przypomina sobie kobiet, kt鏎a pomog豉 mu wczoraj dosta si do namiotu. Musieli przej嗆 przez niezliczon ilo嗆 pokoi, zanim dotarli do tego w豉軼iwego. To ona pomog豉 mu si po這篡 na 堯磬u, na kt鏎ym teraz le瘸.
Wi璚 naprawd znajduje si w kryj闚ce Voldemorta? Czy on naprawd s康zi, 瞠 m鏬豚y nak這ni do wst徙ienia w swoje szeregi jego, Harry’ego Pottera?
To by這 niewiarygodne.
Zabi jego rodzic闚, zabi Cedrika. By odpowiedzialny za niezliczon ilo嗆 morderstw. Pr鏏owa wiele razy pozby si tak瞠 i jego, w ci庵u zaledwie kilku lat. Harry by prze郵adowany przez niego nawet we 郾ie.
O co tak naprawd mu chodzi? I czego Voldemort chce go nauczy?
W豉郾ie to pytanie spowodowa這, 瞠 Harry w ko鎍u si ruszy. Bardzo 豉two uda這 mu si znale潭 豉zienk, podobnie 豉two przysz這 mu poruszanie si po pozosta造ch pomieszczeniach w namiocie, poniewa wygl康a這 na to, 瞠 jest on tu jedynym mieszka鎍em. To by這 ca趾iem imponuj帷e lokum. Frontowe pomieszczenie by這 zachwycaj帷e. Znajdowa si tam obszerny gabinet, wype軟iony rega豉mi, zawieraj帷ymi wiele r騜nego rodzaju ksi捫ek, od czarodziejskiej literatury pi瘯nej do staro篡tnych skrypt闚.
Harry podszed bardzo blisko sklepienia wyj軼ia i m鏬 zobaczy klap namiotu. Wystarczy jeden krok i by豚y na zewn徠rz. Wzi掖 g喚boki oddech i wyszed z namiotu.
Rozejrza si wok馧, zauwa瘸j帷, 瞠 na polance panuje wzgl璠ny ruch. Kilka os鏏 dyskutowa這 zawzi璚ie stoj帷 obok sto逝, na kt鏎ym le瘸造 jakie porozrzucane papiery. Niedaleko od nich, ko這 najwyra幡iej swojego krzes豉 sta Voldemort, rozmawiaj帷 z dw鎩k m篹czyzn. Jeden z nich by zakapturzony, lecz drugiego uda這 mu si pozna. To by profesor Snape.
Voldemort zauwa篡 stoj帷ego ch這pca i skin掖 na niego, 瞠by do nich podszed. Nie by pewny, czy chce nast瘼nej s這wnej konfrontacji, ale w ko鎍u westchn掖 i ruszy w ich kierunku. Pozosta貫 dwie osoby obr鏂i造 si w jego stron, gdy si zbli篡. Po chwili zakapturzona posta oddali豉 si w po酥iechu.
- Wi璚 to prawda – powiedzia Snape. – Jeste albo niewiarygodnie dzielny, Potter, albo nieopisanie g逝pi.
- Severus! – krzykn掖 ze zdziwieniem Voldemort.
- I nie wygl康a no to, 瞠by przymiera g這dem.
- Jestem ca趾owicie zdolny o siebie zadba – wtr帷i Harry.
To 瞠 ma do czynienia z Voldemortem by這 wystarczaj帷o nieprzyjemne. Czy musia teraz znosi pogard Snape’a?
Wzdrygn掖 si, gdy Voldemort zrobi krok w jego kierunku.
- Spa貫 dobrze, Harry?
- Nie mog narzeka.
- Wspaniale. Wi璚 jeste got闚 zacz望?
- Co zacz望?
- Tw鎩 trening, oczywi軼ie.
- Co b璠zie najpierw? – zapyta Harry, nie mog帷 powstrzyma si od cynizmu. - Morderstwa i wszczynanie paniki, czy po prostu wprowadzanie chaosu i anarchii?
Voldemort za鄉ia si 豉godnie. By to mroczny rodzaj chichotu.
- Severusie, czemu nie wspomnia貫 mi, jak zabawny mo瞠 by ten ch這pak?
- Komiczny…
Voldemort uciszy Snape'a, podnosz帷 r瘯.
- Pierwsz rzecz, kt鏎ej musisz si nauczy, jest sztuka aportacji.
- Tak?
- Tak. Musisz umie mnie znale潭, kiedykolwiek ci wezw.
Harry'emu nie podoba si ten d德i瘯. Voldemort wzywa swoich 鄉iercio瞠rc闚, dotykaj帷 mrocznego znaku kt鏎egokolwiek z nich.
- Je郵i my郵isz, 瞠 pozwol ci na wypalenie tego znaku na mnie, to si…
- Ale nie, Harry. Nie mam takiej potrzeby, nie zamierzam ci przemieni w jednego ze swoich wiernych 鄉iercio瞠rc闚.
Harry wpatrywa si w niego, czekaj帷 na to, co jeszcze powie.
- Ach, tak. Widz, 瞠 bardzo chcesz dowiedzie si, co mam ci jeszcze do powiedzenia – stwierdzi i obr鏂i si do Snape’a. – Ch這pak ma bardzo ciekawski charakter. Wiedzia貫 o tym?
Wygl康a這 na to, 瞠 nie spodziewa si odpowiedzi, bo ponownie zwr鏂i si do Harry’ego.
- Wykorzystamy Severusa do twojej pierwszej lekcji, bo znasz go bardzo dobrze. B璠zie twoim pierwszym obiektem 獞icze. – Spojrza na Snape'a i wskaza r瘯 w kierunku lasu. – Je郵i mo瞠sz.
- Jak najbardziej, m鎩 mistrzu – zgodzi si Snape, a nast瘼nie znikn掖. Voldemort powoli okr捫y Harry’ego, przygl康aj帷 mu si uwa積ie.
- Sztuka teleportacji, jak ju j opanujesz, jest ca趾iem prosta. Pierwsze kroki w przemieszczaniu swoich moleku z jednego miejsca na drugie s jednak trudne, a w niekt鏎ych przypadkach nawet niebezpieczne. Cho nie mam w徠pliwo軼i, 瞠 tobie nie sprawi to du瞠go trudu.
- Wi璚 jak mam to zrobi? – zapyta, odczuwaj帷 niewielkie zdenerwowanie, poniewa by teraz sam na sam z Voldemortem.
- Spr鏏uj si odpr篹y, to podstawa. B璠ziesz musia si ca趾owicie skoncentrowa na osobie, do kt鏎ej chcesz dotrze, w tym wypadku b璠zie to Severus. Je郵i ju skoncentrujesz si na nim, rozka swojemu cia逝, aby przenios這 si tam, gdzie jest Severus.
- Jak mam sformu這wa to polecenie?
- To ju zale篡 od ciebie – odpowiedzia mu Voldemort. – Wszyscy czarodzieje maj swoj w豉sn komend. No dalej, spr鏏uj.
Harry opu軼i swoj g這w na d馧 i zamkn掖 oczy, pr鏏uj帷 skoncentrowa si na Snape'ie. Poczu pal帷y b鏊 w okolicach blizny, gdy Voldemort zacz掖 kr捫y wok馧 niego.
- Koncentracja, Harry.
- Staram si.
- Musisz by zrelaksowany.
Harry poczu, 瞠 Voldemort zatrzyma si i stoi teraz wprost przed nim. O wiele za blisko, o czym 鈍iadczy wzmagaj帷y si b鏊 w czaszce.
- Jak to mo瞠 mi si uda, skoro wci捫 stoisz przede mn? Nie mog nawet pouk豉da my郵i.
Umilk, gdy d這 Voldemorta z豉pa豉 go za podbr鏚ek.
- Severus mia racj, masz charakterek. Daj ci ostrze瞠nie: panuj nad sob, albo zostaniesz ukarany.
Pu軼i go, a oszo這miony Harry odsun掖 si chwiejnym krokiem, 豉pi帷 si za piek帷 blizn. B鏊 by wyj徠kowo silny, wi璚 dziwi si, 瞠 mia jeszcze si喚 usta na nogach. Zdawa sobie spraw z tego, 瞠 Voldemort wie jak bardzo si przestraszy. B鏊 zmniejszy si, gdy Voldemort cofn掖 si do ty逝.
- Spr鏏uj jeszcze raz – rozkaza.
Harry zamkn掖 oczy i zacisn掖 pi窷ci.
Wydosta mnie z tego koszmaru.
- Uda這 ci si? - Harry spojrza do g鏎y i zobaczy Snape’a. – Imponuj帷e.
- Straci貫m panowanie nad sob – odpar zimno Harry.
- Domy郵am si, 瞠 da ci ostrze瞠nie. – Spojrza na niego z dezaprobat. – Nie powinno ci tutaj by – sykn掖. – Da貫 si z豉pa si prosto w jego pu豉pk. Zastanawiam si, gdzie podzia si tw鎩 rozum, Potter. Kiedy w ko鎍u nauczysz si dostrzega, 瞠 nie jeste taki wspania造 jak my郵isz? Teraz b璠 musia wymy郵i jaki spos鏏, by ci st康 jako wydosta.
- Ty? – spyta Harry, mrugaj帷 ze zdziwienia. – A wi璚 jednak jeste szpiegiem!
Snape zmierzy go wzrokiem, zastanawiaj帷 si, ile mo瞠 mu powiedzie.
- Nie do ko鎍a. Jestem bardziej kim, kogo mo積a nazwa podw鎩nym agentem. Donosz o wszystkim Dumbledore’owi, a tak瞠 i Voldemortowi. Obydwaj o tym wiedz, to utrzymuje mnie przy 篡ciu. - Z豉pa Harry'ego za r瘯. – On wzywa mnie do siebie. Masz tu zosta, za chwile b璠 tu z powrotem.
I znikn掖. Wr鏂i po kilkunastu sekundach.
- I co ci powiedzia? – zapyta Harry.
- Wys逝chaj mnie bardzo uwa積ie, Potter. Gdy tylko znajd jaki spos鏏, zabior ci st康 do Hogwartu. Do tego czasu R笅 TO CO CI KA浩!
- Ale Voldemort m闚i, 瞠 mog odej嗆 kiedy chc!
- Nie b康 g逝pi. Czarny Pan jest zbyt usatysfakcjonowany tym, 瞠 ci ma, wi璚 tak 豉two nie pozwoli ci odej嗆. Masz teraz wr鏂i, skup si na Voldemorcie. Masz wykorzysta jego sygna aby powr鏂i
- Jaki sygna? – spyta, chocia pomys nie przypad mu do gustu.
- Nie mam zielonego poj璚ia.
Harry szybko przekona si, co to za sygna, gdy ponownie poczu eksploduj帷y b鏊 w g這wie. Dotkn掖 r瘯 czo豉 i zamkn掖 oczy, my郵帷, 瞠 jego 篡cie to jeden wielki koszmar.
- Ach – powiedzia Voldemort zadowolonym g這sem. – Wi璚 m鎩 sygna dobrze dzia豉.
Snape zmaterializowa si ko這 niego.
- Potrafisz go wi璚 wezwa do siebie? – zapyta, patrz帷 w d馧, na Harry'ego, kt鏎y w dalszym ci庵u trzyma si kurczowo piek帷ej blizny.
- W rzeczy samej.
- Nic mnie nie obchodzi tw鎩 sygna - sykn掖 Harry.
Voldemort za鄉ia si zimno.
- C騜, podejrzewam, 瞠 na dzisiaj ju wystarczy. Musisz co zje嗆 i odpocz望. Odprowad ch這pca, Severusie.
- Voldemort?! - zawo豉 Harry, gdy ten zacz掖 si oddala. Zatrzyma si i odwr鏂i w jego kierunku.
- Tak, Harry?
- Co zrobi貫? - spyta z ciekawo軼i.
Voldemort podni鏀 r騜d磬 i dotkn掖 jej koniuszkiem prawej strony czo豉 Harry'ego. Bolesne pulsowanie w g這wie zwi瘯szy這 si. Gdy tylko opu軼i r騜d磬 b鏊 usta.
- 安ietnie– wymamrota.
Voldemort u鄉iechn掖 si i zrobi to jeszcze raz, ale tym razem z lewej strony.
***
Harry napi si odrobiny soku i wr鏂i do czytania ksi捫ki. Siedzia przed ogniskiem na krze郵e, kt鏎e uwa瘸 ju za swoje, naprzeciw Voldemorta. By tam ju od trzech dni, ale Voldemort wcale nie nauczy go za wiele. Wydawa這 mu si, 瞠 Voldemort woli testowa jego wytrzyma這嗆, ni czego go uczy.
Harry odkry jednak, 瞠 by wystarczaj帷o silny, aby u篡wa magii bez r騜d磬i. By這 to ca趾iem przydatne i wygodne, bo Voldemort nadal nie odda mu jego r騜d磬i. Voldemort by z tego powodu niezwykle zadowolony i ca造 czas sprawdza Harry'ego pod tym wzgl璠em. Pomimo s這wnych utarczek z Harrym, (kt鏎e bardzo go bawi造) Voldemort traktowa go dobrze.
Ze 鄉iercio瞠rc闚 o鄉ieli si do niego zbli篡 tylko Snape, by jeszcze Glizdogon, kt鏎ego stara jednak si ignorowa. Harry zaczyna si zastanawia, czy Snape nie ma czasem racji. Odno郾ie tego, czy Voldemort pozwoli mu odej嗆. Bardzo chcia wr鏂i do szko造 i pragn掖 zobaczy si z Syriuszem.
Najbardziej dziwi go fakt, 瞠 tak szybko przyzwyczai si do nowej sytuacji. Nie obawia si, 瞠 mo瞠 by czym zagro穎ny. Prawd m闚i帷, nie czu nic. Wszystko zdawa這 si by jakim surrealistycznym snem, z kt鏎ego nie m鏬 si wybudzi. Stara si nie my郵e o swoich rodzicach, poniewa przypomina sobie wtedy, 瞠 sam pozwoli na to, by wpa嗆 prosto w pu豉pk Voldemorta. Nie mia這 瘸dnego znaczenia to, i nie pokaza on 瘸dnych znacz帷ych oznak wrogo軼i w stosunku do niego.
Na obecn chwil wa積e by這 dla niego to, 瞠 nadal 篡 i nic jak na razie nie zagra瘸這 jego rodzinie ani przyjacio這m. No i Snape pracowa nad tym, 瞠by go st康 wyci庵n望.
Nagle zapiek豉 go blizna, przerywaj帷 dalsze rozmy郵ania. B鏊 nie przestawa s豉bn望, tak jak si spodziewa, wr璚z przeciwnie, z ka盥 chwil narasta. Wyczu moment, w kt鏎ym Voldemort by na tyle blisko, aby Harry m鏬 go us造sze.
- Nie mo瞠sz si tak skrada – powiedzia, nie odrywaj帷 oczu od ksi捫ki. Us造sza 鄉iech Voldemorta, kt鏎y zaczyna ju powoli nienawidzi. Voldemort obszed ognisko i usiad obok niego. Jego milczenie zacz窸o by denerwuj帷e. Harry spojrza na niego.
- Chcesz czego ode mnie?
- Nie, Harry. Ja tylko czekam – odpowiedzia. – Przeszkadzam?
Mia zamiar mu odpowiedzie, ale stwierdzi, 瞠 lepiej tego nie robi. Wzruszy tylko ramionami i powr鏂i do czytania ksi捫ki. Chwil potem przy Voldemorcie aportowali si dwaj czarodzieje.
- Ach, ju jeste軼ie – rzek Voldemort. - I jak, uda這 si?
Harry obserwowa, jak dw鏂h m篹czyzn zdejmuje maski. Pierwszym by Lucjusz Malfoy, drugiego nie zna.
- Znale幢i鄉y go – powiedzia Malfoy – i musieli鄉y zabi.
- Szkoda – o鈍iadczy zimno. – Zabawnie by這by troch go najpierw pom璚zy.
Jego spojrzenie spocz窸o na Harrym, co wzbudzi這 w nim fal podejrze.
- Kto zosta zabity?
- Nie musisz si ba, Harry. To nie by nikt, na kim ci zale篡. Pozbyli鄉y si tylko nic nie wartego tch鏎za i zdrajcy, Karkarowa.
Malfoy zdawa si by bardzo zainteresowany t kr鏒k wymian zda, przygl康a si Harry'emu z nienawi軼i
- Wi璚 to prawda – Malfoy zwr鏂i si drwi帷o w stron Harry'ego, ze znanym wszystkim u鄉ieszkiem przyklejonym do ust – zabawiasz teraz mistrza.
Zabawiam? Rozw軼ieczony Harry jednym szybkim ruchem podni鏀 si z krzes豉. Nieposkromiony gniew i nienawi嗆 zdawa造 si wype軟ia ca貫 jego cia這. Podni鏀 r瘯 w kierunku Malfoya.
- Crucio!
Rozdzia 4.
Powr鏒 do Hogwartu.
Nie rzuci貫m w豉郾ie tego zakl璚ia. Nie zrobi貫m tego.
Cisza, kt鏎a wok馧 niego zapad豉, wskazywa豉 jednak na co innego. Harry m鏬 tylko patrze na drugiego 鄉iercio瞠rc, pr鏏uj帷ego pom鏂 Malfoyowi podnie嗆 si z ziemi. Lucjusz straci r闚nowag i upad, chocia Harry nie posiada wystarczaj帷ej mocy, aby rzuci kl徠w poprawnie, szczeg鏊nie bez r騜d磬i.
Malfoy pos豉 w軼iek貫 spojrzenie w kierunku Harry’ego, zmieszane z zaskoczeniem i pogard.
- Oj, niedobrze – powiedzia Voldemort. – Zn闚 straci貫 nad sob panowanie, Harry?
Harry nadal czu w sobie gniew, ale nagle pojawi si te strach. Teraz by odpowiedni moment, aby sprawdzi teorie Snape’a i zapewnienia Voldemorta.
- To nie wszystko co w豉郾ie straci貫m, Voldemort. Sko鎍zy豉 mi si te cierpliwo嗆 – o鈍iadczy i doda: - Odchodz.
Ruszy w kierunku namiotu, by zabra swoje rzeczy. Przeszed tylko p馧 drogi, gdy zosta uderzony bardzo mocn kl徠w Cruciatusa. Intensywny, wszystko poch豉niaj帷y b鏊, da si odczu na ka盥ym calu jego cia豉. Upad na ziemi, krzycz帷 przera幢iwie. Kiedy zakl璚ie przesta這 dzia豉, wzi掖 par g喚bokich oddech闚.
Wyczu, 瞠 Voldemort zbli瘸 si do niego. Z trudem podni鏀 si na nogi. Odwr鏂i si, a wtedy Voldemort chwyci jego twarz.
- Harry – powiedzia – ostrzega貫m ci, 瞠 takie co mo瞠 si zdarzy, je郵i nie b璠ziesz si kontrolowa.
Harry m鏬 jedynie patrze na czerwone 郵epia. B鏊 by okropny i stawa si coraz silniejszy. Nogi mu si trz瘰造, tak bardzo, 瞠 po chwili upad na kolana. Voldemort ca造 czas go trzyma, aby m鏬 mu si przygl康a.
- Czy to jest a takie straszne? Gorsze od kl徠wy Cruciatusa? Tak straszne, 瞠 nie masz nawet si造 krzycze?
Wyci庵n掖 drug r瘯 w kierunku twarzy Harry’ego.
B鏊 narasta. Harry czu jak ca貫 jego cia這 wrzeszczy z tortury. Nie m鏬 przesta patrze w te szkar豉tne oczy, gdy Voldemort coraz bardziej zbli瘸 d這 do jego twarzy.
Harry domy郵i si, co zamierza zaraz zrobi. Palec Voldemorta dotkn掖 jego blizny. Wydawa這 si, 瞠 jego dusza wraz z cia貫m zaraz eksploduj. Zacz掖 krzycze tak g這郾o, na ile pozwala造 mu p逝ca. Nie poczu nawet, jak upad na ziemi. Voldemort uwolni go z u軼isku, ale b鏊 nadal przeszywa jego cia這.
Nie by pewny jak d逝go tam le瘸. Kto podszed do niego i przykucn掖 na jedno kolano.
- Potter? – to by Snape.
Resztkami si pr鏏owa si podnie嗆, w ko鎍u uda這 mu si stan望 na czworakach. Poczu jak jaka ciecz sp造wa po jego twarzy. Czy瘺y p豉ka? Nie mo積a by這 tego wykluczy. Po這篡 d這 na twarzy i otworzy oczy. Ciemno嗆
- Potter? – powt鏎zy Snape, a Harry spojrza na niego.
– Dobry Bo瞠 – mrukn掖. – Harry, dasz rad wsta? Krwawisz.
Harry? Snape jeszcze nigdy w 篡ciu nie zwr鏂i si do niego po imieniu. Harry’ego nie martwi豉 jednak krew. Wzi掖 g喚boki oddech.
- Nic nie widz.
- W porz康ku, zaczekaj chwil. Zaraz wr鏂.
Wr鏂i po kilku chwilach.
- Musisz si dosta do Hogwartu. I to natychmiast. B璠ziesz musia si tam aportowa. Ja dotr tam jak najszybciej b璠 umia.
- Nie mam do tego si造.
- Musisz to zrobi albo wykrwawisz si tu na 鄉ier – ostrzeg go Snape.
- Skup si, a ci si uda.
Harry zamkn掖 oczy.
To jest gorsze ni koszmar!
Spr鏏owa si skoncentrowa, wyobra瘸j帷 sobie pok鎩 wsp鏊ny Gryffindoru. Atmosfera, kt鏎 odczu wok馧 siebie by豉 inna, nie by jednak na tyle 鈍iadomy, aby rozpozna, czy aportowa si tam gdzie chcia.
***
Wszystko go bola這. Czu si, jakby ca貫 cia這 mia posiniaczone. Pr鏏owa podnie嗆 r瘯, ale mi窷nie odm闚i造 mu pos逝sze雟twa. J瘯n掖 w odpowiedzi, ale to nie mia這 dla niego zbytniego znaczenia, najwa積iejsze, 瞠 wci捫 篡.
- Harry? – to by g這s Remusa Lupina. – S造szysz mnie?
- Tak – potwierdzi s豉bym g這sem. – Gdzie jest Syriusz?
- Syriusz nadal ci szuka. Pr鏏ujemy si z nim skontaktowa. Masz szcz窷cie, 瞠 Hermiona jest fanatykiem, je郵i chodzi o sprawdzanie fakt闚. Je郵i nie wr鏂i豉by si do wie篡 po ksi捫k, m鏬豚y si wykrwawi na 鄉ier.
- To znaczy, 瞠 nie umar貫m? To nie jest piek這?
- To nie jest 鄉ieszne, Harry.
Chcia odpowiedzie, 瞠 Voldemort uwa瘸豚y to za bardzo 鄉ieszne, ale podejrzewa, 瞠 Remusowi by si to nie spodoba. Na my郵 o Voldemorcie, Harry j瘯n掖.
- Przeka Syriuszowi, 瞠 je郵i kiedykolwiek strac panowanie nad sob, ma prawo i moje przyzwolenie, aby spu軼i mi manto.
- Severus powiedzia mi, co si sta這. Mia貫 szcz窷cie, bo uda這 mu si przekona Voldemorta, by m鏬 wr鏂i tutaj.
- Mo瞠sz powiedzie profesorowi Snape’owi, 瞠 jego d逝g wobec mojego ojca jest sp豉cony. Teraz ja jestem jego d逝積ikiem.
- Wspaniale, jestem zaszczycony tym, 瞠 s造nny Harry Potter jest moim d逝積ikiem – us造sza drwi帷y g這s Snape‘a. – Oszcz璠 sobie tej wdzi璚zno軼i na p騧niej. Mam eliksir leczniczy dla twoich oczu. Obawiam si, 瞠 b璠zie bola這.
- Wi璚ej b鏊u? – mrukn掖. – Och, w porz康ku.
- Nie wi璚ej ni na to zas逝篡貫, zadaj帷 nam tyle niepokoju – powiedzia Lupin.
- Przepraszam, nast瘼nym razem b璠 robi, co mi m闚i, a nie to, co sam uwa瘸m za s逝szne.
- Dobrze powiedziane – rzek Snape. – Jeste gotowy?
- Tak przypuszczam.
Pochyli si nad nim i wla do oczu po kropli jakiego p造nu. Zamruga par razy poch豉niaj帷 dzi瘯i temu specyfik.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Wto 7:58, 14 Mar 2006 Temat postu: Re: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Wrzasn掖, poniewa poczu jakby rozpalone do czerwono軼i metalowe pr皻y zosta造 mu wepchni皻e do oczu. Pr鏏owa os這ni je r瘯oma. B鏊 zanik po paru sekundach. Harry zdo豉 powoli normalnie oddycha.
- Obrzydliwe 鈍i雟two, profesorze.
- Teraz zobacz, czy zadzia豉這.
Przesta zas豉nia oczy i mrugn掖 par razy pod wp造wem o郵epiaj帷ego 鈍iat豉. Wszystko by這 zamazane, wi璚 odruchowo si璕n掖 po swoje okulary. Wsun掖 je na nos i rozejrza si wok馧.
- Eliksiry - zacz掖 – znaj帷 je mo積a uwarzy chwa喚, s豉w zmie軼i w butelce, a nawet powstrzyma 鄉ier i... uratowa ch這pca od 郵epoty.
- Wi璚 jednak po鈍i璚asz swoj uwag moim lekcj – prychn掖 Snape.
- Tak, po鈍i璚am. I lek zadzia豉.
- Dobrze. – Odwr鏂i si w kierunku drzwi. – Teraz mo積a ich wpu軼i.
Pani Pomfrey wpu軼i豉 do 鈔odka Rona i Hermion, kt鏎zy podbiegli do Harry’ego bombarduj帷 go mn鏀twem pyta.
***
Siedzieli na trawie blisko jeziora, a Harry w豉郾ie opowiedzia im o wszystkim. Po這篡 si na plecach pozwalaj帷, aby si z tym oswoili. Min掖 trzeci dzie od czasu, gdy ockn掖 si w skrzydle szpitalnym. Czu si do嗆 dobrze, ale nadal by s豉by i 豉two si m璚zy.
- Zatem jeste dziedzicem Gryffindora – podsumowa Ron b璠帷y bardziej pod wra瞠niem, ani瞠li zazdrosny. – Nic dziwnego, 瞠 jeste taki bogaty.
- Ron, ja to odziedziczy貫m - odpowiedzia Harry. - Nie zarobi貫m tego. Nic nie mog poradzi na to, 瞠 taki si urodzi貫m. Podobnie, jak nie mam wp造wu na to, 瞠 nazywam si Harry Potter, a to zaczyna mi bardzo przeszkadza.
- Nie przy陰czy豚y si jednak do niego, prawda Harry?
Harry spojrza na Ron.
- Przy陰czy si do Voldemorta, czarodzieja, kt鏎y zamordowa moich rodzic闚, kt鏎y polowa na mnie odk康 sko鎍zy貫m roczek, kt鏎y zabawia si moim kosztem i czerpie satysfakcj z patrzenia na to, jak cierpi? Tego Voldemorta? Oczywi軼ie. Nie mog si doczeka.
Ron za鄉ia si. Hermiona wygl康a豉 na przera穎n.
- Och, Harry – odzywa豉 si. – To w豉郾ie jest takie niesprawiedliwe. Musia貫 przez tyle przej嗆.
- Dop鏦i mam was, jako mi idzie. No i mam plan awaryjny.
- Masz? – zdziwi si Ron. - Jaki?
- Zamierzam zmieni swoje nazwisko, pojecha do Bu貪arii i gra w quidditcha z Wiktorem Krumem.
- To jest dopiero fantastyczny plan.
Harry za鄉ia si. Popatrzy w g鏎 na niebo i zauwa篡 jako pierwszy kr捫帷 nad nimi Hedwig. Podni鏀 si. Ogarn窸o go przeczucie, 瞠 to nie jest dobra wiadomo嗆. Sowa usadowi豉 si na jego ramieniu i wyci庵n窸a n騜k. Odlecia豉 od razu, gdy wzi掖 od niej list.
S造sza貫m, 瞠 ju czujesz si dobrze. Jestem pewny, 瞠 nied逝go zobaczymy si znowu. Nie zapominaj, 瞠 wci捫 mam twoj r騜d磬, miot喚 i sow. Och, i jeszcze jedno Harry, czy nie zgubi貫 przypadkiem du瞠go czarnego psa?
Rozdzia 5.
Pojedynek.
Harry j瘯n掖.
- Co si sta這, Harry? – spyta豉 Hermiona.
- Voldemort ma Syriusza. Musz tam wr鏂i.
- Nie, Harry, to jest zbyt niebezpieczne!
- Musz.
- Porozmawiaj najpierw z Dumbledore'em i Remusem. Trzeba ustali jaki plan – poradzi mu Ron.
- Nawet jakby, to oni i tak by mi o niczym nie powiedzieli. To ja musz si z nim kontaktowa – odpowiedzia Harry czuj帷, 瞠 jego g這s brzmi gorzko. – Musz stawi czo豉 najbardziej pot篹nemu czarnoksi篹nikowi w historii, a oni mi nic nie m闚i!
Podni鏀 si.
- Harry, prosz…
Zignorowa b豉gania Hermiony, zamkn掖 oczy by skupi si na obrazie Syriusza.
Co za koszmar.
Sta twarz w kierunku klatki, w kt鏎ej znajdowa si wielki, czarny pies. Zwierz podnios這 si na widok Harry'ego. Czeka a Syriusz si przemieni, ale to si nie sta這. Wyczu, 瞠 Voldemort nadchodzi z ty逝. Poczeka, a znalaz si dostatecznie blisko.
- Dlaczego on nie mo瞠 si przemieni? – zapyta, jego oczy w dalszym ci庵u utkwione by造 w ojcu chrzestnym.
- Bo mi to nie potrzebne, Harry.
Harry odwr鏂i si w jego stron.
- Chc z nim porozmawia.
- B璠ziesz mnie o to prosi?
- Nigdy o nic nie b璠 ci b豉ga, Voldemort. Ale mi造m gestem z twojej strony by這by gdyby to jednak zrobi.
Zduszony 鄉iech Voldemorta tylko zagra Harry'emu na nerwach. Voldemort skierowa swoj r瘯 w kierunku jego twarzy, jednak zatrzyma j par centymetr闚 przed.
Harry nie wykona 瘸dnego ruchu. Wlepi wzrok w oczy Voldemorta, opornie wytrzymuj帷 b鏊 w swojej g這wie.
- Czy kto kiedykolwiek m闚i, 瞠 jestem mi造? – zapyta Voldemort.
- No c騜, ja z pewno軼i nigdy.
- Ach, Harry, brakowa這 mi ciebie. – Obni篡 r瘯 i machn掖 r騜d磬, kt鏎 trzyma, w stron klatki. – Bardzo dobrze. Porozmawiamy p騧niej.
Zacz掖 si od oddala od Harry'ego, kt鏎y odwr鏂i si w stron klatki, gdzie sta Syriusz patrz帷y na niego z g鏎y niezbyt przyjemnym wzrokiem.
- Syriuszu…
- Nie teraz, Harry – przerwa mu Syriusz. – Jestem zbyt w軼iek造, aby wys逝chiwa twoich wyja郾ie. Teraz uwa積ie mnie pos逝chaj. Jestem tutaj, poniewa jest to cz窷ci planu.
- Planu? Jakiego planu?
- Zosta貫m wyznaczony do tego by zosta zak豉dnikiem Voldemorta, aby pozwoli ci on wr鏂i do szko造. Trzeba by go by這 tylko nam闚i.
- Mnie si ten plan na pewno nie podoba, ale dlaczego akurat ty?
- Wola豚y raczej widzie Rona i Hermion w tej klatce?
- Nie chcia豚ym widzie tu nikogo – odpowiedzia Harry z rosn帷ym gniewem. – I nie przypominam sobie, abym m闚i komukolwiek z was, 瞠 jestem cho熲y w najmniejszym stopniu szcz窷liwy z tego, 瞠 wszyscy, 陰cznie z Voldemortem, planuj mi 篡cie. I nikt mnie w nie wtajemnicza!
- Harry, nie podno na mnie g這su…
- Nie jestem ju dzieckiem, Syriuszu!
- Zn闚 nie mo瞠sz zapanowa nad swoim gniewem? – zabra g這s Voldemort. – I to przy swoim ojcu chrzestnym.
- On tylko wskazywa na bardzo s逝szn kwesti – warkn掖 Syriusz.
Voldemort popatrzy na Harry’ego.
- Jak kwesti?
- To…
Voldemort zmusi do milczenia Syriusza przez podniesienie swojej r騜d磬i; wr鏂i on natychmiast do postaci psa.
- Syriuszu, Harry ma usta. Zdaje sobie z tego spraw, wi璚 豉skawie pozw鏊 mu odpowiada za siebie. – Jego spojrzenie pow璠rowa這 z powrotem do Harry'ego. – Wi璚?
Harry wiedzia, 瞠 musi wymy郵e jak捷 cholernie dobrze pasuj帷 odpowied. Tylko to mog這by zaspokoi Voldemorta, a nie m鏬 post徙i inaczej, by czasem nie wpakowa si w jeszcze gorsze bagno od tego.
- Podkre郵a貫m tylko, 瞠 po prostu nie zdawa貫m sobie sprawy, 瞠 przyjdzie mi stan望 przed obliczem najbardziej pot篹nego czarnoksi篹nika w historii, b璠帷 uzbrojonym tylko w swoj ignorancj.
Voldemort patrzy na niego intensywnie swoimi oczyma.
- Bardzo dobrze, Harry – powiedzia 豉godnie i skierowa si w stron Syriusza. – Ma s逝szn racj.
Voldemort opu軼i ich, natomiast Harry opar si o klatk i ukucn掖, aby usi捷. Spojrza w g鏎, jak poczu 豉p na swoim ramieniu.
- Mo瞠 nie chcesz mi w to uwierzy, Syriuszu, ale ja nie jestem taki bezradny jak si wszystkim wydaje. – Harry westchn掖 i opar g這w z powrotem o kraty zamykaj帷 oczy. - Da貫m sobie dot康 rad z wszystkim, przez co kaza mi przej嗆 i wci捫 jestem 篡wy. Wi璚 mog przypuszcza, 瞠 jestem ca趾iem wytrzyma造.
- Albo, po prostu, masz niewiarygodne szcz窷cie.
S造sz帷 g這s Snape'a, Harry otworzy oczy.
- To te.
- Zatem nie zrobi貫 tego, co ci kazano... znowu – powiedzia Snape patrz帷 na niego z dezaprobat.
- Jak mam robi to, co mi karz, gdy nikt mi nic nie m闚i?
- C騜, to i tak nie ma znaczenia – mrukn掖 i zwr鏂i si do Syriusza: – Wygl康a na to, 瞠 obydwa plany posuwaj si dok豉dnie w tym samym kierunku, jak by這 to zaplanowane.
- Obydwa plany? – zdziwi si Harry.
- Tak, Dumbleodre’a i Voldemorta.
- I przypuszczam, 瞠 mnie pod tym wzgl璠em nie o鈍iecisz?
- Nie mog - odpowiedzia Snape.
- Tak w豉郾ie my郵a貫m.
***
Pierwszy wrze郾ia zbli瘸 si bardzo szybko. Harry mia wra瞠nie, 瞠 te wszystkie plany przypuszczalnie nie wp造wa造 jako na jego pobyt tutaj. Voldemort kontynuowa sprawdzanie jego umiej皻no軼i, kt鏎e widocznie wzrasta造 w godnym uwagi tempie, je郵i wierzy Snape'owi i Syriuszowi. Voldemort by z tego zadowolony i od tego czasu obaj m篹czy幡i, powtarzali Harry'emu aby podtrzymywa jego dobry nastr鎩. Harry by pewien, 瞠 czyni swoj powinno嗆.
Czyta wi璚ej ni kiedykolwiek w 篡ciu. G堯wnie z nud闚, ale dzi瘯i temu jego wiedza na temat czarodziejskiego 鈍iata wzros豉. Kusi這 go, aby przeczyta Histori Hogwartu (mia jeden egzemplarz w namiocie), ale stwierdzi, 瞠 Hermiona mo瞠 si w軼iec, je郵i Harry b璠zie umia sam odpowiedzie na pytania dotycz帷e szko造.
W豉郾ie siedzia na swoim krze郵e przed ogniskiem z ksi捫k o Czarnej Magii na kolanach. Znalaz w niej swoje imi i naprawd zawiera豉 informacj o tym, 瞠 jest dziedzicem Gryffindora. Zastanawia這 go, dlaczego Hermiona nie dowiedzia豉 si o tym przed nim.
- Pr鏏ujesz zn闚 si do mnie zakra嗆, Voldemort? – zapyta, czuj帷, 瞠 zaraz wzdrygnie si z b鏊u. Harry zauwa篡, 瞠 gdy Voldemort jest wystarczaj帷o blisko, b鏊 powoduje u niego taki odruch.
Us造sza jego cichy 鄉iech.
- Nie, Harry – odpowiedzia, okr捫aj帷 ognisko. – Ja…
Zamieszanie na obozowisku przyci庵n窸o ich uwag do 鄉iercio瞠rcy, kt鏎y wchodzi na polan z jakim je鎍em zwi您anym za przeguby r彗 i n鏬, oraz z opask nasuni皻 na oczy.
- Przypuszczam, 瞠 znaleziono ci kogo do zabawy – powiedzia Harry przestaj帷 my郵e o wi篥niu dop鏦i nie us造sza Syriusza:
- Harry – zawo豉 - to jest Ron!
Harry skoczy na r闚ne nogi obserwuj帷 jak jego przyjaciel jest ci庵ni皻y w ich kierunku. Bezzw這cznie zwr鏂i si do Voldemorta:
- Co to ma znaczy? Mia貫…
- Harry, nie mam poj璚ia, sk康 tw鎩 kolega si tu znalaz. – Obr鏂i si do 鄉iercio瞠rcy, kt鏎ym okaza si by Pettigrew, na jego widok Harry'ego ogarn窸a w軼iek這嗆. – Co tu si dzieje, Glizdogonie?
- Znalaz貫m go w Hogsmeade, mistrzu – odpowiedzia, wygl康aj帷 na bardzo zadowolonego. – My郵a貫m…
- My郵a貫? – przerwa mu Voldemort. – Pr鏏uj oduczy ci tego zwyczaju. Czy prosi貫m by zdoby dla mnie jeszcze jednego zak豉dnika?
- No, nie, panie, ale…
Harry popatrzy na Petera wygl康aj帷ego teraz na zdenerwowanego, a potem na znudzonego Voldemorta.
- Ty tego nie rozkaza貫?
Voldemort skierowa swoja r騜d磬 w kierunku Rona, kr瘼uj帷e go wi瞛y znikn窸y.
- Nie, Harry.
Harry przybli篡 si do Pettigrewa i odepchn掖 go od Rona.
- Ty 鄉ierdz帷y, bezwarto軼iowy, 瘸這sny zdrajco. Tak mi si odp豉casz?! Powinienem pozwoli Syriuszowi rozszarpa ci na kawa趾i. – Skierowa sw鎩 wzrok na przyjaciela. – Wszystko z tob w porz康ku?
Ron rozejrza si woko這 z niepokojem.
- No – potwierdzi masuj帷 sw鎩 nadgarstek.
- O co tu chodzi?
Harry wzdrygn掖 si, poniewa Voldemort przybli篡 si do nich. Jednak jego oczy utkwione by造 w Glizdogonie, kt鏎y pad przed nim na kolana. Wzrok Harry’ego lata od jednego, do drugiego. W ko鎍u spocz掖 na tym kl璚z帷ym.
- Nie powiedzia貫 mu, prawda? On o niczym nie wie.
Usta Glizdogona porusza造 si bezg這郾ie, zacz掖 si trz捷.
- O nie, to nie wr騜y najlepiej – rzek Voldemort.
Harry nie m鏬 si powstrzyma od wybuchni璚ia 鄉iechem. Wygl康a這 na to, 瞠 Voldemorta zdziwi豉 ta reakcja, zwr鏂i si jednak do swojego s逝gi:
- O czym nie wiem, Glizdogonie?
Spocony Pettergiew rozgl康a si dooko豉. Harry'emu uda這 si us造sze takie s這wa jak: ,,mistrzu", ,,przepraszam" i ,,nie mog貫m".
Voldemort nie wygl康aj帷 na zadowolonego popatrzy na Harry’ego.
- Och, nie – powiedzia Harry. – Chc zobaczy czy ma odwag ci to powiedzie.
Jednak Glizdogon wygl康a jakby jego gard這 by這 zwi您ane ze strachu. Voldemort utkwi tymczasem sw鎩 wzrok w Ronie, kt鏎y by widocznie tym zaskoczony, ale zdo豉 wyrzuci z siebie:
- Harry powstrzyma ju kiedy Remusa i Syriusza od zabicia go. Uratowa jego…
- CO? – rykn掖 Voldemort.
- To jest prawda, Voldemort – zawo豉 Syriusz z drugiej strony obozowiska. – Harry powstrzyma nas od zabicia Petera.
Voldemort popatrzy w d馧 na Glizdogona, kt鏎y teraz mocno dygota.
- Kiedy zamierza貫 powiedzie mi, 瞠 zdo豉貫 uciec od swoich przyjaci馧 tylko dzi瘯i 豉sce Harry’ego Pottera? – Rzuci okiem na Harry. – Czy to by造 twoje s這wa? 妃ierdz帷y, bezwarto軼iowy i 瘸這sny?
- Panie…
- Crucio!
Ron odsun掖 si by by jak najdalej od wrzeszcz帷ego Glizdogona, wij帷ego si z b鏊u tu obok. Na jego twarzy mo積a by這 zauwa篡 przera瞠nie. Harry rozumia go. Nigdy nie widzia cz這wieka, na kt鏎ego rzucono kl徠w Cruciatusa. Chocia Ron wiedzia, 瞠 jego uderzono ju tym par razy, lecz nigdy nie spyta, jakie to uczucie.
- Nie do wytrzymania – odrzek Voldemort. – Nie b璠 ju wspomina, jakie ha鎟i帷e.
Si璕n掖 do swojej kieszeni i wyj掖 z niej r騜d磬 Harry’ego, wyci庵n掖 j w jego kierunku m闚i帷:
- Teraz go zabij.
Harry spojrza najpierw na r騜d磬 w jego d這ni, a potem prosto w te czerwone 郵epia.
- Co?
- Prawa czarodziej闚 s tutaj bardzo szczeg馧owe. Masz wszelkie prawo do tego, by zabra 篡cie raz uratowane.
Harry zerkn掖 na Syriusza.
- To jest prawda, Harry – potwierdzi. – Decyzja nale篡 wy陰cznie do ciebie.
Popatrzy w d馧 na Glizdogona, wygl康aj帷ego do嗆 瘸這郾ie.
Przypomnia sobie s這wa Dumbledore’a:,, Zna貫m twojego ojca bardzo dobrze, zar闚no w Hogwarcie jak i p騧niej. James te by go uratowa’’.
Odsun掖 si o par krok闚 od Voldemorta, chocia bardzo by pragn掖 ponownie poczu swoj r騜d磬 w d這ni.
- Nie, my郵, 瞠 dasz sobie sam rad z jego ukaraniem.
- Bardzo dobrze, na razie powstrzymujesz si od zabijania. – Schowa r騜d磬 Harry'ego i odwr鏂i si do Glizdogona. – Zaprowadzisz Weasleya prosto do Hogwartu.
- Nie – wtr帷i si Ron.
- Ron! – zbeszta przyjaciela zaskoczony Harry.
Ron odwr鏂i si do Voldemorta. Jego g這s by s豉by, ale wyra幡ie s造cha by這 jego pytanie:
- Nie m鏬豚ym zosta tutaj... na troch?
Voldemort zbli篡 si do niego i chwyci za brod jakby szuka czego w wyrazie jego twarzy. Ron nie czu przy tym b鏊u, jednak jego oczy wydawa造 si niemal wylatywa z orbit.
- Bardzo dobrze dobierasz sobie przyjaci馧, Harry – oznajmi Voldemort. – S zar闚no odwa積i jak i lojalni. - Pu軼i Rona by odwr鏂i si do Harry'ego. - Zawr z tob transakcj. Tw鎩 kolega, Ron, tak? Mo瞠 zosta tu z wizyt. By mo瞠 wesprze ci nawet w czekaj帷ych na ciebie dzisiejszych testach. – Zwr鏂i si do drugiego: – Mia豚y ochot sobie popatrze?
Ten skin掖 niepewnie g這w.
- Wy鄉ienicie – powiedzia Voldemort. – Potem ode郵 ci z powrotem do Hogwartu, b璠ziesz m鏬 uda si tam z Ronem na weekend.
- Naprawd? – odrzek podejrzliwie Harry. – Dlaczego?
- O鄉iel si powiedzie: potrzebujesz odrobin rekompensaty za zachowanie Glizdogona. I musz jeszcze zdecydowa, co z nim robi dalej. – Odezwa si do Pettergiewa: - Teraz zejd mi z oczu, zajm si tob p騧niej.
Glizdogon opu軼i ich po酥iesznie.
- W jaki spos鏏 wr鏂imy? – zapyta Ron Harry’ego.
- Ja si tym zajm, p騧niej – wtr帷i Voldemort.
- M鏬豚ym si z nim teleportowa, je郵i ty go tego nauczysz – zaproponowa Harry.
- Dlaczego niby mia豚ym to zrobi?
- Na dobry pocz徠ek, to wszystko u豉twi.
Voldemort dorzuci jeszcze:
- A dlaczego mia豚ym ci cokolwiek u豉twia?
- To by這by mi貫 – odpowiedzia zbity z tropu Harry. Wi瘯szo嗆 jego rozm闚 z Voldemortem by這 frustruj帷ych.
- Czy kto kiedykolwiek m闚i, 瞠 jestem mi造?
- Napewno nie ja – warkn掖 Harry.
Ron spogl康a raz na jednego, raz na drugiego. Voldemort tym razem si za鄉ia.
- Harry, dlaczego po prostu nie zapytasz?
Harry pos豉 mu w軼iek貫 spojrzenie.
- Wi璚 nauczysz go tego?
- Tak, je郵i tego chcesz.
Harry nie odrywa od niego wzroku.
- To po co robi貫 z tego tak wrzaw?
- Nie zauwa篡貫, 瞠 ta b造skotliwa wymiana zda by豉 zabawna?
Ron parskn掖, najwyra幡iej nie mog帷 si powstrzyma. Harry przyjrza si przyjacielowi, kt鏎ego u鄉iech by najwyra幡iej zara幢iwy, bo sam si u鄉iechn掖.
- Wracaj帷 do test闚... – powiedzia odwracaj帷 si powrotem do Voldemorta .
- Ach, tak – odrzek Voldemort, zwr鏂i do Rona: - Jak bardzo ufasz swojemu przyjacielowi, Ron?
Broda Rona podnios豉 si o cal.
- Powierzy豚ym mu w豉sne 篡cie.
- Wspaniale. Zamierzam zobaczy, czy Harry m鏬豚y pomy郵nie rzuci na ciebie kl徠w Imperiusa.
- Naprawd? – mrukn掖 Ron spogl康aj帷 na Harry'ego, kt鏎y pos豉 mu uspokajaj帷e spojrzenie. – Ale, Harry. To jest zakl璚ie niewybaczalne.
- Wiem o tym, Ron.
Nie o鄉ieli si ju wspomina, 瞠 ju wcze郾iej uda這 mu si rzuci Cruciatusa.
- M鏬豚y trafi za to do Azkabanu.
Harry popatrzy na niego ze z這軼i.
- Wola豚y pewnie, 瞠bym musia ogl康a jak torturuj Syriusza – stwierdzi podtrzymuj帷 szept i wskazuj帷 klatk. – Nie mam innego wyboru.
Ca造 humor Rona wyparowa, usta mia otwarte. Harry odwr鏂i si do Voldemorta, gdy nie mia ju mu nic wi璚ej do wyt逝maczenia.
- Pozwolisz mi u篡 mojej r騜d磬i?
Voldemort st逝mi w sobie 鄉iech.
- Harry, nie b康 g逝pi.
Wi璚 nie zamierza tego uczyni, westchn掖 Harry.
- Potrafisz czarowa bez r騜d磬i? – zapyta cicho Ron.
- Jak nie mam du瞠go wyboru – odpowiedzia Harry.
Ron zn闚 wygl康aj帷 na wstrz捷ni皻ego nachyli si w kierunku ucha Harry'ego.
- Tylko nie zr鏏 mi nic g逝piego, w porz康ku?
- Ron – szepn掖 cofaj帷 si – nie jestem nawet pewny, czy m鏬豚ym to zrobi bez r騜d磬i.
- Jeste軼ie gotowi, ch這pcy?
Obaj odwr鏂ili si w jego kierunku. Harry przytakn掖 i stan掖 naprzeciw Rona.
- Harry, rzucisz zakl璚ie na swojego przyjaciela i rozka瞠sz mu aby zrobi dwie rzeczy, kt鏎ych nie zrobi豚y z w豉snej woli. Rozumiesz?
Skin掖 g這w patrz帷 na Rona.
- Ju kiedy na mnie 獞iczy貫, Harry - powiedzia Ron, przypominaj帷 mu o jego treningach przygotowuj帷ych do trzeciego zadania Turnieju Tr鎩magicznego. – Uda ci si to.
Harry spu軼i g這w wbijaj帷 wzrok w ziemi.
,,Dwie rzeczy, kt鏎ych nie zrobi豚y z w豉snej woli”.
Podni鏀 j, a zaraz potem podni鏀 r瘯 wymierzaj帷 w sw鎩 cel.
- Imperio!
Oczy Rona sta造 si szkliste. Harry nie zapomnia uczucia zupe軟ej i b這giej pustki, kt鏎 zapewne teraz odczuwa Ron, je郵i dobrze rzuci zakl璚ie.
- Poczo貪aj si i poca逝j moje szaty.
By troch zdziwiony, gdy Ron si zawaha. Dobrze, pomy郵a Harry, walcz z tym.
- Zr鏏 to – rozkaza.
W ko鎍u jednak Ron uleg urokowi, bo zrobi to, co mu kaza, 陰cznie z poca這waniem r帳ka jego szaty.
- Wsta – powiedzia Harry. Ron podni鏀 si. – Uderz mnie.
Teraz nie by這 瘸dnej niepewno軼i z jego strony. Pi窷 Rona waln窸a go w szcz瘯. Harry upad na ziemi, a to wystarczy這 瞠by zakl璚ie przesta這 dzia豉.
Ron popatrzy na Harry'ego; r瘯a, kt鏎 zada cios, trz瘰豉 si z b鏊u.
- Doskona貫 uderzenie – mrukn掖 Harry.
Ron schyli si by pom鏂 mu wsta.
- Nie wi璚ej ni sobie na to zas逝篡貫. Ciesz si, 瞠 kaza貫 mi si odegra.
Harry wzruszy ramionami.
- Dobra robota, Harry – pochwali go Voldemort, zwr鏂i si do Rona: - I ty r闚nie. – Obr鏂i si ponownie do Harry'ego machaj帷 w stron lasu. – Harry, je郵i mo瞠sz. Mo瞠my za豉twi to szybko? Mam sprawy do za豉twienia.
Harry aportowa si do lasu.
Ronowi przybycie w to miejsc zaj窸o wi璚ej czasu, ni jemu za pierwszym razem. Wyt逝maczy, 瞠 to z powodu k這pot闚 z wymy郵eniem odpowiedniego rozkazu. Ale po tym, tak jak Harry’emu, uda這 mu si tu teleportowa.
Voldemort powiedzia, 瞠 mog opu軼i obozowisko, kiedy b璠 chcieli, wi璚 oczywi軼ie natychmiast to zrobili.
Hermiona p豉ka豉 przez dobre dziesi耩 minut, po tym jak pojawili si w pokoju wsp鏊nym. Ron zacz掖 jej opowiada o umiej皻no軼i Harry’ego w czarowaniu bez r騜d磬i, co Hermionie odebra這 mow. Gdy za opowiada o prywatnej biblioteczce Harry'ego, s逝cha豉 jak oczarowana.
Harry bardzo ucieszy si z powrotu. Mia przepustk tylko na weekend, wi璚 nie zamierza marnowa czasu.
- Chod, Ron – powiedzia. – Polatamy sobie.
***
Harry gapi si w ognisku, rozmy郵aj帷 nad tamtym weekendem. Grywa w quidditcha z Weasleyami (wi瘯szo嗆 z nich by豉 w Hogwarcie, gdzie by這 bezpieczniej), cz瘰to r闚nie lata z Ronem i Hermion okr捫aj帷 b這nia. Sprawia這 mu to przyjemno嗆, nawet jak nie mia swojej B造skawicy.
W dalszym ci庵u nurza si w blasku tego szcz窷cia powstrzymuj帷 si nawet przed rzuceniem uwagi zbli瘸j帷emu si do niego Voldemortowi.
Harry popatrzy na niego.
- Widz, 瞠 si wzdrygn掖e, Harry – zauwa篡. – A przecie si do ciebie nie zakrada貫m.
Harry nie m鏬 powstrzyma szerokiego u鄉iechu, cisn帷ego si mu na usta. Czu ciep這 dobiegaj帷e z paleniska.
- Mam dzi dla ciebie niespodziank.
- Och? - wysapa otrz御aj帷 si kompletnie ze wspomnie. – Przypuszczam, 瞠 nie chodzi tu o pozwolenie mi na powr鏒 do szko造?
- Nie, Harry.
Harry westchn掖, jednak jego humor w dalszym ci庵u by dobry.
- Wi璚 mo瞠 pozwolisz mi zmieni imi, pojecha do Bu貪arii i gra w quidditcha z Wiktorem Krumem?
To rzeczywi軼ie musia這 ubawi Voldemorta, bo za鄉ia si szczerze.
- Ach, m鎩, Harry – powiedzia. – Jak niewiarygodnie cyniczny si sta貫.
- No, c騜. Spr鏏uj by s豉wny tylko dlatego, 瞠 ca造 czas 篡jesz, zobaczymy jak si b璠ziesz wtedy czu.
Voldemort zn闚 zarechota.
- Wi璚 co to za niespodzianka?
- To bardzo wa積y sprawdzian.
- Nast瘼ny sprawdzian? Bardzo oryginalne.
- Pojedynek, Harry.
Brzmia niemal tak jakby by uradowany. W Harrym wzr鏀 niepok鎩, a humor doszcz皻nie wyparowa.
- Pojedynek? Mi璠zy kim?
Voldemort skaza pewne miejsce w obozie. Harry rewidowa te miejsce oczyma, dop鏦i nie natrafi nimi na Lucjusza Malfoya.
Voldemort nie m鏬 my郵e serio.
Ale kto inny jeszcze tam by, rozmawia z t osob.
Draco.
- Harry, dlaczego nie wygl康asz na zadowolonego? Dowiedzia貫m si, 瞠 jeste軼ie rywalami. My郵a貫m, 瞠 b璠ziesz szcz窷liwy mog帷 pojedynkowa si z twoim wrogiem.
- By豚ym, gdyby to by uczciwy pojedynek, a Malfoy tak nie gra. Zna mnie ju od lat i dok豉dnie wie czym wyprowadzi mnie z r闚nowagi. Sko鎍z trac帷 panowanie nad sob i wykrwawiaj帷 si na 鄉ier. 畝逝j, ale odmawiam.
Voldemort z豉pa Harry’ego za podbr鏚ek zanim zd捫y豚y si odsun望 i intensywnie popatrzy na jego twarz.
- Jestem bardzo zadowolony s造sz帷, jak dobrze znasz swojego przeciwnika, Harry. Ale to ja jestem s璠zi, i ja os康zam co jest fair, a co nie. B璠ziecie gra na moich regu豉ch i ktokolwiek tego nie zrobi po瘸逝je. Rozumiesz?
Wypu軼i jego twarz i oddali si o dwa kroki. Skierowa r瘯 w stron g這wy Harry'ego.
- Rozumiesz, Harry?
- Tak, rozumiem.
Wzi掖 swoj ksi捫k, aby zanie嗆 j do namiotu. Mia bardzo okropne uczucie, 瞠 ten pojedynek to jeszcze jeden koszmar.
Syriusz zgodzi si z tym, gdy rozmawia z nim przy lunchu.
- Wa積e, by m鏂 nad sob panowa.
- Wiem o tym, Syriuszu. Ale nie mog tego zrobi, kiedy tu chodzi o Malfoya. – Harry wiedzia, 瞠 marudzi, ale nie m鏬 na to nic poradzi. - On wie jak ju si za mnie zabra.
- Lepiej si pospiesz, bo wygl康a na to, 瞠 Voldemort jest ju gotowy.
Odwr鏂i si i zobaczy Voldemorta dyskutuj帷ego z Malfoyami. Harry nie czeka, a zawo豉 go Voldemort. Podszed do nich. Malfoy popatrzy na niego ze satysfakcjonuj帷 z這郵iwo軼i.
- Potter – powiedzia.
- Bez swoich goryli, Malfoy? – spyta Harry. – Jeste pewny, 瞠 to rozs康ne?
- Nie s mi tutaj potrzebni.
Zignorowa go i wlepi wzrok w Voldemorta.
- S jakie regu造?
- To po prostu b璠zie pojedynek rozstrzygaj帷y, kt鏎y z was, dw鎩ki czarodziei w tym samym wieku i z tej samej szko造, jest pot篹niejszy.
- 畝dna rywalizacja.
- Draco b康 cicho – rozkaza mu natychmiast Lucjusz.
- Nawet w tym przypadku, Harry nie b璠zie u篡wa r騜d磬i.
Draco za鄉ia si, a Harry rzuci na niego w軼iek貫 spojrzenie.
- Je郵i nie mog mie r騜d磬i to m鏬豚y si chocia zakneblowa, Malfoy?
- Co si sta這, Potter? Nie mog czyni ci uwag?
- Nie, Draco. To przez ten d德i瘯 twojego g這su. Wola豚ym poczeka, a zmieni si w bardziej podobny do m瘰kiego.
Lucjusz musia z豉pa syna za ko軟ierz, bo chcia rzuci si na Harry’ego, kt鏎y popatrzy na Voldemorta.
- M闚i貫m, 瞠 to si wydarzy, a ty mimo wszystko na to pozwoli貫.
Rzucaj帷 okiem na Malfoya odsun掖 si by stan望 naprzeciw niego.
Obserwatorzy posun瘭i si daj帷 im wi璚ej miejsca, Malfoy posun掖 si tak by dzieli豉 go od przeciwnika odleg這嗆 dwudziestu st鏕.
Obydwaj uk這nili si lekko utrzymuj帷 kontakt wzrokowy.
Tak jak by這 do przewidzenia, Draco zacz掖 od razu.
- Wi璚 Czarny Pan, nie pozwoli tobie u篡wa r騜d磬i – powiedzia podnosz帷 swoj w豉sn. – Przestraszy si, 瞠 sam sobie mo瞠sz zrobi krzywd?
Harry nie b璠帷 pewien, jakie zakl璚ie na niego rzuci podni鏀 r瘯.
- Expelliarmus!
Ale kiedy ledwo to krzykn掖, us造sza te g這s Voldemorta. Nie by zaskoczony widz帷 jak r騜d磬a Malfoya trafi豉 do jego r瘯i, a potem zaraz prosto do Voldemorta.
- Harry, Harry, nie mia貫 prawa tego robi – odrzek. – Chce widzie jak w tym te軼ie radzisz sobie bez r騜d磬i.
- Och, w porz康ku, Voldemort. Zaczniemy od nowa. – Voldemort odda r騜d磬 Draconowi, a potem si oddali. – No zaczynaj, Malfoy. Poka, na co ci sta.
Malfoy pos豉 w jego kierunku przekle雟two. Harry podni鏀 r瘯 i wymamrota zakl璚ie blokuj帷e. Odbi這 si o niego i polecia這 w kierunku obserwuj帷ych ich 鄉iercio瞠rc闚.
Malfoy skierowa w jego stron nast瘼ne zakl璚ie, kt鏎e spotka ten sam los, tylko, 瞠 tym razem zosta這 pos豉ne w jego stron. Zosta oszo這miony.
- Sk康 b璠ziemy wiedzie kto wygra, Voldemort? – zapyta Harry, nie odrywaj帷 wzroku od Malfoya.
- Ja to rozstrzygn, gdy zobacz wystarczaj帷o du穎.
Malfoy ockn掖 si, na jego twarzy mo積a by這 zobaczy mieszanin wzburzenia i frustracji.
- Mo瞠 zobaczymy, na co ciebie sta, Harry.
Pierwszy raz us造sza swoje imi wymawiane z jego ust, a brzmia這 to jak przekle雟two. Podni鏀 r瘯, powstrzymuj帷 si od 鄉iechu.
- Impedimenta! – krzykn掖.
Draco zosta zwalony z n鏬.
Harry nie spodziewa si, 瞠 zaatakuje z ziemi. Ledwie uda這 mu si uchyli przed zakl璚iem, a on znowu wrzasn掖:
- Dr皻wota! - Niez造 strza, Draco – prychn掖 Harry. – Prawie mnie trafi這.
To doprowadzi這 podnosz帷ego si Malfoya do jeszcze wi瘯szej w軼iek這軼i. Gdyby Malfoy trzyma g瑿 na k堯dk to mo瞠 mia豚y szans si wywin望. Harry nie czu jednak, 瞠 dopisuje mu szcz窷cie.
- Wi璚 – zacz掖 Malfoy – ulubieniec mistrza poczu si arogancko, co?
Harry zignorowa go – albo stara si to zrobi.
- Od kiedy to nazywasz go swoim mistrzem?
Powoli zacz瘭i si okr捫a. Malfoy kontynuowa jak gdyby nie us造sza tego, co powiedzia Harry.
- Zatem musisz by jego pupilkiem, inaczej te by豚y w tej klatce – zauwa篡 Malfoy rzucaj帷 okiem na Syriusza.
Harry nie potrafi tego ola. Krew si w nim gotowa豉.
- A Voldemort ju ci pewnie naznaczy. Wypali ci na ciele sw鎩 znak tak, aby wszyscy wiedzieli, 瞠 jeste jego w豉sno軼i?
- Kto tu jest czyj w豉sno軼i, Harry? – zadrwi Malfoy. – M鎩 ojciec m闚i, 瞠 ten znak jest symbolem honoru.
- Honoru? – odezwa si szyderczo Harry. - Nie jestem tego taki pewien, tw鎩 ojciec pe透n掖 do Voldemorta i ca這wa r帳ek jego szaty.
- Mo瞠, gdyby tw鎩 ojciec go cho troch posiada, to wci捫 by 篡.
Miarka si przeholowa豉. Harry poczerwienia ze w軼iek這軼i.
- Harry!
Kto krzykn掖, najwyra幡iej pr鏏uj帷 w ten spos鏏 go ustrzec przed niezauwa瘸lnym niebezpiecze雟twem. Jednak Harry widzia tylko zadowolonego ze swojej odzywki Malfoya. Czu ca趾owity, o郵epiaj帷y gniew. Podni鏀 r瘯.
- Crucio!
Draco Malfoy wrzeszcz帷 upad na ziemi. Harry szarpn掖 swoj r瘯 w przerywaj帷 w ten spos鏏 dzia豉nie kl徠wy. Patrzy jak Lucjusz Malfoy pomaga mu si podnie嗆.
Cisza w obozowisku by a taka, 瞠 Harry ba si oddycha. Naprawd nie spodziewa si, 瞠 zakl璚ie podzia豉. Nie min窸o du穎 czasu, od kiedy u篡 go ostatni raz.
Voldemort powiedzia najpierw co do Lucjusza, a potem popatrzy na niego. Harry nie m鏬 oderwa si od tych czerwonych oczu. Us造sza, 瞠 gdzie w tyle Snape szepcze co do Syriusza. Reszta 鄉iercio瞠rc闚 gapi豉 si na niego.
- Zwracam ci uwag, Draco – powiedzia Voldemort podnosz帷 swoj r騜d磬. – Crucio!
Harry upad na kolana, ale nie krzycza. B鏊 by do wytrzymania i trwa tylko przez chwil. Zdziwi si, 瞠 zdo豉這 go to powali. Podni鏀 si na r闚ne nogi.
- Widzisz, Draco, Harry by uderzany tym przekle雟twem wielokrotnie i nauczy si, w jaki spos鏏 si temu przeciwstawi. Jak? - m鏬豚y zapyta. Cruciatus blednie przy tym, co on do鈍iadczy. Zgadza si, Harry? – zapyta krocz帷 w jego kierunku. – Je郵i nawet wie, co go czeka, to nadal tu stoi. Przez te wszystkie lata jednak musia貫m widzie strach w jego oczach, kiedy patrzy na mnie. Zauwa篡貫m r闚nie co. Ach, zawsze si wtedy wzdrygnie.
Zatrzyma si par st鏕 od Harry'ego, czekaj帷 a na niego spojrzy. Jednak ten tego nie robi. Voldemort z豉pa jego brod zmuszaj帷, by ich oczy si spotka造. To zetkni璚ie spowodowa這 upadek Harry'ego na kolana.
- I to jest gorsze, ni tamto, Harry? – spyta Voldemort zginaj帷 si, aby utrzyma kontakt wzrokowy.
- Voldemort…
- Nie odzywaj si, Syriuszu – rozkaza machn患szy r騜d磬 w kierunku klatki. Nast瘼nie przybli篡 r騜d磬 do blizny Harry’ego, kt鏎y wrzasn掖 z b鏊u i zatrz御 si odruchowo.
Voldemort wsta puszczaj帷 Harry'ego, przez co zwali si na ziemi, i odwr鏂i si do Malfoy闚.
- Harry sam do tego doprowadzi. M闚i貫m mu, jak rozwi您uje takie sprawy. Nie jest pos逝szny, wi璚 musia zosta ukarany.
Harry pr鏏owa zebra si造, aby m鏂 usi捷. Poczu jak kto szarpi帷 go za rami pr鏏uje mu w tym pom鏂.
- Milcz, Harry – nakaza mu Snape. – Voldemort nie zako鎍zy jeszcze tej lekcji.
Harry skin掖 g這w, a Snape powr鏂i na swoje dawne miejsce.
- Powiedz mi, Lucjuszu – zacz掖 Voldemort – jakiego idiot wychowa貫?
- M鎩 panie?
- To dla mnie oczywiste, Harry pokaza jak bardzo jest pot篹ny w por闚naniu do niego. Pojedynkowa si nie u篡waj帷 r騜d磬i i jednym, pojedynczym, dobrze trafionym zakl璚iem, zdo豉 go uszkodzi. Wi璚 pytam ci, jakim jest g逝pcem, 瞠 nagrywa si z czarodzieja od siebie lepszego?
- Mistrzu, musisz zrozumie, Draco i Harry nawzajem si nienawidz od pierwszej klasy. Przecie dowiedzia貫 si o tym. Taka ju jest ich natura, jeden dra積i si z drugim.
- Och, rozumiem to, Lucjuszu, naprawd – Zwr鏂i si do drugiego Malfoya: – A co ty na to Draco?
M這dy Malfoy wyj彗a co 瘸這郾ie, Harry nie by w stanie tego us造sze.
- Czy zdajesz sobie spraw, jak pot篹ny jest Harry? Jak pot篹ny b璠zie w przysz這軼i?
Malfoy boj帷 si zaprzecza, zn闚 zacz掖 co be趾ota. Jak Harry chcia, 瞠by Ron m鏬 to widzie.
- U鈍iadom sobie, co by si z tob sta這, gdyby mia wtedy r騜d磬 – o鈍iadczy podnosz帷 swoja r騜d磬. – Odczuj to… Crucio! - Kiedy przesta krzycze, Voldemort najwyra幡iej zako鎍zy karanie go. - Analogiczne.
Gdy zacz掖 si oddala, Harry szybko si podni鏀.
- Voldemort! – zawo豉. – Voldemort! – tym razem krzykn掖.
- Co si sta這, Harry?
- Chc porozmawia z Syriuszem.
- Nie teraz, Harry.
- Prosz! - doda chwil p騧niej.
Voldemort zatrzyma si i powoli obr鏂i.
- Co ty powiedzia?
Harry panowa nad d德i瘯iem g這su.
- Powiedzia貫m, prosz.
Voldemort za鄉ia si cicho, ale jednak machn掖 r騜d磬 w kierunku klatki Syriusza.
- W porz康ku, Harry.
Zacz掖 i嗆 w kierunku swojego namiotu nawo逝j帷 po drodze kilku 鄉iercio瞠rc闚.
Harry uda si prosto do swojego ojca chrzestnego.
- Wi璚 co b璠zie teraz z tym planem? – zapyta. – S造sza貫m jak Snape z tob rozmawia.
- Tak, doskonale si pojedynkowa貫. Precyzyjna demonstracja. Musisz wr鏂i do Hogwartu.
- Dlaczego? Co takiego zrobi貫m?
Syriusz zamruga nie mog帷 uwierzy w豉snym uszom.
- Harry, nie u鈍iadamiasz sobie, jak moc posiadasz? – Ty razem to Harry mrugn掖 cofaj帷 si. – Pokaza貫 nie tylko odwag, ale tak瞠 swoje magiczne zdolno軼i. Przezwyci篹y貫 kl徠w Cruciatusa bez u篡cia r騜d磬i. Voldemort jest podekscytowany sam my郵 o posiadaniu ciebie po swojej stronie, ale r闚nocze郾ie chce, aby umia kontrolowa swoje moce. A aby si tego nauczy, musisz wr鏂i do szko造.
- Ale ja nie mog ci tu zostawi – oburzy si Harry.
- Pos逝chaj mnie. Voldemort nie zamierza straci swojej przewagi wobec ciebie. B璠ziesz robi dok豉dnie tak, jak ci ka輳, a wszystko b璠zie dobrze.
***
- Co chcesz zrobi, Voldemort? – zapyta Harry, gdy ten umiejscowi si z talerzem na ziemi, obok niego. On i Syriusz ko鎍zyli w豉郾ie obiad.
- Harry!
- Och, to nic takiego, Syriuszu. Jestem pewny, 瞠 Harry jest po prostu wci捫 troch zdenerwowany na mnie, bo dopu軼i貫m do tego by Draco widzia wczoraj jego udr瘯.
- W豉軼iwie – wtr帷i Harry - bardzo mile mi to zrekompensowa貫. Dzi瘯i.
- Wi璚, m鏬豚y ju dzisiaj wr鏂i do Hogwartu?
- By mo瞠.
Poczu b鏊, gdy Voldemort poci庵n掖 go za kark, 瞠by stan掖 na r闚ne nogi. Nast瘼nie pu軼i go, ale nie dopu軼i do tego by si oddali.
- Mog貫 po prostu powiedzie 瞠bym si podni鏀, Voldemort. Mo瞠 i jestem w軼iek造 na ciebie, ale na pewno te nie jestem g逝pi.
- Nie, faktycznie – zgodzi si Voldemort si璕aj帷 do twarzy Harry'ego, kt鏎y na wszelki wypadek si odsun掖. – W ka盥ym razie p鎩dziesz do szko造.
- Co?
- Tak, Harry. Oczywi軼ie jestem pot篹ny, ale nie jestem dobrze poinformowany jak innym przekazuje si swoj wiedz. Trzeba nauczy ci zasady, 瞠 konieczne jest kontrola nad rozwijaniem si twojej mocy. Wi璚 musisz wr鏂i do Hogwartu.
- A co z Syriuszem?
- Mo瞠my si potargowa... zawrzemy umow, je郵i zechcesz. Jak d逝go b璠ziesz stosowa si do regu to Syriusz b璠zie dobrze traktowany.
- Co to za regu造?
- B璠ziesz co najmniej raz w tygodniu pisa do Syriusza zawiadamiaj帷 go o swoich post瘼ach i cokolwiek jeszcze by chcia…
- Chytry to ty jeste, sam to najpierw przeczytasz.
Voldemort tylko u鄉iechn掖 si i kontynuowa:
- I wr鏂isz do mnie w przerwie 鈍i徠ecznej bym m鏬 ci sprawdzi.
- Mog to prze篡.
- Zatem mamy uk豉d?
- Tak – potwierdzi Harry patrz帷 na zaofiarowan przez niego d這. Niepewny, czy dobrze robi u軼isn掖 j swoja w豉sn. Lecz Voldemort jej nie pu軼i. Harry popatrzy na niego.
Swoj drug, woln r瘯, si璕a do jego twarzy. Harry wyrwa d這 z jego uchwytu i z豉pa przybli瘸j帷 si do niego r瘯, powstrzymuj帷 Voldemorta od dotkni璚ia jego twarzy.
- Musisz wiedzie, Harry. – powiedzia Voldemort – wszystko, co robisz, jest tylko dzi瘯i temu, 瞠 ci na to pozwalam. B璠ziesz m鏬 robi tylko to, na co udziel ci zgody.
Harry'emu nie spodoba si d德i瘯 jego g這su.
- Nie mo瞠sz mnie mie.
Voldemort uchwyci woln r瘯 jego brod. Harry upad na kolana.
- Och, mylisz si, Harry. Ca造 czarodziejski 鈍iat teraz wie, 瞠 Harry Potter jest pod moj ochron i nie jeden zechce o鄉ieli si wtr帷i do moich plan闚.
Jego r瘯a, kt鏎 kurczowo trzyma Harry, dosta豉 si bli瞠j czo豉.
- Dumbledore – wydusi Harry.
- Tak, dobrze, on te b璠zie pr鏏owa, ale ja mam wobec niego r闚nie pewne zamiary.
Harry nie mia wystarczaj帷o silnych r彗, by m鏂 go powstrzyma przed zbli瘸niem si do niego. D這 Voldemorta posun窸a si jeszcze bli瞠j do blizny w kszta販ie b造skawicy.
- Nie, Voldemort! – krzykn掖 Syriusz – Nie posy豉j go tam z powrotem, ot tak!
- Tak musi by, Syriuszu.
Harry zacz掖 si trz捷, gdy d這 Voldemorta jeszcze bardziej si przybli篡豉.
- Nie zamierzam ryzykowa, 瞠 zamiast do Hogwartu teleportuje si do lasu, by tam wymy郵i plan jak uwolni swojego ojca chrzestnego z tej klatki. – Rzuci okiem na Syriusza. – Przyznaj, 瞠 istnieje taka mo磧iwo嗆. Harry, b康 dobrym ch這pcem i udaj si prosto do szko造.
Wrzask wydoby si z p逝c Harry'ego, gdy d這 Voldemorta natrafi豉 na jego czo這. Run掖 na ziemi tu przed stopami oprawcy. Dr瘸 i ci篹ko oddycha. Podni鏀 si na czworakach czuj帷 krew wyp造waj帷 z blizny. Opatuli造 go ciemno軼i d捫帷e tylko do jednego celu. Ale b鏊 nie chcia min望.
Co powinien teraz zrobi?
Uczyni to, co on ka瞠. Uczyni to, co on ka瞠.
Te s這wa odbija造 si echem w jego g這wie.
M鏬 przypuszcza, 瞠 m闚i to na wskutek tych katuszy.
- Utrzymujesz to ju za d逝go! On nie mo瞠 si skupi.
To by Syriusz?
- Musisz go wzi望. Jeste jedynym, kt鏎y to mo瞠.
- Syriuszu, ty mnie prosisz?
- Tak, przeklinam to. B豉gam, we go.
Wzi望 go? Harry nie rozumia.
- Och, dobrze. O鄉iel si powiedzie, 瞠 b璠zie zabawie, gdy pojawi si w Wielkiej Sali podczas uczty i po這輳 Harry’ego Pottera u st鏕 Dumbledore'a.
Nast瘼na fala b鏊u uderzy豉 Harry'ego, bo czyje rami zacisn窸o si wok馧 jego klatki piersiowej i zosta poci庵ni皻y w g鏎. Wrzasn掖.
- No, dalej, Harry. Pomy郵 o Hogwarcie. Teraz – powiedzia Voldemort.
Us造sza krzyki, potem nasta豉 martwa cisza, zanim jeszcze ponownie upad na ziemi. Grunt by twardy, jednak nie trawiasty.
- Przepraszam, 瞠 jest sp騧niony, Albusie – us造sza nad swoj g這w. – Zaopiekuj si nim dobrze.
Wtedy zn闚 zapanowa bezg這s. Po czym zaszumia這 wiele szept闚.
- Uspok鎩cie si, wszyscy.
Harry rozpozna ten g這s.
- Harry? Harry!
Ten te. Usi這wa na niego odpowiedzie, ale b鏊 by zbyt du篡. Kto obr鏂i go na plecy. Zosta poci庵ni皻y i podparty do czego. Potem ju by豉 tylko ciemno嗆.
***
Musia造 min望 trzy dni zanim, w ko鎍u, pozwolono mu wr鏂i do wie篡 Gryffindoru. Ka盥y, kto go dobrze zna traktowa go normalnie.
Harry czu si w tym miejscu komfortowo. Mia tu ju sw鎩 kufer, kt鏎y najwyra幡iej pos豉 mu tu Remus albo Syriusz.
Jego pierwsze wej軼ie do Wielkiej Sali okaza這 si nast瘼nym koszmarem. Kiedy on, Ron i Hermiona przechodzili ko這 swojego sto逝 Harry nie m鏬 nie zauwa篡 szept闚 i patrz帷ych na nich oczu uczni闚 z innych dom闚.
- Och, zignoruj to, Harry – poradzi豉 mu Hermiona. – Wszyscy si nied逝go przyzwyczaj do twojego powrotu.
- No – do陰czy si Ron. – Wszyscy prawdopodobnie s wci捫 wstrz捷ni璚i widokiem Sam-Wiesz-Kogo materializuj帷ego si w Wielkiej Sali.
Harry'ego n瘯a這 pewne pytanie.
- Czy tylko ja wrzeszcza貫m?
- Tak, wrzeszcza貫 zanim Ten-Kt鏎ego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawia ci pu軼i – przyzna豉 Hermiona. – Ale ci, kt鏎zy u鈍iadomili sobie, kim on jest poszli za twoim przyk豉dem.
- Wspaniale – prychn掖 Harry.
Zaj瘭i swoje miejsca i zacz瘭i 郾iadanie. W闚czas przyby豉 poczta. Harry zdziwi si, gdy zobaczy Hedwig lec帷 w jego kierunku. Upu軼i豉 na stole B造skawic, okr捫y豉 go i usadowi si na ramieniu.
Harry odwi您a pakunek od jej n騜ki; znalaz tam dwa listy i swoj r騜d磬, kt鏎 schowa do kieszeni.
Zabra si za pierwsz wiadomo嗆, kt鏎a by豉 od Voldemorta.
Harry,
Pomy郵a貫m, 瞠 b璠zie ci to potrzebne w szkole. Peleryna by豉 zbyt ci篹ka dla Hedwigi. Nie s康z, 瞠by by豉 a tak potrzebna, chocia Syriusz twierdzi inaczej. Dlatego pozostawi貫m j w twoim namiocie.
Pracuj ci篹ko to zostaniesz wynagrodzony. Nie zapomnij o kontrakcie.
Harry zacisn掖 pi窷 wok馧 tej wiadomo軼i.
- Wynagrodzony – mrukn掖. – Jak ja nienawidz tego cz這wieka.
- Co to jest, Harry? – zapyta Ron.
Harry zauwa篡 jak mu si przygl康a. Wygl康a na zaintrygowanego.
- Nic.
O鄉ieli si rzuci okiem na st馧 nauczycielski, natrafi na wlepione w niego niebieskie oczy Dumbledore'a. Westchn掖 i si璕n掖 po drugi list. W這sy mu si zje篡造, gdy go otwiera. Tym razem to by Syriusz.
Drogi Harry,
Nie martw si o mnie. Wszystko jest w porz康ku. Voldemort przeni鏀 mnie z klatki do twojego namiotu, wi璚 jest mi teraz do嗆 wygodnie. Zapiecz皻owa go tak, 瞠bym nie m鏬 z niego wychodzi, ale przynajmniej mam co robi i uzyska貫m te nieco prywatno軼i.
Spr鏏uj skupi si na szkole i ciesz si quidditchem. Wszystko b璠zie ju dobrze.
Syriusz
P.s.
I nie zapomnij napisa do mnie za tydzie.
- Dlaczego nie chce mu uwierzy?
- Co? – zdziwi豉 si Hermiona.
Harry podni鏀 wzrok i przekaza list w poprzek sto逝 do Rona. Zar闚no on jak i Hermiona go przeczytali.
- Dlaczego nie chce mu uwierzy? – powt鏎zy Harry. – 疾 on nie jest ju w tej klatce albo, 瞠 wszystko ju b璠zie dobrze.
- Po prostu nie chce ci niepokoi – powiedzia豉 Hermiona.
- Na to ju za p騧no – mrukn掖 Harry si璕aj帷 po sw鎩 rozk豉d zaj耩, kt鏎y by prawie taki sam jak zwykle. R騜nic by這 tylko to, 瞠 sw鎩 pierwszy tydzie okre郵i jako z piek豉 rodem.
Drogi Syriuszu,
My郵a貫m, 瞠 b璠 szcz窷liwy z powrotu do szko造, ale si pomyli貫m. Od czasu mojego dramatycznego pojawienia si pierwszego wrze郾ia wydaje mi si, 瞠 wi瘯sza cz窷 szko造 zn闚 mnie unika. Oczywi軼ie zdarza這 si to ju wcze郾iej, ale mia貫m nadziej, 瞠 wracaj帷 do zamku b璠 m鏬 troch odpocz望.
Lekcje nie s lepsze. Profesor Trelawney przepowiada moj 鄉ier jeszcze cz窷ciej ni zwykle. Snape podtrzymuje, 瞠 jestem jego d逝積ikiem, wi璚 staram si zachowywa, ale eliksiry s teraz takie nu膨ce. Chocia sadz, 瞠 reszta klasy jest szcz窷liwa, bo Gryffindor nie traci ju punkt闚 z mojego powodu.
Lekcje obrony s bardzo dziwaczne. Wszyscy lubi profesora Moody’ego, podczas gdy ja wola貫m tego starego Szalonookiego (kt鏎ym by Crouch). Przynajmniej mnie lubi. Mam na my郵i to, 瞠 mnie chroni i pomaga, i nauczy貫m si przynajmniej czego od niego. Ten prawdziwi patrzy na mnie jakbym by pokryty jakimi 鈍ierzbi帷ymi grzybami, czy jako tak.
Najlepszym i najgorszym jest to, 瞠 dru篡na Gryffindoru mianowa豉 mnie na nowego kapitanem, bo nie ma ju Olivera Wooda.
Sprzecza貫m si z nimi dop鏦i nie zabrak這 mi tchu. Ja przecie nie nadaje si do tego, a ca造 zesp馧 g這sowa za tym bym zosta kapitanem. Jestem tym bardzo za瞠nowany.
Na zako鎍zenie, co, co mnie bardzo intryguje: moje lekcje sta造 si takie 豉twe. Nie borykam si ju wi璚ej z transmutacj. Tak naprawd to nabra貫m do niej uzdolnie.
Zacz窸o mnie nudzi zielarstwo, nie jestem du篡m amatorem przyrody, ale teraz 豉twiej przechodzi mi si przez nie.
Czekam na wie軼i od ciebie
I prosz, powiedz mi, czy nic ci nie jest. Dam sobie rad ze wszystkim, je郵i mi powiesz.
Harry
P.s.
Staram si zobaczy z profesorem Dumbledore'em, ale on nie zdoby si na rozmow ze mn.
***
- To pewnie dlatego, 瞠 jest on zbyt zaj皻y – powt鏎zy豉 po raz kt鏎y Hermiona.
Wracali w豉郾ie przez holl do wie篡 Gryffindoru po kolejnej pr鏏ie porozmawiania z dyrektorem.
- Hermiona ma racj – wtr帷i Ron – dopiero co sp璠zi貫 tyle czasu z Sam-Wiesz-Kim. Jestem pewny, 瞠 Dumbledore b璠zie chcia z tob porozmawia, kiedy tylko b璠zie m鏬.
- To jest to, co chcesz my郵e. On po prostu nie ma zamiaru ze mn porozmawia – rzek Harry, a potem odwr鏂i si do Rona. – Spotka貫 Voldemorta, m鏬豚y wymawia od teraz te jego przekl皻e imi.
- Chyba Snape zadba o to, by powiadomi o wszystkim Dumbledore’a – odrzek Ron, nie zwa瘸j帷 na jego s這wa.
- Szczera prawda – o鈍iadczy豉 Hermiona – je郵i on rzeczywi軼ie wszystko powiedzia Dumbledore'owi to nie mo瞠 by przecie, a tak zaj皻y by nie m鏂 z tob porozmawia.
Harry rozwa篡, czy mog豉by to by prawd. Poczu豚y si o wiele lepiej, gdyby m鏬 odby t rozmow z Dumbledore'em. Nic innego nie uspokoi這by jego nerw闚. Zawsze mu si wydawa這, 瞠 Dumbledore go lubi.
Czy dobrze post瘼owa?
Wed逝g Snape’a i Syriusza ich plany bieg造 dok豉dnie tak jak przypuszczali. Harry tego nie rozumia.
P騧niej zeszli na d馧, gdy nadesz豉 pora lunchu. Zasiadaj帷 do sto逝 Harry zauwa篡 Hedwig lec帷 w jego kierunku.
Gdy przeczyta list, kt鏎y mu przynios豉, poczu jeszcze wi瘯sze zak這potanie.
Drogi Harry,
Ju ci m闚i貫m, ze mn wszystko w porz康ku. Przesta si o mnie zamartwia. Przykro mi, 瞠 ten rok szkolny zacz掖 si dla ciebie niezbyt szcz窷liwie. Nie jest 豉two by Harrym Potterem, ale ja ci znam, wiem, 瞠 dasz sobie rad.
S造sza貫m, 瞠 szkolne duchy ci lubi. A to plus. Sir Nicholas, J璚z帷a Marta, Krwawy Baron… nawet Irytek. Nie zapomnij, oni mog si przyda.
Profesor Trelawney mo瞠 przepowiada, co chce, ale jej wr騜by to farsa. Co do eliksir闚, po prostu zr鏏 szeroki u鄉iech i wytrzymaj – to ma這 wa積e. Przynajmniej nie zostajesz po lekcjach.
Podej軼ie Moddy’ego do ciebie troch zadziwia. Nie przesadzi貫 z tym? Przypuszczam, 瞠 Szalonooki chcia豚y ci schwyta i zbada jak najdok豉dniej, tak samo jak robi to Voldemort. Obserwuj go.
Co do 豉two軼i na lekcjach: tw鎩 ojciec te wcze郾ie odni鏀 taki sukces. Z tob jest tak samo. To po prostu przyspieszone rozwijanie si. Nie musisz si tym niepokoi. Ciesz si p鏦i mo瞠sz, bo gdy wejdziesz w wiek doros這軼i wszystko mo瞠 si sko鎍zy.
Gratuluje ci zostania kapitanem zespo逝. Nie martw si tym. Jeste urodzonym przyw鏚c, Harry. Uda si. Po prostu miej ma陰 wiar w siebie. Widocznie twoja dru篡na te ma podobne zdanie. Miej oczy szeroko otwarte i dbaj o siebie.
Syriusz
Harry wzi掖 g喚boki oddech, gdy zauwa篡 postscriptum. To nie by charakter pisma jego ojca chrzestnego.
P.s.
Harry, Dumbledore nie zdoby si na rozmow z tob, bo obawia si pyta. Twoja ogromna w軼ibska natura ma potrzeb dowiedzenia si prawdy, a on nie jest na to gotowy, wi璚 ci unika. Ja z tob porozmawiam i odpowiem na pytania. Przyjd do mnie, chc zaspokoi twoj ciekawo嗆.
Wiedz, 瞠 ci nie ok豉mi, kiedy prawda jest o wiele bardziej satysfakcjonuj帷a.
Pozwoli przyjacio這m to przeczyta .
- Syriusz ma si dobrze – podsumowa豉 Hermiona.
- Tak – zgodzi si Ron. – Powstrzyma nas od zadr璚zania si, 瞠 za dziesi耩 minut mamy podw鎩ne eliksiry.
- Wspaniale – mrukn掖 Harry.
Szli na d馧 w kierunku loch闚, ale zostali zatrzymani przed drzwiami przez Malfoya i otaczaj帷 go band.
- Jak tam twoja g這wa, Harry? – zapyta Malfoy.
- Zejd nam z drogi, Malfoy – sykn掖 Harry. – Nie chcemy si sp騧ni na lekcje.
- Och, tak. Sta貫 si grzecznym ch這pczykiem na lekcjach Snape’a, ale teraz ci si to nie przyda.
Wydawa這 si, 瞠 Hermiona wzi窸a to za zniewag, gdy wzi窸a krok do przodu.
- Uwa瘸j na s這wa, Malfoy. Harry ma zn闚 r騜d磬.
Od czasu, gdy Harry opowiedzia im o pojedynku z Malfoyem, Ron zawsze si z tego na鄉iewa.
Malfoy por騜owia lekko, jednak zwr鏂i si do Harry'ego:
- Czarodzieje ze 鄉ietnika i szlamy walcz za ciebie, Potter?
Dzi瘯i odpowiednim treningom quidditcha Harry mia tak wyostrzony refleks jak sw鎩 charakter. Dosta si do gard豉 nieprzyjaciela w niepe軟 chwil.
- Odczep si od moich przyjaci馧, Draco , albo po瘸逝jesz. I nie potrzebuje do tego r騜d磬i.
By zdziwiony, 瞠 Crabbe i Goyle go nie atakuj . Dowiedzia si dlaczego, minut p騧niej.
- Problemy? – zapyta Snape stoj帷y za Harrym.
Harry pu軼i Malfoya, lekko zdziwiony, 瞠 ten niemal si przed nim nie broni.
- Nie, profesorze - zapewni Malfoy - tylko dyskutowali鄉y. Zastanawia nas, dlaczego mamy zaplanowane na dzi inne eliksiry ni reszta. M鎩 jest inny od tych, kt鏎e ma reszta 奸izgon闚.
Harry za豉pa.
- Ja te dosta貫m inny ni Gryfoni.
Snape patrzy raz na jednego raz na drugiego bardzo intensywnym spojrzeniem.
- Bardzo interesuj帷e... Je郵i do陰czycie do reszty klasy, dowiecie si dlaczego tak si sta這.
Gdy Harry zorientowa si, 瞠 wszyscy ju weszli do klasy westchn掖 i popatrzy na Malfoya.
- Niez豉 obrona.
- Nie by豉by taka skuteczna, gdyby nie ty.
Harry wzruszy ramionami i obydwaj weszli do sali, by zaj望 swoje zwyk貫 miejsca.
Harry pracowa pilnie nad swoim eliksirem, jak ka盥y inny. Trzyma w zasi璕u g這su Neville'a Longbottoma, stoj帷ego tu za nim. Mamrota, 瞠 nigdy mu si nie uda stworzy eliksiru jak nale篡. Hermiona b璠帷a obok zacz窸a co do niego szepta.
Harry odwr鏂i si do nich.
- Pos逝chaj, Neville – powiedzia cicho, a on wlepi w niego wzrok. – Musisz wzi捷 si w gar嗆. Na pierwszym roku sprzeciwi貫 si naszej tr鎩ce. W trzeciej klasie pokona貫 bogina. Jeste najlepszy z zielarstwa, a eliksiry to jest mniej wi璚ej to samo, tylko, 瞠 si tu gotuje. Uda ci si!
- Problemy panie Potter? – zapyta Snape.
- Nie, profesorze.
Zerkn掖 na Neville'a, kt鏎y przytakn掖.
- Panno Granger, nie pomagasz panu Longbottomowi, prawda?
- Nie, prosz pana, nie pomaga豉 – odrzek. – Mam wszystko pod kontrol.
Jego spok鎩 wywar na Harrym wra瞠nie. Zazwyczaj ba si 鄉iertelnie Snape'a, kt鏎y najwyra幡iej by tym r闚nie zaintrygowany.
- Dajesz sobie rad, Longbottom? To dobrze.
Harry wrzuci ostatni sk豉dnik do swojego kocio趾a. Wydoby si niego purpurowy dym. Po drugiej stronie pomieszczenia, u Malfoya, sta這 si to samo. Ich oczy si spotka造. Malfoy wzruszy ramionami i obydwaj popatrzyli na Snape’a.
Kolorowe smugi dym闚 wystrzeliwa造 z klasowych kocio趾闚, gdy Snape obwie軼i koniec.
- Teraz zrobimy test. Panie Potter, panie Malfoy, we幟iecie po 造czku waszych eliksir闚.
To zabrzmia這 jak wyzwanie dla Harry’ego. Zanurzy kielich w kocio趾u i go nape軟i.
Potem rzuci okiem na Malfoya, kt鏎y zrobi t sam rzecz i uni鏀 prowokacyjnie puchar w jego kierunku. Bez mo積o軼i pomy趾i by to rodzaj sygna逝. Obydwoje wypili eliksiry.
Harry poczu przenikliwy ch堯d zanim dopad豉 go b鏊 穎陰dka. Z zimna zacz掖 si trz捷, a jego czo這 obla pot. B鏊 wci捫 ros豉. Uderzy kolanami w pod這g, bo eliksir to patroszy這 jego wn皻rze. Rozejrza si i zauwa篡, 瞠 Malfoy r闚nie skr璚a si z b鏊u na ziemi.
- Wydaje si, 瞠 pan Malfoy i pan Potter z powodzeniem poradzili sobie z zatruciem siebie – powiedzia Snape, gdy klasa nabiera豉 tchu. – Reszta z was ma antidotum. Kto jest do嗆 odwa積y, by spr鏏owa uratowa swoim kolegom 篡cie? Je郵i nie zrobi si tego prawid這wo mog這by si to sko鎍zy natychmiastow 鄉ierci.
Harry powi鏚 wzrokiem po klasie. Nawet Hermiona wygl康a豉 na zaniepokojon.
Gwa速ownie upad na posadzk trzymaj帷 si kurczowo brzucha. Us造sza za sob ruch, kto usiad obok niego.
- Wypij to, Harry.
Harry popatrzy w g鏎 na twarz Neville'a.
- Wypij to. Wiem, 瞠 tego nie sknoci貫m.
- Pan Longbottom – skitowa Snape. – Interesuj帷e.
Harry rzuci na niego okiem.
- Wystarczaj帷o odwa積y, s造nny Harry Potterze?
Jego oczy bezpo鈔ednio wr鏂i造 do Neville'a, skin掖 g這w i otworzy usta. Prze趾n掖 eliksir, gdy przy這篡 mu kielich do warg. B鏊 znikn掖, nie d逝瞠j ni po kilku sekundach.
Wyci庵n掖 r瘯 i chwyci twarz Neville'a.
- Dzi瘯i, kolego.
Gryfoni wybuchli oklaskami i wiwatami, a Neville pom鏬 Harry’emu wsta.
- Bardzo dobrze – odrzek Snape. – Pi耩dziesi徠 punkt闚 dla Gryffindoru za ten eksperyment. – Nast瘼nie odwr鏂i si do 奸izgon闚. – Wi璚 kto chcia豚y spr鏏owa uratowa pana Malfoya?
- Mam nadziej, 瞠 nikt – wyszepta Longbottom do ucha Harry'ego, kt鏎y stara si nie za鄉ia.
Lecz mieszka鎍y dom w篹a wydawali si za bardzo wystraszeni, 瞠 ich eliksir m鏬豚y raczej zabi, ni uleczy, wi璚 Harry powiedzia do Neville'e:
- Ty to zr鏏.
- Nie m闚isz serio, Harry?
- To twoje pi耩 minut, Neville. Id i b康 bohaterem.
Neville popatrzy na niego sceptycznie, Harry skin掖 g這w.
Mimo wzruszenia ramionami, Neville zanurzy puchar w swoim kocio趾u i zani鏀 go do Malfoya, kt鏎y wypi odtrutk. Od razu podzia豉豉.
Crabbe i Goyle pomogli mu si podnie嗆. Severus odwr鏂i si by popatrze na Neville'a, b璠帷ego ju na swoim poprzednim miejscu.
- Doskonale, dwadzie軼ia punkt闚 dla Gryffindoru za wsp馧czucie Longbottoma. – Zadzwoni dzwonek. – Klasa, rozej嗆 si.
Poza sal Harry przygl康a si jak uczniowie skupili si na Neville'u wygl康aj帷ym jakby dopiero, co wygra Turniej Tr鎩magiczny. Nast徙i豉 zmiana, teraz to Harry sta z boku i komu si przypatrywa.
- To jest do嗆 dziwne, co Potter?
Harry wlepi wzrok w stoj帷ego tu przy nim Malfoya.
- Co jest dziwne?
- By on naprawd nas otru. Mam na my郵i: nas.
Harry poobserwowa go. Nie by這 w nim 瘸dnej z這郵iwo軼i, wi璚 go to zaciekawi這.
- Interesuj帷y szczeg馧 – zgodzi si.
- Musia mie jaki pow鏚 - rzek Malfoy, obserwuj帷 t逝m wci捫 gratuluj帷y Neville'owi. – Dobrze, 瞠 Longbottom odkry w sobie odwag.
Harry poczu si troch obra穎ny na Neville'a, poniewa nie zauwa瘸 jej w sobie.
- On zawsze o tym wiedzia.
- Oczywi軼ie – odpar Malfoy, jego oczy wci捫 spoczywa造 na t逝mie. – Pochodzi od silnej rodziny. Musia to odkry. – Odwr鏂i si w ko鎍u do Harry'ego, by mu si przypatrze. – C騜, do zobaczenia – rzuci i oddali si od niego.
Harry mia oczy wlepione w odchodz帷ego Malfoya, w mi璠zy czasie Crabbe i Goyle przy陰czyli si do niego.
Na pewno ten dzie nie m鏬 by ju bardziej dziwniejszy.
Ron chwyci go za rami i zacz掖 szarpa.
- No chod, Harry. Musimy odnie嗆 nasze rzeczy i chod幟y co zje嗆, umieram z g這du.
Harry za鄉ia si, a ich tr鎩ka pospiesznie wr鏂i豉 do wie篡 Gryffindoru.
***
Wielka Sala by豉 ju w pe軟i udekorowana na Noc Duch闚. Z Rona stale wyp造wa豉 gadka jak to bardzo jest g這dny. Hermiona pr鏏owa豉 ignorowa to, poniewa on by ,,zawsze g這dny”.
Harry by豚y szcz窷liwy, gdyby nie musia i嗆 i siada z Ronem przy stole Gryffindoru. Zaj掖 miejsce obok Freda, naprzeciw dw鎩ki najlepszych przyjaci馧, oczekuj帷 na przemow.
St馧 Gryffindoru wybuchn掖 oklaskami, gdy og這szono Harry’ego nowym kapitanem dru篡ny quidditcha. Harry nienawidzi si za to, 瞠 z豉pa buraka.
- Och, Harry, wyluzuj – powiedzia豉 Hermiona – twoja kandydatura zosta豉 przeg這sowana. Musisz si z tym pogodzi.
- Wiem. Wiem.
- Hermiono, zostaw go w spokoju – wtr帷i Ron.
- Najm這dszy szukaj帷y w stuleciu zamierza nas poprowadzi do zdobycia pucharu. Super, Harry! – krzykn掖 George.
- Hip hip, hura! – wykrzykiwa豉 Angelina.
- Zdrowie najlepszego zespo逝, jaki kiedykolwiek widzia Hogwart! – rykn窸a Katie.
Ca造 st馧 popar wzniesienie toastu.
Harrz czu si troch oszo這miony tak wielkim entuzjazmem. Kiedy wszyscy usiedli z powrotem na swoje miejsca zauwa篡li stoj帷ego Dumbledore‘a.
- Uhm… eh… przepraszamy, profesorze – wysapa George.
- To by這 w pe軟i s逝szne, panie Weasley – powiedzia Dumbledore kontynuuj帷 reszt og這sze. Potem otworzy biesiad z szeroko roz這穎nymi r瘯oma i s這wami: ,,Uczta si rozpocz窸a”.
Jedzenie by這 wyborne jak zawsze, ca豉 rozmowa by豉 prowadzona ze wszystkich ston Harry’ego. Usi這wa us造sze, co m闚i Hermiona, gdy nag造 b鏊 eksplodowa w jego g這wie.
Jego d這 uderzy豉 w czo這 w tej samej chwili, gdy jaka r騜d磬a zada豉 mu cios w gard這.
- Podnie si, Harry – rozkaza Voldemort.
Mam jak na razie czterna軼ie przet逝maczonych rozdzia堯w, ale pomy郵a豉m, 瞠 b璠zie lepiej jak wklej je stopniowo. To, co na razie wklei豉m, ma trzydzie軼i stron w Wordzie.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Czw 20:37, 16 Mar 2006 Temat postu: Re: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Rozdzia 6.
Naruszenie kontraktu.
Harry podni鏀 si.
- Jeszcze nie ma przerwy 鈍i徠ecznej, Voldemort.
Poczu jak prowadzi go do przodu z r騜d磬 wbit w kark. Kroczy obok 豉wek, staj帷 w ko鎍u twarz zwr鏂on do auli, tu za nim by Voldemort. Ca豉 kadra nauczycielska wsta豉, ale Voldemort trzyma Harry'ego przed sob, u篡waj帷 jako swojej tarczy. W sali zapanowa豉 taka cisza, 瞠 mo積a by這by us造sze odg這s upadaj帷ej szpilki.
- Daj mi pow鏚, Albusie – zadrwi Voldemort naciskaj帷 mocniej r騜d磬 na szyj Harry’ego.
- Nie odwa篡sz sie go zrani.
- Nasz kontrakt zosta naruszony! – krzykn掖. – Jego drogocenny Syriusz Black uciek mi. M鏬豚ym go teraz zabi.
- Nie zrobisz tego. Pozw鏊 mu odej嗆.
Harry spojrza na Rona i Hermion, obydwoje gapili si na niego, wygl康aj帷 na zaniepokojonych. Skin掖 do nich d這ni.
- On jest od teraz m鎩, Dumbledore – o鈍iadczy Voldemort.
Ron w ko鎍u zrozumia swojego przyjaciela, bo wyci庵n掖 r騜d磬.
Nag造 huk z holu musia zwr鏂i uwag ka盥ego. Voldemort wyci庵n掖 r瘯 nad g這w Harry'ego i machn掖 swoj r騜d磬.
- Crucio!
Syriusz upad na ziemi przy drzwiach wej軼iowych do Wielkiej Sali.
- Nie zmuszaj mnie, abym zada ci b鏊 przed ca陰 szko陰, Harry – sykn掖 Voldemort do ucha Harry'ego, gdy skierowa r騜d磬 na poprzednie miejsce.
- Voldemort, nie pozwol ci go wzi望 – odrzek Dumbledore.
To rozproszenie, by這 czym, czego Harry potrzebowa. Przywo豉 do siebie r騜d磬 Rona i uchyli si przed r瘯 Voldemorta. Obr鏂i si w ko這 軼iskaj帷 j mocno. Zdziwi si, bo Voldemort znikn掖. Rozejrza si jeszcze raz, ale bez skutku. Dostrzeg tylko zl瘯nion twarz szkolnego kolegi.
Pop璠zi w kierunku drzwi.
- Syriuszu! – krzykn掖.
Dumbledore zajmowa si uspokajaniem uczni闚, a Harry pom鏬 swojemu ojcu chrzestnemu wsta.
***
Harry przemierza szybkimi krokami pok鎩 wsp鏊ny w wie篡 Gryffindoru.
- Widz, 瞠 oni jednak mi nic nie powiedz.
- Ale…
- Hermiono – odci掖 jej Ron. – On ma racj. Teraz debatuj nad t ca陰 spraw w gabinecie Dumbledore’a, a Harry jest tutaj. – Popatrzy na Harry'ego. – Co tutaj nie gra.
- Dok豉dnie – zgodzi si Harry. – Voldemort m鏬 mnie zabra od razu z sali, ale tego nie zrobi.
- To pr鏏a – wtr帷i豉 Hermiona.
- Co? – zdziwi si Ron.
Harry gapi si na ni. Mog豉 mie racj. Voldemort przecie testowa go przez ca貫 lato. Ale co tym razem chcia sprawdzi?
- To jest test honoru Harry’ego – powiedzia豉 do Rona. – Pragnie zobaczy, czy zechce skorygowa ten naruszony kontrakt.
- To chore.
- Nie, Ron. My郵, 瞠 ona ma s逝szno嗆 – powiedzia Harry. - Voldemort m闚i Dumbledore’owi o kontrakcie, aby zobaczy, czy zwr鏂 na to uwag. Poza tym on zawar ten kontrakt ze mn, nie z nim. Tylko ja mog z nim ponegocjowa.
- Jednak…
- Ty nic nie kapujesz – przerwa豉 mu Hermiona. – Je郵i dobrze my郵 to Sam-Wiesz-Kto to m鏬豚y po prostu wzi望 Harry’ego i znikn望, ale tego nie zrobi. On rzuci wyzwanie jego honorowi.
- Zgadza si – potwierdzi Harry – Nast瘼ny test Voldemorta.
- Co zamierzasz teraz zrobi? – spyta Ron.
- Musze tam wr鏂i. Teraz.
- No i kto jest tu chory, Harry?
Na twarzy Hermiony wida by這 zupe軟 udr瘯.
- On sobie poradzi – wydusi豉.
- Hermiono! – Ron niemal wydar si, w kompletnym szoku. Jego spojrzenie lata這 po przyjacio豉ch. – Wy dwoje nie mo瞠cie by powa積i.
- Ron – zabra g這s Harry - musz z nim za豉twi t renegocjacj, tak czy inaczej ma na mnie haka.
- Nie ma mowy.
Hermiona zwr鏂i豉 si do Rona:
- Naruszenie magicznego kontraktu jest bardzo niebezpieczne. Jak my郵isz, dlaczego Harry MUSIA rywalizowa w Turnieju Tr鎩magiczny?
Harry spojrza na zegarek. By這 ju troch po p馧nocy.
- Zobaczycie mnie o dziewi徠ej rano przy klasie transmutacji. Nie powinno mi to zaj望 du穎 czasu, je郵i to, co przypuszcza Hermiona si zgadza.
- Uwa瘸j na siebie – powiedzia豉 Hermiona.
- Dobrze. Ron, czekaj na mnie przed klas z rana, w porz康ku?
- W porz康ku.
Harry kiwn掖 g這w i utworzy obraz obozowiska w swojej g這wie.
Nast瘼ny koszmar – pomy郵a.
M鏬 zobaczy polan zza 軼iany drzew. Voldemorta nie by這 nigdzie wida. Kilku 鄉iercio瞠rc闚 porusza這 si w pobli簑. Po minucie wszed w ja郾iejszy obszar, a wtedy dw鏂h wielkich m篹czyzn chwyci這 go za ramiona.
– Mamy ci – odrzek pierwszy.
- I to 豉twiej ni przypuszcza貫m – doda drugi.
- Musz porozmawia z Voldemortem – za膨da Harry.
- Wybacz, ale uda si na spoczynek. Nie lubi jak si mu przeszkadza. Harry popatrzy na niego, a potem na drugiego.
- Nie b康 鄉ieszny. Ze mn si zobaczy.
- Ja jestem innego zdania – odezwa si Lucjusz Malfoy zbli瘸j帷 si do niego. – B璠zie bardzo zadowolony widz帷 ci rano, tym czasem teraz…
Malfoy mia bardzo silny prawy sierpowy. Harry prawdopodobnie zosta豚y powalony, gdyby nie by unieruchomiony. Poczu s帷z帷y si potok krwi z jego lewej brwi.
- Pos逝chaj – wysapa Harry – ja musz…
Pie嗆 rozmiaru ma貫j szynki uderzy豉 go w 瞠bra, us造sza p瘯ni璚ie i zgi掖 si w p馧. Lucjusz co wymamrota; liny owin窸y si dooko豉 r彗 i kostek Harry'ego, knebel za ucisn掖 usta. By magicznie zwi您any, nie m鏬 si ju aportowa.
G逝pi. G逝pi. G逝pi.
Jeden z towarzyszy Malfoya kopn go w bok 造dk i zwali przez to na ziemi. Dosta jeszcze raz w twarz, zanim nie zosta poci庵ni皻y do klatki i wrzucony do 鈔odka.
- Tak, na pewno mistrz b璠zie bardzo zadowolony widz帷 ci rano, Harry Potterze – powiedzia Lucjusz zamykaj帷 drzwi klatki.
Harry zacz掖 si przyzwyczaja do b鏊u, ale nadal go to irytowa這. Lucjusz nie mia 瘸dnego prawa mu tego robi. Przyby tu zrobi honorow rzecz, a oni zbili go na kwa郾e jab趾o.
Spr鏏owa usi捷. Zmaga si z wi瞛ami dop鏦i nie opar si plecami o pr皻y, a nie by這 to 豉twe, bo r璚e mia zwi您ane (zbyt mocno) z ty逝. Poczu b鏊 w klatce piersiowej. I jego 瞠bro... Jak du膨 mia t szynkow pie嗆, 瞠 m鏬 je z豉ma?
Nast瘼nie zacz窸o mu dolega krwawi帷e kolano. Co oni mu zrobili?
By這 jakie zamieszanie wewn徠rz obozu i Harry si rozejrza si dooko豉. Nie my郵a, 瞠by Voldemort m鏬豚y by z tego zadowolony - ale szczerze m闚i帷, nie by tego taki pewien. Voldemort wy這ni si ze swojego namiotu wykrzykuj帷 jakie rozkazy. Wydawa si nie by w dobrym nastroju, Harry wiedzia, 瞠 to nie wr騜y nic dobrego. Mo瞠, je郵i si nie poruszy…
Gdy zielone oczy Harry’ego spotka造 si z czerwonymi, wiedzia, 瞠 ju jest za p騧no. Voldemort nie odrywaj帷 z niego wzroku podszed bli瞠j klatki. Harry wzdrygn掖 si, a Voldemort odwr鏂i w stron grupy ludzi.
- CO TO MA ZNACZY?
- Panie, Harry Potter zosta zdobyty.
Harry nie wiedzia, kt鏎y ze 鄉iercio瞠rc闚 to powiedzia, ale wida by這, 瞠 Voldemort nie jest z tego zadowolony.
- Zdobyty? – Jego wzrok przemkn掖 po Harrym, badaj帷 ka盥 jego cze嗆. Potem na powr鏒 si odwr鏂i. – I po prostu kto zrobi do dla mnie.
S逝dzy Voldemorta zdawali si by zdenerwowani. Harry m鏬豚y si za鄉ia, gdyby by w stanie poruszy szcz瘯.
Rozdra積i這 go, gdy Voldemort zacz掖 kr璚i si wok馧 鄉iercio瞠rc闚. Harry uderzy stop w pr皻y, aby zwr鏂i na siebie jego uwag, i uni鏀 znacz帷o brwi.
- Och, nie. Wybacz, Harry – Voldemort machn掖 r騜d磬, a knebel oraz wi瞛y znikn窸y. Harry zacz掖 pociera bolesne miejsca. - Kto ci to zrobi?
- Nie wiem.
- Nie s康z, by tego nie wiedzia, ale najpierw wyt逝macz mi, co tu robisz.
Harry tym razem pomasowa szcz瘯.
- Mamy pogwa販ony kontrakt. Przyby貫m go skorygowa.
- Sam?
- Tak, nie ma innego wyj軼ia.
- Oddaj mi swoj r騜d磬 – za膨da Voldemort.
- Mam z陰 wiadomo嗆: nie wzi掖em jej.
- Przyszed貫 dyskutowa nad nowym kontraktem nieuzbrojony i…
- By貫m zaatakowany – doko鎍zy Harry.
- Jakie niepokoj帷e. Kiedy tu przyby貫?
- Kilka godzin temu – ze貪a Harry.
- On k豉mie, mistrzu – powiedzia jaki 鄉iercio瞠rca. – By tu ju w 鈔odku nocy.
- Przymknij si, g逝pcze!
- Och, bardzo dobrze, Harry – pochwali go Voldemort. - Winny chce sam siebie skaza. – Poprzygl康a si swoim s逝gom, a potem odwr鏂i powrotem do Harry'ego. - Powiedz mi tylko, kto ci to zrobi.
- Wola豚ym raczej widzie jak karzesz ich wszystkich i zobaczy, na kt鏎ego zrzuc win.
Harry musia znowu wys逝chiwa jego 鄉iechu.
- Bardzo ciekawy pomys, Harry.
Popatrzy na sw鎩 zegarek. By這 dziesi耩 po 鏀mej.
- Mo瞠 to przyspieszymy? Nie m鏬豚y za豉twi ich p騧niej?
- Co ci tak spieszno?
Harry westchn掖.
- Mam lekcje o dziewi徠ej. I je郵i si sp騧ni profesor McGonagall b璠zie wiedzia豉, 瞠 co kombinowa貫m.
Voldemort zrobi krok w jego kierunku.
- To znaczy, 瞠 nie zawiadomi貫 Dumbledore’a o twoim przybyciu do mnie?
Harry napotka jego spojrzenie.
- Nie, o tym wiedz tylko Ron i Hermiona.
Voldemort nie spuszczaj帷 z niego wzroku oddali swoje s逝gi.
- Co to za oferta?
- Proponuje ten sam kontakt, tylko bez zak豉dnika. B璠 kontynuowa pisanie do ciebie i wr鏂 sam w przerwie Bo瞠go Narodzenia.
- Ale masz jaki warunek dla mnie, prawda?
– Tak – przyzna Harry, a tamten gapi si nadal na jego twarz. - Obiecasz, 瞠 nie we幟iesz nast瘼nego zak豉dnika.
- B璠ziesz ufa mojemu s這wu?
- Nie mam innego wyboru, je郵i ja z豉mi kontrakt to znajdziesz si na o wiele silniejszej pozycji i b璠ziesz m鏬 go wtedy skorygowa.
- Bez w徠pienia.
- Ale – zacz掖 Harry, a jego g這s przybra ton, kt鏎ego nigdy w 篡ciu nie u篡wa – je郵i ty go naruszysz to, b璠ziesz potrzebowa wi璚ej ni zak豉dnika, aby wyci庵n望 co ode mnie.
Voldemort podarowa mu jeszcze raz sw鎩 rechot. Harry chcia zacisn望 swoj r瘯 wok馧 jego gard豉.
- To jest gro嬌a, drogi ch這pcze?
Voldemort wygl康a wci捫 na rozbawionego, gdy Harry gapi si na niego.
- Nie, Voldemort. To nie gro嬌a, to zapowied.
Ca造 humor wyparowa z wyrazu jego twarzy.
- Tak, wi璚 dziedzic w ko鎍u zaczyna rozumie?
- Tak – powiedzia Harry. – Wi璚 umowa stoi?
- Jak najbardziej.
Harry poczu niewielk ilo嗆 b鏊u, gdy 軼isn掖 jego d這 dla zapiecz皻owania uk豉du. Nast瘼nie z koszmarnymi my郵ami, aportowa si na korytarzu przed klas transmutacji.
- O kurcz! – krzykn掖 Ron. – Nie mo瞠sz tam wej嗆 z takim wygl康em. Harry popatrzy na niego.
- Co?
- Jeste ca造 zapaskudzony.
Ca趾iem o tym zapomnia.
- Dobra. – Spr鏏owa wymy郵e co szybko. – Powiedz McGonagall, 瞠 spad貫m z poruszaj帷ych si klatek schodowych i musia貫m i嗆 do skrzyd豉 szpitalnego. Pogadamy p騧niej.
- W porz康ku – zgodzi si Ron.
Pop璠zi do sali, ale stan掖 jak wryty, gdy natkn掖 si na wychodz帷 stamt康 McGonagall.
- Jakie problemy, panowie?
- 畝dnych, pani profesor – powiedzia Ron stoj帷y za Harrym, kt鏎y zacz掖 si oddala. - Harry mia ma造 wypadek i musi odwiedzi Madame Pomfrey.
- Panie Potter! – krzykn窸a McGonagall.
Harry odwr鏂i si powoli, oczy wbi w pod這g maj帷 nadziej ukry swoj twarz. Kolano si pod nim niemal ugi窸o.
- Tak, prosz pani? – powiedzia. - Spad貫m ze schod闚 niedaleko od wie篡 Gryffindoru.
Profesor McGonagall zbli篡豉 si i podnios豉 jego podbr鏚ek.
- Och - mrukn窸a, po czym uda豉 si bezpo鈔edni do klasy i wysz豉 sekund p騧niej. Ron wzruszy ramionami przy Harrym.
- Panie Weasley, wr鵵 do 鈔odka i zajmij si lekcj. Wezm pana Pottera do skrzyd豉 szpitalnego.
- Nic mi nie jest – wymamrota Harry. – Naprawd.
- W豉郾ie widz. Zatem klatka schodowa skr瘼owa豉 ci, potem uszkodzi這 kolano i 瞠bro?
Harry spojrza na siebie. Jego r瘯a przyci郾i皻a by豉 do klatki piersiowej. Krew wyp造wa豉 z bardzo widocznych rozci耩, gdzie sznury by造 zbyt ciasne. Spostrzeg te krew wyp造waj帷 z kolana i nasi彗aj帷 spodnie w dole nogawki.
- Uhm…
- Ani s這wa, panie Potter.
McGonagall nie zaprowadzi go do skrzyd豉 szpitalnego. Zanim si zorientowa sta, cho bardzo niepewnie, przed gabinetem dyrektora.
- Wchod.
McGonagall wprowadzi豉 ledwie 篡wego Harry'ego do 鈔odka, gdzie stali ju dwaj m篹czy幡i. Dumbledore popatrzy ponad swoim biurkiem prosto na Harry'ego.
- O, nie... on to zrobi, prawda?
- Pan Potter twierdzi, 瞠 spad z ruszaj帷ych si schod闚 niedaleko od wie篡 Gryffindoru.
- Harry…
- Syriuszu, prosz – przerwa mu Dumbledore. – Minerwo, mo瞠sz wr鏂i do swojej klasy. Ja si tym zajm.
- Tak, dyrektorze.
Jak wysz豉, Harry zauwa篡 zatroskanego Syriusza, a chwil potem Remusa. Wzdrygn掖 si, gdy napotka niebieskie oczy Dumbledore'a.
- Usi康, Harry.
Harry ba si przebywa tak blisko tej, nieodrywaj帷ej od niego wzroku, tr鎩ki czarodziei. Nie o鄉ieli si poruszy. Jego wzrok przemieszcza si ponownie po pokoju. Zacz掖 si trz捷, a nigdy przedtem nie ba si by w tym pokoju. Co si z nim dzia這?
- Harry, usi康 zanim upadniesz na ziemi – nakaza mu ojciec chrzestny zbli瘸j帷 si do niego.
Wzi掖 nieufny krok w ty uderzaj帷 w 軼ian, a jego noga o ma這 nie za豉ma豉 si pod nim.
- Harry – rzek Dumbledore.
Harry napotka jego niebieskie oczy, kt鏎e wpatrywa si w niego, jak gdyby przelecie do na wylot.
I wtedy Harry wszystko wyrzuci z siebie. Jak rozz這szczony by, bo nic nie wiedzia. Jak nie raz chcia z nim porozmawia i wszystko wyzna. Jak on, Ron i Hermiona rozstrzygn瘭i, 瞠 scena w Wielkiej Sali by豉 testem. Jak chcia wr鏂i, bo 鄉iercio瞠rcy nie chcieli pozwoli zobaczy mu si z Voldemortem. Jak go zaatakowali. Jak rozgniewany by Voldemort, i 瞠 powsta nowy kontrakt.
Wci捫 mia r瘯 wok馧 swojego 瞠bra, drug za podpiera ram drzwi, by ustabilizowa si i spr鏏owa usta na nogach. 圭iana nie wydawa豉 mu si ju tak stabilna, jaka by豉, gdy zacz掖 si o ni opiera.
- Nawet nie chcieli軼ie rozmawia ze mn.
B鏊 i odczucie zdrady sprawi造, 瞠 jego g這 ochryp. Poczu jak zsuwa si na pod這g.
- Syriuszu, pom騜 mi.
***
Odzyska przytomno嗆, czuj帷 si jeszcze bardziej 瘸這郾ie. Wed逝g niego nic nie zosta這 uregulowane. Syriusz pom鏬 mu doj嗆 do krzes豉, a najlepsze, co sobie przypomina to Fawkes przylatuj帷y do niego i sadowi帷y mu si na nodze. Feniks wyra幡ie by smutny, Harry poczu si 幢e z tego powodu.
- Nie patrz na mnie tak, Fawkes – powiedzia, ale gdy feniks zacz掖 p豉ka, zrozumia. ㄋy feniksa wyleczy造 wszystkie jego rany w jednej chwili. Wtedy to w豉郾ie Syriusz i Remus zacz瘭i wymy郵a mu za jego g逝pot, powtarzaj帷, 瞠 powinien robi to, co si mu m闚i.
I Syriusz da mu szlaban. To zabola這.
- 畝dnych wizyt w Hogsmeade i jeste uziemiony do Bo瞠go Narodzenia. M闚i serio, wchodzi w to r闚nie zakaz latania.
Harry wci捫 nie m鏬 w to uwierzy. Musia zrezygnowa z bycia w dru篡nie quiditcha, przynajmniej na razie. Mia nadziej, 瞠 przyjm go z powrotem po 鈍i皻ach, je郵i nadal b璠zie 篡wy. Niekiedy jednak chcia opu軼i ju ten 鈍iat.
My郵帷 o przerwie 鈍i徠ecznej, przypomnia sobie o kontrakcie. Wzi掖 kawa貫k pergaminu, pi鏎o i atrament, i wgapi si na niezape軟ion kartk.
Voldemort,
Zosta貫m z豉pany. Powiniene wspomnie o nieciekawym stanie mojej twarzy, bo przez ni zaci庵ni皻o mnie do gabinetu Dumbledore’a. Musia貫m powiedzie o wszystkim jemu, Syriuszowi i Remusowi.
Jednak Dumbledore, wci捫 nie chce ze mn porozmawia. Potem Syriusz da mi szlaban. My郵, 瞠 wola豚ym znosi ju twoje kary. B鏊 przynajmniej mija. Teraz nie mog gra quiditcha przez dwa miesi帷e. I to by這by na tyle, z moich ,,przyjemno軼i".
Moja nauka w dalszym ci庵u idzie dobrze, to powinno ci zadowoli. Nie spodziewam si niczego podniecaj帷ego w obr瑿ie nast瘼nego tygodnia, wi璚 oczekuj, 瞠 nast瘼ny list nie b璠zie zbyt zabawny.
Harry
Przeczyta jeszcze raz swoje s這wa. Voldemort mia racj. Robi si naprawd cyniczny.
Wzruszy ramionami, gdy przywi您ywa do n騜ki Hedwigi wiadomo嗆 i j wys豉. W sobot Gryffindor b璠zie gra z Ravenclawem.
,,Najm這dszy szukaj帷y w stuleciu zamierza nas poprowadzi do zdobycia pucharu Quiditcha!”
Harry'emu zachcia這 si p豉ka.
Rozdzia 7.
Prawda.
Harry czeka a wszyscy opuszcz wie輳 Gryffindoru przed zej軼iem do pokoju wsp鏊nego. Potem roz這篡 swoje notatki i wyci庵n掖 ksi捫k od wr騜biarstwa. Zamierza si skoncentrowa. Chcia. Ale nie m鏬. Po tym jak pierwsze krzyki rozbrzmia造 od strony stadionu.
- Chod, Harry! – zawo豉 do niego wcze郾iej Fred. – Nie chcesz przynajmniej poogl康a meczu?!
By w dalszym ci庵u kapitanem, wyznaczy na nowego obro鎍 Colina Creeveya, kt鏎emu teraz zamieniono pozycj na szukaj帷ego. By lepszy ni reszta zespo逝 (z wyj徠kiem Harry’ego), wi璚 wszyscy zgodzili si na tymczasowe przeniesienie go na to stanowisko.
Dru篡na wypomnia豉 mu jego g逝pot i zapewni豉, 瞠 chc uwa瘸 go wci捫 za jednego z nich, poniewa nie przepu軼i za wiele mecz闚. Dzi瘯i temu Harry poczu si odrobin lepiej.
Ale nie m鏬 jednak tego gl康a. Przeprowadzanie i ogl康anie trening闚 z ziemi by這 wystarczaj帷e.
W pewnym momencie b鏊 g這wy w nim eksplodowa. Obok niego pojawi si...
- Rozmy郵a貫, Harry? – zapyta Voldemort.
Harry spojrza w g鏎 i odsun掖 si od niego wzdrygaj帷 si.
- Tak przypuszczam. Co ty tu robisz?
- Przyby貫m, by ci rozweseli.
- Rozweseli mnie?
- Tak – przyzna i zacz掖 obchodzi dooko豉 pomieszczenie. – Wi璚 to jest pok鎩 wsp鏊ny Gryffindoru? Bardzo przytulny.
- Czy zanim tutaj dotar貫?..
Voldemort odwr鏂i si do niego.
- Och, nie, Harry. Nie znalaz貫m si tu szukaj帷 od zewn徠rz. Nie by貫m nigdy w pokoju wsp鏊nym i nie wiem, gdzie si znajduje. Nie mia貫m poj璚ia, 瞠 si tutaj aportuj, bo jak m鏬豚ym?
- To jak…
- Nie aportowa貫m si do pokoju, tylko do ciebie. Jak widzisz, nie ca趾iem uwierzy貫m, 瞠 Syriusz chcia ci uziemi, wi璚 musia貫m si przekona, czy to prawda. Pojawi貫m si na boisku... Nie martw si, by貫m zamaskowany. – Za鄉ia si. - Nie chcia貫m powodowa paniki. Nie dostrzeg貫m ci w powietrzu, ani na trybunach obok przyjaci馧. Zatem musia貫 by gdzie sam, wi璚 skupi貫m si na tobie.
Harry obserwowa jak kr捫y bez po酥iechu wok馧 sali.
Voldemort chcia go pocieszy? Dlaczego mia豚y na to ochot, bo rozmy郵a, poniewa Syriusz go uziemi?
- Wi璚 to robi貫 zanim zatopi貫 si w my郵ach? – zapyta Voldemort.
- Co? – wysapa, zaskoczony Harry.
Voldemort wskazywa jego papiery tu przed nim.
– Och tak, to praca domowa z wr騜biarstwa.
- Nie prosty przedmiot. To bardzo 軼is豉 ga陰 magii. A twoim nauczycielem od tego jest…
- Profesor Trelawney.
- Ma jakiekolwiek zdolno軼i ?
- No, nienormalne. Ale wesz豉 w jaki trans po koniec mojej trzeciej klasy. Przepowiedzia豉, 瞠 s逝ga Czarnego Pana zechce wr鏂i do swojego mistrza i zrobi to jeszcze przed p馧noc. A gdy nadszed wiecz鏎, Pettigrew... Glizdogon uciek.
- Interesuj帷e.
Harry spodziewa si, 瞠 Voldemort b璠zie kontynuowa temat, lecz tego nie zrobi.
-To r騜ni這 si od pozosta造ch, w kt鏎ym wywr騜y豉 moj 鄉ier i niezdarno嗆 mojego kolegi z klasy. Od tego czasu s wysoce prawdopodobne, wi璚 nie chcia豚ym, 瞠by okaza豉y si by prawdziwymi przepowiedniami.
Voldemort za鄉ia si.
- Zawsze cyniczny, Harry.
Echo wznoszonych okrzyk闚 zabrzmia這 w zamku. Mecz si sko鎍zy. Szybka pora磬a. Harry czu si upokorzony. B鏊 g這wy wzr鏀, gdy d這 Voldemorta z豉pa豉 go pod brod by utrzyma jego twarz w g鏎ze.
- Musz ju teraz i嗆, Harry. Ale b璠 widzie, co porabiasz.
Wypu軼i go.
- Nie wiem, czemu uwa瘸sz, 瞠 m鏬豚y to zrobi. Ja…
Voldemort kciukiem pog豉ska 豉godnie doln stron jego twarzy, uciszaj帷 go.
Odwr鏂i si nagle gwa速ownie.
- Mam swoje sposoby. Och, – wyrwa這 mu si i si璕n掖 do swojego p豉szcza. – To mog這by ci si przyda. Polecam ci aby jej u篡wa.
Rzuci co do niego, a potem odszed. Harry popatrzy na swoje d這nie, w kt鏎ych trzyma kurczowo delikatny materia. Jego peleryna niewidka. O ma這 si nie u鄉iechn掖.
- Harry! – wrzasn掖 Ron, wbiegaj帷 do pokoju wsp鏊nego. – Wygrali鄉y!
- Wygrali鄉y?
- Tak. Colin nie z豉pa znicza, ale wygrali鄉y, bo prowadzili鄉y dziesi璚ioma punktami.
Jak zesp馧 zwyci篹y bez niego? Czy to znaczy, 瞠 nie jest im ju potrzebny?
To sprowadzi這 depresje Harry’ego na jeszcze ni窺zy poziom, ni m鏬豚y si spodziewa.
Przez to si nie wyspa i kiedy do陰czy do Rona i Hermiony na 郾iadaniu, poczu si jeszcze 瘸這郾iej. Pomy郵a, 瞠 nie mo瞠 by ju o wiele gorzej, dop鏦i nie us造sza wchodz帷ych ludzi, kilku doros造ch usiad這 przy stole nauczycielskim. Z豉pa spojrzenie Syriusza, kt鏎y u鄉iechn掖 si do niego. Poczu si jakby mia n騜 wbity w plecy. Szybko odwr鏂i wzrok. Przez chwil gapi si bezmy郵nie w talerz .W ko鎍u rzuci widelec na st馧.
- Musz st康 wyj嗆.
Pojawienie si s闚 zatrzyma這 go na miejscu. Nigdy jeszcze nie widzia tak czarnej sowy, kt鏎y teraz lecia w stron Syriusza.
Syriusz wzi掖 od niej pergamin. Harry patrzy jak otwiera list. Kiedy zacz掖 czyta jego wyraz twarzy zmieni si. Oczy mu si rozszerzy造, a r瘯a pow璠rowa豉 do serca. Jakby cios, kt鏎y zada Harry’emu, odbi si i trafi teraz do niego. Remus po這篡 d這 na jego ramieniu. Wygl康a na zaniepokojonego i powiedzia co do niego. Syriusz zignorowa go. Przymkn掖 oczy i zgni鏒 kartk w swojej pi窷ci. Popatrza na Harry’ego. Jego oczy by造 tak wype軟ione b鏊em, 瞠 Harry pomy郵a, i to w jaki spos鏏 jego wina. Chwil potem Syriusz gwa速ownie oderwa wzrok z twarzy chrze郾iaka i opu軼i Wielk Sal.
- Zastanawiam si, co to by這 – powiedzia Ron.
- Syriusz nie wzi掖 tego listu, to dobrze – zauwa篡豉 Hermiona. – Mo瞠 powiniene go p騧niej wzi望, Harry.
Po wyj軼iu Syriusz sowa bezpo鈔ednio pofrun窸a do niego i wystawi豉 n騜k. Przywi您any by tam drugi li軼ik. Otworzy go. By od Voldemorta.
C騜, Harry, wierz, 瞠 w豉郾ie poradzi貫m sobie z twoim problemem. Je郵i jest co, co m鏬豚ym jeszcze dla ciebie zrobi, wystarczy poprosi. Jeste teraz pod moj ochron i nawet Syriusz nie mo瞠 rzuca wyzwania mojej w豉dzy.
Harry zadr瘸. Czy grozi Syriuszowi? Co takiego napisa, 瞠 po tym, jego ojciec chrzestny tak na niego spojrza? Po prostu piek這…
- Harry, wszystko w porz康ku? – zapyta豉 Hermiona.
- Nie.
Wsta i ruszy w kierunku drzwi. Musia porozmawia z Syriuszem.
Zosta schwytany przez Snape'a w holu.
- T璠y, Potter – powiedzia Snape chwytaj帷 go i ci庵n帷 w kierunku gabinetu dyrektora.
Weszli na poruszaj帷e si schody. G這sy w komnacie by造 podniesione.
- On zaczyna stawa si niebezpieczny – powiedzia Lupin.
- Uspok鎩 si, Remusie – zbeszta豉 go profesor McGonagall.
- Nie, sp鎩rz na niego. Je郵i ja dostan podobny list to te zaczn si tak czu.
- To jest wszystko cz窷ci planu – kontynuowa豉 McGonagall. – I je郵i masz by…
Snape wyra幡ie g這郾o odchrz彗n掖 i popchn掖 drzwi, kt鏎e by造 lekko uchylone.
Remus chodzi po gabinecie, a McGonagall siedzia豉 na krze郵e przed Dumbledore'em, siedz帷ym za biurkiem. Syriusz sta obok okna, gapi si na zewn徠rz. Popatrzy kr鏒ko na chrze郾iaka. Wci捫 wygl康a na oszo這mionego. Jakby uderzono go w brzuch t逝czkiem.
- Harry – zacz掖 Dumbledore. – Dosta貫 nast瘼ny list od Voldemorta, nieprawda?
- Tak.
- Pozw鏊 mi go zobaczy.
Harry poda mu list. Dumbledore przeczyta go i skin掖 g這w.
– Nie mylili鄉y si – poinformowa Lupina. – S康zi, 瞠 wp造nie na Syriusza zdejmuj帷 dzi瘯i temu ograniczenia Harry’ego.
- O co tu chodzi? – zapyta Harry.
- Harry – odrzek Lupin – Syriusz by bardzo surowy dla ciebie, gdy chcieli鄉y si upewni, aby Voldemort s康zi, 瞠 jeste nieszcz窷liwy.
- Dlaczego?
- Bo zechcia豚y si o tym przekona. Przyszed豚y do ciebie w czasie meczu quiditcha.
- Ale ja by貫m nieszcz窷liwy.
- Nie rozumiesz. On…
- Wystarczy, Remusie – przerwa mu Dumbledore. – Harry, mo瞠sz ju i嗆.
- NIE! – krzykn掖 Harry. – Niech kto wyt逝maczy mi, o co tu chodzi! Co powiedzia Syriuszowi? Dlaczego musia my郵e, 瞠 jestem nieszcz窷liwy?
Poczu jak z豉pano go za rami i zaci庵ano w kierunku drzwi.
- Jeszcze nie pora, by si dowiedzia, Harry. Nie jeste gotowy.
- Powiedzcie mi!
Snape wypchn掖 go na zewn徠rz. Harry gapi si na rze嬌ionego chimer z w軼iek這軼i .
***
- Przypuszczam, 瞠 odpowied jest oczywista – wyzna豉 Hermiona.
Obaj, Ron i Harry, wlepili w ni wzrok. Hermiona zawsze mia豉 wyt逝maczenie na wszystko. A wobec tego, zn闚, tylko dla niej by這 to oczywiste.
Harry opowiedzia im o wszystkim, a gdy to robi siedzieli cicho, przy kominku w pokoju wsp鏊nym.
- No, i siedzisz sobie tutaj wygl康aj帷 na zadowolon z siebie, i nic nie raczysz nam wyt逝maczy – oburzy si Ron.
Hermiona popatrzy豉 na Harry'ego.
- Oni walcz o ciebie.
- Co???
- Mam s御iadk. Kiedy jej rodzice zacz瘭i si rozwodzi zrobili tak samo. Obydwoje chcieli pokaza jej, 瞠 u nich b璠zie lepiej. Pomy郵 o wydarzeniu w Wielkiej Sali w Noc Duch闚. To by這 zdolne zagranie. Potem da Syriuszowi wyb鏎, udaremniaj帷 przez to dalsze karanie ci. Chcia by my郵a, 瞠 to wszystko dzi瘯i niemu. – Spojrza豉 na niego. –Ale to nie prawda.
- Dlaczego? Po co robi to tak przy wszystkich? Zawsze s t逝my, gdy co si dzieje ze mna w roli g堯wnej.
- Tego nie wiem.
- Musz si tego dowiedzie – postanowi Harry. – Inaczej to doprowadzi mnie do szale雟twa. Bo nie raz ju chciano mi powiedzie.
- To oznacza Tego-Kt鏎ego-Imeinia-Nie-Wolno-Wymawia? – spyta Ron.
- Och, nie – odpowiedzia豉 Hermiona. – Nie sadz, 瞠by powinien to robi, Harry. On m鏬豚y si w軼iec albo co podejrzewa .
Harry skin掖 g這w w zamy郵eniu.
- Malfoy – powiedzia nagle.
- Co? To szale雟two – skomentowa Ron.
- Nie. On zawsze chlubi si jak bardzo zna swojego ojca i jest dla mnie mi造 od kiedy nawzajem si otruli鄉y. Poprosz go, aby popyta swojego ojca.
- Naprawd my郵isz, 瞠 mo瞠sz mu zaufa? – spyta豉 Hermiona.
- Odmowa b璠zie najgorsz rzecz, jaka mo瞠 si zdarzy.
- Obawiam si, 瞠 stanie si co z貫go, gdyby jednak si zgodzi – rzek Ron.
Draco przysta na jego pomys.
Przed nast瘼na lekcj eliksir闚, on, Crabbe i Goyle oczekiwali na zaj璚ia przed klas. Draco oddali swoich goryli widz帷, 瞠 Harry skin掖 g這w do machaj帷ych do niego Rona i Hermiony, kt鏎zy bez niego weszli do lochu.
Harry i Malfoy odsun瘭i si od drzwi rozgl康aj帷 si dooko豉, upewniaj帷 si czy nikt nie m鏬豚y ich pods逝cha
- Masz racj, Potter – stwierdzi Malfoy.- To wojna o przeci庵niecie ci na swoj stron. I oni robi to w oficjalny os鏏.
- Mo瞠 co wi璚ej?
- Voldemort wierzy, 瞠 zechcesz zdoby kiedy ca造 鈍iat, to wszystko. Pr鏏owa貫m dowiedzie si wi璚ej, ale m鎩 ojciec zrobi si podejrzliwy.
- To pasuje, albo przynajmniej potwierdzi這 pewn ilo嗆 moich teorii.
- I nikt niczego ci nic nie powiedzia?
- Nic – odpowiedzia Harry, nie bez irytacji. - Dumbledore utrzymuje, 瞠 nie jestem got闚.
- Spr鏏uje dowiedzie si czego wi璚ej.
- Po co to robisz? Wiedz, i doceniam twoj pomoc. Ja…
B鏊 eksplodowa w jego g這wie. Obr鏂i si, lecz nie dostrzeg nikogo pr鏂z Malfoya.
- Co ci jest? – spyta Malfoy, rozgl康aj帷 si.
- Ja… - B鏊 zanik. – On mnie wzywa. Musia co odkry.
- Chcesz bym pogada ze Snape'em?
Harry by pewien, 瞠 zobaczy na twarzy Dracona Malfoya niepok鎩.
- Zrobi豚y to?
- Jasne. Nie s康z, aby mia jakie w徠pliwo軼i, je郵i to b璠 ja.
Harry wyci庵n掖 swoj r騜d磬, wytkn掖 do torby, kt鏎 poda nast瘼nie Malfoyowi.
- Wrzu to na moje miejsce. I powiedz, 瞠 wr鏂 jak najszybciej b璠 m鏬.
- Jasne. Powodzenia.
Zn闚 z豉pa si za czo這, gdy b鏊 wzr鏀 na nowo. Voldemort by zniecierpliwiony.
Zamkn掖 oczy.
Zmierzam do nast瘼nego koszmaru.
Voldemort by tu przed nim.
- Co ci zatrzyma這, Harry?
- Musia貫m wymy郵e jak捷 wym闚k 瞠by zwia z lekcji. Nie mog tak po prostu znikn望 bez pozwolenia.
Voldemort za鄉ia si.
- Sprawi貫 mi przyjemno嗆. Kiedy wezwa貫m ci, przyby貫 tu.
Harry wzdrygn掖 si.
- Chcia貫, abym si tu zjawi, by鄉y sobie o tym poplotkowali? Czy jest co jeszcze?
- Tak, Harry… Sprawa jest wa積a.
To nie wr騜y這 dobrze dla Harry'ego. Voldemort przybli篡 si do niego o krok. Pewnie przypuszcza, 瞠 utrzyma go to w ciszy.
- Czy nie m闚i貫m ci niedawno, 瞠 je郵i przyb璠ziesz do mnie, odpowiem na twoje pytania?
Harry skin掖 g這w, jego oczy patrzy造 w szkar豉tne 郵epia. Nie chcia widzie zadowolenia Voldemorta z jego pojawienia si tutaj.
- Ale z jakiej racji odczu貫 potrzeb uniemo磧iwienia mojej hojno軼i przez proszenie kogo nie darz帷ego ci sympati o popytanie mojego 鄉iercio瞠rcy?
Harry otworzy usta, a Voldemort chwyci go za podbr鏚ek.
- To dlatego, 瞠 Dumbledore nie chcia ci nic wyt逝maczy? Tak jak Syriusz? Czy tylko ja by貫m sk這nny do porozmawiania z tob o wszystkim przez obecny rok? Ale, Harry – kontynuowa Voldemort, widocznie zainteresowany w豉snym monologiem – ja jestem jedynym, kt鏎y mo瞠 by 廝鏚貫m twoich informacji. Zaspokoi豚ym twoj ciekawo嗆. Wi璚 dlaczego nie przyszy貫 do mnie? Dlaczego nie poprosi貫 mnie o to?
Dla Harry'ego zabrzmia這 to, jakby w g這sie Voldemort s造cha by這 uraz. Voldemort cofn掖 si o krok, nie spuszczaj帷 wzroku z Harry'ego.
- Chc us造sze twoj odpowied, Harry. Dlaczego nie poprosi貫 mnie o to?
Czemu poczu si niespodziewanie wszystkiemu winny?
- J-ja nie s康zi貫m, 瞠 m鏬豚y to zrobi.
Voldemort nie przestawa patrze si mu w oczy, pr鏏uj帷 czyta w jego my郵ach.
- Czemu? Przecie powiedzia貫m ci, 瞠 chc ci wyt逝maczy wszystko, czego sobie tylko za篡czysz. Czemu? Gdy si stawi貫 mia貫m nadziej, 瞠 istnieje zaufanie pomi璠zy nami. Czemu? Zaofiarowa貫m ci wszystko, moj ca陰 wiedz i do鈍iadczenie. Czemu unikasz mojej szczodro軼i?
Harry poczu si w ten sam spos鏏, gdy Syriusz spojrza na niego po przeczytaniu tego przekl皻ego listu, prawie si zd豉wi.
- J-ja przepraszam – to wszystko, co m鏬豚y odpowiedzie.
Voldemort zbli篡 si uwa積ie przygl康aj帷 si Harry’emu. Wydawa si zadowolony.
- Dobry ch這pak – pochwali go i wskaza krzes這. – Usi康 chc z tob porozmawia.
Harry zrobi to jak Voldemort usiad na swoim w豉snym miejscu przed ogniskiem.
- Jestem pewny, 瞠 mo瞠sz mie spory zarys tego, co chcesz wiedzie. Obawiam si, 瞠 wszystkie teorie, te twoje i twoich przyjaci馧, wprowadza造by raczej niepotrzebny chaos, gdy wszystko jest bardzo proste.
Harry musia przyzna Voldemortowi, 瞠 pewno軼i wiedzia, w jaki spos鏏 wabi publiczno嗆 swoimi przem闚ieniami. Widzia w zesz造m roku jak przemawia do swoich 鄉iercio瞠rc闚, p騧niej jeszcze kila razy, gdy z nim rozmawia.
- Jak wywnioskowa貫, Dumbledore i ja rzeczywi軼ie mamy bardzo spo貫czn kwesti w豉sno軼i nad tob. Mam ci to wyt逝maczy?
- Tak.
- Co jest pierwsz rzecz, kt鏎a przyby豉 do twojego umys逝 po tym, gdy ci odm闚iono informacji?
- Wi璚ej pyta.
- Ach, bardzo dobrze. Lubisz to?
- Wiesz do czego on mnie potrzebuje?
- Dlaczego o to spyta貫?
- Dumbledore po Turnieju Tr鎩magicznym powiedzia: ,,… i teraz wiemy, czego mo積a si po nim spodziewa”.
- Tak, i… - zabra g這s Voldemort.
- ... i wtedy dosta貫m wra瞠nia, 瞠 oczekuj czego ode mnie – doko鎍zy Harry.
- Bardzo dobrze, Harry.
- Ale czemu nie wyt逝maczy貫 mi tego? Dlaczego tego nie wyja郾isz? Twierdzi貫, 瞠 to zrobisz.
- Uspok鎩 si. Dowiesz si o wszystkim, co chcesz wiedzie, gdy sko鎍zymy. B璠ziesz chcia to rozpowiedzie. Nie mog by obwiniony o m闚ienie ci tego.
- Dlaczego nie chcesz, 瞠by zosta oskar穎ny o rozmawianie ze mn?
- Och, Harry nie b康 g逝pi. Po prostu tak jest lepiej.
- Wi璚 co trzeba zrobi?
- C騜, 瞠by znale潭 odpowied musimy zag喚bi si w przesz這嗆 i zwi您ek pomi璠zy nami dwoma. W czasie mojego pierwszego panowania, ca造 czarodziejski 鈍iat by przera穎ny. Przera穎ny MN. Najbardziej z這wrogi lord stulecia zabi wszystkich pot篹nych czarodziei, o ile nie chcieli przy陰czy si do niego. Ka盥y z wyj徠kiem moich lojalnych zwolennik闚 chcia mojej 鄉ierci. Kiedy pojawi si dziedzic, jego bardziej ni innych pr鏏owa貫m pozbawi 篡cia. To by貫 ty, Harry. Nie uda這 mi si, poniewa zosta貫 dobrze zabezpieczony. Za drugim razem te zawiod貫m. Jestem pewny, 瞠 pr鏏owa豚y mnie zabi od czasu, gdy zorientowa豚y si jakim czarodziejem jeste.
- Dumbledore my郵i, 瞠 m鏬豚ym pokona ci ponownie? – zapyta Harry, troch zak這potany.
- Och, jestem pewny, 瞠 ca造 czarodziejski 鈍iat tak s康zi. I ja sam tak uwa瘸m.
- Wierzysz w to?
- Harry, skocz do przodu. Pomy郵 o zwi您ku mi璠zy nami. Twoja matka z這篡豉 w ofierze najbardziej czysty rodzaj magii jaki istnieje. Po przemy郵eniu i zastanowieniu si mog j za to nawet podziwia.
Harry zakwalifikowa to do swoich ulubionych rzeczy, kt鏎e us造sza.
- Ale to pozostawi這 pi皻no na tobie i przekle雟two na mojej nie鈍iadomo軼i, kt鏎e znalaz這 si we mnie. Gdy wr鏂i貫m do swego cia豉 tej nocy na cmentarzu, u篡貫m twojej krwi. Przypominasz sobie, Harry? - Ten pokiwa g這w. – Teraz mog ci dotyka bez zadawania sobie b鏊u, lecz teraz jest to twoj udr瘯.
- Zawsze mog wyczu, gdy jeste blisko mnie – warkn掖 Harry.
- Tak, wierzy貫m, 瞠 eliksir tylko z twoj krwi m鏬豚y da mi wi璚ej.
Harry szybko powi您a.
- I u篡貫 te r瘯i Glizdogona.
Voldemort popatrzy na niego.
- Tak, ci庵nij dalej.
- Wykorzysta貫 jego cia豉 i mojej krwi. Dumbledore powiedzia, 瞠 to jest powi您ane, poniewa uratowa貫m jego 篡cie.
- Tak, m闚ili鄉y o tym po tym jak Glizdogon doprowadzi do mnie Rona. - Voldemort gapi si ponad ogniem na Harry’ego, jego czerwony oczy bardzo b造szcza造. – Powi您anie mi璠zy nami wci捫 ro郾ie w si喚 – o鈍iadczy 豉godnie.
- Nie rozumiem.
- Nie, Harry? Jeste bezpo鈔ednio odpowiedzialny za sprowadzenie mnie do mocy z powrotem. Uratowa貫 Glizdogona, kt鏎y sta si moim s逝膨cym. Je郵i faktycznie uderzy豚ym ci zakl璚iem zabijaj帷ym tamtej nocy to zosta豚y z inn blizn, a dla mnie zako鎍zy這by si to powrotem w zapomnienie.
- I co oni z tego mog mie wraz z Dumbledorem, sadz帷ym, 瞠 sobie daje rad?
- Da貫m ci rzetelny przyk豉d, co si zdarza, je郵i jeden czarodziej oszcz璠zi 篡cie drugiemu – o鈍iadczy Voldemort. – Albo w twoim przypadku z czarodziejk.
Harry gapi si na niego. Nagle zrozumia.
Harry da 豉sk Glizdogonowi. Tak wi璚, Voldemort umar豚y, gdyby usi這wa si go pozby. Pr鏏owa to ju zrobi, a jego matka go wtedy jednak uratowa豉… Voldemort mia teraz t ochron… Krew Harry’ego by豉 na wp馧 jego matki… Gdyby on zabi Voldemorta, to sko鎍zy jak sw鎩 przeciwnik.
Voldemort mia wzork utkwiony w Harrym, wydawa si zobaczy moment, w kt鏎ym ten to zrozumia.
- Czego chce czarodziejski 鈍iat, Harry? – zapyta Voldemort.
- Twojej 鄉ierci.
- I co by si z tob sta這, gdyby podporz康kowa si im poleceniu?
- Umar豚ym tak瞠.
Poczu si troch wyprowadzony z r闚nowagi. Bardzo wyprowadzony z r闚nowagi.
- Bardzo ponure, te nasze perspektywy losu – o鈍iadczy Voldemort.
Harry nagle przypomnia sobie co jeszcze. Obawia si o to spyta. Przeklina si za w豉sn ciekawo嗆.
- M闚i貫 te, 瞠 czego ode mnie chcesz – to by prawie szept.
Voldemort zmarszczy czo這, jakby si nie spodziewa tego od niego, tak szybko.
- Twierdzi貫, 瞠 wyt逝maczysz mi wszystko. Pytam. Czego ty ode mnie chcesz?
- Harry, gdy przy陰czysz si do mnie, podzielimy si wielk pot璕. Ale jest jeden czarodziej, kt鏎y stoi na mojej... naszej... drodze. Nie mog go jednak pokona samodzielnie.
Harry podni鏀 powoli wzrok. M鏬 jedynie spogl康a na Voldemorta. Te szkar豉tne oczy przewierca造 go na wylot...
- Dumbledore – wychrypia Harry. Jego cia這 zesztywnia這. – Potrzebujesz mnie do zabicia Dumbledore’a.
Voldemort opar si z powrotem na krze郵e.
- Kiedy tylko b璠ziesz gotowy.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Pi 7:53, 17 Mar 2006 Temat postu: Re: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Rozdzia 8.
Ukrywaj帷 si.
Harry gapi si na drzwi od pracowni eliksir闚. Musia zrozumie jego g逝pstwo, nie m鏬 tam pozosta. Nie z jego 穎陰dkiem i nudno軼iami. Bezg這郾ie opu軼i Voldemorta po dowiedzeniu si o ostatniej tajemnicy. Potrzebowa, tak jakby jego 篡cie zale瘸這 od tego, rozmowy z Dumbledore’em. Zna teraz prawd. Ca陰.
Wydaje si, 瞠 wszystko, co ci si przytrafia, nie wystarcza.
S這wa Hagrida.
Popchn掖 przymkni皻e drzwi i wszed do 鈔odka. Szed powoli do biurka Snape’a.
- Przepraszam, sir – zacz掖. – Chcia豚ym usprawiedliwi z lekcji, bo musz si zobaczy z dyrektorem.
Poczu, jak Snape bada go wzrokiem.
- Jak du穎 on ci powiedzia? – spyta bardzo 豉godnie.
- Mam nadziej, 瞠 ju nie b璠zie nic wi璚ej – wyzna, a d德i瘯 tego g這su nie przypomina jego w豉snego.
- Bardzo dobrze.
Harry obr鏂i si i podszed do swojego miejsca po plecak, kt鏎y Draco tam mu zostawi. Z豉pa wzrok Rona, kt鏎y wygl康a na przestraszonego.
- Harry, wszystko gra?
- Nie - przyzna i odszed.
Szed przez zamek. Echa przesz這軼i rozbrzmiewa造 dooko豉 niego. D德i瘯 z poprzedniej dekady, wieku, wo豉 go.
Nie m鏬 us造sze stawianych przez siebie krok闚. Irytek przelecia nad nim ze 鈍istem i zablokowa mu drog. Harry id帷 stara si go omija. Trwa這 to dop鏦i nie stan掖 przed gargulcem. Skoncentrowa umys na miejscu, w kt鏎ym chcia si znale潭. Gargulec nie przepuszcza bez has豉, ale da這 si go oszuka.
- Ach, kochany – odezwa si Dumbledore. – Wydaje si, 瞠 b璠 musia za這篡 dzwonek przy moich drzwiach, aby utrzyma dziedzic闚 przed teleportowaniem si do mojego gabinetu, kiedykolwiek mnie oni odwiedz.
Harry nie usmiechn掖 si. Usiad na krze郵e przed biurkiem dyrektora i popatrzy na niego. Wzrok Dumbledore’a przemieszcza si po nim, a Harry pomy郵a, 瞠 jego my郵i to jeden wielki sekret.
Wyraz, kt鏎y pojawi si na starej twarzy by豉 kombinacj oburzenia i niepokoju.
- Powiedzia ci wszystko, prawda?
Harry przyjrza si tym niebieskim oczom.
- Powiedz mi czy to prawda, profesorze.
- Harry - zacz掖 z cierpliwym westchnieniem Dumbledore – tylko Voldemort mo瞠 wyjawi ci przepowiednie. Przypomnij sobie, co m闚i貫m o alternatywie. Wszystkie nasze konsekwencje wyboru s inne ni rzeczy, kt鏎e zosta造 przepowiedziane (jak ca豉 wr騜ba) niedok豉dnie. Przepowiednia si wype軟i, je郵i pos逝chasz tego, co m闚i. Ale zawsze mo瞠sz dokona innego wyboru.
Harry'emu zakr璚i這 si w g這wie. Jak du穎 m鏬 mie takich przepowiedni?
- Ale co to, tak mniej wi璚ej, prorokuje?
- Ach, musia貫 o nich us造sze, czy czyta貫 mo瞠?
- Nie.
- Przepowiednie s nie wi璚ej ni staro篡tnymi prognozami, kt鏎e zazwyczaj si urzeczywistniaj, poniewa ludzie natrafili na spos鏏 zobaczenia wydarze, przez nie przepowiedzianych, a to nie dobrze. Oczywi軼ie istnieje troch bardzo celnych wr騜b, ale s ju bardzo stare i nie dotycz ciebie.
- Profesorze? – podj掖 si Harry.
- Tak, Harry?
- On potrzebuje mnie do zabicia pana.
Dumbledore wydawa si w軼iek造 przez moment.
- To te tobie wyzna? – spyta 豉godnie. – C騜, nie martw si o to. Je郵i to jest ci przeznaczone w闚czas to zrobisz.
- Ale…
- Harry, pami皻asz, co ci powiedzia貫m o 鄉ierci, kiedy zniszczyli鄉y Kamie Filozoficzny?
- Tak.
- Zatem nie zamartwiaj si o mnie.
Harry podni鏀 si, gapi帷 si na najwi瘯szego cz這wieka, kt鏎ego kiedykolwiek spotka w 篡ciu. Najpot篹niejszy czarodziej w magicznym 鈍iecie po prostu oznajmi, 瞠 m鏬豚y go zabi. Otworzy usta, chc帷 co powiedzie, lecz nie m鏬 wymy郵e co, wi璚 odwr鏂i si i ruszy do drzwi.
- Gdzie si wybierasz, Harry?
Harry otworzy drzwi i popatrzy na niego. Nienawidzi by Harrym Potterem. To, co odpowiedzia by這 pierwsz rzecz, kt鏎a wpad豉 mu do g這wy.
- Zmieni nazwisko, przeprowadz si do Bu貪arii i b璠 gra w quidditcha z Wiktorem Krumem.
Pop璠zi do wie篡 i pozbiera swoje rzeczy. Potrzebowa czasu i samotno軼i. Musi zastanowi si nad tym, co ma robi dalej. Musi opu軼i zamek. Pobieg przez pok鎩 wsp鏊ny ze swoim plecakiem niemal zderzaj帷 si z Ginny Weasley.
- Co ty tutaj?.. – spytali r闚nocze郾ie obydwoje.
Ginny zacz窸a si t逝maczy, ale przerwa豉, kiedy Harry podni鏀 swoj B造skawic, kt鏎 wypu軼i, gdy prawie wpadli na siebie.
- Harry, ty uciekasz?
- Potrzebuj troch czasu by pomy郵e.
- Ale oni b璠 chcieli ci znale潭. Musisz szybko znikn望, bo wygl康a na to, 瞠 b璠 ci szuka.
Harry przyjrza si jej. Mia豉 racj. Ca造 czarodziejski 鈍iat b璠zie go szuka bior帷 po uwag kim jest.
- B璠 musia zmieni wygl康 - powiedzia rozkojarzony.
- Nie u篡waj czar闚 – poradzi豉 Ginny. – Aurorzy ci przez to znajd. Jestem pewna, 瞠 profesor Moody wy郵e ich po ciebie.
Harry spojrza na ni.
- Czemu nie pr鏏ujesz mnie zatrzyma?
Jej twarz przybra czerwony odcie.
- Uratowa貫 mi 篡cie. Wiem, 瞠 jeste najdzielniejsz osob, jak kiedykolwiek spotka豉m. I je郵i m闚isz, 瞠 potrzebujesz czasu by pomy郵e, to wiem, 瞠 tak jest.
- Ale nie powiesz nikomu, 瞠 mnie widzia豉?
- Nie, Harry, obiecuj.
- Dzi瘯uje, Ginny – pochyli si w d馧 i poca這wa j w policzek.
- Jeszcze jedno, Harry! – zawo豉豉 za Harrym, kt鏎y zatrzyma si przed portretem. – Pozb康 si okular闚 i blizny.
- Dzi瘯i.
Przez ca造 czas, gdy przemierza ulice Pok徠n, wiedzia, o co chodzi這 Ginny. Musia wymaza wszystko wi您帷e go z Harrym Potterem.
Na szcz窷cie, ca造 czarodziejski 鈍iat nie wiedzia jeszcze, 瞠 by u-c-i-e-k-i-n-i-e-r-e-m.
By na tyle inteligentny by uda si do Gringotta i zabra troch z這ta. Potem wymieni je na mugolskie pieni康ze. Kupi czarodziejski namiot (nie chcia zrezygnowa z komfortu osobistego), a tak瞠 zaopatrzy si w par eliksir闚. Nast瘼nie ruszy do Dziurawego Kot豉.
Przez ca造 niemal czas musia przez to przechodzi.
- Cze嗆, Harry - przywita go Tom. – Co ci tu sprowadza?
Harry zacz掖 gor帷zkowo my郵e.
- Przyjecha貫m tu kupi prezent na Gwiazdk. Dla Hermiony. Tu jest ma造 sklep z ksi捫kami…
- Ach, rozumiem. No to id.
Dzia豉這 za ka盥ym razem. Rzuci jaki sentyment, a ludzie zawsze dadz si na to nabra. Jeszcze na ulicach Londynu kilka razy si zatrzyma. Mi璠zy innymi do apteki, optyka i po potrzebne zapasy.
Znalaz przyjemny, ma這 zalesiony obszar na rozbicie namiotu. Chcia zrobi to jak najszybciej. Zatrzyma si jedynie wtedy, gdy us造sza szelest li軼i. Obr鏂iwszy si, dostrzeg 郾ie積obia陰 sow usadowion w pobli簑 na ga喚zi drzewa.
Wzi掖 g喚boki oddech, nawet nie zastanawiaj帷 si jak mog豉 go znale潭.
- Hedwigo, przestraszy豉 mnie.
Sowa zahuka豉 i popatrzy豉 na Harry'ego, kt鏎y m鏬 jedynie krzykn望 na ni z dezaprobat.
Harry westchn掖 i powr鏂i z powrotem do namiotu. Zas這ni go swoj peleryn i pospieszy do jego wej軼ia. Hedwiga zanurkowa豉 do wn皻rza namiotu tu za nim. Okaza這 si by tam ca趾iem wygodnie.
Mia wszystko, czego potrzebowa. Zacz掖 najpierw od swojego eliksiru, poniewa to wymaga這 czasu - najpierw trzeba go by這 pogotowa na wolnym ogniu, zanim b璠zie zdatny do u篡tku. Kiedy ju sko鎍zy, opr騜ni swoj torb na 堯磬o polowe. Zrobi wszystko tak, jak powiedzia豉 mu pani ze sklepu kosmetycznego - po這篡 makija na swoje czo這, aby blizna by豉 pod nakryciem.
W pewnym stopniu zaskoczony i zadowolony, 瞠 pi皻no Harry’ego Pottera by這 zas這ni皻e, podszed do kot豉, w kt鏎ym wcze郾iej bulgota這. Zanurzy w nim kubek i wypi ma造 造k.
Po minucie jego w這sy wyd逝篡造 si o dwa cale. Napi si jeszcze, w wyniku czego sta這 si to raz jeszcze. Usatysfakcjonowany si璕n掖 po butelk z wybielaczem i zdj掖 bluz.
Nast瘼nie sp逝ka wod w這sy, wtar w brwi p造n i chwyci pude趾o z farb do w這s闚. By to 鈔odkowy odcie blond.
Godzin p騧niej sko鎍zy, wytar si jeszcze r璚znikiem i rozczesa w這sy. Popatrzy w lustro. Jedyn znajom rzecz w odbiciu by造 jego oczy. Gdyby mia dostateczn ilo嗆 got闚ki to za篡czy豚y sobie zabarwione innym odcieniem szk豉 kontaktowe, ale starczy這 mu tylko na zam闚ienie starcz帷ych na miesi帷 jednoraz闚ek. Reszte ich zapas闚 mia odebra jutro.
Przejecha d這ni po d逝gich, blond w這sach i wcisn掖 je za uszy ods豉niaj帷 przy tym czo這.
- Dobrze, Jacku Taylorze – powiedzia do swojego odbicia, u篡waj帷 imienia z drugiej r瘯i i przypatruj帷 si swoim oczom. – Witam w zapomnieniu.
- Je郵i ty tak m闚isz, kochaneczku – odpowiedzia這 lustro.
Nie zasn掖 w nocy, po tym ca造m zamartwianiu si o zamaskowanie. Wkr鏒ce stwierdzi, 瞠 to wszystko b璠zie musia這 kiedy jeszcze powr鏂i.
Nie m鏬 je嗆, prawie zad豉wi si 郾iadaniem, gdy pr鏏owa je prze趾n望 nast瘼nego poranka. Czuj帷 wo jedzenia przez 穎陰dek zacz掖 mie nudno軼i.
- Wspaniale – burkn掖.
Obr鏂i si szybko w ko這, gdy w g這wie wybuch mu b鏊. Zniknaj帷 i powracaj帷 niewiele minut p騧niej. Voldemort dawa mu sygna.
Dokopa si do pergaminu.
Przesta mnie wzywa, Voldemort. Nie przyjd. Potrzebuje troch czasu by pomy郵e. I nie pr鏏uj si do mnie teleportowa, moje zamaskowanie jest bardzo dobre, wi璚 mnie nie znajdziesz. Ani Dumbledore. Prosz tylko o kilka dni. My郵, 瞠 nie 膨dam zbyt du穎.
Wys豉 Hedwig z wiadomo軼i nie spodziewaj帷 si, 瞠 minie du穎 czasu nim wr鏂i.
W porz康ku, Harry. We sobie te kilka dni na zastanowienie si. Nie b璠 ci zadr璚za. Jestem aczkolwiek pod wra瞠niem, pr鏏owa貫m si do ciebie teleportowa i nie mog貫m ci znale潭. Musia貫 dobrze siebie zamaskowa. M鏬豚y napisa do Syriusza i Dumbledore’a, 瞠by wyt逝maczy, 瞠 jeste bezpieczny. Uwa瘸m, 瞠 tw鎩 ojciec chrzestny jest bardzo zaradny oraz, 瞠 oni naprawd wys豉li ludzi do poszukania ci w Bu貪arii.
Harry chcia si za鄉ia, gdyby tylko jego nieszcz瘰ny 穎陰dek mu tego nie utrudni. Zamiast tego nabazgra wiadomo嗆 do Syriusza.
Syriuszu,
Nic mi nie jest. Prosz nie szukaj mnie, jestem w przebraniu. Powiedz Ronowi, 瞠 Bu貪aria to pi瘯ny kraj, a Krum jest wspania造m gospodarzem.
Quidditch jak zwykle super.
Harry
Hedwida polecia豉, a on zabra si za za豉twienie nast瘼nej sprawy - zezwolenia na pozostanie tutaj. Zauwa篡 dom na zboczu boru i nie chcia przysporzy sobie k這pot闚.
Podszed tam i zapuka.
M篹czyzna, wygl康aj帷y na sze嗆dziesi徠k otworzy gwa速ownie drzwi.
- Czego chcesz?
- Przepraszam, 瞠 pana niepokoj – zacz掖 Harry, czuj帷, 瞠 nie mo瞠 mu si to uda – ale czy wasz maj徠ek obejmuj r闚nie tamten niewielki las?
- A co je郵i tak?
- Kto to jest, kochanie? – 篡czliwy kobiecy g這s dobieg gdzie z mieszkania.
- W豉軼iwie to nie mam poj璚ia – zawo豉 do ty逝. – Kim jeste, ch這pcze?
- Nazywam si Jack Taylor. Troch podr騜uj zanim zaczn studia. I zastanawiam si, czy nie m鏬豚ym dosta pozwolenia na biwakowanie, tam, w pa雟twa lesie. Mog zap豉ci i obiecuj, 瞠 nie przysporz 瘸dnych k這pot闚.
- Kto to jest, kochanie? – zapyta豉 kobieta ponownie i w tej samej chwili podesz豉 do niego.
Mia豉 zaokr庵lon twarz i pulchne cia這, jej mi造 wyraz przypomina Harry’emu pani Weasley. Zrz璠liwy facet wyt逝maczy jej wszystko, czego od nich chcia. Jego 穎na wygl康a豉 na przej皻.
- Och, oczywi軼ie, oczywi軼ie, mo瞠sz. Co za sympatyczny, m這dy cz這wiek. I jak dobrze wychowany, a przyszed prosi o zgod. Musisz zosta na herbatce.
Harry podzi瘯owa w duchu Dursleyom za te wszystkie lata, poniewa poradzi sobie z wykr璚aniem si od pyta i zachowywaniem si jak nikt wa積y przez przesz這 godzin.
Porterowie najwyra幡iej mu zaufali, bo uprzejmie go ugo軼ili (nawet pan domu przesta narzeka, gdy jego 穎na by豉 w pobli簑).
Powiedzieli, 瞠 b璠zie m鏬 koczowa tam jak d逝go zechce, o ile nie b璠zie rozpala ogniska. Harry zapewni ich, 瞠 nie ma takiego zamiaru, bo mia propanowy piecyk. Odm闚ili mu nawet zap豉ty.
Wyszed stamt康 z uczuciem jakby ci篹ko charowa przez ca造 tydzie.
Gdy znalaz si w namiocie by豉 ju tam Hedwiga.
Kochany Harry,
Wszyscy si bardzo niepokoj. Ju nie wiem kto bardziej, Syriusz czy Hermiona. Ka盥y ci szuka, wi璚 bez ko鎍a nie b璠ziesz m鏬 si ukrywa. Pomi璠zy aurorami s Syriusz i Moody, a oni napewno ci znajd. Spraw nam po prostu przyjemno嗆 i wr鵵. Remus
Syriusz by tak瞠 zaanga穎wany w jego poszukiwania?
Herbata i przek御ki Porter闚 kiepsko wysz造 na jego n璠zny 穎陰dek.
Nie m鏬 zasn望 tak瞠 i tego wieczoru. Wydawa這 si, 瞠 niby potrzebuje troch czasu, by wszystko przemy郵e, a nawet tego nie by w stanie robi.
Bardziej zastanawia sie ju nad swoim niedysponowaniem.
Si璕n掖 po kartk pergaminu i pi鏎ko, by pr璠ko napisa do swojego najlepszego przyjaciela.
Ron, spotkajmy si we Wrzeszcz帷ej Chacie o p馧nocy. Musz z tob pogada.
Harry
Wys豉 Hedwig z wiadomo軼i i patrzy na ni z r瘯ami w kieszeniach. Us造sza g這sy w swojej g這wie:
Jeste pot篹nym czarodziejem, Harry.
Nie u鈍iadamiasz sobie mocy, kt鏎 dopiero co pokaza貫?
Czy zdajesz sobie spraw, jak on jest pot篹ny?
Harry nie czu, aby odnosi這 si to do niego.
By zn闚 sam, ukrywa si, a jego jedyni przyjaciele byli o wiele mil st康. Nawet nie wiedzia, czy Ron dosta jego notk.
Gdy nadesz豉 um闚iona godzina teleportowa si w um闚ione miejsce i dostrzeg Rona.
- Ron – mrukn掖.
- Harry – Ron obr鏂i si wok馧 – gdzie jeste?
- Mam na sobie niewidk. Po prostu pos逝chaj…
Odg這s wal帷ych krok闚 zatrzyma go. Harry westchn掖.
- Poci庵n掖e kogo za sob.
- Nie, Harry, przysi璕am.
Drzwi trzasn窸y otwieraj帷 si.
- Ron, on tu jest?
- By – odpowiedzia Ron Syriuszowi. – My郵a貫m, 瞠 b璠ziesz go szuka gdzie indziej.
- Wracam w豉郾ie z rozmowy z Albusem, kt鏎y mia jednak racj – wyt逝maczy, skanuj帷 pok鎩 – Harry by w banku.
- Jak mnie znalaz貫?
- Dumbledore dowiedzia si o twojej wiadomo軼i od niego. I obserwowa Map Huncwot闚 – o鈍iadczy . – Harry? – Rozejrza si po pomieszczeniu.
Harry sta za Ronem. Nie mia poj璚ia, czy Ron wie, 瞠 sta jeszcze nadal w tamtym miejscu. Schwyta d這ni jego rami.
- Wybacz, Harry – odrzek Ron.
Syriusz przelecia wzrokiem po pomieszczeniu.
- Harry, powiedz co do mnie – w jego g這sie by b鏊.
- Najpierw quidditch, teraz m鎩 najlepszy przyjaciel. Dzi瘯i, Syriuszu.
Co za koszmar.
Teleportowa si do swojego namiotu, oczekuj帷 nast瘼nej nieprzespanej nocy z pustym 穎陰dkiem.
Nast瘼nego dnia szed przez g堯wn ulic Hogsmeade. Nikt nie spogl康a okiem w jego kierunku. Wygl康a po prostu jak jaki nast瘼ny biedny m這dzieniec zamieszkuj帷y obszary wioski.
Ubra si w kupion przez siebie szat, kt鏎a by豉 nawet gorsza od tych, kt鏎ych u篡wa Remus Lupin. Wszed do Trzech Miote i zam闚i piwo kremowe siadaj帷 przy stole.
Wcze郾iej czy p騧niej, musia do kogo podej嗆 i spyta si, kiedy w Hogwarcie b璠zie nast瘼ny wolny weekend na wypad do wioski.
Nagle krew w nim zamarz豉. Hagrid wraz z Szalonookim wszed do 鈔odka. Harry wlepi wzrok w sw鎩 kubek. Dzisiaj to zrobi?
Tylko Moody m鏬豚y widzie przez jego zamaskowanie (aczkolwiek nie by這 w tym nic z magii), a Hagrid m鏬豚y go po prostu rozpozna.
Harry wsta i podszed do nich.
- Nie jestem zaskoczony – m闚i Hagrid – 'Arry to zdolny dzieciak.
- Nie mo瞠 si przede mn ukrywa – sykn掖 Szalonooki.
- Przepraszam – wtr帷i si Harry, ju si uspokajaj帷. Jedynie przez swoje nudno軼i g這s mu si bardziej pog喚bi. Hagrid obr鏂i si do niego.
- W czym pom鏂?
- Interesuje mnie tylko, kiedy Hogwart b璠zie mia wolny weekend na wizyt tutaj? - Rzuci okien na Moddy'ego, ale on tylko rozgl康a si dooko豉. Oczywi軼ie, nie m鏬 w nim zobaczy nic podejrzanego. Jedna pr鏏a min窸a.
- Nie ten, tylko nast瘼ny – odpowiedzia Hagrid.
Wymusi na sobie niewielki u鄉iech.
- Dzi瘯uj. Spotka貫m kogo zesz貫go razu i chcia豚ym j zn闚 zobaczy.
Sentymentalizm zn闚 podzia豉. Hagrid u鄉iechn掖 si.
- Ach, ta m這dzie鎍za mi這嗆. – Wtedy popatrzy mu w oczy. – Czy ja ci znam?
- Ja mieszkam tutaj, prosz pana – sk豉ma Harry. – Mog貫 mnie widzie gdzie w pobli簑. Jeste nauczycielem w Hogwarcie, prawda?
Wiedzia, 瞠 to odci庵nie jego uwag od niego. I mia s逝szno嗆.
- Tak, dzi瘯i Dumbledore’owi. Imponuj帷y cz這wiek z niego.
- Racja, dzi瘯uj, prosz pana – odrzek i szybko ich opu軼i.
Zatrzyma si na kr鏒ko w po這wie drogi w kierunku zabudowa. Wielki, czarny pies wyw瘰zy go i szed za nim. Syriusz.
Ogarn窸o go z貫 przeczucie. M鏬 schowa si przed aurorami i Moodym, ale Syriusz m鏬 wyczu jego zapach.
Szybko zbieg z uliczki i teleportowa si z powrotem do namiotu. Nie m鏬 my郵e o tym, 瞠by mia czeka na rozmow z Ronem tak d逝go.
I nawet nie wiedzia jak du穎 czasu m鏬豚y tam sp璠zi, zdecydowa si wi璚 na desperackie posuni璚ie.
Zn闚 wyci庵n掖 swoje pi鏎o do pisania.
Voldemort,
Chcia豚ym porozmawia z Ronem. Lecz Syriusz i Dumbledore nie dopu軼iliby do tego. Zorganizujesz to dla mnie? Nie pytam, czy jako naruszy這by nasz kontrakt, poniewa to nie jest nic zabronionego. Prosz, 瞠by zrobi dla mnie t przys逝g.
Zrozumiem, jak si nie zgodzisz. Hedwiga b璠zie czeka na odpowied
Harry
Dobrze, list by prosty i celny. Bez 瘸dnego 瞠brania.
Wypu軼i sow z listem, a ona wr鏂i豉 nast瘼nego dnia.
Harry, nie m闚i貫m ci, 瞠 tylko ty mo瞠sz mnie o co prosi, a ja wtedy zrobi, co w mojej mocy? Czy zrobi豚ym to? Ja nawet wys豉貫m znacz帷 not do Syriusza informuj帷 o tym jak okropnie post瘼uje nie pozwalaj帷 ci porozmawia z najlepszym przyjacielem. Nie musz chyba ju nic dodawa. Ron jest tutaj. Czeka na ciebie. Przyb康, kiedy tylko b璠ziesz got闚, mo瞠sz z nim porozmawia.
Harry m鏬 jedynie przypuszcza, jakiego rodzaju notk Voldemort mu wys豉. Nie chcia, by okaza這 si, 瞠 Ron zosta porwany z zamku. Mia nadziej, 瞠 poszed dobrowolnie.
Zmaterializowa si do klatki i obserwowa przyjaciela, kt鏎y wygl康a na totalnie rozlu幡ionego, nie by nawet zwi您any. Mia te pe貫n talerz jedzenia obok siebie.
- Ron – szepn掖.
Ten si zatrz御.
- Harry, to ty?
- Tak, jestem pod peleryn.
- Brzmisz dziwnie.
- Mam podra積ione gard這 – wyt逝maczy Harry. To by豉 pierwsza rzecz, kt鏎a przysz豉 mu na my郵.
- O co tu biega, Harry?
- On nadchodzi, Ron. Ucisz si.
Ron zacz掖 wpycha jedzenie do ust zachowuj帷 spok鎩. Harry mia za co go podziwia. Nie m鏬 prosi o lepszego przyjaciela.
- Harry – odezwa si Voldemort. – Wiem, 瞠 tu jeste. Dostrzeg貫m reakcj twojego kolegi. Poka si.
Voldemort by na drugiej stronie klatki i przeszukiwa dooko豉 jej obwody.
- Powiedz mu, 瞠 ja nie chc by ktokolwiek widzia moje zamaskowanie – szepn掖 Harry do Rona.
Ron przekaza to.
- Ale ja w豉郾ie pragn zobaczy jak tym swoim innym wygl康em zbi貫 czarodziejski 鈍iat z tropu. Dalej, Harry. Poka si. - Zacz掖 okr捫a cele wok馧, a Harry cofn掖 si od niego. - Przecie wiesz, 瞠 mog ci do tego zmusi.
- Jak?
Voldemort dotkn掖 koniuszkiem swojej r騜d磬i w豉snego czo豉, a w g這wie Harry'ego wybuch b鏊. Jego wrzask przyci庵n掖 uwag Voldemorta precyzyjnie do miejsca, z kt鏎ego dochodzi. Nie m鏬 widzie Harry'ego, lecz wiedzia, 瞠 tam jest.
- Wyjd, natychmiast, Harry. Chc zobaczy twoje wybitne przebranie, je郵i chcesz porozmawia z przyjacielem i to sam na sam. – Wci捫 kontynuowa sw鎩 obch鏚. – Ju koniec tej ,,przys逝gi" dla ciebie. Oka sw pomys這wo嗆.
Harry zdawa sobie spraw, 瞠 je郵i tego nie zrobi to nigdy nie b璠zie m鏬 pogada z Ronem w samotno軼i. 圭i庵n掖 peleryn. Jego blond czupryna opad豉 wok馧 twarzy.
- O kurcze, Harry?! – wyrwa這 si Ron. – To ty?
- No, to ja – potwierdzi, obserwuj帷 jak Voldemort przechodzi ostatni r鏬 klatki i staje przed nim.
- Cholernie wybitne – doda Ron.
- Rzeczywi軼ie – zgodzi si Voldemort, podczas gdy jego czerwone 郵epia przetrz御a造 twarz Harry'ego. Od nadmiernie d逝gich blond w這s闚, po szk豉 kontaktowe, zako鎍zywszy na por騜owia造m czole.
Harry wzdrygn掖 si, poniewa Voldemort si zbli篡.
- Zosta tam, Voldemort.
Ten wyci庵n掖 r瘯 i podtrzyma jego brod, nie poruszaj帷 nim, tylko podtrzymywa twarz Harry'ego by mie j na widoku.
- Tw鎩 przyjaciel trafi w sedno, Harry. To jest genialne. Tylko ci, kt鏎zy nie zostali wychowani przez czarodziej闚 wiedz jak ukry si przed magicznym 鈍iatem.
- Szed貫m wzd逝 g堯wnej ulicy Hogsmeade, rozmawia貫m z Hagridem i to w pobli簑 Moody’ego. By貫m te na Pok徠nej i nikt na mnie nawet nie rzuci okiem.
Nie chwali si, to by豉 prawda. Nie wspomnia jednak, 瞠 je郵i mija豚y si z Syriuszem lub Remusem to oni mogliby go pozna po oczach, na szcz窷cie nic takiego nie sta這 si to do tej pory.
- I nikt ci nie rozpozna? – zapyta Ron.
Voldemort zerkn掖 na niego.
- Przypatrz si dok豉dniej, ch這pcze. Harry u篡 mugolskich sztuczek do ukrycia si przed czarodziejskim 鈍iatem. Tak wi璚 nawet najlepsi aurorzy i Szalonooki Moody nie byli wstanie go rozpozna. – Podni鏀 r瘯 w kierunku twarzy Harry'ego (druga przetrzymywa豉 wci捫 jego brod). – Zastosowa mugolski makija do zas這ni璚ia blizny, okulary za zamieni na szk豉 kontaktowe, ale ja u篡豚ym jeszcze na jego miejscu kolorowych…
- Gdybym mia do嗆 pieni璠zy to mia豚ym je – wtr帷i Harry.
Voldemort za鄉ia si.
- I u篡貫 mugolskiego barwnika na w這sy. – Chwyci jeden kosmyk. – W jaki spos鏏 je przed逝篡貫?
- To jedyna magia, kt鏎ej u篡貫m. Skorzysta貫m z eliksiru. Snape oszcz璠za mi swoich docink闚, wi璚 odp豉cam mu si za to skupieniem na jego lekcjach, chocia i tak w to nie wierzy.
Voldemort tym razem si u鄉iechn掖.
- Przez ten magiczny nap鎩 nic nie zmienia貫 w wygl康zie twarzy.
- Nic, ani troch.
Voldemort oddali r璚e od twarzy Harry'ego.
- W porz康ku, Harry. – Drzwi klatki si otworzy造. - Id i porozmawiaj z Ronem.
Oddali si, a Harry z Ronem wyskoczyli z klatki. Ruszyli w kierunku drzew i przez ten czas Harry wyrzuci z siebie wszystko. Ron zauwa篡 jak bardzo 幢e czuje si jego przyjaciel.
- Harry – zacz掖 – na pewno musi by w tym punkcie jaki plan B.
- Wzi掖em to pod uwag – odpar Harry, widz帷 mijaj帷y humor przyjaciela w tak zawzi皻ej sytuacji. – Potrzebuje twojej pomocy.
- Jestem do twojej dyspozycji.
- Hermiony zreszt te. Tylko nie m闚 jej wszystkiego, co ci powiem.
- Zwariowa貫? Ona przecie ci pomo瞠, jak nikt inny.
- Nie musisz mi przypomnia jaka jest zaradna.
- Dobra, wi璚 co mam robi?
- Poszukaj wszystkiego o rywalizacji mi璠zy Salazarem i Godrykiem. Tak瞠 czego na temat czarodziejskich kodeks闚 honoru, zw豉szcza w sprawach oszcz璠zaj帷ych 篡cie.
Ron popatrzy na niego w taki spos鏏, jaki zwykle pokazywa u niego ca趾owite zaanga穎wanie. Harry czu jak jego samego zalewa wdzi璚zno嗆.
- Na koniec – dorzuci gapi帷 si na Rona – pomo瞠cie mi znale潭 spos鏏 na wyj軼ie z tego bagna.
- Masz moje s這wo – zapewni go Ron.
- Dobrze – odrzek, jego g這s si za豉mywa. - Skontaktuj si z wami podczas nast瘼nego weekendu w Hogsmeade. Nie zatrzymujcie si w jednym miejscu zbyt d逝go, b璠 umia was odszuka.
- W porz康ku.
- Dzi瘯i, Ron. Nie wiem, co bez ciebie bym zrobi.
Ron chwyci go za ramiona i popatrzy w oczy. To wiele dla niego znaczy這.
- Nie jest 豉two mie za najlepszego kumpla Harry’ego Pottera, ale kto musi to robi.
Harry wiedzia, 瞠 to 瘸rtobliwe o鈍iadczenie. Ron by tak bardzo jemu oddany, jak Remus i Syriusz jego ojcu.
- Dzi瘯i, Ron. I nazywam si Taylor. Jack Taylor.
- Ach, plan B. Okej, Jack. Zobaczymy si w Hogsmeade.
Przyjaciele Harry’ego… jedyne, co nie by這 koszmarem.
Rzuci si do lustra w swoim namiocie. Zacz窸y pojawia si mu odrosty. Teraz przynajmniej mia co robi dzi wieczorem. Musia pofarbowa w這sy.
Rozdzia 9.
Akceptacja.
Przez nast瘼ny weekend Harry stwierdzi, 瞠 musi wr鏂i do Hogwartu. Nie m鏬 wykombinowa innego sposobu odwr鏂enia z powrotem tego, co sknoci (i wzi掖 pod uwag, 瞠 to jego wina) bez szkolnych zasob闚, albo pomocy Rona i Hermiony.
Sta przed frontow 軼ian centrum handlowego w Hogsmeade, obserwuj帷 w堯cz帷ych si po sklepach Rona i Hermion. Odczeka zaledwie kilka minut, zanim zacz掖 zbli瘸 si do nich.
Obserwowa tak瞠 ukradkiem wielkiego czarnego psa, widz帷 przy tym wyra幡ie jak Moody obserwuje ich i Remusa, kt鏎y cz瘰to anga穎wa si w wydarzenia z ich udzia貫m.
Harry nie wiedzia, co o tym my郵e. Czy ci ludzie troszczyli si o niego? A mo瞠 byli tylko zaniepokojeni, 瞠 Ten, Kt鏎y Musi Umrze By Ocali 安iat, uciek?
Oddali ci庵n帷e si pytania krocz帷 d逝gimi krokami w kierunku Rona i Hermiony. Gdy zatrzyma si blisko Hermiony, ta ledwie rzuci豉 na niego okiem.
- Pami皻asz – stwierdzi豉 oburzona. – Mieli鄉y porozmawia.
- Tak – przytakn掖 Harry. – I nie radzi豚ym ci wymawia mojego imienia, Hermiono, jesli nie chcesz za moj pomoc wylecie ze szko造. Czego si dowiedzia豉?
- Hej, Jack. Jak tam twoje sprawy? – wtr帷i Ron.
- Jack?
- Utrzymuje je na chodzie.
- Naprawd wyczerpuj帷a odpowied.
- Och, wszystko w porz康ku. Wracam do Hogwartu. Mo瞠 nawet ju jutro, wi璚 pogadam dzi w tej sprawie z Dumbledore’em. Je郵i pozwoli to b璠ziemy mogli wtedy porozmawia.
Hermiona gapi豉 si na jego profil jak gdyby by on jej kompletnie obcy.
- Kontynuuj dochodzenie. Chc wszystkich informacji, kt鏎e mog zdoby.
- My zostaniemy – odezwa si Ron. – Remus nadchodzi – wyzna to w trakcie wdechu.
- Do zobaczenia jutro – odrzek Harry i oddali si.
***
Gapi si bezmy郵nie na gargulca.
Nie by pewny tego, co zamierza powiedzie Dumbledore’owi, i czy ten zechce si z nim zobaczy. Powinien k豉ma?
- W czym mog pom鏂? - Harry skuli si. Musia teraz co szybko wymy郵e. – My郵a貫m, 瞠 znam wszystkich student闚 w szkole – wyzna Dumbledore.
- Nazywam si Taylor. Jack Taylor – przedstawi si Harry. Nie by sk這nny rozmawia swobodnie w korytarzu.
- Niech pan wejdzie, panie Taylor– zaprosi go wprowadzaj帷 z ruchomej schodowej do gabinetu. – Usi康 – o鈍iadczy sadowi帷 si za swoim biurkiem.
Jednak Harry nie m鏬 usi捷. 圭isn掖 oparcie krzes豉 i dostrzeg, 瞠 Fawkes zauwa篡 go. Pr鏏owa zignorowa feniksa.
- W czym mog s逝篡, panie Taylor? – spyta Dumbledore.
- Profesorze, ja chcia豚ym wr鏂i do szko造 – odpowiedzia Harry.
Dyrektor popatrzy do g鏎y i w ko鎍u uchwyci jego wzrok Da mu jedno ze swoich badawczych spojrze.
- Czy ja ci znam?
Harry nie wiedzia, czy 鄉ia si, czy p豉ka.
- Tak, prosz pana.
Fawkes przez chwil siedzia na swojej 瞠rdzi, a potem sfrun掖 na oparcie krzes豉 przy ch這pcu. Przypatrzy si jemu i po這篡 g這w na jego klatce piersiowej. Harry za powr鏂i wzrokiem do Dumbledore’a nie mog帷 powstrzyma si od 貫z, kt鏎e zgromadzi造 si w jego oczach. Stary czarodziej wsta gapi帷 si na swojego ptaka trzymaj帷ego 貫pek na piersi Harry'ego, a potem na za透awione zielone oczy.
R瘯a ch這pca owin窸a si wok馧 feniksa, gdy Dumbledore okr捫y swoje biurko i podszed w jego kierunku.
Fawkes wyda cudowny d德i瘯.
- Harry?
- To ja, profesorze.
Fawkes teraz zap豉ka na jego piersi. ㄋy sp造n窸y po twarzy Harry'ego.
- Co sobie zrobi貫, Harry? – zapyta Dumbledore przysuwaj帷 si bli瞠j.
Harry bezskutecznie pr鏏owa odsun望 od siebie Fawkesa, kt鏎ego 透y spad造 mu na pier, rani帷 go. Ramionami owin窸y si wok馧 ptaka, gdy upad na kolana.
- Niech on przestanie, profesorze. Wiem, 瞠 wszystko to moja wina.
Lamentuj帷y feniks wbi pazury w brzuch Harry'ego.
- Harry, to nie twoja wina – powiedzia Dumbledore.
Harry oddycha ci篹ko. Bezsilne 透y sp造n窸y po jego twarzy w odpowiedzi na p豉cz feniksa.
- Moja!
- Nie.
Stary czarodziej nachyli si nad nim. Harry by wci捫 na pod這dze z ci庵le p豉cz帷ym feniksem, dalej trzymaj帷ym si kurczowo jego brzucha.
- Pozw鏊 odej嗆 swojemu poczuciu winy, a Fawkes ci pu軼i.
- Jestem winny – westchn掖 Harry. – To wszystko moja wina.
To by這 jak zastawka otwieraj帷a jego uczucia. W momencie, w kt鏎ym feniks zaatakowa go, dostrzeg to w ca這軼i. Od chwili, kiedy uratowa 篡cie Peterowi wszystko by這 ju jego b喚dem. Dlaczego po prostu nie wyzion掖 ducha, kiedy mia roczek? Po tym m鏬豚y by tam, gdzie jego rodzice, zamiast 篡 w tym koszmarze.
- I co chcesz zrobi?
- Chc umrze. Jestem na to gotowy. – Wci捫 oddycha intensywnie. Nie poznawa nawet w豉snego g這su. – Wol umrze za pana. Nie chc zabija dla niego.
- Harry, nie zdajesz sobie z tego sprawy z tego, co m闚isz.
- Zdaj.
- Nie jeste gotowy.
Harry westchn掖.
- Ciagle m闚isz to samo, profesorze.
- Harry, czy w tak w wielkim po酥iechu chcesz stan望 w obliczu swojego przeznaczenia?
- Nieszczeg鏊nie.
- W闚czas nast徙i to p騧niej – stwierdzi Dumbledore. – Masz du穎 czasu. Nie pop璠zaj losu. Chc by tutaj, kiedy to zrozumiesz.
- Jako nie czuj si lepiej. Wszystko jest dalej moja win.
- Nie zwr鏂i貫 uwagi na Fawkesa?
Harry wygra nad bij帷ymi si z nim uczuciami, jednak ptak w dalszym ci庵u trzyma si go kurczowo i p豉ka mu na klatk piersiow.
- On jest troch trudny do zignorowania.
- Jego 透y nie podzia豉造 na ciebie. Wci捫 czujesz si winny. Jeste zbyt silny.
Harry gapi si na niego.
- M鏬豚y pan wyja郾i?
- Harry…
- Och, mniejsza o to – powiedzia z frustracj wstaj帷. W ramionach ko造sa feniksa, kt鏎y wci捫 p豉ka i przekaza go jego w豉軼icielowi. – Wi璚 mog wr鏂i do szko造?
- Oczywi軼ie. Czemu my郵isz, 瞠 mia豚ym ci nie pozwoli?
- Nauczy貫m si nie bra za rzecz oczywist wszystkiego, ale dzi瘯uj – odpowiedzia czuj帷 si nieswojo. – Musz tylko wzi望 moje rzeczy i wr鏂.
- I musisz zobaczy si ponownie z Voldemortem.
- Tak. Musz upewni si, czy z kontraktem jest wszystko w porz康ku.
- Harry? – Ch這pak odwr鏂i si od drzwi. – Pozb康 si swojego przebranie zanim przyb璠ziesz do Wielkiej Sali na uczt.
Harry kiwn掖 g這w z roztargnieniem i popatrza na ziemi. Koszmar, kt鏎y by jego 篡ciem przeb造sn掖 mu przez g這w.
Wpatrywa si w ognisko na obozowisku Voldemorta. Popatrzy w g鏎 i natrafi na Lucjusza Malfoya, cofn掖 si.
- Musz widzie…
Wielka jak szynkowa pi窷 uderzy豉 go w 瞠bro, poczu p瘯ni璚ie.
- Intruz – odrzek kto.
- Znale幢i nas – powiedzia inny.
- To ja – wybe趾ota Harry, zapominaj帷, 瞠 nie wygl康a i nie brzmi jak Harry Potter. – Jestem Harry…
Dosta w twarz, a knebel natychmiast zmusi go do milczenia. Harry rozejrza si woko這. Voldemorta zn闚 nie by這 nigdzie wida. Wspaniale.
- Szpieg – o鈍iadczy jeden ze 鄉iercio瞠rc闚.
Zacz瘭i dyskutowa o warto軼i i szpiega, zastanawiaj帷 si przy tym, czy nie zaalarmowa swojego ,,mistrza”, gdy g這s Voldemorta dobieg z namiotu.
Harry nie patrzy w g鏎. By zgi皻y w p馧. Szynkowa pi窷 z豉ma豉 mu wi璚ej ni jedno 瞠bro tym razem. Czu krew 軼iekaj帷a w po twarzy. Lucjusz mia a nazbyt silny prawy sierpowy. Sta wci捫 na nogach, poniewa dw鏂h m篹czyzn (ca趾iem mo磧iwe, 瞠 Crabbe i Goyle) podtrzymywali go.
- M鎩 panie – us造sza g這s Malfoya kilka metr闚 dalej. – Odkryli鄉y agenta. Musieli nas znale潭.
- O czym ty m闚isz, Lucjuszu? Nie ma na to 瘸dnego sposobu.
- Ale ch這pak przyw璠rowa do obozu.
- CO?! – wrzasn掖 Voldemort. – Gdzie on jest?
Zmierzam do nast瘼nego koszmaru, pomy郵a Harry, gdy zacz瘭i go ci庵n望. Podni鏀 g這w i jego spojrzenie napotka這 tamte czerwone oczy.
- Imbecylu – warkn掖 Voldemort. – Czy on nie powiedzia ci kim jest?
- Mistrzu – zacz掖 Lucjusz Malfoy. – On pr鏏owa wm闚i mi, 瞠 jest Harrym Potterem.
- Bo to Harry, idioto!
Malfoy chwyci twarz ch這paka i zadar j do g鏎y.
- Ale…
- Lucjuszu, ty durniu. Czy my郵isz, ze m鏬豚y ukrywa si przed ca造m czarodziejskim 鈍iatem – wraz ze MN – bez b造skotliwego przebrania si?
- Przypuszczam, 瞠 nie, panie – wyzna, wci捫 przypatruj帷 si twarzy Harry’ego.
- Sp鎩rz na jego oczy. Przecie chodzi貫 do szko造 z Lily Evans.
Malfoy pu軼i jego twarz, za Crabbe i Goyle zrzucili go. Upad na ziemi, lecz by bardziej zainteresowany tym, co powie Malfoy.
- Zna貫m j tylko dlatego, poniewa Severus j zna.
- Rzeczywi軼ie – odrzek Voldemort i poruszy r騜d磬, a knebel Harry'ego opad. – Wszystko w porz康ku, Harry?
Harry pos瘼nie gapi si na ziemi. Wiedzia, 瞠 wystarczy jedno s這wo, a Malfoy, Crabbe i Goyle znajd si w du篡ch k這pot闚.
- Tak – warkn掖 trzymaj帷 si kurczowo 瞠ber.
Lucjusz pom鏬 mu podnie嗆 si na nogi.
- Przyszed貫m porozmawia z tob, Voldemort. A nie po to by by bitym przez twoich 鄉iercio瞠rc闚.
- Dlatego wr鏂i貫.
- Tak.
Najwyra幡iej Voldemort nie czu potrzeby do prywatno軼i.
- Chcesz znale潭 inn drog?
- Tak.
- Bardzo dobrze.
- Nasz kontrakt…
- Ach, oczywi軼ie. Nie musisz si obawia, Harry. Chc w dalszym ci庵u naszego honorowego kontraktu, tak d逝go, jak ty b璠ziesz si do niego stosowa.
- Zgoda.
Teleportowa si do skrzyd豉 szpitalnego gdzie zosta wyleczony. Pani Pomfrey potraktowa豉 go jak obcego. Nie 瞠by kiedykolwiek maltretowa豉 go jako Harry’ego Pottera. Ale jako Jack Taylor, Harry zosta potraktowany przez ni, jakby te obra瞠nia by造 jego win. Jak gdyby by normalnym ch這pcem.
Wyszed stamt康 z wyleczonymi 瞠brami, chocia dalej odczuwa b鏊, i z zaleczonym skaleczeniem nad okiem, ale nadal by tam siniak. Kilku ludzi rzuci這 na niego okiem, lecz wydawali si by bardziej zainteresowani jego szat, ni nim samym. M鏬 to zrozumie, bo nie mia na sobie szkolnej szaty utrzymanej w dobrym stanie.
Wysoka posta zablokowa豉 mu drog i upomnia豉:
- Dlaczego nie jeste w mundurku? – to by Snape.
- W豉郾ie wr鏂i貫m, profesorze – odpowiedzia pr鏏uj帷 go min望. – Musze si przebra.
Mistrz eliksir闚 przyci庵n掖 go z powrotem za ko軟ierz.
- Nie zezwoli貫m ci na odsuni璚ie si ode mnie, ch這pcze. Jeszcze jeden awanturnik. Nie w徠pi, 瞠 bachor z Gryffindoru.
Typowy komentarz pochodz帷y od Snape’a. Tym razem, Harry popatrzy w g鏎.
- Tak, prosz pana.
Snape chwyci go za podbr鏚ek gapi帷 si na niego. Harry zaczyna ju tego nienawidzi.
- Harry? – zdziwi si Snape, a jego spojrzenie przesuwa造 si po twarzy ch這pca. Zatrzyma si dopiero na jego oczach. – Nieprawdopodobne.
- Jak pozna貫, 瞠 to ja?
- Oczy Lily – o鈍iadczy bardzo 豉godnie. Nast瘼nie go pu軼i i odsun掖 si o krok. - Id si przebra, Potter.
Wi璚 Lucjusz Malfoy nie k豉ma. Snape zna jego matk.
Kontynuowa przechadzk w kierunku wie篡. Musia nie darzy j 瘸dn sympati, bior帷 pod uwag to, jak go traktowa.
Zatrzyma si przed portretem Grubej Damy, lecz has這 zosta這 zmienione.
- Po prostu mnie wpu嗆 – prosi. – To ja, Harry Potter.
- Nie interesuje mnie, za kogo si podajesz. Nie znam ci, a ty nie masz has豉.
- Jaki problem?
Rozejrza si i zauwa篡 zbli瘸j帷ych si bli幡iak闚 Weasley闚.
- Cze嗆 Fred, George. Ona nie chce mnie wpu軼i.
- No, to oczywiste. Nie nale篡sz do Gryffindoru – o鈍iadczy George. – Wi璚 si wyno.
- Och, tyle ha豉郵iwego krzyku o to. – Popatrzy na ich obydwu. – To ja, Harry. Pami皻acie Harry’ego Pottera? Uratowali軼ie mnie przez moje okno lataj帷ym samochodem waszego ojca, kt鏎ym rozbi貫m si z Ronem. Przypomnijcie sobie Turniej Tr鎩magiczny, tysi帷 galeon闚 na kanarkowe krem闚ki. Zakapowali軼ie to ju?
- O kurcz, Harry! – odezwa si Fred. – To jeste ty.
Harry przypuszcza, 瞠 nie powiedzieli komukolwiek sk康 maj te pieni康ze. M鏬 stwierdzi, 瞠 s zaspokojeni. Zreszt, nie tylko to. Wygl康ali na zachwyconych obserwuj帷 go.
- Ron m闚i o twoim b造skotliwym przebraniu – poinformowa go Fred. – Ale to jest zdumiewaj帷e.
- Dzi瘯i. Mogliby軼ie mnie teraz wpu軼i?
Fred za鄉ia si.
- Gumoch這n.
Portret przesun掖 si. Fred z豉pa go za rami i wci庵n掖 do Pokoju Wsp鏊nego.
- Patrzcie kogo znale幢i鄉y – og這si George, a Fred zaprezentowa go pomieszczeniu.
Harry przeszuka komnat. Rona tu nie by這, natomiast Hermiona podnios豉 si z krzes豉 gapi帷 si na niego.
- Wi璚 to by貫 ty? – zapyta豉 powoli posuwaj帷 si w jego kierunku.
- Tak, Hermiono. To by貫m ja.
Rzuci豉 mu si w ramiona i zaczynaj帷 p豉ka.
- Och, Harry.
Reszta os鏏 tu przebywaj帷a skupi豉 si na nim, wszyscy byli wype軟ieni trwog i w徠pliwo軼iami. Zamieszanie musia這 zwr鏂i uwag Rona, bo jego g這s dobieg z balkonu.
- Harry?
Harry popatrzy w g鏎, a Ron zbieg po schodkach na d馧. Odci庵n掖 Hermion i szybko go u軼isn掖. Potem wyprowadzi jak najdalej od t逝mu.
- Dajcie mu spok鎩! – wrzasn掖. – On ma ju tego do嗆.
Harry szybko zosta posadzony w fotelu przed kominkiem wprowadzaj帷 Rona i Hermion we wszystko, co zdarzy這 si od czasu ich spotkania w Hogsmeade. M鏬 prze趾n望 Malfoya go atakuj帷ego, ale…
- Fawkes ci zaatakowa? – zdziwi豉 si Hermiona.
- By貫m zdziwiony tak samo jak wy. I nie chcia sie ode mnie odczepi.
- I to sprawi這 ci b鏊? – odezwa si Ron wygl康aj帷 na niedowierzaj帷ego.
- Tak.
- Co powiedzia Dumbledore? – zapyta豉 Hermiona.
- Powiedzia, 瞠 je郵i pozb璠 si swojego poczucia winy to przestanie.
- Jakiego poczucia winy? – wtr帷i si Ron.
- No, o to, 瞠 ten ca造 ba豉gan jest z mojej winy.
- Harry! Jak mo瞠sz tak my郵e? – zirytowa豉 si Hermiona.
Harry gapi si na ni.
- A czemu nie mia豚ym?
- Nawet, je郵i nie ocali豚y Petera to Sam-Wiesz-Kto i tak znalaz豚y inny spos鏏 na powr鏒 do mocy.
- Ale go uratowa貫m. I to zwi您a這 w jaki spos鏏 zar闚no Voldemorta jak i Dumbledore’a, kt鏎zy teraz dzia豉j przeciwko sobie.
Hermiona cofn窸a wzrok, utkwiwszy go gdzie pomi璠zy nimi.
- Co ja przeoczy豉m?
Harry przebieg r瘯 przez w這sy i popatrzy na Rona. Ten kiwn掖 g這w i delikatnie opowiedzia jej wszystko. Hermiona wsta豉 gwa速ownie, gapi帷 si w d馧 na Harry’ego tak, jakby by z innej planety.
- W 篡ciu by go nie zabi – warkn窸a Hermiona. – To dlatego chcia貫 bym znalaz豉 wszystkie te materia造?
- Tak. Znajd inny spos鏏.
- Mo瞠sz liczy na nasz pomoc – zadeklarowa豉 Hermiona.
Poszli na obiad s逝chaj帷 mamrotania Hermiony o tym, 瞠 nie pozwala豉 Harry’emu umrze zw豉szcza, od kiedy ta baba ( to oznacza這 Trelawney) zacz窸a to przepowiada.
Harry zosta obdarzony kilkoma ciekawskimi zerkni璚iami jakby by go軼iem, a gdy chcia usi捷 zauwa篡 Dumbledore’a patrz帷ego na niego. W闚czas przypomnia sobie, 瞠 wci捫 jest w przebraniu.
- Tera jest tutaj – odezwa si gajowy Hogwartu, kt鏎y spostrzeg w kogo wpatruje si Dumbledore. – Te ch這paczysko zapyta mnie, kiedy b璠zie nast瘼ny weekend w Hogsmeade.
- Cze嗆, Hagrid – przywita si Harry
- Panie Potter. Ja my郵a貫m…
- Nie mia貫m czasu, profesorze, przepraszam. A to by troch potrwa這.
Hagrid popatrzy z Dumbledore’a na Harry'ego.
- Harry?
- To ja, Hagridzie.
Harry spostrzeg jak Moddy wstaje i poczu jak jego magiczne oko przenosi si na jego twarz.
- Cholerny geniusz – mrukn掖.
Za瞠nowany Harry usiad.
- Niech ma troch uciechy, profesorze – odrzek Fred. – Harry’emu nale篡 si co z tego.
Dumbledore rozejrza si dooko豉 sali. Wszyscy szeptali gapi帷 si na szukaj帷ego Gryffindoru.
- W豉郾ie – mrukn掖 Dumbledore. – I teraz, gdy ka盥y o wszystkim wie, niech rozpocznie si uczta.
Jedzenie pojawi這 si na sto豉ch, ich zapach uderzy w Harry’ego. Chwyci si kurczowo swojego brzucha, jak ten si zacisn掖, i opar czo這 o drug r瘯, czuj帷 nag貫 zawroty g這wy.
- Co si sta這, Harry?- zaniepokoi si Ron.
- Nic – sk豉ma b璠帷 zadowolonym z tego, 瞠 kilka os鏏 podesz這 do niego i zacz窸o wypytywa o jego przebranie. Odpowiada na ka盥e pytania, gdy ludzie tak przybywali i odchodzili. Wszystko by這 w porz康ku, dop鏦i powstrzymywa si przed patrzeniem na jedzenie. Rozmawiaj帷 z Cho Chang wsta i wtedy Hermiona zauwa篡豉 jego pusty talerz.
- Harry, naprawd powiniene co zje嗆.
- Odsu si, panno Chang – rozkaza Snape, stoj帷y za Harrym. - Ona ma racj, Potter. Nie mo瞠my pozwoli, by s造nny Harry Potter zag這dzi si na smier.
Harry popatrzy na niego niepewnie.
- J-ja nie jestem w stanie.
Snape poda mu puchar.
- Wypij to – odpar stanowczo.
Harry zad豉wi si po pierwszym 造ku i zacz掖 kaszle.
- Rajciu, czy pan pr鏏uje zatru go ponownie, profesorze? – zapyta Ron gniewnie.
- Nie otru貫m go ostatnim razem, panie Weasley, sam to zrobi. I z 豉ski swojej zamknij si i pomy郵 o swoich sprawach. – Zerkn掖 na Harry’ego. – Wypij to, Potter. Pomo瞠 ci.
Harry wypi wstr皻n mikstur, a Snape zwleka z odej軼iem, dop鏦i nie upewni si, 瞠 opr騜ni ca造 puchar. Harry odstawi z powrotem kielich.
- Teraz jedz! – rozkaza mu Snape.
Harry popatrzy na jedzenie, nie mia ju nudno軼i. Spa豉szowa ca趾iem poka幡e ilo軼i jedzenia, kiedy us造sza znajomy g這s:
- Gdzie on jest?
- Syriuszu… - odezwa si Dumbledore.
- Gdzie on jest?!
- Wygl康a jakby zwariowa – mrukn掖 Ron.
Harry obawia si rozejrze. Poczu, 瞠 kto go z豉pa z ty逝 za ko軟ierz. Zosta postawiony na nogi i poci庵ni皻y z dala od sto逝.
- Syriuszu… - powt鏎zy dyrektor, jak ten chwyci ramie ch這pca i zacz掖 wyprowadza z Wielkiej Sali.
- Nie Albusie. To musi by powiedziane.
Harry’emu nie spodoba si ten d德i瘯. Wci捫 jeszcze nie patrzy na swojego ojca chrzestnego, r闚nie unikaj帷ego go wzrokiem. Nie zatrzymali si p鏦i nie weszli do pokoju, w kt鏎y Syriusz wynajmowa. Wtedy obr鏂i si twarz do swojego chrze郾iaka.
Gdy Harry popatrzy na Syriusza zauwa篡, 瞠 jest zaskoczony, wstrz捷ni皻y i przera穎ny. Wtedy zosta przytulony. U軼isk m篹czyzny by dla niego tak silny, 瞠 nasz豉 go my郵, 瞠 z powrotem zostanie po豉many.
- Syriuszu…
Syriusz trzyma go na odleg這嗆 swoich ramion.
- Czy ty nie masz poj璚ia jak si o ciebie zamartwia貫m, Harry?
- Syriuszu, ja…
- Powiniene przyj嗆 do mnie.
Twarz Harry'ego opad豉. Tak samo powiedzia Voldemort. Syriusz potrz御a nim p鏦i nie popatrzy w g鏎.
- Nie rozumiesz, Harry? Nie mo瞠sz tego poj望? Voldemort pr鏏uje wzi捷 ci od nas. Jak najdalej ode mnie.
Jego g這s si za豉ma i odwr鏂i wzrok od Harry'ego. Gdy ponownie si na niego spojrza w jego oczach widoczna by豉 determinacja.
- Nie pozwol mu na to, Harry. Przysi璕am. Nie mog mu na to pozwoli. – Chwyci ponownie ch這pca za rami patrz帷 intensywnie na jego twarz. – Kocham ci, Harry.
Harry gapi si na niego. Nigdy w 篡ciu nie s造sza tych s堯w.
– Od czasu, gdy tylko James da mi ci na r璚e i schwyta貫 m鎩 palec patrz帷 na mnie oczami Lily.
Harry poczu palenie w oczach. U鈍iadomi sobie, 瞠 to przecie Syriusz odkry to窺amo嗆 Parszywka, kt鏎ym okaza si by Peter Pettigrew. To on uciek z Azkabanu (czego jeszcze do wtedy nikt nie zrobi), unikn掖 dementor闚, aby przyby do szko造 by go ochrania. Wychodzi z ukrycia, gdy mia k這poty. Wiedz帷, 瞠 to niebezpieczne przyby do niego i wzi掖 od Dursley闚. Chroni go tak samo jakby robi to jego ojciec.
Syriusz oddali si od niego i ponownie powr鏂i trzymaj帷 dwa kawa趾i pergaminu. Pierwszy by listem, kt鏎y on sam napisa do Voldemorta po tym jak zosta uziemiony. Drugi za pochodzi od Voldemorta.
Rozdzia 10.
Plan Voldemorta.
By貫 troch surowy, mo瞠 nie, Syriuszu?
Popatrz na to, co Harry do mnie napisa po tym, jak go potraktowa貫.
S造szysz mo瞠 gorycz?
Jak bardzo ch這piec pozbawiony jest mi這軼i?
Ile ma jeszcze przecierpie przez ciebie?
Dostanie to ode mnie, poniewa wci捫 uwa瘸 mnie za swojego wroga.
Ale jak d逝go jeszcze b璠zie tak sadzi, skoro jest zmuszany akceptowa b鏊 zadany przez ciebie, kogo, kogo kocha?
Wierz, 瞠 on ci kocha, Syriuszu.
Chocia przypuszczam, 瞠 nie m闚i tego.
Czy on, chocia wie, jak wypowiedzie te s這wa?
Musia豚y kto go tego nauczy, pokaza jemu: jak?
Czy kiedykolwiek ktos powiedzia mu te s這wa?
Harry przyjdzie do mnie teraz po odpowiedzi.
Ile czasu to zajmie?
Wpatrywa si w pergamin. Jego ojciec chrzestny mia racj.
Voldemort pr鏏owa odci庵n望 go jak najdalej od niego. Manipulowa ka盥ym aspektem 篡cia Harry’ego, a to dawa這 mu mo磧iwo嗆 zmuszania ch這pca do przyj軼ia z powrotem do niego. I Harry pozwala mu.
Popatrzy na Syriusza, kt鏎ego oczy mia造 nie daj帷y si do odczytania wyraz.
- Nie dopuszcz, by ci ode mnie zabra. Nie mog na to pozwoli.
- Och, Syriuszu – j瘯n掖 Harry rzucaj帷 si w obj璚ia m篹czyzny. – Tak bardzo przepraszam. - Harry teraz tak瞠 p豉ka. – Kocham ci. Przysi璕am.
- Wiem, Harry – powiedzia, a jego ramiona by造 silnie zaci郾i皻e wok馧 szlochaj帷ego chrze郾iaka.
畝l i poczucie winy zala造 go.
Jak powinien teraz walczy z Voldemortem?
***
Wraca do Wielkiej Sali, czuj帷 si gorzej, ni kiedykolwiek w swoim 篡ciu. Oczywi軼ie, to by這 widoczne w po jego twarzy, gdy nikt nie odezwa si do niego ani s這wem. Nawet Ron wygl康a jakby obawia si cokolwiek powiedzie.
P騧niej przyjaciele pomogli mu przefarbowa w這sy na czarno. Harry zdecydowa si nosi szk豉 kontaktowe. By造 wygodniejsze i m鏬 rzeczywi軼ie lepiej przez nie wiedzie, ni przez okulary. Gdy zmy makija, popatrzy w lustro. Jego twarz powr鏂i豉 do wygl康u wci捫 obcego Harry’ego.
Nic zaskakuj帷ego, gdy znalaz si przed gabinetem Snape’a. Drzwi by造 otwarte i pali這 si 鈍iat這. Jednak waha si wej嗆 do 鈔odka.
Relacje mi璠zy nim, a Mistrzem Eliksir闚 sta造 si bardzo skomplikowane. Publiczne, w szkole, by造 takie same, ale w tajemnicy lub z czymkolwiek zwi您anym z Voldemortem, Snape obj掖 niemal rol jego prywatnego ochroniarza.
- Dziedzic nie mo瞠 spa – zagrzmia Irytek, szybuj帷 w d馧 holu w jego kierunku.
- Zamknij si, Irytku – warkn掖 Harry.
- Co si tam dzieje? – Harry us造sza g這s Snape’a.
Poltergeist kontynuowa szydzenie z Harry’ego, t逝k帷 wszystko dooko豉. Kiedy Harry si obr鏂i, Snape sta tu przed nim.
- Co jest, Potter?
- Ja… Eee… Mam k這poty ze snem.
- Wi璚 przyby貫 tutaj ukra嗆 jaki sk豉dnik do zrobienia eliksiru? – zadrwi, jawnie wracaj帷 do swojej z這郵iwej osobowo軼i.
- Ach, nie, prosz pana. Przyszed貫m poprosi o uwarzenie jednego eliksiru dla mnie. Bo sam nie wiem jak zrobi eliksir bezsennego snu.
- Koszmary, tak? Dobrze, wejd.
Harry poszed w 郵ad za Snape'em do gabinetu. Jego do鈍iadczenia w tym osobliwym pomieszczeniu nie by造 zbyt przyjemne, wi璚 wola zachowa ostro積o嗆.
- Usi康, zanim zwalisz si na ziemi, Potter – rzek Snape, zbieraj帷 kilka rzeczy z p馧ek i ustawiaj帷 je na stole obok kocio趾a. – Wygl康asz na wyczerpanego. To dziwne, 瞠 nie wyzion掖e jeszcze ducha.
Harry usiad w na jedynym z krzese przed biurkiem.
- I naprawd powiniene przesta si zadr璚za – kontynuowa Snape. - Ta ca豉 sprawa nie obraca si jedynie dooko豉 ciebie i Voldemorta. Jest wiele czynnik闚 w to wpl徠anych. Wszystko si mo瞠 zdarzy.
Harry przemy郵a te s這wa. To by豉 prawda.
Voldemort m鏬豚y zachorowa albo umrze 鄉ierci naturaln, cho wymaga這by to sporo czasu. Aurorzy mogliby znale潭 jego kryj闚k i zadba o wszystko. On sam m鏬豚y spa嗆 ze swojej miot造 podczas nast瘼nego meczu Quiditcha i zgin望.
- I przesta na mnie tak patrze – warkn掖 Snape. – Gdzie s twoje okulary?
Harry patrzy na niego troch zaskoczony.
- Widz lepiej w szk豉ch kontaktowych. A w jaki spos鏏 ci si przygl康am?
- Nigdy… - Snape powstrzyma si. Wrzuci par sk豉dnik闚 do garnka. Wyraz jego twarzy by skoncentrowany. Jakby walczy sam ze sob. – Harry – zacz掖, w dalszym ci庵u wpatruj帷 si w kocio貫k – wzajemna niech耩 mi璠zy mn, a twoim ojcem, nie by豉 tylko przez jego talent do gry w quidditcha.
- Och – wymamrota Harry, nie b璠帷 pewien, czy mu si to podoba. Wiedzia, 瞠 je郵i Snape zaczynie dyskredytowanie jego ojca, to nie powstrzyma si od trzymania nerw闚 na wodzy.
- Oczywi軼ie – doda Snape. – To by這 przewa積ie z powodu twojej matki.
- Wi璚, ty r闚nie j zna貫.
- Och, tak. Lily Evans by豉 wtedy najbardziej czaruj帷 i sympatyczn dziewczyn w szkole.
- To dlaczego jej nienawidzi貫?
- Nienawidzi貫m jej? – zdziwi si w ko鎍u obracaj帷 si do niego. – Nie, Harry. By貫m w niej zakochany.
Harry poczu si jakby jego szcz瘯a opad豉 i waln窸a o pod這g lochu.
- Ona tak瞠 mnie lubi豉 – ci庵n掖 Snape. – Ten b陰d doprowadzi do wojny z Jamesem, mimo wszystko Lily pomaga豉 mi z zakl耩 i numerologii, ja za jej w eliksirach. Oczywi軼ie, ona by豉 ca造m sercem oddana twojemu ojcu, a ja nigdy nie powiedzia貫m, co do niej czuj, ale przekl皻y Syriusz to odkry. Wtedy zacz掖 robi mi te swoje ma貫 瘸rciki. James 鄉ia si z nich, ale twoja matka gotowa豉 si ze z這軼i. – Przypatrzy si Harry’emu. – Odziedziczy貫 po niej temperament, Potter. By豉 mi豉 i s這dka, ale mia豉 bardzo kr鏒ki bezpiecznik. Nie trwa這 d逝go, nim wybucha豉 przez Jamesa lub Syriusza, ale najgorsze jest to, 瞠 nigdy to jej si nie zdarzy這 z mojego powodu. Wtedy si wszystko przes康zi這. P騧niej James uratowa mnie od tego drzewa i Remusa. Lily nie odzywa豉 si do 瘸dnego z nas przez miesi帷. Oczywi軼ie powr鏂i豉 z powrotem do Jamesa, lecz ze mn nie kontynuowa豉 przyja幡i. Uwa瘸豉, 瞠 tak b璠zie dla mnie lepiej.
Harry nie m鏬 uwierzy w to, co s造szy.
- Lily jest r闚nie powodem, dla kt鏎ego zosta貫m 鄉iercio瞠rc, dok豉dniej podw鎩nym agentem.
- Co?! – zdziwi si Harry.
Snape kontynuowa mieszanie eliksiru, wrzucaj帷 do niego r騜ne sk豉dniki w 軼i郵e okre郵onych momentach.
- Och, tak – ci庵n掖, dalej nie patrz帷 na ch這pca, jak gdyby jego wzrok by dla niego odpychaj帷y. – Wiedzia貫m, 瞠 poszukiwali Potter闚. Musia貫m zrobi co, by uratowa Lily, wi璚 do陰czy貫m do nich. Voldemort by niezwykle zadowolony, poniewa by貫m jednym z najlepszych czarodziej闚 z naszej grupy.
Harry w to nie w徠pi, Snape by niezwyk造m nauczycielem.
- Nie wiedzia貫m kto szpiegowa z ich kr璕u. Ka盥y wierzy, 瞠 to Syriusz. W po這wie w to w徠pi貫m, jednak chcia貫m, 瞠by to by豉 prawda, wi璚 r闚nie tak uwa瘸貫m.
- Ale wszystko okaza這 si k豉mstwem – wtr帷i Harry.
- Mo瞠 i tak, ale ja zawsze b璠 nienawidzi Syriusza Blacka.
- Bo to z jego winy nie mog貫 pozosta przyjacielem mojej matki?
Snape ponownie zacz掖 m闚i:
- I nawet b豉ga貫m Voldemorta, by nie zabija Lily, bo nie musia豉 umiera. To dziedzice byli jego celem, ale on i tak to zrobi.
- A wszyscy s康zili, 瞠 to Syriusz ich zdradzi.
- Tak.
- Ale to nie Voldemort j zabi – powiedzia Harry z rozbudzeniem. – To ja. Ona broni豉 mnie – oznajmi cichym g這sem. Popatrzy w g鏎 na Snape'a, kt鏎y gapi si w na niego ze skrzy穎wanymi ramionami i widocznym pot瘼ieniem na twarzy. – To dlatego mnie nienawidzisz?
Snape westchn掖 i powr鏂i do kocio趾a.
- Ja ci nie nienawidz, Harry, ale w豉郾ie dlatego rozpalam tw鎩 gniew do siebie.
- Nie rozumiem.
- Lily nigdy nie gniewa豉 si na mnie – o鈍iadczy, zanurzaj帷 kielich w kocio趾u i go nape軟iaj帷. – Wol widzie, jak piorunujesz mnie wzrokiem przez te twoje okulary. Nie widzia貫 jak jej oczy patrzy造 na mnie tym swoim sposobem, gdy t逝maczy貫m jej eliksiry.
Snape podszed do niego i poda mu kielich. Harry wzi掖 go bez patrzenia na swojego profesora i wypi go jednym tchem.
Snape pochwyci z powrotem naczynie, ale si nie oddali. Harry, zaczynaj帷 odczuwa na sobie efekty magicznego napoju, podni鏀 wzrok.
- Ona jest dumna z ciebie, nawiasem m闚i帷 – powiedzia Snape.
Harry poczu si lepiej po rozmowie ze Snapem, jednak wci捫 potrzebowa eliksir闚 by m鏂 je嗆 i spa a do nast瘼nego tygodnia. Ron i Hermiona byli zafascynowani opowie軼i Snape’a.
Hermiona wygl康a豉 jakby zamierza豉 pop豉ka si w jednym momencie, my郵帷, 瞠 by這 to takie smutne.
Nast瘼ny mecz Quiditcha by niemal jednym wielkim 瘸rtem. Harry z豉pa znicza tak szybko, i pomy郵a, 瞠 ca造 zesp馧 zabi豚y go tylko dlatego, poniewa nie mieli szansy pogra.
***
Harry i Ron opu軼ili klas Trelawney i szli w kierunku wie篡 Gryffindoru. Harry zatrzyma si, gdy jego przyjaciel obr鏂i si w przeciwnym kierunku.
- Harry, gdzie ty si wybierasz?
- Musze i嗆 do biblioteki, by co zobaczy. Voldemort przywo逝je mnie przez ca造 ranek.
- On daje ci znaki? Jak?
- Ma swoje sposoby - mrukn掖 Harry. - Ale nie zamierzam i嗆 do niego. Wiem, co by這 zawarte w kontrakcie. Nie musz biec do niego za ka盥ym razem, gdy mnie wezwie. Chce si jednak upewni, czy mam racj.
- Och.
- I poprosi Hermion, czy mog豉by si pospieszy z jedzeniem i ofiarowa mi swoj pomocn d這.
- Oczywi軼ie, 瞠 tak, Harry. My zawsze s逝篡my ci pomoc.
Dobrze, Harry 瞠 mia do niej zaufanie. Hermiona odnalaz豉 odpowiedni rozdzia, artyku i paragraf, kt鏎ego potrzebowa. Wci捫 by z siebie zadowolony, gdy szli do lochu Snape’a na podw鎩ne eliksiry. D這 Harry'ego uderzy豉 w blizn.
- Nast瘼ny sygna? – zapyta豉 go Hermiona. Poniewa b鏊 by kr鏒kotrwa造, Harry pokiwa g這w. - Mo瞠 powiniene i嗆. Czy nie ma planu, kt鏎y stworzy豚y Sam-Wiesz-Kto i by si uda?
- Ten plan dzia豉, ale do czasu – odpowiedzia Harry. – Nie jestem ju ch皻ny do uczestniczenia w jego grach.
- Wi璚 co zamierzasz zrobi? – odezwa si Ron.
- I嗆 na lekcj i mie nadziej nie otru si ponownie.
Dw鎩ka przyjaci馧 posz豉 w 郵ad za nim.
Harry by w po這wie listy jego sk豉dnik闚, gdy znalaz jeden, kt鏎ego nie zna. Popatrzy na spis Rona i zauwa篡, 瞠 ten by豉 zupe軟ie inna od jego. Wspaniale, pomy郵a.
- Problemy, panie Potter?
Harry zaczyna sadzi, 瞠 Snape utrzymuje go na oku przez ca造 czas trwania swoich zaj耩.
- Ech, tak, profesorze. Nie rozpoznaje tylko tych sk豉dnik闚 i zauwa篡貫m, 瞠 lista Rona r闚nie jest inna. – Po drugiej stronie pomieszczenia dostrzeg Malfoya spogl康aj帷ego na spis Crabbe’a z niepokojem. – Nie zbyt mam ochot ponownie si otru.
- Albo ja – wtr帷i Malfoy.
Snape naprawd si za鄉ia, a ca豉 klasa gapi豉 si z niedowierzaniem na niego.
- To jest sprawdzian, oczywi軼ie – wyt逝maczy Snape. – Wszyscy maj inne eliksiry. Teraz wi璚 sko鎍zcie, by鄉y mogli zacz望. – Zwr鏂i si do Harry’ego: – Je郵i nie rozpoznajesz sk豉dnik闚, to ich sobie poszukaj, Potter.
Snape popatrzy z powrotem na swoje papiery, a Harry wyci庵n掖 automatycznie r瘯. Przywo豉na ksi捫ka polecia豉 do niego prosto z p馧ki.
- Dziesi耩 punkt闚 od Gryffindoru za g逝pie wymachiwanie r騜d磬 przez pana Pottera – odezwa si Snape nie patrz帷 w g鏎.
Harry popatrzy w d馧 na swoje d這nie. Nie mia w nich r騜d磬i. Ron r闚nie to zauwa篡.
- Ale, profesorze – wtr帷i, widocznie nie mog帷 si powstrzyma. – Harry nie u篡 do tego swojej r騜d磬i.
Snape popatrzy na Harry'ego, kt鏎y ugryz swoj warg i wzruszy ramionami w przepraszaj帷y spos鏏. Zatem zwr鏂i sie do Rona:
- Jednak trzeba podzi瘯owa panu Weasleyowi za zwr鏂enie mi uwagi i danie Potterowi szlabanu za popisywanie si.
- Przepraszam, Harry – wyszepta Ron.
Harry nie m鏬 odpowiedzie, poniewa b鏊 eksplodowa w jego g這wie. I to uczucie nie znikn窸o.
- Dzie dobry, Severusie – powiedzia Voldemort.
Rozdzia 11.
Rebelia.
Ca豉 klasa zareagowa豉. Rozejrzeli si dooko豉 i podskoczyli, gdy zauwa篡li, kim by ten cz這wiek.
Harry nie musia si odwraca, by wiedzie. Czo這 wci捫 opiera na d這ni, gdy poczu, jak Voldemort przechadza si po lochu.
Snape poleci klasie spocz望. Harry rozpozna, jak uczniowie wykonuj polecenie po szuraniu krzese.
- Pr鏏uj przeprowadzi lekcj - powiedzia Snape.
- Widz – o鈍iadczy Voldemort. – Nie zamierzam zabawi tu d逝go. Po prostu potrzebuj zamieni s這wo z Harrym Potterem.
Harry w ko鎍u spojrza na Snape’a, kt鏎y sta na przedzie sali. M鏬 poczu czerwone oczy czarnoksi篹nika wbite w ty jego g這wy. Nauczyciel pos豉 Harry’emu bardzo ma貫 skini璚ie g這w. Ch這pak nie wsta, ani si nie odwr鏂i. Potrz御n掖 swoj g這w.
- Nie istnieje nic, co mia豚ym mu do powiedzenia.
- Harry, nie zamierzasz si do mnie odezwa? - zapyta go Voldemort niebezpiecznym tonem, kt鏎ego nie s造sza przez kr鏒ki okres czasu.
- Nie zamierzam – odpowiedzia, czuj帷 jak ca豉 klasa gapi si na niego oraz, 瞠 czarnoksi篹nik podszed bli瞠j.
- Mo瞠 powiniene uwzgl璠ni jak捷 rozs康n rad – odrzek do niego Snape, kt鏎y wci捫 absorbowa uwag ch這pca.
Harry wiedzia, 瞠 Snape chce, aby zrobi to, co mu powiedziano. Nie tym razem.
Podni鏀 si i odwr鏂i twarz do Voldemorta.
- Nie jestem zobowi您any 瘸dnym kontraktem magicznym do rozmawiania z tob, a do przerwy 鈍i徠ecznej. I wiem, 瞠 mam racj.
Spojrzenie czarnoksi篹nika sta這 si bardzo gro幡e, jednak Harry patrzy na niego wyzywaj帷ym wzrokiem.
- Harry ma racj – wtr帷i豉 Hermiona. – Wed逝g regu造 magicznego kontraktu, artyku逝 czwartego, paragrafu sz鏀tego i dzia逝 siedemnastego…
- Zamknij si, panno Granger! – wrzasn掖 Snape. Oczy Voldemorta przesta造 by skupione na Harrym, a spocz窸y na Hermionie. Jego wyraz twarzy zmieni si, tak jakby dopiero co zmieni strategi.
- Wi璚 to jest ta wyra幡ie poj皻na Granger – odrzek Voldemort, a jego spojrzenie zacz窸o przesuwa si po klasie, jakby dopiero co ich zauwa篡. – Witaj, Ron. Draco – pozdrowi. – Ty musisz by Longbottom – stwierdzi do Nevilla, kt鏎y wygl康a jakby mia zemdle. – I Vincent, Gregory. – Skin掖 do nich g這w. – Zebra貫 bardzo interesuj帷 grup, Severusie.
- Ju dokona貫 mi貫j oceny klasy – powiedzia Harry. – Mia豚y co przeciwko odej軼iu?
- Och, by豚ym zapomnia – odezwa si Voldemort i podszed krok bli瞠j, maj帷 oczy utkwione w twarzy Harry’ego, kt鏎y m鏬豚y stwierdzi, 瞠 widzia w jego ekspresji co zmienionego od ostatniego czasu, gdy z nim rozmawia. On te nie by zbyt zadowolony.
- Je郵i ty nie zdob璠ziesz si na rozmow ze mn, to mo磧iwe, 瞠 znajd kogo, kto zechce. - Zwr鏂i si adekwatnie do Rona: - Mia豚y ochot na pogaw璠k, panie Weasley?
- Nie mo瞠sz ich tkn望 i wiesz o tym – wtr帷i si Harry.
- Nie m闚i o nim jako o zak豉dniku, Harry. Po prostu chce porozmawia. By mo瞠 tw鎩 przyjaciel jest tak ciekawy, jak ty zazwyczaj jeste.
Harry'emu nie spodoba豉 si wcale ta gra. Voldemort pr鏏owa zn闚 nim manipulowa. Stara si, aby Harry robi dok豉dnie to, co sobie zaplanowa. Musia by silny.
- Mam w徠pliwo軼i, czy Ron…
- Poczekaj, Harry – przerwa mu przyjaciel. – Chcia豚ym us造sze, co ma do powiedzenia.
- Ron…
Ale Ronwsta i przeszed dooko豉 sto堯w by stan望 przed nimi. Spojrza na Harry'ego z tak min, jakiej on nigdy nie widzia w swoim przyjacielu. By bardzo zdeterminowany.
- Bardzo dobrze – o鈍iadczy czarnoksi篹nik i chwyci rami Rona. Wyszepta co do niego i obydwaj znikn瘭i.
W klasie panowa豉 martwa cisza. Harry poczu, jak jego 穎陰dek niebezpiecznie si przekr璚a i wybieg z pokoju. Czu si bardzo chory.
Jaki ch這piec z drugiego roku natychmiast uciek, gdy zobaczy go na pod這dze w 豉zience.
- Harry! – us造sza wo豉nie Syriusza.
Harry podni鏀 marne spojrzenie, by popatrze na ojca chrzestnego.
- Co ja zrobi貫m? – wyszepta ochryple.
- Harry, ju wszystko w porz康ku – odpowiedzia Syriusz, pomagaj帷 mu si podnie嗆. – Mia貫 prawo do tego, tak samo jak Ron. Zreszt on ju wr鏂i i nic mu nie jest.
Harry przypatrzy si mu.
- Ron wr鏂i?
- Tak, Harry – potwierdzi Syriusz. – Chod.
Pom鏬 chrze郾iakowi doj嗆 do swojego pokoju i kaza tam usi捷.
- O rety, Harry – odezwa si Ron. – Wygl康asz okropnie. Nie m闚, by貫 o mnie zaniepokojony? -
Harry popatrzy na przyjaciela. Wygl康a doskonale. Tak naprawd, to wydawa si by na niego 軼iek造.
– Czyta貫m o kontraktach tak dok豉dnie jak ty. Czy my郵a貫, 瞠 nie wiem, co robi?
- Przepraszam, Ron – wyzna Harry. – Ja po prostu nie potraktowa貫m tego… - Rozejrza si po pomieszczeniu. Tylko Remus i Hermiona byli tu wraz z nimi. – Aby… C騜… nie mam ju nic wi璚ej do powiedzenia.
- Dobra, zapomnijmy o tym, a on jest teraz rzeczywi軼ie zdenerwowany. Straci swoj pewno嗆 siebie i nie wygl康a na to, 瞠 chce mi co zrobi.
- Co si zdarzy這?
- Chcia wiedzie, dlaczego twoje cotygodniowe listy nie s takie „zabawne” – jak on to si wyrazi – jakie by造 zazwyczaj. I czemu nie przychodzi貫, kiedy ci wzywa.
- A co mu powiedzia貫?
- Powiedzia貫m, 瞠 mia貫 d逝g rozmow z Syriuszem i…
- Nie wyjawi貫 mu o czym rozmawiali鄉y?
- Nie m闚i貫 mi, o czym rozmawiali軼ie, wi璚 jak m鏬豚ym? Tylko nawija貫 o swoim planie.
Harry skin掖 g這w.
- Tak wi璚, to dobrze czy 幢e? – zapyta patrz帷 mi璠zy Syriuszem, a Remusem.
- My郵, 瞠 to pierwsze – odrzek Lupin. – Zamierza by teraz bardzo ostro積y, jak b璠zie robi z tob interesy, Harry.
- Tak – przyzna Syriusz. – Wie, 瞠 mu nie ufasz. Musi si przekona, czy mo瞠 wp造wa na twoje decyzje z powrotem.
- To si nie zdarzy – zaprzeczy gwa速ownie Harry. – Nie zamierzam ju wi璚ej s逝cha jego s堯w. Nigdy wi璚ej!
- C騜, to nie jest takie proste, Harry. Po przerwie 鈍i徠ecznej i po przetestowaniu ciebie, nie b璠zie 瘸dnego kontraktu. Nie wiemy, co Voldemort zechce zrobi potem.
- Co my郵i o tym profesor Dumbledore? – zapyta豉 Hermiona.
- Albus nie bierze udzia逝 w naszych ma造ch uk豉dach, bo w innym wypadku, by ich raczej nie by這.
- Co masz na my郵i? – spyta Ron.
- No, Albus nie zgodzi豚y si na m闚ienie Harry’emu tego, co mu powiedzia Syriusz – rzek Remus. – Dlatego zatalili鄉y to przed nim. Ja jednak zgadzam si, 瞠 Syriusz post徙i s逝sznie. Dlatego tutaj jestem.
Harry cofn掖 spojrzenie z pomi璠zy ich dwojga. Wci庵n swoj r騜d磬 i pukn掖 j w zegarek.
- Komentarz – powiedzia.
Pan Rogacz s康zi, 瞠 jego syn powinien pos逝cha Pana ζpy i Pana Lunatyka, poniewa oni obydwaj kochaj go tak bardzo jak ja.
Harry wstrzyma oddech i czeka.
Pan Glizdogon s康zi, 瞠 pan ζpa jest nad opieku鎍zy od jego pobytu w Azkabanie. W g喚bi serca wie, i tylko mistrz mo瞠 da to, co najlepsze dla Pana Pottera.
- Co powiedzia Peter? – odrzek Remus.
Syriusz roze鄉ia si po tym, jak jego chrze郾iak wyjawi jakie s這wa przekaza Pettigrew.
- Zatem Voldemort jest zaniepokojony.
***
Voldemort nie zdemaskowa si ponownie przed ca陰 szko陰, jednak przerwa 鈍i徠eczna nieuchronnie si zbli瘸豉. Harry kontynuowa wysy豉nie notek o stopniach jego rozwoju, ale nadal nie w陰cza nic w豉snego. Czarnoksi篹nik ponadto przesta mu odpisywa, co Gryfonowi si spodoba這. Chocia, co jaki czas, dawa mu „sygna造”. By這 to zwykle podczas eliksir闚. W jaki spos鏏 przypisywa to faktowi, 瞠 Voldemort prawdopodobnie wiedzia, i ca豉 klasa podskoczy豉by, gdyby d這 Harry'ego uderzy豉 w czo這.
Kiedy nadszed pierwszy dzie ferii, Harry przemierza krokami pok鎩 ojca chrzestnego. Zar闚no Ron i Hermiona byli zmuszeni zosta w Hogwarcie pod ochron Dumbledore’a, tak wi璚 byli tutaj tak jak Remus, Severus i Dumbledore.
- Nie mog tego zrobi. Nie mog tego zrobi.
- Mo瞠sz, Harry – powiedzia Syriusz.
- Ja…
Oczywi軼ie, musia to zrobi. Dumbledore patrzy na niego dziwnie, rzucaj帷 osobliwe spojrzenia na Remusa i Syriusza jakby co podejrzewa.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Nie 10:07, 19 Mar 2006 Temat postu: Re: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Harry narzuci na rami sw鎩 plecak. U軼isn掖 ka盥ego w pokoju, czekaj帷 do czasu p鏦i nie dosta buziaka od Hermiony. Nast瘼nie wgapi si w pod這g.
Nast瘼ny koszmar.
Obserwowa jak Voldemort kroczy przez obozowisko w kierunku... jego. Nie m鏬 w to uwierzy. Podszed do Harry’ego Pottera. Zatrzyma si i zacz瘭i rozmawia.
To by這 dla Harry’ego po prostu wspania貫. Je郵i kto by wystarczaj帷o g逝pi, by podszywa si pod niego, to znakomicie. By wolny. Niesamowite uczucie.
To nie trwa這 d逝go. Wi瞛y zacisn窸y si wok馧 jego ust i czyje r璚e chwyci造 go pod ramiona.
Zosta zaci庵ni皻y do Voldemorta.
- Co zrobi z dodatkowym, mistrzu? – powiedzia 鄉iercio瞠rca.
Voldemort obr鏂i si i cofn掖 o krok do ty逝 wygl康aj帷 na zaskoczonego widz帷 ich dw鏂h.
- Kim ty jeste? – zapyta Harry Potter, kt鏎y by tam pierwszy.
- To jest dylemat – stwierdzi Voldemort podnosz帷 r騜d磬, a knebel u ch這pca znikn掖.
- Je郵i masz ju jego, to sobie p鎩d. - Magiczne liny owin窸y si wok馧 r彗 Harry'ego, wi璚 nie m鏬 si teleportowa. Popatrzy w g鏎 na Voldemorta. – Hej, nas dw鏂h nie potrzebujesz, wystarczy ci jeden.
- Tak, wydaje si, 瞠 ty stanowisz nadmiar – odezwa si drugi Harry. – To zastawi這 na mnie haczyk.
Harry przypatrzy si mu, bo sam da豚y identyczn odpowied. To musia by Malfoy. On by jedynym, kt鏎y m鏬豚y spr鏏owa zrobi co podobnego, i Harry do嗆 dobrze wiedzia (przez istotne informacje od jego ojca), 瞠 wykr璚i豚y si od kary.
- Malfoy! – wrzasn掖 oszust. – Czy ty zwariowa? On ci zabije.
Harry zmru篡 oczy. - Czy to ca貫 przyjazne nastawienie w szkole od czasu pojedynku by這 po to, 瞠by si do mnie zbli篡?
- Przypuszczam, 瞠 to by這 proste dla ciebie. Voldemort – odrzek Harry – winny sam siebie przeklnie.
- Wi璚 przyznajesz to? – powiedzia Malfoy.
- Pewnie – przyzna Harry. – Cokolwiek powiesz.
- Nie jestem rozbawiony – powiedzia Voldemort.
- Ani ja – doda Malfoy.
Jednak Harry zacz掖 si 鄉ia. Nie m鏬 si powstrzyma. Spodoba這 mu si powiedzenie Snape’a: Wszystko si mo瞠 zdarzy. To by這 odrobin dziwaczniejsze, ni by si spodziewa, ale ci庵le…
- Dobrze, je郵i po prostu pozwolisz mi odej嗆, to zejd ci z drogi.
- Ani mi si 郾i – odrzek Voldemort.
- To wtedy pozw鏊 jemu i嗆. On nie brzmi tak, jakby chcia tu zosta.
- Musz zosta – u鄉iechn掖 si szyderczo Malfoy. – Jestem zobowi您any by pod kontraktem, dop鏦i nie zostan przetestowany.
Harry'emu opad豉 szcz瘯a. Zapomnia o swoim rozbawieniu. Nie m鏬豚y zostawi ich dwojga. Nie zgodnie z prawem.
Voldemort popatrzy na Malfoya jakby on mia s逝szno嗆, a potem zwr鏂i si do Harry’ego.
- Zatem co mam zrobi z tob, ch這pcze?
- C騜 – zacz掖 Harry. - Je郵i nie uwa瘸sz, 瞠 jestem Harrym Potterem, to m鏬豚y mnie w闚czas zabi. Je郵i pomy郵isz, 瞠 mog nim by, m鏬豚y spr鏏owa torturowa mnie. Ale wola豚ym raczej, 瞠by zwolni mnie od mojego kontraktu, bym m鏬 uda si do Bu貪arii.
Voldemort wpatrywa si w niego.
- Sk康 ty to us造sza貫? Od Hermiony? – zapyta Malfoy. – Nie s康z, 瞠 m鏬豚y s逝cha czego, co ona m闚i. Nienawidzisz wszystkich, kt鏎zy nie s czystej krwi.
奸izgon, faktycznie broni帷y jego przyjaci馧ki, uderzy mu na nerwy. Podni鏀 swoje zwi您ane r璚e. Voldemort z豉pa za jeden z jego przegub闚 i Harry upad kolanami na ziemi.
- Jeden z was jest bardzo wspania造m i zar闚no g逝pim aktorem. Kiedy dowiem si kt鏎y, to wymierz sprawiedliwo嗆.
Wrzuci ich obydwu do klatki Syriusza. Harry wiedzia, 瞠 to dobrze. Voldemort powinien by w軼iek造, ale przez to, co si sta這, zacz掖 nieufnie odnosi si do zrobienia czego, aby w rzeczywisto軼i sprawi mu b鏊. Zreszt przez torturowanie go nie uda mu si zn闚 nim sterowa.
- Czego u篡貫? – zapyta Malfoy. – Eliksiru wielosokowego? Gdzie zdoby貫 m鎩 w這s? Na pod這dze w 豉zience, po tym, jak Hermiona mi je obci窸a?
Harry zignorowa ich obydwu. Nie potrzebowa rozmawia z Voldemortem. By豉 doskona豉 sposobno嗆 unikni璚ia tego. Nie m鏬 odej嗆 z tego powodu magicznego kontraktu, o kt鏎ym raczy przypomnie mu Malfoy, ale przynajmniej nie musia znosi pogaw璠ki z Voldemortem.
Harry zdziwi sam siebie tym, 瞠 czu si zraniony przez to, i Voldemort nie m鏬 dostrzec, 瞠 Malfoy nie by nim. W闚czas zbeszta siebie; Voldemort chcia w豉郾ie czego takiego. Wynikaj帷e z tego poczucie winy nie pozwoli這 mu zasn望 tej nocy. Zdrzemn掖 si na kr鏒ko w czasie wczesnych godzin 鈍itu, a kiedy si obudzi, by sam w klatce. Malfoy zbli篡 si do jego celi, kiedy zauwa篡, 瞠 si obudzi.
- Przegra貫 – to by這 wszystkim, co powiedzia, zanim poszed z powrotem w kierunku Voldemorta.
Harry zastanawia si jak Malfoy m鏬 wm闚i Voldemortowi, 瞠 to on by Harrym. Zbeszta si, gdy odczu z tego powodu uraz.
Dobrze, 鈍ietnie. Mo瞠 go ukatrupi i b璠zie po wszystkim. Jednak Harry nie zosta zabity. Pozosta w klatce przez reszt dnia i nocy, pozwolono mu wyj嗆 tylko do 豉zienki. Nast瘼nego ranka opar si o kraty, kiedy poczu zbli瘸j帷ego si z ty逝 Voldemorta. Gdy podszed wystarczaj帷o blisko, powiedzia:
- Nie mo瞠sz podkrada si do mnie, Voldemort.
Voldemort okr捫y klatk. Harry mia wci捫 zamkni皻e oczy.
- Problemy z twoj now zabawk? – zapyta ch這piec.
- On nie wydaje si taki utalentowany, jak zesz貫go razu, gdy go testowa貫m.
- Mo瞠 ma z造 dzie.
- Nie wydaje si by taki zabawny, jak sobie przypominam.
- Okropne.
- Jest r闚nie a nazbyt pe貫n szacunku.
Harry otworzy oczy i popatrzy na niego. Tamte czerwone oczy wr鏂i造.
- Naprawd? – mrukn掖 Harry. – No to prawdziwa szkoda.
Opar si ponownie o kraty zamykaj帷 oczy i nastawiaj帷 si na to, 瞠 Voldemort odejdzie.
- Dlaczego my郵isz, 瞠 tak jest? I dlaczego grasz tak impertynenckiego komika?
Harry westchn掖 w dalszym ci庵u nie otwieraj帷 swoich oczu.
- By mo瞠 tw鎩 pupilek pami皻a, 瞠 zabi貫 jego rodzic闚. Jak polowa貫 na nie przez te minione lata. Jak zabra貫 go od rodziny w te lato. Jak manipulujesz jego 篡ciem dla w豉snych interes闚. A co do roli komika, prawdopodobnie on nie przywi您uje do tego wagi.
- Interesuj帷e – stwierdzi Voldemort, a Harry us造sza, jak odszed.
Zbli瘸豉 si pora lunchu i by g這dny. Patrzy na Malfoya. Wiedzia, 瞠 to Draco. Nikt inny nie m鏬 przekona Voldemorta, i jest nim.
奸izgon siedzia przy ognisku, czytaj帷. Na stole obok niego by ma造 stosik upieczonych kurczak闚.
W g這wie Harry’ego eksplodowa b鏊. Rozejrza si pr璠ko wok馧, chwil po tym, gdy to uczucie min窸o. Voldemort sygnalizowa. Malfoy nie poruszy si. B鏊 zn闚 si pojawi. Harry uderzy si r瘯 w czo這, poniewa to nie min窸o. Popatrzy na otw鏎 namiotu Voldemorta i spostrzeg go tam stoj帷ego oraz podtrzymuj帷ego na nim swoje spojrzenie. Voldemort obni篡 r騜d磬, a b鏊 ch這pca min掖. Wtedy czarnoksi篹nik utkwi wzrok w Malfoyu, kt鏎y nie zareagowa. By dalej poch這ni皻y czym, czymkolwiek czyta. Voldemort zacz掖 i嗆 w kierunku Malfoya, b璠帷 coraz bli瞠j i bli瞠j. Malfoy nie poruszy si.
Mia go, pomy郵a Harry, czuj帷 si nadmiernie zadowolony.
Czarnoksi篹nik zatrzyma si bezpo鈔ednio za Malfoyem, a Harry us造sza jak drzwi klatki otwieraj si. Podszed tam i wyskoczy na zewn徠rz. Zbli篡 si do ogniska, a Malfoy wgapi si na niego. On sam za usiad na jednym z krzese i zacz掖 je嗆.
- Kto pozwoli ci wyj嗆? – zapyta Malfoy.
Harry popatrzy w g鏎 i zobaczy jak d這 Voldemorta opad豉 na rami Malfoya.
- Ja.
Malfoy podskoczy.
- M闚i貫m ci, 瞠by nie podkrada si do mnie – przypomnia Harry Voldemortowi.
- Tak, i powinienem ukara ci za t aluzj.
- Dlaczego? Bo nie mog貫 zrozumie, 瞠 Malfoyowi uda這 si zrobi z ciebie g逝pca?
Kl徠wa Cruciatusa uderzy豉 w niego i przewr鏂i豉 z krzes豉 na ziemi.
- Nie doceniam teraz twojego sarkastyczne poczucie humoru, Harry.
- W porz康ku – odrzek Harry podci庵aj帷 si z powrotem na miejsce. – Przepraszam.
- Dobry ch這piec.
Voldemort magicznie skr瘼owa oszusta i zacz掖 mu zadawa pytania. Jeden ze 鄉iercio瞠rc闚 przeszukiwa go dop鏦i nie znalaz butelki z eliksirem wielosokowym. Zaraz po tym fa連zywy Harry upad na kolana prosz帷 o wybaczenie.
- Raczej mi si to podoba – wyzna Voldemort. – Harry Potter u moich stopach b豉gaj帷y o swoje 篡cie.
- Zignoruje ten komentarz – odezwa si Harry w dalszym ci庵u jedz帷. – Wi璚, co zamierzasz z nim zrobi?
- Nic, p鏦i nie nast徙i przemiana.
- Wiesz, kim on jest.
- Tak, skaza si na pot瘼ienie. Ale kara b璠zie skuteczniejsza, kiedy powr鏂i do normalnej postaci, i gdy jego ojciec wr鏂i.
Zakneblowa Malfoya i umie軼i w klatce, a Harry rozejrza si.
- Po co sygnalizowa貫 do mnie?
- Ach, ta ciekawo嗆 – rzek Voldemort. – Jestem zadowolony, 瞠 zapyta貫. Znalaz貫m niezwyk陰 ksi捫k i chcia貫m ci j pokaza.
- Mo瞠sz poczeka z tym a sko鎍z je嗆? Bycie uderzonym kl徠w Cruciatusa zabiera wiele z siebie.
Voldemort za鄉ia si, wygl康aj帷 na bardzo zadowolonego.
- W porz康ku, Harry, ale to jest ksi捫ka z przepowiedniami. Je郵i dobrze przypuszczam to znalaz貫m jedn, kt鏎a nawi您uje do ciebie.
Oczy ch這paka natychmiast spotka造 si z oczami Voldemorta. Chwyci najbli窺z serwetk, by wytrze o ni r璚e.
- Zgoda, Voldemort. Masz mnie. – Podni鏀 si. – Jestem gotowy.
Voldemort zarechota ponownie.
- Jak mog貫m nie wiedzie o tym, 瞠 to nie by貫 ty.
Harry wzruszy ramionami i poszed w 郵ad za nim, do jego namiotu.
***
Harry obudzi si. Spa niespokojnie, lecz gdy opuszcza sw鎩 namiot, czu si dobrze. Mia w r璚e ksi捫k z przepowiedniami. Jedynie Voldemort m鏬 pokaza Harry'emu jaki by og鏊nikowy. Harry wola poczyta, ni s逝cha tych przem闚ie o dziedzicach dochodz帷ych do wielkiej mocy i o ponownym wprowadzeniu r闚nowagi si.
- Ach, dzie dobry, Harry – przywita go Voldemort. – G這dny?
- Dobry – odpowiedzia, patrz帷 na pojawiaj帷e si jedzenie. – Tak, g這dny.
Zape軟i talerz i usiad na swoim krze郵e. Otworzy ksi捫k i w這篡 kawa貫k bekonu do ust.
Popatrzy na Voldemorta, gdy poczu jego wzrok na sobie.
- Co?
- Wci捫 pr鏏uj si przyzwyczai do twojego wygl康u bez okular闚.
- Musz wymienia szk豉 kontaktowe raz na tydzie, ale o tak lepiej w nich widz – odpowiedzia Harry ze wzruszeniem ramion. – Lubi je.
Spojrza w d馧 na swoj lektur maj帷 przeczucie, 瞠 Voldemort si oddala.
Materia, kt鏎y wertowa, by fascynuj帷y, jednak wprawia w zak這potanie. Wi瘯szo嗆 przypomina豉 wywody Trelawney, niekt鏎e jednak brzmia造 bardzo wyra幡ie i zapowiada造 straszne rzeczy.
- Wi璚 spotykam ci czytaj帷ego… znowu? – spyta Lucjusz Malfoy.
- Hmm, tak.
- To dzia豉?
Harry zosta zupe軟ie zbity z tropu.
- Nie jestem pewien – to jedyna rzecz, kt鏎 m鏬 wymy郵e w odpowiedzi.
- Daj temu czas. Mistrz to pojmie. Dlaczego on jest zakneblowany? – powiedzia Lucjusz, odwracaj帷 si do Harry’ego Pottera w klatce. – By zm璚zony jego skomleniem?
- Co w tym stylu.
Harry poczu palenie w swojej g這wie i poczeka.
- Nie mo瞠sz zakra嗆 si do mnie, Voldemort.
Voldemort za鄉ia si.
- Wiem o tym, m鎩 pupilku.
Harry wsta tak szybko, 瞠 prawie przewr鏂i Lucjusza.
- NIE nazywaj mnie tak! Nie b璠 odpowiada na to, ani te…
Voldemort chwyci jego twarz, zmuszaj帷 go przez to do milczenia.
- B璠ziesz odpowiada jakkolwiek ci zawo豉m, Harry. I mog doda, 瞠 to by du穎 lepszy odzew ni ten wczorajszy.
Pozwoli ch這pakowi odci庵n望 swoj twarz i Harry zrozumia. Ta aluzja by豉 skierowana do Lucjusza.
- Chcesz czego, Voldemort? – odrzek Harry. – Najpierw Lucjusz, teraz ty. Nie zostawisz mnie w spokoju?
- Uwa瘸j na s這wa, ch這pcze – ostrzeg go Lucjusz.
- Musia by mi uci望 j瞛yk – prychn掖 Harry.
Zdziwi si, gdy Lucjusz wymierzy mu policzek. To prawie zwali這 go na ziemi.
- Mistrz mo瞠 znajduje rozbawienie w tobie, ale ja nie – o鈍iadczy i popatrzy na Voldemorta. – Daje ci ci篹kie chwile, m鎩 panie?
- Przyznam, 瞠 nie by taki bez szacunku wczoraj – napomkn掖 Voldemort.
- By mo瞠 mam ci篹ki dzie – wtr帷i Harry.
- Musz ci co wyzna, panie – doda Lucjusz. – Ch這pak potrzebuje dyscypliny. Wiem to. Mam swojego w豉snego.
- Rzeczywi軼ie, radzisz sobie z wychowywaniem, Lucjuszu. Jednak ten jeden jest pod moj opiek.
Podszed bli瞠j do Harry’ego, kt鏎y si wzdrygn掖.
- M鎩 lordzie, naprawd nie sadz, 瞠 to jest potrzebne – powiedzia Lucjusz.
- Tak uwa瘸sz?– zapyta. Chwyci Harry’ego za twarz i ten upad na kolana. – Po prostu chcia貫m ci powiedzie, 瞠 on nie by tak lekcewa膨cy wczoraj. Nie uwa瘸sz tego za dziwne? - Lucjusz popatrzy w d馧 na Harry'ego. – Co mog這by si takiego zdarzy, 瞠 teraz tak si zmieni? Lucjuszu, wiedzia貫, 瞠 mam spos鏏 na zawo豉nie Harry’ego do siebie, gdy go potrzebuj? Zupe軟ie taki sam, jak na 妃iercio瞠rc闚?
Teraz Malfoy wygl康a na zaniepokojonego. Harry trz御 si.
- Wzywasz go? - powiedzia blondw這sy m篹czyzna.
- Tak – przyzna Voldemort. – Mog sygnalizowa do niego gdziekolwiek by by i on wie, 瞠 chc, by przeszed do mnie. Harry nie zawsze si zjawia, gdy go wzywa貫m, ale wiem, 瞠 zwraca貫m jego uwag – przygl康a si Lucjuszowi. – Nie stawi si jak wo豉貫m go wczoraj.
- Nie zrobi tego?
- Czy s康zisz, 瞠 powinienem go ukara? – Popatrzy na Harry'ego. – Co o tym my郵isz, Harry? Chcia豚y pokrwawi dla Lucjusza?
- Nie – wydysza Harry.
- Mistrzu – zacz掖 Malfoy – nie s康z, 瞠 ten incydent by tak z造, aby…
- Aby co Lucjuszu? – zapyta Voldemort uwalniaj帷 Harry’ego, kt鏎y poczu jak upada u jego st鏕. - Aby udowodni, 瞠 ten ch這pak b璠zie krwawi, gdy dotkn jego blizny. Aby udowodni, 瞠 to jest Harry Potter. Aby zastanowi si, co za ch這piec jest w klatce?
- Panie…
- Milcz! – zagrzmia Voldemort. – Z pewno軼i ten ch這pak to Harry Potter. Severus! – zawo豉. - Zajmij si Harrym.
- Nie zobacz tego, co si wydarzy? – zapyta Harry.
- Zrobili鄉y to dla ciebie, m鎩 panie – nalega Lucjusz.
- Chod tu, Potter – odezwa si Snape podci庵aj帷 go z ziemi na nogi. Pom鏬 mu dotrze do namiotu. – Dobra robota, Harry – rzek ju w 鈔odku. - Poradzi貫 sobie.
Usadowi ch這pca na krze郵e i wyszed na zewn徠rz.
Harry zastanawia si, nad tym co powiedzia Snape. Wtedy jego m霩g zamar w zrozumieniu. Voldemort zrobi to znowu. Manipulowa nim. Kierowa ca造m zadbanym scenariuszem do perfekcji.
By zadowolony, kiedy Voldemort u鈍iadomi sobie, 瞠 jest prawdziwym Harrym. On chcia by go rozpoznano, wr璚z tego potrzebowa.
Harry chcia zn闚 p豉ka. Jak mia walczy przeciw czarnoksi篹nikowi, kt鏎y u篡wa jego w豉sn natur przeciwko niemu?
***
- Co nie w porz康ku, Harry? – zapyta Voldemort.
- Oszukujesz.
- Nie przecz.
- To nie jest sprawiedliwe.
Harry podni鏀 wzrok z ksi捫ki by popatrze przez ognisko na Voldemorta. By這 trzy dni po tym, jak oszust zosta zdemaskowany. Harry wiedzia, 瞠 nic nie zosta這 zrobione, 瘸dnemu z nich. Zdawa sobie spraw, 瞠 ca造 plan by po to, aby pokaza jak Voldemort mo瞠 manipulowa jego 篡ciem, 瞠by robi wszystko tak, jak Voldemort chcia.
- Kto powiedzia, 瞠 篡cie jest uczciwe? Pog鏚 si z tym.
- Radz sobie z tob. Dlaczego powinienem si tym dzieli?
- Ach, m鎩 biedny Harry. Zawsze cyniczny.
- Prosz, 瞠by przesta si tak do mnie odnosi – rzek Harry. – To jest bardzo irytuj帷e.
- Zaakceptuj prawd, Harry. Jeste naprawd m鎩.
Harry wsta i rzuci ksi捫k na st馧.
- By豚y tak 豉skaw mnie przetestowa i pozwoli mi odej嗆. Chcia豚ym i嗆 do domu.
Czarnoksi篹nik podni鏀 si i okr捫aj帷 ognisko stan掖 niebezpiecznie blisko Harry'ego.
- Jeste w domu, Harry. Gdziekolwiek ja jestem, tam jest dom dla ciebie.
Harry westchn掖 i zacz掖 i嗆 w kierunku swojego namiotu.
- W porz康ku, Harry – zawo豉 za nim Voldemort. Harry obr鏂i si. Voldemort rzuci mu jego r騜d磬. – Uderz mnie najsilniejszym z przekle雟tw, jakie pozna貫, a pozwol ci wr鏂i do Syriusza.
Ch這piec popatrzy na swoj r騜d磬, a potem na czarnoksi篹nika.
- Dalej, Harry. Masz moje pozwolenie.
Ch這piec pochwyci moment, w kt鏎ym zrozumia. Voldemort robi to znowu. Gra na jego uczuciach. Harry popatrzy na niego.
- To jest test?
- Tak.
Podni鏀 swoj r騜d磬.
- Crucio!
Widzia jak Voldemort upada na ziemi, ale nie chcia widzie, co dalej si dzia這. Kontrakt by wykonany. Teleportowa si do domu.
- SYRIUSZU! – krzykn掖 Harry, wydzieraj帷 si na ca造 dom. Alew nim wia這 pustk. By豉 tam tylko Mru磬a, kt鏎a da豉 mu troch jedzenia i usiad豉 przy nim.
- Pana Syriusza nie ma w domu przez jaki czas, panie Harry – wyja郾i豉. – Teraz, gdy panicz jest tutaj, Mru磬a jest pewna, 瞠 wr鏂i.
Ch這piec zwali si z krzes豉 na pod這g jadalni. Czu si tak zm璚zony, 瞠 nie by w stanie si poruszy.
- Gdzie jest Zgredek? – uda這 mu si zapyta.
- Z造 Lord wynaj掖 go do opiekowania si tob, podczas gdy ty jeste tutaj.
Harry zamruga. Zgredek troszczy si o niego, gdy by w obozowisku Voldemorta?
- Och, paniczu. Jeste zm璚zony. Pozw鏊 Mru盧e po這篡 ci do 堯磬a.
Nie by這 niczego, co Harry'emu podoba豚y si bardziej, ale nie chcia si ruszy. To pomieszczenie, w kt鏎ym on, Syriusz i Remus rozmawiali o jego ojcu. To w tym pokoju odbywa這 si jego przyj璚ie urodzinowe. To pierwsze miejsce domu, kt鏎e zobaczy.
Nie opu軼i go, p鏦i Syriusz si nie zjawi.
***
- Harry? Harry!
Ch這pak poruszy si na d德i瘯 tego g這su i otworzy oczy. Syriusz nachyla si nad nim.
- Co robisz na pod這dze?
- Czeka貫m na ciebie – odpowiedzia sennie.
Ojciec chrzestny pom鏬 mu wsta. Zmusi do milczenia dwa bardzo pobudzone skrzaty domowe s這wami, kt鏎ych ch這piec nie zrozumia.
- Chod, Harry. Nie wiem, co ty tu robisz, ale jeste teraz w domu. Nie zamierzam narzeka.
- Dom – odrzek Harry. – Po prostu chcia貫m wr鏂i do domu.
- W porz康ku. Nie my郵 o tym teraz. 騜ko.
Poczu jak kto zdejmuje jego buty i skarpetki, a nast瘼nie szat. Kiedy zosta pozostawiony tylko w bieli幡ie, wepchni皻o do 堯磬a i przykryto ko責r, a po sam brod.
- Dobranoc, Harry – ch這piec poczu nacisk na czubku g這wy, jakby kto przycisn掖 tam usta. – Kocham ci.
- Dobranoc, Syriuszu – odrzek Harry, rozumiej帷, 瞠 to by poca逝nek – Te ci kocham.
***
Gdy Harry si obudzi, poczu si lepiej ni wiele tygodni temu. By w domu, wolny od kontraktu Voldemorta i nawet poczucie winy nieco ust徙i這. S這wa Severusa pomog造 mu bardziej, ni by si spodziewa.
Wszystko si mo瞠 zdarzy. Harry musia o tym pami皻a.
Kiedy schodzi w d馧 schod闚, co si dzia這 na dole. Us造sza g這s Rona i pop璠zi do jadalni.
- Ron! – krzykn掖.
- Cze嗆, Harry – przywita si przyjaciel 簑j帷 kawa貫k bekonu.
Wtedy dobieg豉 do niego k堯tnia Freda i George’a z kuchni.
- Kto tu jeszcze jest? – zapyta Syriusza.
- Wszyscy – odezwa si z progu drzwi Charlie Weasley. – To cz窷 planu – wyt逝maczy wchodz帷 do pomieszczenia. – Trzyma ci z dala od zmartwie, by by szcz窷liwy.
Harry rozejrza si dooko豉 na gapi帷ych si na niego ludzi. Potar swoje d這nie.
- Jest nas do嗆 na quidditcha?
Rozdzia 12.
Szcz窷cie.
Harry nie m鏬 si powstrzyma. Za鄉ia si.
- Nareszcie – powiedzia. – Plan, z kt鏎ym mog sobie poradzi.
Nigdy nie mia lepszych 鈍i徠. Grali niemal codziennie w Quiditcha, walczyli na 郾ie磬i i nawet zbudowali imponuj帷y 郾ie積y fort. Najwi瘯sza rado嗆 by豉 wtedy, gdy Remus pojawi si pewnego wieczoru, jak Weasleyowie i Hermiona wr鏂ili do domu. Mia ze sob jaki karton.
- Co jest w tym pudle? – zapyta Harry z zainteresowaniem.
Remus po這篡 pakunek na kolanach Harry’ego, i usiad na krze郵e obok Syriusza.
- Wi璚, znalaz貫 to? – odezwa si Syriusz.
- Tak – odpowiedzia Remus. – By這 przez ca造 czas z tym, co mi da貫. Wszystko jest tutaj.
- Co? – zdziwi si Harry patrz帷 na nich.
- Po prostu otw鏎z – powiedzia Lupin. – Weso造ch 鈍i徠.
Harry po這篡 pude趾o na pod這dze przed sob i nachyli si grzebi帷 w nim. Stare pergaminy, ma貫 鈍iecide趾a, jaka bi簑teria, listy. Podni鏀 ich stos i zda sobie spraw z tego, co to jest.
- To rzeczy moich rodzic闚? – zapyta, patrz帷 na Syriusza.
Syriusz spojrza na Remusa.
- Te 鈍i皻a zrobi造 z niego troch opiesza貫go, nie s康zisz?
Lupin za鄉ia si, a Harry wariowa z ciekawo軼i.. Chwyci stert zwi您anych ze sob notek.
Kochany Remusie,
James jest bez w徠pienia okropny. Jak m鏬 mi to zrobi? Nienawidz go. Nigdy ju nie odezw si do niego.
Harry popatrzy na Remusa.
- Lily zawsze wyp豉kiwa豉 si na mnie, kiedy by豉 w軼iek豉 na twojego ojca – wyja郾i.
Nie o鄉iel si rozmawia z nim, gdy jestem na niego rozz這szczona. Je郵i ty to zrobisz, ja nigdy ci tego nie wybacz.
Lily
Harry rzuci si na nast瘼ny. Wydawa這 si, 瞠 Remus mia je uporz康kowane.
Drogi Syriuszu,
Co, do diab豉, si tu dzieje? Dlaczego Lily do mnie nie pisze? Nie zrobi貫m nic z貫go. Remus powiedzia, 瞠 si myl, ale przyrzek dochowa tajemnicy, wi璚 nie m鏬 mi powiedzie co konkretnie nabroi貫m. Czy co wiesz? To nie twoja sprawka, prawda? Przysi璕am, Syriuszu, je瞠li znowu wpakujesz mnie w k這poty, b璠 musia ci zabi. Nie znosz zrywa z moim najlepszym przyjacielem.
Daj mi wskaz闚k, jak zechcesz.
James
Drogi Syriuszu,
To staje si 鄉ieszne. Je郵i dostan jeszcze jedn sow zaplamion 透ami Lily strzel Jamesa najbardziej paskudnym czarem, jakim jestem w stanie. Nie mog mu powiedzie, ale ty owszem. Ale jak wyznasz Lily, 瞠 ja ci to poleci貫m, ciebie tak瞠 zabij. James przepu軼i ich rocznic. Totalnie to ola.
Remus
Harry popatrzy w g鏎 na Lupina.
- Kiedy Syriusz zapyta j, czy chce by z Jamesem na sta貫. To by這 w poci庵u, podczas drogi do domu na wakacje – powiedzia Lupin. – Byli鄉y wtedy na pi徠ym roku.
- Nie przypomnia貫m mu o ich rocznicy – odrzek Syriusz. – Ale pr鏏owa貫m rzuci Jamesowi kilka aluzji p騧niej, widz帷 jak Lily si w軼ieka.
- Odziedziczy貫 jej temperament, Harry – dorzuci Remus.
Ch這pak pochyli g這w patrz帷 z powrotem w notk.
- Severus mi powiedzia.
Syriusz wsta.
- Severus ci powiedzia? Jak du穎?
Ch這piec podni鏀 wzrok.
- Wszystko, tak my郵.
Syriusz spojrza na Lupina.
- C騜, Albusowi si to nie spodoba – westchn掖 Remus.
- Dlaczego? – zapyta Harry.
- Ale nie zamierzasz mu powiedzie, prawda Remusie? – odezwa si Syriusz.
- Nigdy w 篡ciu.
- Czemu? O co biega? – wtr帷i Harry.
- Powiedzmy, 瞠 nie uwa瘸my tego za dobry pomys, aby Voldemort dowiedzia si, i wiesz o tym, 瞠 Severus pr鏏owa uratowa 篡cie Lily – odrzek Remus.
Harry kiwn掖 g這w. Voldemort m鏬豚y u篡 tej wiedzy, by manipulowa nim. Zaczyna rozumie, dlaczego Dumbledore chcia zatai przed nim te informacje. Harry wiedzia, 瞠 Voldemort m鏬豚y u篡 tego przeciwko niemu.
Nast瘼ny list by do Syriusza.
Syriuszu, ty 瘸這sna, wstr皻na, wylenia豉, fa連zywa kanalio! POWIEDZIAΒ MU. B璠 ci nienawidzi do 鄉ierci. Nie odzywaj si i nie pisz do mnie. Je郵i spojrzysz na mnie wyd逝bi ci 郵epia! Nigdy ci nie wybacz!
- Nie jest podpisane – zauwa篡 Harry. – To moja matka?
- Och, tak – potwierdzi Syriusz.
Ch這pak popatrzy na nast瘼ny list.
Drogi Syriuszu,
S康z, 瞠 dosta貫 list od Lily, kt鏎y by豉, no c騜… niezbyt przyjemny. Napisa豉 do mnie wspominaj帷, jak ci nazwa豉, i 瞠 ci grozi豉 Znam ci, m鎩 przyjacielu, jak samego siebie. Te wyzwiska by造 prawdopodobnie bardzo celne, jednak Lily czuje si przez to strasznie. Naprawi貫m z ni relacje. My郵, 瞠 martwi si, i mog by z造 na ni, poniewa wy豉dowywa豉 si na tobie.
Nie zniszcz tego, Syriuszu. Licz na ciebie.
James
Nast瘼na notka wygl康a豉, jakby by豉 napisana dr膨c r瘯.
M鎩 najdro窺zy Syriuszu,
Tak bardzo ci przepraszam. Prosz, wybacz mi. Wiesz, jaka jestem, gdy wpadam w sza. Nie mog豉bym znie嗆 tego, 瞠 b璠ziesz z造 na mnie przez Jamesa, poniewa te wszystkie okropne rzeczy powiedzia豉m przez niego. B豉gam, powiedz, 瞠 mi wybaczasz. Nie b璠 w stanie zasn望, je郵i my wszyscy nie staniemy si zn闚 przyjaci馧mi.
Lily
Drogi Remusie,
Nie odpisa mi. Och, Remusie, co mam teraz zrobi? James mnie nienawidzi. Prosz, napisz do Syriusza. Musi mi wybaczy. On po prostu MUSI.
Lily
Drogi Remusie,
Co zrobi Syriusz? Zamierzam go zabi. Otrzyma貫 wiadomo嗆 od niego? Peter nie dosta 瘸dnej. Jakby zakopa si pod ziemi. Pozw鏊, 瞠 dowiem si, je郵i da zna.
James
Drogi Syriuszu,
Masz teraz cztery zamartwione osoby. Nie sadz, 瞠by to wszystko by這 zabawne.
Peter
Harry mrugn掖, patrz帷 na Syriusza.
- Co zrobi貫?
- Sk豉ma貫m – odpar Syriusz. - Poczeka貫m oko這 tygodnia, a nast瘼nie napisa貫m do nich wszystkich, 瞠 wyjechali鄉y. Doda貫m od siebie nieco wakacyjnych detali i zapyta貫m jak wszyscy si maj.
- Odgrywa貫 niemow?
M篹czyzna skin掖 g這w.
- To by這 dok豉dnie to, co James chcia, abym zrobi.
- Ale sowy nie mog造by przynie嗆 z powrotem list闚, je郵i nie wiedzia造, gdzie je dostarczy.
- Nasza domowa skrzatka by豉 bardzo roztargniona i ka盥y o tym wiedzia. Je郵i powiedzia豚ym, i nie dosta貫m 瘸dnych s闚, oni obwiniliby j. To by這 dla mnie dogodne, poniewa musia貫m liczy na wiele wykr皻闚.
Drogi Syriuszu,
Ha! Dobrze im. Prawdopodobnie m鏬豚y sfa連zowa swoj w豉sn 鄉ier, wykr璚aj帷 si w ten spos鏏 od kary. Jestem pod wra瞠niem. W ka盥ym razie, pyta貫 jak uda這 si mi naprawi sytuacj. C騜, nie chcia豉 do mnie napisa, wi璚 pos豉貫m jej jakie kwiaty, po czym uda貫m si do miasta. Zaj窸o mi dobre p馧 godziny, aby znale潭 te ich mugolskie 鈔odki p豉tnicze do zatelefonowania. Doszed貫m do wniosku jak to dzia豉, nast瘼nie otrzyma貫m 豉two mugolsk walut.
Potem musia貫m zdoby jej numer. Skoro jej rodzina by豉 mugolska, to ich nazwisko powinno si znajdowa w ksi捫ce telefonicznej, kt鏎ej u篡wali, i kt鏎 znalaz貫m. Musia貫m utrzymywa zasilanie tej cholernej maszyny monetami, bo zaj窸o mi dziesi耩 minut przekonanie osoby na drugim ko鎍u (okaza豉 si potem siostr Lily, Petuni), 瞠 jestem przyjacielem ze szko造. Kiedy wspomnia貫m o tym, odnios貫m wra瞠nie, jakby chcia豉 rzuci s逝chawk. W ka盥ym razie my郵, 瞠 Lily doceni豉 m鎩 wysi貫k, kiedy jej ujawni貫m, co zrobi貫m. Prosi貫m o wybaczenie i praktycznie podlizywa貫m si. Zacz窸a p豉ka i wszystko powr鏂i這 do normy.
Nawiasem m闚i帷, nie dosta貫m wiadomo軼i od Remusa od czasu ostatniej pe軟i. Nie znosz tego. Troch si martwi. Wyja郾ij mi to.
James
Drogi Syriuszu,
Powiedz Jamesowi, aby wrzuci na luz. U mnie wszystko gra. Dlatego tylko, 瞠 mog by z wami trzema teraz, gdy si transformuj, nie my郵, i nie mog貫m zrobi tego w samotno軼i. Przeka mu by pilnowa swojego j瞛yka. Je郵i Lily to odkryje wpadnie w sza, a wtedy ka盥a tajemnica wyjdzie na jaw.
Remus
Harry popatrzy w g鏎.
- Moja mama nie wiedzia豉?
Syriusz potrz御n掖 g這w.
- Ostatecznie mnie odkry豉, ale na szcz窷cie przez ten czas tak si do mnie przywi您a豉, 瞠 jej to nie przeszkadza這 – powiedzia Remus. – Nigdy nie chcia貫m by wiedzia豉, bo za bardzo zale瘸這 mi na twojej matk, aby widzie jak ona przestraszy si na m鎩 widok.
- I oczywi軼ie nie mogliby鄉y wyjawi jej, co robimy w szkole – doda Syriusz. – Mia豉by atak sza逝.– Za鄉ia si. – I robi豉by mi wyrzuty.
Remus r闚nie wybuch 鄉iechem.
- Tak, ona zawsze obwinia豉 Syriusza.
Harry zachichota cicho, kiedy si璕a po nast瘼ny stos.
Tam jedno zwr鏂i這 jego uwag, kto na szczycie pergaminu po prostu napisa:
ZGODZIx SI!
畝dnego powitania, ani podpisu. Harry obr鏂i kartk na druga stron.
- Och, to by這 wtedy, gdy James zapyta Lily, czy chce zosta jego 穎n. Wtedy chyba straci rachub, koresponduj帷 z nami – wyja郾i Syriusz ze 鄉iechem. – Nie by ju taki roztrzepany, gdy ty si urodzi貫.
Harry przeczyta jeszcze kilka list闚. Jego ojciec prosz帷y Syriusza, aby by lepszym facetem. Jego matka skar膨ca si Remusowi jak trudna jest rola ojca w rodzinie. Remus narzekaj帷y na Syriusza, nawet kilka skarg od Petera na ich obydwu, 瞠by Lily wci庵n窸a go do plan闚. To naprawd zaniepokoi這 Harry’ego, bior帷 pod uwag to, co Peter zamierza im zrobi.
- W jaki spos鏏 jednak poradzi貫 sobie z zatrzymaniem przyjaci馧, po tym wszystkim – odrzek Harry. – Wszyscy tylko narzekali軼ie.
Syriusz 鄉ia si.
- To robota Petera – powiedzia Remus.
Syriusz przesta rechota.
- Naprawd? – zdziwi si Harry. – Jak?
- Zaczynaj, Remusie. Zas逝guje na poznanie prawdy.
Lupin skin掖 g這w i zwr鏂i si do Harry’ego.
- Lily przydzieli豉 pewne miano ka盥emu z naszej ma貫j grupki. James by moc – najbardziej pot篹ny z nas. Syriusz za m霩giem – najbystrzejszy. Ja dusz – Lily tak czu豉 z powodu moich cierpie. Peter natomiast sercem – zawsze mia nas chroni. Chocia zdecydowanie to by這 najs豉bsze ogniwo.
- Powinni鄉y wiedzie, 瞠 to by Peter – wtr帷i Syriusz. – Serce jest zawsze pierwsz rzecz, kt鏎a si 豉mie.
- Lily wspomnia豉 p騧niej, 瞠 jednego z twoich rodzic闚 bardziej zabola豉 tamta sprzeczka – doda Remus.
- Teraz nie s康z, aby Peter by zamieszany z Voldemortem w czasie ich 郵ubu – powiedzia Syriusz.
- No, ja jestem pewny, 瞠 nie by – stwierdzi drugi.
- Dlaczego? – zapyta Harry.
- My郵, 瞠 chcia spr鏏owa powstrzyma pojawienie si nast瘼nego dziedzica.
- Dobry argument, Remusie – pochwali go Syriusz.
- W ka盥ym razie, Petera ci庵n窸o do nas wszystkich od dnia wesela. Wszystko, co mu si uda這 zrobi, to zwr鏂enie uwagi na wygl康 twarzy Lily.
Harry musia si u鄉iechn望.
- To jest to – stwierdzi Syriusz, patrz帷 na chrze郾iaka. – Szcz窷cie.
Dos這wnie, Harry czu si jakby k徙a si w szcz窷ciu. Ka盥ej nocy, wszyscy trzej czytali coraz wi璚ej list闚. Nie potrafi opanowa podniecenia czytaj帷, co jego ojciec wyjawia swoim przyjacio這m.
Syriuszu,
Wystraszy貫m si. Nie tylko dlatego, 瞠 Lily nied逝go urodzi. Odkry貫m co znowu. W Ministerstwie znajduje si szpieg. Jestem tego pewien. Dobrze, 瞠 mamy Albusa. Voldemort w dalszym ci庵u jest w ukryciu, ale nie przesta zabija. Moje sny s gorsze.
Harry popatrzy w g鏎.
- M鎩 tata r闚nie mia sny?
- Harry, to ty te masz? – zdziwi si Remus.
- Tak, Harry – potwierdzi Syriusz. Zwr鏂i sie do Lupina: – Owszem, Remusie.
- Dlaczego nie powiedzia貫 czegokolwiek? – oburzy si Remus. – To mog這by zmieni wszystko.
- Co? – wyrwa這 si Harry'emu.
- Chcia貫m, ale sny Harry’ego nie przedstawiaj przysz這軼i – wyja郾i Syriusz.
- Och.
- M鎩 tata miewa wizje z przysz這軼i? – zapyta Harry.
- Tak – powiedzia Lupin. – By這by u篡teczne, gdyby ty r闚nie je posiada.
- 畝逝j – wymamrota ch這pak, patrz帷 z powrotem na list.
Potrzebuje ci Syriuszu. Prosz, przyjed.
James
Harry popatrzy na Syriusza ponownie. Jego ojciec zawsze na niego liczy. Podobnie do tego, jak Harry polega na nim, Ronie i Hermionie. Ciep這 rozprzestrzeni這 si wok馧 niego, gdy spogl康a na swojego ojca chrzestnego. Syriusz u鄉iechn掖 si 豉godnie do ch這pca.
- Je郵i on ci wezwie, b璠 tutaj, Harry. Tak samo jak James, gdy s逝篡 mi pomoc.
- Ja te, Harry – do陰czy si Remus, a Harry popatrzy na niego.
- Czy kiedy wyjawi ci swoje sny?
Syriusz wsta. Przysun掖 si do chrze郾iaka i wzi掖 listy z jego r瘯i. By這 p騧no.
- Nie, Harry – odpowiedzia Lupin. – James zawsze utrzymywa te sny dla siebie.
Syriusz chwyci ch這pca pod rami i podni鏀 go do g鏎y.
- Wyjawi mi tylko, 瞠 Lily b璠zie mie syna.
Harry gapi si na niego.
- Co jeszcze ci powiedzia?
- 疾 Feniks mu m闚i – odrzek Syriusz. – Teraz id do 堯磬a. Jest p騧no.
Harry przytuli go, a potem obr鏂i si do Remusa, kt鏎y tak瞠 go obj掖.
- Dobranoc, Remusie.
***
Ch這piec obudzi si z ciep貫m pozosta造m z wczorajszego wieczoru dalej utrzymuj帷ym si wok馧 niego. W豉郾ie si ubiera, gdy co zacz窸o stuka w okno. Harry otworzy je pozwalaj帷 ptakowi wlecie do 鈔odka. To by這 瘸這郾ie wygl康aj帷e stworzenie, podobne do w po這wie wyskubanego indyka. Wi璚ej pi鏎 wypad這 z niego, gdy wyl康owa na 堯磬u Harry’ego i popatrzy na Harr'ego pos瘼nym, niemal martwym wzrokiem.
Wrzasn掖, gdy ptak wybuch p這mieniami z g這郾ym piskiem. Wtedy u鈍iadomi sobie, 瞠 to jest feniks. Widzia jak Fawkes robi to kiedy. Szybko 軼i庵n掖 koc z ognist kul ze swojego 堯磬a i rzuci na pod這g, by 堯磬o si nie zapali這.
- Co to jest? – zapyta Syriusz gdy wpad do pokoju. – Co tu si dzie… - Gapi si na kule ognia na pod這dze. – Sk康 to si tu wzi窸o? – powiedzia, gdy p這mienie zamieni造 si w stert tl帷ych si popio堯w.
- Wlecia przez okno – wyt逝maczy Harry.
Pi耩 minut p騧niej male鎥i, pomarszczony, nowonarodzony ptak potrz御 swoj g這w zza pozosta這軼i po ognisku.
- Wlecia przez okno? – powt鏎zy Syriusz. – Feniksy od tak sobie nie wlatuj przez okna i nie wybuchaj p這mieniami.
- Bywaj chyba wyj徠ki - odpowiedzia Harry.
- Wspaniale.
- Co?
- Sp鎩rz na swoje nast瘼ne zwierz徠ko. Ten feniks wybra ci. Teraz jest tw鎩.
- Co masz na my郵i?
- Przyby tutaj zanim si odrodzi. To oznacza, 瞠 wybra ciebie. Feniks sta si w豉郾ie teraz wierny tylko tobie.
Harry podni鏀 ma貫go ptaka. Ten wtuli si w jego d這 i zacz掖 酥iewa. Ch這piec zna uczucie pojawiaj帷e si przy tym zjawisku. Patrzy w ma貫 oczka.
- Masz racj. Ona m闚i, 瞠 jest moja.
Hedwiga zahuka豉 ze swojej grz璠y.
- Co tu si dzieje? – zapyta Remus od drzwi. Obserwowa scen i domy郵i si. – Harry dosta feniksa? Och, to jest a nazbyt dziwne.
- Dlaczego?– zdumi si Harry umieszczaj帷 feniksa na grz璠zie Hedwigi.
- Remusie, zamknij swoje usta dla odmiany – zakomunikowa Syriusz.
Harry przypomnia sobie o konsekwencjach, jakie mog si pojawi przy zbyt du篡m nawale informacji i wybawi Remusa.
- Mniejsza o to. Jestem pewny, 瞠 nie chc tego pozna.
Ron wraz z Ginny, pojawi si po 郾iadaniu, a Harry pokaza im swoje nowe zwierz徠ko.
- Naprawd, od tak, wlecia這 sobie przez okno? – zapyta豉 dziewczyna.
- No, najpierw to zapuka這 – odpowiedzia Harry z u鄉ieszkiem.
- I wybuch w p這mieniach tu przed tob? – zdziwi si Ron.
- Tak. W闚czas powiedzia豉 mi, 瞠 jest moja.
- To jest zatem dziewczyna – stwierdzi豉 Ginny. Harry skin掖 g這w. – Jak zamierzasz j nazwa?
- Nie podj掖em jeszcze decyzji. Jak my郵isz?
- Och, nie pytaj jej – wtr帷i Ron. – Przypomni sobie imi, jakie da豉 安ince.
Harry tylko u鄉iechn掖 si obserwuj帷 Ginny, kt鏎a patrzy豉 na feniksa ze zdeterminowaniem, jakby po g這wie kr捫y這 jej mn鏀two my郵i. Ptak zacz掖 酥iewa.
- Czy Hedwiga j lubi? – odrzek Ron, rzucaj帷 okiem w kierunku sowy.
- Zapewne s康zi, 瞠 nadal jest tu jedyna – powiedzia Harry i wystawi swoje rami, a Hedwiga podfrun窸a do niego. – Wiesz, jeste moj najlepsz sow, prawda dziewczynko? – zapyta Harry, co sprawi這, 瞠 sowa zahuka豉. Uszczypn窸a go w palec i potar豉 swoj g這w o jego twarz.
- Rowan – odezwa豉 si Ginny znienacka.
- Co? – powiedzia Ron.
- Jej imi. Ono powinno brzmie Rowan.
- Dlaczego? – zapyta Harry.
- Nie wiem – wyzna豉 Ginny, wci捫 spogl康aj帷 w oczy feniksa. – To po prostu pasuje do niej w jaki spos鏏.
Harry popatrzy na ptaka, kt鏎y z powrotem ucich, nast瘼nie na Hedwig.
- Co o tym my郵isz, dziewczynko? Powinni鄉y przyj望 Rowan do rodziny?
Sowa uszczypn窸a kawa貫k jego ucha, ale tr帷i豉 rami Ginny, gdy polecia豉 z powrotem na swoj grz璠.
- Zgodzi豉 si – zauwa篡 Ron.
- Ale raczej niezbyt ch皻nie, bo tr帷i豉 Ginny – powiedzia Harry.
Ginny pog豉ska豉 Rowan odwracaj帷 si do niego.
- Pogramy dzisiaj w Quiditcha?
- Jestem zawsze gotowy – odpar Harry, umieszczaj帷 Rowan w niewielkiej komorze.
- Zawsz m闚i to ch這pakom – wyzna豉 Ginny, gdy odlatywa豉.
Harry odkry, i by豉 bardzo dobrym 軼igaj帷ym oraz, 瞠 kocha豉 t gr.
Wszyscy spotkali si na polu i grali ju drugi raz, gdy w g這wie Harry’ego eksplodowa b鏊.
- Wszystko w porz康ku, Harry? – zapyta Charlie. – Wygl康asz jakby mia spa嗆 z miot造.
- Nie – odpar przeszukuj帷 pr璠ko ziemi. Nie dostrzeg nic, jednak zanurkowa do Hermiony, kt鏎a by豉 s璠zi i czuwa豉 nad wynikiem. Nie chcia豉 lata, bardziej preferowa豉 obserwowanie, ni gr.
- Hermiono - zacz掖 Harry. – Pos璠ziuj dzisiejszy mecz z powietrza, okej?
- Co? Dlaczego, Harry?
- Prosz, po prostu zr鏏 to. B豉gam ci.
- Och, w porz康ku. Ale nie 瘸l si na mnie, je郵i nie zauwa輳 czego.
- Nie martw si o to – wyzna Harry, jak pomkn掖 w g鏎.
Zrobi pe軟e ko這 wok馧 boiska i nie zauwa篡 niczego.
- Co jest, Harry? – odezwa si Ron, zatrzymuj帷 si obok niego. – Dlaczego Hermiona jest w powietrzu?
- Poprosi貫m j o to. Ron, Voldemort jest tutaj.
- Co?
- My郵, 瞠 tylko czeka, a go wyczuje. On jest tutaj.
- Nie powinni鄉y st康 odej嗆?
- Wykluczone – odpar Harry. – Nie pozwol zepsu mu swojej zabawy.
- Dobra – powiedzia Ron. – Charlie, jeste gotowy?
- Jak najbardziej – odrzek Charlie.
Skierowa swoj r騜d磬 na pud這, z kt鏎ego wystrzeli這 sze嗆 pi貫k (grali trzech na trzech – Fred, George, Charlie, Ron, Ginny i Harry) wykorzystywanych do gry.
Harry nie by pewny, jaki b璠zie wynik, kiedy zauwa篡 znicz. Charlie te go dostrzeg i obaj pomkn瘭i w jego kierunku.
- Zrezygnuj, Harry – odpar Charlie, 鄉iej帷 si.
Jak tylko znicz zanurkowa, Harry u鄉iechn掖 si. Pikowanie by這 jego specjalno軼i.
- Nie ma mowy, Charlie.
Obydwoje zanurzyli si. Harry us造sza krzyk Rona za sob.
- Musisz go z豉pa, Harry. Charlie'emu nie mo瞠 si uda!
Charlie podci庵n掖 si do bezpiecznej odleg這軼i od gruntu, podczas gdy znicz zakr璚i, a Harry poszed za g這sem Rona. Skoczy w g鏎 na swoj miot喚 podci庵aj帷 j do wyr闚nania z ziemi. Pu軼i miot喚 i zanurkowa, z豉pa znicza, a nast瘼nie przeturla si na boisku po doskona造m chwycie.
- Trzymasz fason, Harry – powiedzia Fred, okr捫aj帷 go. – Jeszcze zaczn to nazywa Nurkiem Pottera.
- Nigdy nie spr鏏owa豚ym tego zrobi w tak m這dym wieku – wyzna Charlie, l康uj帷 obok niego. - To by這 bardzo tw鏎cze.
- Zrobi to ju kiedy – o鈍iadczy豉 Hermiona podchodz帷 do szorstkiego l康owania w pobli簑 nich. – S造nny Harry Potter.
Rozmawiali o zawodach sprz徠aj帷 po sobie. Charlie zminiaturyzowa kufer z pi趾ami i w這篡 go do kieszeni. Zacz瘭i w璠rowa w kierunku domu. Byli w po這wie drogi, gdy b鏊 eksplodowa w g這wie Harry’ego.
R瘯a Voldemorta zacisn窸a si wok馧 podbr鏚ka ch這pca, kt鏎ego kolana uderzy造 w ziemi.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Pon 19:42, 20 Mar 2006 Temat postu: Re: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Rozdzia 13.
Ostatnia kostka domina.
- Witaj, Harry – powiedzia Voldemort.
Harry k徠em oka zobaczy jak Charlie i Fred chwytaj Rona, a Hermiona 豉pie Ginny.
- Dobrze si bawisz? – zapyta czarnoksi篹nik.
- Bawi貫m – Harry poradzi sobie z wypowiedzeniem tych s堯w.
- Dobrze. Tak jak m闚i貫m: wszystko, co robisz jest pod moj kontrol. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, Harry. Te cudowne ferie zdarzy造 si tylko dlatego, bo pozwoli貫m na to.
- To nieprawda.
Hermiona zatka豉 d這ni usta Ginny.
- Bardzo rozs康nie, panno Granger – rzek Voldemort. – Popatrzy z powrotem na Harry’ego. - Daj ci trzy dni, potem zn闚 powr鏂isz do mnie przed p鎩軼iem do szko造.
- Nie mo瞠sz mn rz康zi – odpar Harry.
- Och, ale mog, Harry – stwierdzi. Podni鏀 swoj wolna r瘯 i doprowadzi w kierunku blizny ch這pca. Krzyk b鏊u wyrwa si z jego p逝c. – Trzy dni, Harry – przypomnia i pu軼i go, a ten zwali si na ziemi. Voldemort wsta. – Panowie – powiedzia do Weasley闚. – Panie – tym razem do dziewczyn.
Wtedy Harry poczu, jak odszed. Us造sza dyskusje nad swoj g這w i pod德ign掖 si na kolana
- Harry, wszystko w porz康ku?
To by豉 Ginny, owin窸a swoje r璚e wok馧 jego piersi. To by這 pokrzepiaj帷e.
- Przeciwstawi豉 si mu – powiedzia Harry.
- Tak, jest dzieln, ma陰 wariatk – stwierdzi Fred chwytaj帷 go pod rami.
Charlie z豉pa go pod drugie i pomogli mu stan望. Harry zachwia si nieznacznie. Voldemort nie dotkn掖 jego blizny, ale przybli篡 si dostatecznie blisko jej.
- Potrzebowa natychmiastowej uwagi – odrzek George. – Pozw鏊, 瞠 zabierzemy ci do naszego domu, b璠zie bli瞠j.
Harry by w po這wie niesiony i ci庵ni皻y przez Weasley闚, nie m鏬 zaradzi wra瞠niu g喚bokiego, z貫go przeczucia. Co mia Voldemort na my郵i, 瞠 ca貫 te ferie by造, poniewa ON na to pozwoli? Da mu jeszcze trzy dni. Jak Voldemort m鏬 zmusi go do powrotu?
Gro嬌a wi瘯szej ilo軼i b鏊u z pewno軼i nie przyczyni豉by si do tego. Zak豉dnik?
Pani Weasley zwariowa豉, gdy go przynie郵i. Oczywi軼ie, wzi窸a natychmiastow kontrol nad sytuacj i zabra豉 si do ugodzenia Harry’emu. Kiedy przyby Syriusz, zaci庵n掖 ch這pak闚 na zewn徠rz, by dowiedzie si dok豉dnie, co powiedzia Voldemort. Po chwili wr鏂i z powrotem, aby dogl康n望 Harry’ego.
- Ron powiedzia, 瞠 Sam-Wiesz-Kto by tutaj.
- Na my郵 mi nie przysz這, 瞠 faktycznie m鏬豚y si pokaza, Syriuszu.
- Jednak to zrobi. Wi璚 on sprawdza ciebie, teraz.
- Charlie wyzna ci, co on powiedzia? – zapyta Harry.
- Tak.
- Co to oznacza?
Syriusz westchn掖.
- Nie jestem pewny, Harry – odezwa si, siadaj帷 obok rozci庵ni皻ego na kanapie ch這pca. – Nie jestem pewny.
- Nie my郵isz, 瞠 naprawd m鏬豚y wzi望 zak豉dnika? – zapyta Harry.
- Wszyscy s ju spakowani. Wr鏂 do Hogwartu przed 鈍item.
- Uda這 mu si popsu moje wakacje, w ka盥ym razie – powiedzia Harry.
- Harry… - zacz掖 Syriusz.
Ch這pak zmusi si do tego, aby usi捷 i rozprostowa si.
- Zabierz mnie do domu, Syriuszu. Prosz.
***
Syriusz po這篡 Harry’ego na 堯磬u, a Rowan przylecia豉 od razu. Usadowi豉 si pod jego brod, gdy poczu si 酥i帷y. Pogr捫y si w spokojnym 郾ie.
Nast瘼ne par dni sp璠zi na przegl康aniu list闚 na nowo. Przypominaj帷 sobie, 瞠 wszystko straci przez Voldemorta.
Wiedzia, 瞠 wr鏂i. Musia wr鏂i.
Ale powraca ze 鈍ie篡mi wspomnieniami; o s這wach rodzic闚 i tymi, kt鏎e mia ze swoimi przyjaci馧mi. Voldemort nie m鏬 ich zabra.
- Jeste pewny, Harry? – zapyta Remus.
- Tak. U篡wa mojej w豉snej natury przeciw mnie. Wie, 瞠 przyb璠 tylko dlatego, aby powstrzyma go od zrobienia czego by mnie przyci庵n望.
Syriusz skin掖 g這w i chwyci ch這pca w twardym u軼isku.
- Po prostu pami皻aj, Harry. Pami皻aj.
- Wiem, Syriuszu – powiedzia Harry. Po這篡 d這 na swoim sercu. – To wszystko jest tutaj.
Nast瘼ny koszmar.
Harry wpatrywa si w ognisko. Teleportowa si na swoje krzes這. Nikt jeszcze go nie zauwa篡, wi璚 si rozlu幡i. M鏬 w pobli簑 us造sze Voldemorta krzycz帷ego rozporz康zenia. Nie brzmia na zadowolonego. Kto zosta skazany na tortury. Harry nie uchwyci nazwiska. Mia nadziej, 瞠 to 妃iercio瞠rca.
Voldemort przesun掖 si bli瞠j ogniska w dalszym ci庵u wydaj帷 rozkazy, wi璚 mia w徠pliwo軼i, czy zauwa篡 go siedz帷ego na swoim miejscu. To by wielki fotel, zdo豉 si tam w ca這軼i zmie軼i. M鏬 z 豉two軼i zosta niezauwa穎ny, gdyby nie by poszukiwany.
- I nikt nie ma tkn望 ch這paka, je郵i si dzi poka瞠 – oznajmi Voldemort. To dow鏚, 瞠 go jeszcze nie dostrzeg. – I mam by…
- Nie mo瞠sz zakra嗆 si do mnie, Voldemort – przerwa mu Harry, gdy ten zbli篡 si dostatecznie blisko.
Harry napotka tamte czerwone oczy.
- Ach, Harry, przyszed貫. Przypuszcza貫m, 瞠 tak zrobisz.
- Wiem o tym.
- Jak my si dobrze znamy – o鈍iadczy czarnoksi篹nik wygl康aj帷 na bardziej zadowolonego ni przedtem. – Jeste g這dny?
- M鏬豚ym co zje嗆 – powiedzia zdawkowo Harry.
Jedzenie pojawi這 si na stole obok fotela, podczas gdy Voldemort okr捫y ogie i usiad na swoim miejscu.
- Wi璚, czego chcesz?
- Proponuj nast瘼ny kontrakt – odpowiedzia Voldemort.
- Za co? – prychn掖 Harry. – Nie masz nic do targowania.
- Och, ale mam. Mam ciebie.
- Mnie?
- Czarodziejski 鈍iat jest z這穎n sieci, Harry – zacz掖 Voldemort. – Ca貫 twoje 篡cie po陰czy這 si z paj璚zyn tkaj帷 drog do mnie. – Za鄉ia si. Ten zimny 鄉iech Harry pami皻a z cmentarza. – Teraz jeste faktycznie m鎩, Harry.
- Nie wierz ci.
- Zastan闚 si nad tym. Ca貫 twoje 篡cie po陰czone jest z moim. Przeczyta貫 Czarodziejski Honor, nieprawda?
- Tak.
- No to co, 瞠 nasze ca貫 篡cie jest uformowane, bardzo podobnie do kompleksowo u這穎nego domina. Wiesz, co mam na my郵i, Harry? Musia貫 kiedy uk豉da domino.
Harry poczu jak jego cia這 pokrywa g瘰ia sk鏎ka.
- Tak.
- Obroni貫 Petera, kt鏎y przywr鏂i mnie do cia豉. James uratowa Severusa, kt鏎y natomiast b豉ga mnie, abym oszcz璠zi Lily, ale ta po鈍i璚i豉 si dla ciebie. Severus p騧niej uratowa ci, a ty ocali貫 Syriusza.
Harry’emu zacz窸o kr璚i si w g這wie.
- Co to znaczy? – zapyta stanowczo.
- To znaczy, 瞠 wszystko, co potrzebuj to ostatnie domino – wyja郾i Voldemort.
- Nadal nie rozumiem.
- Harry, m鎩 ch這pcze, co zdarzy si, gdy przewr鏂isz pierwsze domino?
- One wszystkie si przewr鏂.
- Ale ostatnie domino zawsze spada krzywo, czy nie?
Faktycznie, rozwa篡 Harry.
- Tak.
- Ach, Harry – powiedzia Voldemort. – Nie nauczy貫m ci niczego. Kto zosta opuszczony? Kto jest ostatnim dominem?
Ch這pak wgapi si w te czerwone oczy.
Peter by po stronie Voldemorta, jego rodzice zgin瘭i, Severus zosta 妃iercio瞠rc stanowczo zbyt 豉two.
- Syriusz – wyszepta Harry.
- Och, tak – przyzna. – Syriusz zrobi wszystko by obroni swojego chrze郾iaka. Nawet przy陰czy si do mnie. Czego nie potrafi貫m uczyni przez ojca, mog teraz zrobi przez syna.
- Nie! – krzykn掖 Harry. – Syriusz nie zdob璠zie si na co takiego. Wiem, 瞠 nie.
- Przy陰czy si do mnie. Wiesz, 瞠 tak zrobi.
- Czego ode mnie chcesz? – zapyta ostro積ie Harry.
- Aby zosta ze mn, oczywi軼ie.
Harry poczu zn闚 sw鎩 nieszcz瘰ny 穎陰dek. Voldemort nie mia zak豉dnika, ale domy郵a si, 瞠 m鏬豚y dosta jednego. Wiedzia, Syriusz m鏬豚y sta si 鄉iercio瞠rc, je郵i Voldemort przekona豚y go, i tylko w ten spos鏏 mo瞠 ochroni Harry’ego.
To by這 gorsze, ni bycie zwi您anym przez kontrakt. Jego ojciec przewr鏂i豚y si w grobie, gdyby Syriusz si na to zdoby. Harry ba si, 瞠 zrobi豚y to dla niego. Nie m鏬 pozwoli mu na to.
- Dobrze, Voldemort – powiedzia pusto brzmi帷ym g這sem. – Wygra貫. Zostan. Przynajmniej na razie.
Voldemort u鄉iechn掖 si do niego truimfalnie
- Nie jest tak 幢e, m鎩 ch這pcze. Przeznaczenie jest po twojej stronie.
Ch這pak popatrzy na niego ze z這軼i.
- Nie, je郵i pos逝chasz profesor Trelawney.
- Zawsze cyniczny, m鎩 Harry.
Harry zignorowa ten komentarz.
- Mog teraz odej嗆?
- Tylko powiedz, gdzie si wybierasz.
- Mia貫m na my郵i m鎩 namiot, chocia Bu貪aria te brzmi dobrze – powiedzia Harry.
- Ach, Harry. Jak mi ciebie brakowa這. Je郵i nie jeste g這dny to w闚czas tak, mo瞠sz i嗆.
***
Harry wyszed ze swojego namiotu nast瘼nego ranka i zatrzyma si. Ob霩 by tak poruszony od dzia豉lno軼i. Mia nadziej, 瞠 mo瞠 go odnaleziono.
Voldemort po drugiej stronie obozowiska rozmawia z m篹czyzn, kt鏎ego nigdy nie widzia. Nie by ubrany jak ka盥y 鄉iercio瞠rca.
Voldemort sprawia wra瞠nie zupe軟ie swobodnego. Harry m鏬 stwierdzi, 瞠 jednak nie zostali odkryci. Zlokalizowa Snape’a i podszed bezpo鈔ednio do niego.
- Wiec jeste – powiedzia Harry.
Snape popatrzy na niego ze zdziwieniem.
- Oczywi軼ie, 瞠 jestem. Co ty tutaj robisz?
Harry wbi wzrok w ziemi.
- Voldemort ma swoje sposoby. Co tu si dzieje?
Oczami omi鏒 ponownie ob霩, a potem powr鏂i spojrzeniem do Snape’a, kt鏎y si mu przygl康a.
- Jakiego sposobu u篡? - zapyta Snape. – Je郵i mi tego nie wyjawisz, to spytam o to Czarnego Pana. On mi powie.
- Powiedzia, 瞠 m鏬豚y z Syriusza zrobi 鄉iercio瞠rc.
- Nie s康z, i m鏬豚y to zrobi. Ale jest tylko kilka dni, zanim szko豉 si zacznie, wi璚 ty nie…
- Wystarczy. Kto to jest?
Jaka obca mu dziewczyna przy陰czy豉 si do Voldemorta. Pi瘯na dziewczyna.
Snape skierowa wzrok w miejsce, gdzie od chwili gapi si Harry.
- To jest c鏎ka ambasadora, a TY masz si trzyma z dala od niej.
- Czemu? –spyta Harry, nie dowierzaj帷.
Nigdy nie widzia tak d逝gich w這s闚, i tak czarnych jak jego. Mia豉 nieskaziteln twarz w kszta販ie serca. Musia dosta si bli瞠j.
Snape z豉pa go za rami.
- Harry, ostatni rzecz, kt鏎ej potrzebujesz to skomplikowanie sprawy z now kole瘸nk.
Ch這pak popatrzy na Snape’a. Rzeczywi軼ie, mia racj. To okaza這by si ponownym niebezpiecze雟twem dla jego przyjaci馧.
- Wi璚, co z tym ambasadorem?
- Minister Magii przys豉 ambasadora Stan闚 pod bia陰 flag dla pr鏏y i rozstrzygn窸o si.
Harry zamruga.
- Rozstrzygn窸o si?
- G逝pcy, my郵, 瞠 mog od tak przekona Voldemorta do odej軼ia.
Ch這pak potrz御n掖 g這w. Snape skierowa si w kierunku Voldemorta.
Harry nie czu, by podoba造 mu si te bezpo鈔ednie, jakiekolwiek dziwne przedstawienia, zw豉szcza na czele z ow dziewczyn, wi璚 zdecydowa si zje嗆 郾iadanie.
Zgromadzi troch jedzenia na talerz i uda si do swojego krzes豉 przed ogniskiem, pr鏏uj帷 ignorowa t ca陰 dzia豉lno嗆. By這 tutaj wi璚ej 鄉iercio瞠rc闚 ni kiedykolwiek widzia. To by這, a nazbyt oczekiwane, 瞠 posi貫k bez Voldemorta zaniepokoi go.
Zanim usiad, uderzy r瘯 w czo這. Nie zda sobie sprawy, 瞠 opu軼i sw鎩 talerz. To by pojedynczy sygna. Kiedy odwr鏂i si w kierunku, gdzie sta Voldemort, zauwa篡 wi瘯sz cz窷 grupy gapi帷 si na niego. Harry z powrotem popatrzy na sw鎩 talerz. Straci apetyt; naczynie po這篡 na stole obok krzes豉. Si璕n掖 po kawa貫k bekonu, i w這篡 do ust.
Kontynuowa wpatrywanie si w talerz, jak gdyby rozpatruj帷 wo豉nie Voldemorta. Nast瘼ny sygna.
Harry walczy z utrzymaniem r瘯i przed uderzeniem w czo這. Umie軼i nast瘼ny kawa貫k bekonu w swoich ustach.
Jeszcze jeden sygna, tym razem d逝窺zy.
Popatrzy ponownie na Voldemorta. Wydawa這 si, jakby walczy z zapanowaniem nad wyrazem twarzy. Podni鏀 r瘯 i przywo豉 Harry’ego normalnym sposobem.
Ch這pak westchn掖 zniecierpliwiony. Ruszy w stron Voldemorta, zatrzymuj帷 si w bezpiecznej odleg這軼i od niego.
- Ach, Harry – powiedzia Voldemort. – Dobrze, ze przy陰czy貫 si do nas.
Harry pos豉 ponownie spojrzenie w kierunku nieznajomych, kt鏎zy gapili si na niego. Ch這piec czu si zak這potany nie wiedz帷, czy robi to, poniewa wiedz o jego spieraniu si z Voldemortem.
Zosta przedstawiony ambasadorowi Mattheowi Johnsonowi oraz jego c鏎ce, Crystal. Stara si nie patrzy na dziewczyn. Nawet nie zauwa篡, gdy jedno z nich rzuci這 spojrzenie na jego blizn. Podni鏀 swoj r瘯 w kierunku m篹czyzny i powiedzia grzecznie:
- Mi這 pana pozna.
Johnson popatrzy na d這 Harry'ego, a potem na jego twarz, jakby wola umrze, ni go dotkn望. Crystal gapi豉 si w ziemi.
Harry zwr鏂i swoje spojrzenie na Voldemorta.
- Jakie brednie opowiedzia貫 im?
- Och, Harry – zacz掖 Voldemort. - Wiesz, 瞠 rzadko k豉mi, gdy prawda jest tak bardzo satysfakcjonuj帷a.
- Zatem dlaczego on patrzy na mnie, jakbym by potworem, wi瘯szym nawet od ciebie?
To o鈍iadczenie dotar這 do wygl康aj帷ego na zak這potanego ambasadora.
- Uwa瘸j, Harry – ostrzeg Voldemort.
Harry popatrzy na konsula.
- Co ci o mnie powiedzia?
- Harry, m闚i貫m ci, masz adresowa swoje pytania do mnie - przypomnia mu Voldemort. - Nie powiedzia貫m mu niczego. Jest tutaj, poniewa ca造 czarodziesjki 鈍iat teraz poznaje prawd.
- Jak prawd? - zdziwi si Harry. Nie podoba mu si ton tego g這su.
- Dlaczego Harry Potter nale篡 do Lorda Voldemorta, oczywi軼ie.
- CO?! – wrzasn掖 ch這pak. Popatrzy na pana Johnsona. – Minister magii my郵i, 瞠 przy陰czy貫m si do niego?
- Jeste tutaj, nieprawda? – zapyta tamten, chocia obecnie wygl康a na troch rozkojarzonego.
Nawet Crystal ostatecznie oderwa豉 wzrok od ziemi i wlepi豉 go w Harry’ego, kt鏎y napotka jej pi瘯ne, niebieskie oczy, tak jasne, 瞠 wygl康a造 jak sople lodu. Mog造 utrzyma temperament Harry’ego na wodzy.
- Jestem tutaj tylko dlatego, bo zmusza mnie do tego – wyt逝maczy Harry. – Wszyscy w tym obozie to wiedz. Dumbledore r闚nie.
- Harry, s康z, i powiedzia貫 wystarczaj帷o – zakomunikowa Voldemort.
- Jak mi przykro – sykn掖 Harry. – Je郵i nie potrzebujesz mnie do powiedzenia im prawdy, to nie powiniene mnie tutaj wzywa.
- Zdenerwowa貫 mnie, Harry – o鈍iadczy Voldemort, podchodz帷 do niego. - Czy my郵isz, 瞠 nie ukara豚ym ci przed naszymi go嗆mi?
- I udowodni, 瞠 wyzna貫m prawd? – doda ch這piec. – Bardzo prosz. Prowokuj ci.
- Chcesz udowodni im, 瞠 m闚i貫 prawd? – zapyta Voldemort.
Chwyci twarz Harry'ego, kt鏎y przez to upad na kolana, gapi帷 si na niego ze zdziwieniem. Naprawd nie my郵a, 瞠 m鏬 to zrobi.
- Albo pokaza im, 瞠 Harry Potter jest naprawd ca趾owicie pod moj kontrol? – odrzek Voldemort, wyci庵aj帷 swoj drug r瘯 w kierunku twarzy ch這pca. Jego palec powoli posuwa si po boku twarzy Harry’ego. B鏊 r鏀 z ka盥ym centymetrem. – Jak straszny jest b鏊, Harry?
Voldemort przed逝瘸 to, przesuwaj帷 swoj r瘯 bez po酥iechu. Harry nie by pewien ile to trwa這. Chcia, by ten nowy rodzaj tortur wreszcie si sko鎍zy. Ale nie m鏬 si poruszy, tylko patrzy w te czerwone oczy, trz瘰帷 si z b鏊u. Wszystko wok馧 niego by這 zamazane. Poczu jak oczy pal go od wody, poniewa palec Voldemorta poruszy si ponownie.
- Ach, to co nowego – powiedzia czarnoksi篹nik zauwa瘸j帷 透 w jego oku. – To jest a tak z貫?
- Przesta. Co mu robisz? – odezwa si kto, kogo Harry nie m鏬 rozpozna. – Krzywdzisz go.
Wzrok Voldemorta opu軼i ch這pca na kr鏒ko.
- Oczywi軼ie, 瞠 go krzywdz, panno Johnson – potwierdzi Voldemort, potem zwr鏂i z powrotem do Gryfona. – I, Harry, nigdy wi璚ej mnie nie prowokuj.
Jego d這 trafi豉 na blizn. Harry uderzy w ziemi, wrzeszcz帷.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Pon 19:44, 20 Mar 2006 Temat postu: Re: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Rozdzia 14.
Nowy sojusznik.
Harry le瘸 oddychaj帷 tak ci篹ko, 瞠 bola造 go p逝ca. Wci捫 odczuwa b鏊. Blizna pulsowa豉 pod jego d這ni.
- B璠zie si teraz zachowywa – us造sza m闚i帷ego nad jego g這w Voldemorta.
- Harry? – us造sza tu przed sob i poczu opadaj帷 r瘯 na swoje czo這. – Harry, czy mnie s造szysz? – to by Snape.
- On odszed? – zapyta ch這piec. Przez b鏊 nie m鏬 tego stwierdzi.
- Tak – odrzek. – We swoj r瘯, tak bym m鏬 ci si przypatrze.
- Nie mog si ruszy – powiadomi go Harry. – Daj mi minut. I tak wiesz w jaki jestem stanie.
- Z nim wszystko w porz康ku? – zabrzmia這 tak, jakby to by pan Johnson.
- Oczywi軼ie, 瞠 z nim nie, ty idioto – warkn掖 Snape. –W豉郾ie by poddany torturom.
- On w ten spos鏏 kieruje ch這pcem?
- Nie, Johnson.
– Karze go, gdy przegnie. Voldemort nie mo瞠 kontrolowa Harry’ego. Wszystko, co mo瞠 robi, to zatrzymywanie go tu i sprawianie, 瞠 ka盥y my郵i, 瞠 on mo瞠 nad nim panowa.
- Ale, jak…
- Harry ci dok豉dnie powiedzia – przerwa mu Severus. – Wymuszenie.
- To dobrze – stwierdzi Johnson. – Kiedy Ministerstwo odkryje…
- Ty g逝pcze – warkn掖 Snape. – My郵isz, 瞠 Voldemort pozwoli ci odej嗆 po tym, co zobaczy貫?
Harry us造sza gwa速owny wdech z innego kierunku i j瘯n掖. Prawie zapomnia, ona 瞠 widzia豉 ca陰 t poni瘸j帷 scen.
- Powiniene trzyma swoje usta zamkni皻e, Harry – powiedzia Severus.
- Nie my郵a貫m, 瞠 on faktycznie to zrobi – wyt逝maczy Harry.
- Jednak to zrobi i teraz Johnsonowie s w niebezpiecze雟twie.
- Przepraszam – wydusi ch這piec.
Jedyne, czego potrzebowa to jeszcze wi瘯sze poczucie winy.
- To nie to, co my郵isz – rzek Severus. – Oni s tu pod czarodziejsk bia陰 flag, kt鏎 Voldemort zaakceptowa. Ale on mo瞠 u篡 ich teraz przeciw tobie.
- Wspaniale.
Harry’emu uda si pod德ign望 na kolana. Us造sza nast瘼ne 豉panie tchu, jak popatrzy w g鏎.
- A tak 幢e? – zapyta Severusa.
M鏬 poczu krew ciekn帷 po twarzy.
- Jeszcze gorzej ni 幢e - Chwyci jego rami. – Pom騜 mi z nim, Johnson.
Harry popatrzy oboj皻nie wok馧.
- Co mu jest? – odezwa si Matthew Johnson.
- Straci wzrok, przez to wszystko.
Harry us造sza jeszcze jedno nabranie powietrza, gdy zosta podniesiony na nogi. To by ostatni d德i瘯, kt鏎y dotar do jego uszu.
***
Harry ockn掖 si odczuwaj帷 co delikatnie utrzymywanego na jego bli幡ie.
- Jak si pan czuje?
T osob by豉 Crystal Johnson, siedzia豉 obok niego na 堯磬u trzymaj帷 to co wci捫 na g這wie Harry’ego.
- Co ty tutaj robisz? – odezwa si.
- Severus powiedzia, 瞠bym zosta豉 z tob – wyt逝maczy豉. – Poszed zrobi eliksir. Jak si pan czuje? – zapyta豉 ponownie.
- B璠 篡.
- To wygl康a這 bardzo strasznie, panie Potter. Ale ciesze si wiedz帷, 瞠 nie przy陰czy si pan do niego.
- Niego – powt鏎zy Harry, czuj帷 si znowu cynicznie. – Panno Johnson, on zabi moich rodzic闚, traktuje mnie jak pupilka, czerpie du穎 satysfakcji z obserwowanie mnie w b鏊u, i utrzymuje z dala od mojej rodziny i przyjaci馧 wbrew mojej woli.
- Wi璚 to prawda. On nie u篡 na tobie kl徠wy Imperiusa.
- To nie dzia豉 na mnie – wyzna Harry.
- I mo瞠 pan r闚nie sprzeciwi si zakl璚iu Cruciatusa?
Harry zastanawia si, co im powiedzia Snape.
- To zwala mnie z n鏬, nic wi璚ej.
- Nie dziwnego, 瞠 ka盥y si martwi – o鈍iadczy豉 Crystal. – Pan musi by bardzo pot篹nym czarodziejem.
- Obudzi貫 si? – Harry us造sza g這s Severusa z drugiej strony pokoju. - Wygl康a na to, 瞠 zyska貫 nast瘼nego fana, Potter.
Ch這piec westchn掖.
- Profesorze, skoro zn闚 b璠 musia znie嗆 ten b鏊, to m鏬豚y oszcz璠zi sobie tych docinek pod moim adresem.
Severus Snape naprawde si za鄉ia.
- Voldemort ma racj, Harry. Stajesz si bardzo cyniczny.
- Co on mia na my郵i? – zapyta豉 Crystal. – Co robisz?
- Te krople – odrzek Snape– maj przywr鏂i mu wzrok, ale zadaj b鏊.
- Przynajmniej dzia豉j – doda Harry.
- Na pewno jeste na to gotowy? - upewni si Snape.
- Tak. Nigdy nie widzia貫m dobrze, ale lepsze to, ni totalna ciemno嗆.
- Och, tak. Niemal zapomnia貫m. Musisz wyci庵n望 swoje soczewki, Harry. Nie wiem, czy krople b璠 dzia豉, gdy je masz.
Harry us造sza ruch przy klapie namiotu.
- Czego chcesz, Glizdogonie? – powiedzia Snape.
- Wyno si, Pettigrew – dorzuci Harry.
- Mistrz chce wiedzie, jak tam si ma Harry.
- Powiedz Voldemortowi, 瞠by poszed do…
- Harry! – odci掖 go Snape. – Powiedz panu, 瞠 stanie na nogi za par dni.
Glizdogon odszed, a Harry wyj掖 swoje szk豉 kontaktowe. Zni鏀 b鏊 spowodowany podawaniem kropli i rozejrza si wok馧 za swoimi soczewkami. Severus opu軼i ich. Crystal nie by豉 w stanie znale潭 dla niego okular闚, ale znalaz豉 par zapasowych szkie kontaktowych, kt鏎e Harry tam zostawi.
- Pomy郵a豉m, 瞠 to dziwne, jak nie nosi貫 okular闚, kiedy ci spotka豉m – wyzna豉 Crystal. – Na wszystkich zdj璚iach, kt鏎e widzia豉m, mia貫 je na sobie.
Poda豉 mu zawini徠ko zawieraj帷e jego soczewki. Harry obdarzy j kr鏒kim spojrzeniem. Nas逝chiwa豉 zdeterminowana, siedz帷 na krze郵e obok jego 堯磬a. Czu si w dziwny spos鏏 komfortowo rozmawiaj帷 z ni. Mo瞠 dlatego, 瞠 widzia豉 w nim najgorzej kogo godnego podziwu. W ka盥ym razie pozosta豉 przy nim.
Harry wyci庵n掖 r璚e i solanka polecia豉 do niego z kredensu. Zwil篡 swoje szk豉 kontaktowe i w這篡 do oczu. Popatrzy w g鏎 na Crystal. Niemal zapomnia o jej urodzie. Dlaczego jest tak mi豉 dla niego?
Przerzuci豉 swoje d逝gie w這sy za rami, patrz帷 na niego z du篡m zdziwieniem. Harry nagle si zaniepokoi.
- Co? – zapyta.
- Ty po prostu… No… wezwa貫 t butelk – odpowiedzia豉 Crystal. – Bez r騜d磬i.
- Och – wyrwa這 si Harry’emu, kt鏎y odczu ulg. – Voldemort nie pozwoli mi mie r騜d磬i tutaj – wyja郾i. – Wi璚, musz dawa sobie rad bez niej.
- ζ! On rzeczywi軼ie ci nie przera瘸, a mo瞠 jednak?
- Oczywi軼ie, 瞠 mnie przera瘸 – sk豉ma Harry. – Po prostu nie pokazuj tego.
Dziewczyna u鄉iechn窸a si do niego, wygl康aj帷 jakby mu nie wierzy豉.
- Crys?
Obydwoje obr鏂ili si w kierunku drzwi.
- Chod, moja droga. S康z, ze Harry potrzebuje odpoczynku.
- Id, tato – odpowiedzia豉 Crystal. Wsta豉, i spu軼i豉 wzrok na Harry’ego. – Mog po篡czy ksi捫k z twojej biblioteki, Harry?
- Pewnie – zgodzi si. – Chocia to nie jest moja biblioteka. Nale篡 do namiotu, kt鏎y Voldemort mi przydzieli.
- Chod, Crys – odezwa si ambasador. – Mo瞠sz porozmawia z twoim nowym koleg jutro.
Crystal popatrzy豉 z powrotem w d馧 na Harry’ego.
- Jeste moimi przyjacielem, Harry? Pozwolisz mi by twoj przyjaci馧k?
Harry obawia si, 瞠 to pytanie jest sporne. Spogl康a w te lodowate, niebieskie oczy, wiedz帷, 瞠 by w pe軟i got闚 si w nich zatraci. Nie m鏬豚y powstrzyma jej od przyja積ienia si z nim, tak jak Rona, czy Hermiony. Tak naprawd, to tego nawet nie chcia.
- B璠 zaszczycony nazywaj帷 ci moj przyjaci馧k, Crystal.
Crystal nachyli豉 si nad nim i poca這wa豉 w policzek.
- Zatem zobacz si z tob jutro – wyszepta豉.
Ciep這 rozprzestrzeni這 si wok馧 u鄉iechn皻ego Harry’ego. Crystal odwzajemni豉 u鄉iech cofaj帷 si i odchodz帷 ze swoim ojcem.
***
Kiedy Harry obudzi si nast瘼nego ranka znalaz w sobie do嗆 si, by poradzi sobie z porann toalet. Potem zwali si na fotel w bibliotece. W豉郾ie wezwa ksi捫k do siebie, gdy us造sza Crystal.
- Harry, mog wej嗆?
Ch這pak skr瘼owany obecno軼i tak pi瘯nej dziewczyny, ch皻nie si zgodzi.
- Harry – powiedzia豉 Crystal, po tym jak uchwyci豉 jego ciep貫 spojrzenie. – Powiniene by w 堯磬u.
- Tam by這 zbyt nudno, Crys – wyt逝maczy zm璚zony, nie zdaj帷 sobie sprawy, i po prostu skr鏂i jej imi w po這wie. – Dosta豚ym bzika.
Crystal podesz豉 do niego, wyj窸a mu ksi捫k z r彗 i podnios豉 jego twarz tak 豉godnie, 瞠 Harry westchn掖.
- W porz康ku, Harry. Sied tutaj, a ja b璠 ci czyta.
- Zaczniesz mi czyta? – zdziwi si Harry.
- Tak – potwierdzi豉 Crystal. – To nie takie trudne. Nie m闚 mi, 瞠 nikt nigdy ci nie czyta.
Harry wbi wzrok w pod這g. W porz康ku, nie m鏬 jej wyzna, 瞠 nikt nigdy nawet nie poczyta mu na dobranoc. Wcale nie brano tego pod uwag, kiedy by m這dy. Zamkn掖 oczy i opar plecy na fotelu. Crystal zacz窸a czyta.
Jej mi瘯ki g這s wpada do jego uszu, jak r闚nie fakt, 瞠 by豉 to jedna z ksi捫ek Lockharta, kt鏎a spowodowa豉 zapadni璚ie Harry’ego w lekk drzemk. Jednostajne palenie na jego czole obudzi這 go.
- Ach, Harry, m鎩 pupilku – powiedzia Voldemort. – Dobrze widzie ci poza 堯磬iem.
Harry wsta tak gwa速ownie, 瞠 gdyby nie to, i Crystal go z豉pa豉, upad豚y na ziemi.
- Nie nazywaj mnie tak, Voldemort.
Czarnoksi篹nik za鄉ia si obserwuj帷 go, po czym popatrzy na Crystal.
- Ta wygl康a na potuln – stwierdzi.
W闚czas Harry zauwa篡 Hedwig siedz帷 na jego ramieniu, i podni鏀 swoje w豉sne rami. Hedwia sfrun窸a prosto do niego.
- Co za pi瘯na sowa – odezwa豉 si Crystal.
- Znowu czytasz moj poczt? – zapyta Harry, podczas gdy Hedwiga otar豉 swoj g堯wk o jego brod.
- Nie, m鎩 ch這pcze, jedynie j po篡czy貫m – wyzna Voldemort, podnosz帷 kartk zaadresowan do jego samego. – Poniewa ambasador zechce zosta na d逝窺zej wizycie, ustali貫m przez dyrektora, 瞠 panna Johnson b璠zie ucz瘰zcza do Hogwartu przez semestr.
- P鎩d tutaj do szko造? – powiedzia豉 Crystal.
Voldemort przyjrza si jej, podczas gdy Harry usiad z powrotem na swoje miejsce.
- Tak, moja droga.
Crystal wygl康a豉 na podekscytowan, jak spu軼i豉 wzrok na Harry’ego.
- S造sza貫 to, Harry?
Ten gapi si twardo na Voldemorta. Co on zamierza?
- S造sza貫m go.
- Widz, 瞠 nie jeste jeszcze wystarczaj帷o silny, Harry – stwierdzi Voldemort. - Ale w ko鎍u b璠ziesz, Crystal potrzebuje kupi zapasy konieczne do szko造.
Brwi ch這pca podnios造 si.
- Prosisz mnie bym wzi掖 Crystal na ulic Pok徠n po zaopatrzenie?
Voldemort u鄉iechn掖 si ironicznie przy wyborze sformu這wania.
- Ty to powiedzia貫.
- B璠ziesz mnie b豉ga? – zapyta Harry, jednak po chwili po瘸這wa tego. Wyci庵n掖 r瘯, gdy Voldemort zbli篡 si do niego. – Przepraszam. Nie zamierza貫m. To by這 automatyczne.
Czarny Pan przypatrzy si mu i u鄉iechn掖 si.
- Wierz ci. Nie jeste taki g逝pi – odrzek. – Ani te do嗆 silny, gdy przebywam blisko ciebie. – Zwr鏂i si do Crystal: - Kiedy wr鏂i do zdrowia zawiadom mnie, to zorganizuj transport.
Voldemort odszed, a Crystal zacz窸a bombardowa Harry’ego pytaniami o szko喚. Opowiedzia jej o czterech domach, nieco o zaj璚iach i swoich przyjacio豉ch. Crystal wydawa豉 si bardzo zainteresowana spotkaniem z Ronem oraz Hermion. Harry by zdziwiony, gdy okaza這 si, 瞠 jest rok od niej starszy.
- Ginny zaopiekuje si tob – powiedzia. – To siostra Rona.
Crystal by豉 tak podekscytowana, 瞠 nast瘼nego dnia Harry zapewni, 瞠 ma do嗆 si造. Przemie軼ili si przez proszek Fiuu na ulic Pok徠n i Harry czu si, jakby widzia to wszystko znowu po raz pierwszy. Crystal nic nie przynios豉 ze sob do obozu (tak by這 ustalone w bia貫j fladze), wi璚 musieli odwiedzi wszystkie sklepy. Voldemort da im du膨 ilo嗆 pieni璠zy (Harry nie wiedzia, czy by造 one Johnson闚, czy Voldemorta).
Harry by pewny, 瞠 Crystal dosta豉 wszystko, czego potrzebowa豉, wliczaj帷 w to w豉sn sow, aby mog豉 pisa do swojego ojca. Harry wzi掖 j nawet do Gringotta po zaopatrzenie si w pewn ilo嗆 pieni璠zy z w豉snego skarbca. Na wypadek, gdyby zobaczy, 瞠 jest co, co by chcia.
Ostatecznie kupi Crystal egzemplarz Historii Hogwartu. Dziewczynie spodoba si ten gest i poca這wa豉 Harry’ego w policzek. Kiedy powr鏂ili do obozu Harry pada z n鏬. Voldemort nie wygl康a z tego powodu na zadowolonego.
- Harry, przem璚zy貫 si.
- Warto by這 – odpowiedzia ch這piec. – Mog pospa w jutrzejszym poci庵u. – Popatrzy na Voldemorta. – Pozwolisz mi zabra j przez Hogwart Express?
- Co to jest Hogwart Express? – zapyta豉 Crystal, brzmi帷 ponownie na podniecon. Nie czyta豉 jeszcze ksi捫ki.
- B璠ziesz mnie b豉ga? – powiedzia Voldemort.
Harry gapi si na niego.
- Ja pytam.
Czarnoksi篹nik za鄉ia si.
- Zgoda, Harry – o鈍iadczy. – Zorganizuje to.
***
Crystal zareagowa豉 na platform 9 3/4 tak samo jak zrobi to Harry za pierwszym razem. Znale幢i przedzia i usadowili si z rzeczami dziewczyny. Sowa zosta豉 ustawiona na siedzeniach obok nich. Hedwiga nie mia豉 klatki, ale konduktor zna Harry’ego, wi璚 o nic si nie czepia. Harry ust徙i dziewczynie miejsce przy oknie.
Crystal wyci庵n窸a ksi捫k o Hogwarcie.
- Prze酥i si troch, Harry. B璠zie dobrze.
Brunet skin掖 g這w i roz這篡 si na siedzeniu po drugiej stronie.
Obudzi go irytuj帷y g這s.
- Tu musi by nowy.
To by Malfoy. Harry nie poruszy si. Wola raczej symulowa, 瞠 酥i, p騧niej by si nim zaj掖. Najwyra幡iej, Crystal po這篡豉 na nim koc, a do jego uszu. By do嗆 pewny, Malfoy nie m鏬 pozna, 瞠 to by on. Jedne z貫 s這wo od 奸izgona, a by go pobi, nawet je郵i Crabbe i Goyle mu towarzyszyli.
- Cze嗆 – przywita豉 si Crystal. – Tak. To m鎩 pierwszy raz w Hogwarcie.
- Nazywam si Malfoy. Draco Malfoy.
- Och – odezwa豉 si dziewczyna, brzmi帷 na rozczarowan. - Jeste spokrewniony z Lucjuszem Malfoyem?
- Tak – przyzna 奸izgon nie zdawaj帷 sobie sprawy z uprzedzenia. – Jest moim ojcem.
- Och – to wszystko, co powiedzia豉.
- A ty jeste?
- Crystal Johnson.
- Ach – rzek Malfoy. – C鏎ka ambasadora. To musi by zatem Potter.
- Tak, i prosz 瞠by by cicho. Jest bardzo zm璚zony.
- Zm璚zony. – Harry us造sza m闚i帷ego Crabbe’a.
Harry niemal usiad, kiedy us造sza znajomy g這s.
- Kogo tym razem n瘯asz, Malfoy?
To by Ron. Harry czeka, nas逝chuj帷.
- Nie twoja sprawa, Weasley – odburkn掖 奸izgon. – Spadaj st康.
- Weasley? – odezwa豉 si Crystal. – Ron Weasley?
- Ech… tak – potwierdzi Ron.
Harry m鏬豚y si za這篡, 瞠 jego uszy zrobi造 si czerwone.
- Jeste w闚czas przyjacielem Harry’ego.
- HARRY! – wrzasn掖 Ron, jakby dopiero co zauwa篡 cia這 le膨ce na drugim siedzeniu.
- Cze嗆, Ron. – Harry popatrzy na 奸izgona. – Wyno si, Malfoy.
- Wszystko gra?- zapyta Ron, gapi帷 si na przyjaciela. – Zreszt, widz, 瞠 nie.
- Znowu zosta貫 ukarany, co Potter? – powiedzia Malfoy.
To stwierdzenie wydawa這 si zaniepokoi Crystal. Popatrzy豉 na Rona.
- Nie mo瞠sz zrobi czego by wyszli?
- My mo瞠my – odpowiedzia Fred, jak z Georgem podeszli z ty逝. – Wynocha st康 ch這paki. Profesor Lupin idzie t drog.
Trio odesz這, gdy Remus zbli篡 si do drzwi.
- Problemy, panowie? – Jego oczy przesuwa造 si po przedziale. – Harry!
- Cze嗆, Remusie – powiedzia Harry. – Jeste znowu nauczycielem?
- Tak. Albus wyla Moody’ego i ja dosta貫m znowu t posad.
- To wspaniale – wtr帷i Ron.
- I Syriusz tymczasowo b璠zie naucza Transmutacji – doda Remus. – McGonagall musia豉 pojecha do swojej wnuczki. Nieco uporz康kowa statystyczne problemy ma鹵e雟kie.
- O co chodzi, Remusie? – us造sza Harry z holu.
Remus odsun掖 si dopuszczaj帷 Syriusza do otworu wej軼iowego.
- Cze嗆, Syriuszu – powiedzia Harry.
Ten nie powiedzia s這wa. Po prostu porwa ch這pca w swoje ramiona.
- Nic mi nie jest – odpar ch這piec.
- Nie wygl康asz za dobrze – zauwa篡 Syriusz.
Rozejrza si wok馧 i Harry ostatecznie zabra si za przedstawienie Crystal. Wygl康a豉 na bardzo zadowolon z ciep貫go powitania, kt鏎e zaoferowali jej przyjaciele i rodzina Harry’ego.
Harry opowiedzia im wszystko, co si zdarzy這. Syriusz i Remus s逝chali z zainteresowaniem. Nast瘼nie Syriusz zwr鏂i si do chrze郾iaka.
- Dobrze, a teraz wracaj spa. – Skierowa do reszty: - Zostawcie go samego. – Obr鏂i si do Remusa. – Musimy sprawdzi reszt poci庵u.
Lupin skin掖 g這w i odszed.
- 如ij – powt鏎zy Syriusz.
- B璠. B璠.
Gdy si rozproszyli Harry po這篡 si z powrotem.
- Lubi ich – powiedzia豉 Crystal.
- Tak, ja te – doda Harry, zm璚zonym g這sem. Si璕n掖 do swojej kieszeni i wyci庵n z niej gar嗆 pe軟 z這ta. – Kiedy nadejdzie czas lunchu, we co do jedzenia. Jestem g這dny.
Crystal u鄉iechn窸a si do niego.
- W porz康ku, Harry.
***
- Co wy robicie w poci庵u? – zapyta Harry.
On, Ron i Crystal p豉cili za przejazd dziewczyny i zakupy z w霩ka.
- Musieli鄉y wr鏂i do domu – wyja郾i Ron. – Tata dosta awans i musieli鄉y i嗆 na 鈍i皻owanie tego.
- To wspaniale – odpar Harry. – Gdzie go umie軼ili?
- Dali mu star posad Croucha. Jest dyrektorem Departamentu Mi璠zynarodowej Wsp馧pracy Czarodziej闚.
- Tw鎩 ojciec pracuje dla ministerstwa? – wtr帷i豉 si Crystal.
- Tak.
- To cudownie. Tw鎩 tata mo瞠 powiedzie im, 瞠 Harry nie przy陰czy si do niego.
Ron zamruga.
- Oczywi軼ie, m鎩 ojciec wie, 瞠 Harry nigdy nie do陰czy豚y do Sam-Wiesz-Kogo. Knot jest jednak debilem. Konsul zreszt te, nawet nie raczy si odezwa.
- Ech, Ron – odezwa si Harry. – Crystal jest c鏎k ambasadora.
Ron popatrzy na dziewczyn.
- Naprawd? Co si sta這?
Harry westchn掖 i opowiedzia mu ca陰 histori.
- Ukara ci przed ambasadorem? – zdziwi si Ron.
- On go torturowa – powiedzia豉 Crystal wypuszczaj帷 powietrze.
- To nic dziwnego, 瞠 jeste w to wrobiona – stwierdzi Ron. – Ale…
- Ron – zacz掖 Harry – Voldemort nie pozwoli teraz odej嗆 ambasadorowi, poniewa pozna prawd. Nie chce, 瞠by ministerstwo us造sza這 jego zeznanie.
- Ale moja ca豉 rodzina zna ci, Harry – odrzek Ron. – Po這wa z nich pracuje dla ministerstwa. Nawet Percy ci lubi.
Poci庵 szarpn掖 zaczynaj帷 si zatrzymywa.
- Musimy si przebra – oznajmi Ron. – Pogadamy p騧niej. Zapewne Crystal b璠zie musia豉 by przydzielona.
Harry przyjrza si dziewczynie. Wygl康a豉 na wystraszon.
- Nie martw si. B璠zie dobrze – zapewni j Harry.
- W jakich domach jeste軼ie? – zapyta豉 Crystal.
- W Gryffindorze – odpowiedzia Harry. – Tylko kto wie, gdzie tiara przedzia逝 ci umie軼i. Mam nadziej, 瞠 nie do Slytherinu.
- Dlaczego?
- Zacznijmy od tego, 瞠 wysz這 stamt康 najwi璚ej 鄉ierciojad闚.
- To mi wystarczy.
Harry szed do sto逝 Gryffindoru, podczas gdy Snape (kt鏎y najwyra幡iej spe軟ia funkcj tymczasowego zast瘼cy dyrektora podczas nieobecno軼i McGonagall) eskortowa Crystal do frontu pomieszczenia.
Dumbledore wsta i przem闚i do Wielkiej Sali.
- Zaczniemy semestr przez przywitanie tymczasowego go軼ia szko造. Panna Crystal z kolonii. Niech czuje si mile widziana.
Wszyscy studenci zaklaskali i Snape skierowa Crystal do sto趾a. Usiad豉, a tiara przedzia逝 zosta豉 ulokowana na jej g這wie.
- Ach, go軼inny student – odezwa si kapelusz. – Widz, 瞠 twoim domem jest Kent. Kt鏎y jest r闚nowa積ikiem… GRYFFINDOR!
Snape wzi掖 od niej tiar i doprowadzi do sto逝. Szcz窷liwa dziewczyna zaj窸a miejsce obok Hermiony, naprzeciw Harry’ego.
- Och, jestem tak bardzo zadowolona – Po這篡豉 ksi捫k na stole, co natychmiast zwr鏂i這 uwag Hermiony. – Co on mia jednak na my郵i przez te kolonie? – zapyta豉, wygl康aj帷 na troch obra穎n. – S康zi豉m, 瞠 stali鄉y si dostatecznie…
- Nie bierz tego do siebie, Crystal – poradzi Ron. – Dumbledore jest po prostu wystarczaj帷o stary by zapami皻a ich jako kolonist闚.
Harry ucieszy si, gdy si za鄉ia豉.
- Czytasz Histori Hogwartu – zauwa篡豉 Hermiona.
- Tak – przyzna豉. – Harry kupi j dla mnie.
Hermiona popatrzy豉 na niego dziwnie. To samo zrobi豉 Ginny.
- Nigdy nie przeczyta貫 jej i nie kupi貫 dla innej osoby – powiedzia豉, z lekkim sarkazmem Hermiona.
- Nie musz tego czyta – odrzek Harry z u鄉ieszkiem. – Mam ciebie.
Widocznie to j zadowoli這, poniewa u鄉iechn窸a si odwracaj帷 si od niego do Crystal.
- Ty musisz by Hermiona Granger – stwierdzi豉 Crystal. – Harry opowiada mi o tobie. Ja r闚nie uwielbiam ksi捫ki. Niemal po瞠ra豉m wzrokiem bibliotek Harry’ego.
- To nie jest moja biblioteka – zaprzeczy Harry, jednak dziewczyny zignorowa造 go. Obydwie zanurzy造 si w dyskusji o ksi捫ce.
P騧niej, gdy Hermiona i Ginny, patrz帷e z rezerw na Crystal, ulokowa造 j w dormitorium dziewcz徠, Harry zaci庵n掖 Rona na ubocze pokoju wsp鏊nego.
- Grozi ci omamieniem Syriusza? – zdziwi si Ron, ca趾owicie os逝pia造. - To nigdy si nie zdarzy, Harry. Jak mog貫 nawet tak my郵e?
- Po prostu nie jestem pewien jak daleko posun掖by si Syriusz by mnie broni – upiera si Harry. – A Voldemort jest stanie manipulowa wieloma sprawami w moim 篡ciu.
- Teraz wpl徠a w to Crystal – powiedzia Ron przebiegle. Harry popatrzy na niego zak這potany. - C騜, to oczywiste, 瞠 j lubisz, Harry.
- Oczywiste? – powt鏎zy Harry, czuj帷, 瞠 si czerwieni.
Ron za鄉ia si.
- Je郵i teraz spojrza豚y w lustro, to by zobaczy, 瞠 z豉pa貫 buraka.
- 安ietnie – skomentowa Harry. – I Voldemort trzyma teraz jej ojca jako zak豉dnika.
Gdy szli do klasy nast瘼nego ranka, Harry skierowa si na d馧 w kierunku Ginny.
- Zaopiekuj si Crystal, Ginny.
Dziewczyna popatrzy豉 na niego ze z這軼i.
- Dlaczego? Ona jest g逝pia, czy co?
Harry zamruga.
- Nie. Po prostu pami皻am pierwszy raz, kiedy ja dosta貫m si tutaj. Nie jest 豉two by nowym w szkole w 鈔odku roku.
- Och, dobrze - zgodzi豉 si zirytowana.
Harry zwr鏂i si do Rona.
- Co z ni?
Ten wzruszy ramionami, a Hermiona parskn窸a.
- Przysi璕am. Wy ch這pcy potraficie by t瘼i.
Udali si na Transmutacj i zaj瘭i swoje miejsca. Syriusz wszed niewiele minut p騧niej.
- Nazywam si Syriusz Black. Nie jestem w pe軟i wykwalifikowanym nauczycielem, wi璚 nauczcie si na moich lekcjach nazywa mnie po imieniu. – Spojrza w d馧 na list uczni闚 le膨c na jego biurku. – Widz, 瞠 spora cz窷 was jest z Gryffindoru. – Popatrzy z powrotem na klas i powiedzia: - Tak jak wi瘯szo嗆 wie, spowodowa貫m niez貫 zamieszanie par lat temu, po tym jak uciek貫m z Azkabanu… kt鏎ego radzi豚ym wam unika… aby przypuszczalnie zapolowa na pana Pottera. Poniewa ca豉 prawda zosta豉 ujawniona nie spodziewa貫m si jakichkolwiek dziwnych spojrze, albo ciekawskich szept闚… Problemy, panie Weasley?
Ron skrywa swoj twarz i szepta co do Harry’ego.
- Ech… nie, prosz pana.
- Dobrze – stwierdzi Syriusz. – Mo瞠 nie jestem ca趾owicie wykwalifikowany jako nauczyciel, ale jestem w pe軟i kompetentny do... i tu nieskromno嗆... wszystkich aspekt闚 Transmutacji.
Zademonstrowa to natychmiast zmieniaj帷 si w wielkiego czarnego psa i przeszed si wok馧 sali, zanim przekszta販i si z powrotem przed swoim biurkiem.
- Ta umiej皻no嗆 transmutacji jest bardzo skomplikowana i niebezpieczna, w jaki spos鏏 dlatego, 瞠 tak mocno jest kontrolowana przez ministerstwo – odrzek Syriusz. – Wymaga du瞠j ilo軼i Numerologii i sporego magicznego talentu. Nie powinni軼ie pozna tego przed sz鏀tym rokiem, ale dosta貫m zezwolenie na zaostrzenie waszych apetyt闚 teraz, w tej sytuacji, je郵i kt鏎ykolwiek z was jest zainteresowany.
- Dlaczego? – odezwa si Neville.
- Interesuj帷e pytanie, panie Longbottom – powiedzia Syriusz. Rozejrza si dooko豉 pomieszczenia. - M鏬豚y kto powiedzie mi, jakie s niekt鏎e zalety bycia nie zarejestrowanym animagiem, takiego jak ja sam?
R瘯a Hermiony wystrzeli豉 w g鏎. Syriusz obdarzy j spojrzeniem w na wp馧 rozbawionym, i w po這wie sfrustrowanym.
- Z wyj徠kiem ucieczki Azkabanu, zakradni璚ia si do Hogwartu i unikni璚ia Dementor闚.
Jednak瞠 r瘯a dziewczyny nie opad豉, Syriusz westchn掖.
- W porz康ku, Hermiono.
- Szpiegowanie, oczywi軼ie – powiedzia豉 Hermiona. – Obr鏂i豉 si do szepcz帷ej klasy. – Rita Skeeter robi豉 to przez zesz造 rok wymy郵aj帷 te wszystkie bzdury o Harrym.
- Ma racj – o鈍iadczy Syriusz. – Umieszczenie bardzo niewinnie wygl康aj帷ego zwierz璚ia w odpowiednim miejscu i czasie mo瞠 okaza pewn ilo嗆 najlepszych informacji. Jako pies nie mog kontaktowa si z lud幟i, jednak wci捫 jestem Syriuszem Blackiem. Mog s造sze i rozumie, co dzieje si wok馧 mnie. I pami皻am wszystko. R闚nie zdoby貫m pozytywne atrybuty zwierz璚ia: wyostrzony zmys w璚hu i s逝chu. – Popatrzy na chrze郾iaka. – Wiem, 瞠 tam by貫, Harry. Je郵i zosta豚y tam mniej wi璚ej jeszcze z dwie minuty, to znalaz豚ym ci.
Harry wiedzia, 瞠 m闚i o tym, kiedy zobaczy Syriusza w Hogsmeade. Syriusz zwr鏂i si z powrotem do klasy i zacz掖 wyszczeg鏊nia korzy軼i r騜nych zwierz徠, w kt鏎e mo積a by by這 si przekszta販i. Zachwyca klas a do samego ko鎍a. Jak zadzwoni dzwonek klasa niepewnie wzi窸a swoje ksi捫ki.
- Jest naprawd dobrym nauczycielem – powiedzia Ron, wygl康aj帷 na zasugerowanego.
- Ja nie…
B鏊 wybuch w g這wie Harry’ego i jego r瘯a uderzy豉 w blizn. Ca豉 klasa gapi豉 si jak upada na kolana.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Pon 19:44, 20 Mar 2006 Temat postu: Re: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Rozdzia 14.
Nowy sojusznik.
Harry le瘸 oddychaj帷 tak ci篹ko, 瞠 bola造 go p逝ca. Wci捫 odczuwa b鏊. Blizna pulsowa豉 pod jego d這ni.
- B璠zie si teraz zachowywa – us造sza m闚i帷ego nad jego g這w Voldemorta.
- Harry? – us造sza tu przed sob i poczu opadaj帷 r瘯 na swoje czo這. – Harry, czy mnie s造szysz? – to by Snape.
- On odszed? – zapyta ch這piec. Przez b鏊 nie m鏬 tego stwierdzi.
- Tak – odrzek. – We swoj r瘯, tak bym m鏬 ci si przypatrze.
- Nie mog si ruszy – powiadomi go Harry. – Daj mi minut. I tak wiesz w jaki jestem stanie.
- Z nim wszystko w porz康ku? – zabrzmia這 tak, jakby to by pan Johnson.
- Oczywi軼ie, 瞠 z nim nie, ty idioto – warkn掖 Snape. –W豉郾ie by poddany torturom.
- On w ten spos鏏 kieruje ch這pcem?
- Nie, Johnson.
– Karze go, gdy przegnie. Voldemort nie mo瞠 kontrolowa Harry’ego. Wszystko, co mo瞠 robi, to zatrzymywanie go tu i sprawianie, 瞠 ka盥y my郵i, 瞠 on mo瞠 nad nim panowa.
- Ale, jak…
- Harry ci dok豉dnie powiedzia – przerwa mu Severus. – Wymuszenie.
- To dobrze – stwierdzi Johnson. – Kiedy Ministerstwo odkryje…
- Ty g逝pcze – warkn掖 Snape. – My郵isz, 瞠 Voldemort pozwoli ci odej嗆 po tym, co zobaczy貫?
Harry us造sza gwa速owny wdech z innego kierunku i j瘯n掖. Prawie zapomnia, ona 瞠 widzia豉 ca陰 t poni瘸j帷 scen.
- Powiniene trzyma swoje usta zamkni皻e, Harry – powiedzia Severus.
- Nie my郵a貫m, 瞠 on faktycznie to zrobi – wyt逝maczy Harry.
- Jednak to zrobi i teraz Johnsonowie s w niebezpiecze雟twie.
- Przepraszam – wydusi ch這piec.
Jedyne, czego potrzebowa to jeszcze wi瘯sze poczucie winy.
- To nie to, co my郵isz – rzek Severus. – Oni s tu pod czarodziejsk bia陰 flag, kt鏎 Voldemort zaakceptowa. Ale on mo瞠 u篡 ich teraz przeciw tobie.
- Wspaniale.
Harry’emu uda si pod德ign望 na kolana. Us造sza nast瘼ne 豉panie tchu, jak popatrzy w g鏎.
- A tak 幢e? – zapyta Severusa.
M鏬 poczu krew ciekn帷 po twarzy.
- Jeszcze gorzej ni 幢e - Chwyci jego rami. – Pom騜 mi z nim, Johnson.
Harry popatrzy oboj皻nie wok馧.
- Co mu jest? – odezwa si Matthew Johnson.
- Straci wzrok, przez to wszystko.
Harry us造sza jeszcze jedno nabranie powietrza, gdy zosta podniesiony na nogi. To by ostatni d德i瘯, kt鏎y dotar do jego uszu.
***
Harry ockn掖 si odczuwaj帷 co delikatnie utrzymywanego na jego bli幡ie.
- Jak si pan czuje?
T osob by豉 Crystal Johnson, siedzia豉 obok niego na 堯磬u trzymaj帷 to co wci捫 na g這wie Harry’ego.
- Co ty tutaj robisz? – odezwa si.
- Severus powiedzia, 瞠bym zosta豉 z tob – wyt逝maczy豉. – Poszed zrobi eliksir. Jak si pan czuje? – zapyta豉 ponownie.
- B璠 篡.
- To wygl康a這 bardzo strasznie, panie Potter. Ale ciesze si wiedz帷, 瞠 nie przy陰czy si pan do niego.
- Niego – powt鏎zy Harry, czuj帷 si znowu cynicznie. – Panno Johnson, on zabi moich rodzic闚, traktuje mnie jak pupilka, czerpie du穎 satysfakcji z obserwowanie mnie w b鏊u, i utrzymuje z dala od mojej rodziny i przyjaci馧 wbrew mojej woli.
- Wi璚 to prawda. On nie u篡 na tobie kl徠wy Imperiusa.
- To nie dzia豉 na mnie – wyzna Harry.
- I mo瞠 pan r闚nie sprzeciwi si zakl璚iu Cruciatusa?
Harry zastanawia si, co im powiedzia Snape.
- To zwala mnie z n鏬, nic wi璚ej.
- Nie dziwnego, 瞠 ka盥y si martwi – o鈍iadczy豉 Crystal. – Pan musi by bardzo pot篹nym czarodziejem.
- Obudzi貫 si? – Harry us造sza g這s Severusa z drugiej strony pokoju. - Wygl康a na to, 瞠 zyska貫 nast瘼nego fana, Potter.
Ch這piec westchn掖.
- Profesorze, skoro zn闚 b璠 musia znie嗆 ten b鏊, to m鏬豚y oszcz璠zi sobie tych docinek pod moim adresem.
Severus Snape naprawde si za鄉ia.
- Voldemort ma racj, Harry. Stajesz si bardzo cyniczny.
- Co on mia na my郵i? – zapyta豉 Crystal. – Co robisz?
- Te krople – odrzek Snape– maj przywr鏂i mu wzrok, ale zadaj b鏊.
- Przynajmniej dzia豉j – doda Harry.
- Na pewno jeste na to gotowy? - upewni si Snape.
- Tak. Nigdy nie widzia貫m dobrze, ale lepsze to, ni totalna ciemno嗆.
- Och, tak. Niemal zapomnia貫m. Musisz wyci庵n望 swoje soczewki, Harry. Nie wiem, czy krople b璠 dzia豉, gdy je masz.
Harry us造sza ruch przy klapie namiotu.
- Czego chcesz, Glizdogonie? – powiedzia Snape.
- Wyno si, Pettigrew – dorzuci Harry.
- Mistrz chce wiedzie, jak tam si ma Harry.
- Powiedz Voldemortowi, 瞠by poszed do…
- Harry! – odci掖 go Snape. – Powiedz panu, 瞠 stanie na nogi za par dni.
Glizdogon odszed, a Harry wyj掖 swoje szk豉 kontaktowe. Zni鏀 b鏊 spowodowany podawaniem kropli i rozejrza si wok馧 za swoimi soczewkami. Severus opu軼i ich. Crystal nie by豉 w stanie znale潭 dla niego okular闚, ale znalaz豉 par zapasowych szkie kontaktowych, kt鏎e Harry tam zostawi.
- Pomy郵a豉m, 瞠 to dziwne, jak nie nosi貫 okular闚, kiedy ci spotka豉m – wyzna豉 Crystal. – Na wszystkich zdj璚iach, kt鏎e widzia豉m, mia貫 je na sobie.
Poda豉 mu zawini徠ko zawieraj帷e jego soczewki. Harry obdarzy j kr鏒kim spojrzeniem. Nas逝chiwa豉 zdeterminowana, siedz帷 na krze郵e obok jego 堯磬a. Czu si w dziwny spos鏏 komfortowo rozmawiaj帷 z ni. Mo瞠 dlatego, 瞠 widzia豉 w nim najgorzej kogo godnego podziwu. W ka盥ym razie pozosta豉 przy nim.
Harry wyci庵n掖 r璚e i solanka polecia豉 do niego z kredensu. Zwil篡 swoje szk豉 kontaktowe i w這篡 do oczu. Popatrzy w g鏎 na Crystal. Niemal zapomnia o jej urodzie. Dlaczego jest tak mi豉 dla niego?
Przerzuci豉 swoje d逝gie w這sy za rami, patrz帷 na niego z du篡m zdziwieniem. Harry nagle si zaniepokoi.
- Co? – zapyta.
- Ty po prostu… No… wezwa貫 t butelk – odpowiedzia豉 Crystal. – Bez r騜d磬i.
- Och – wyrwa這 si Harry’emu, kt鏎y odczu ulg. – Voldemort nie pozwoli mi mie r騜d磬i tutaj – wyja郾i. – Wi璚, musz dawa sobie rad bez niej.
- ζ! On rzeczywi軼ie ci nie przera瘸, a mo瞠 jednak?
- Oczywi軼ie, 瞠 mnie przera瘸 – sk豉ma Harry. – Po prostu nie pokazuj tego.
Dziewczyna u鄉iechn窸a si do niego, wygl康aj帷 jakby mu nie wierzy豉.
- Crys?
Obydwoje obr鏂ili si w kierunku drzwi.
- Chod, moja droga. S康z, ze Harry potrzebuje odpoczynku.
- Id, tato – odpowiedzia豉 Crystal. Wsta豉, i spu軼i豉 wzrok na Harry’ego. – Mog po篡czy ksi捫k z twojej biblioteki, Harry?
- Pewnie – zgodzi si. – Chocia to nie jest moja biblioteka. Nale篡 do namiotu, kt鏎y Voldemort mi przydzieli.
- Chod, Crys – odezwa si ambasador. – Mo瞠sz porozmawia z twoim nowym koleg jutro.
Crystal popatrzy豉 z powrotem w d馧 na Harry’ego.
- Jeste moimi przyjacielem, Harry? Pozwolisz mi by twoj przyjaci馧k?
Harry obawia si, 瞠 to pytanie jest sporne. Spogl康a w te lodowate, niebieskie oczy, wiedz帷, 瞠 by w pe軟i got闚 si w nich zatraci. Nie m鏬豚y powstrzyma jej od przyja積ienia si z nim, tak jak Rona, czy Hermiony. Tak naprawd, to tego nawet nie chcia.
- B璠 zaszczycony nazywaj帷 ci moj przyjaci馧k, Crystal.
Crystal nachyli豉 si nad nim i poca這wa豉 w policzek.
- Zatem zobacz si z tob jutro – wyszepta豉.
Ciep這 rozprzestrzeni這 si wok馧 u鄉iechn皻ego Harry’ego. Crystal odwzajemni豉 u鄉iech cofaj帷 si i odchodz帷 ze swoim ojcem.
***
Kiedy Harry obudzi si nast瘼nego ranka znalaz w sobie do嗆 si, by poradzi sobie z porann toalet. Potem zwali si na fotel w bibliotece. W豉郾ie wezwa ksi捫k do siebie, gdy us造sza Crystal.
- Harry, mog wej嗆?
Ch這pak skr瘼owany obecno軼i tak pi瘯nej dziewczyny, ch皻nie si zgodzi.
- Harry – powiedzia豉 Crystal, po tym jak uchwyci豉 jego ciep貫 spojrzenie. – Powiniene by w 堯磬u.
- Tam by這 zbyt nudno, Crys – wyt逝maczy zm璚zony, nie zdaj帷 sobie sprawy, i po prostu skr鏂i jej imi w po這wie. – Dosta豚ym bzika.
Crystal podesz豉 do niego, wyj窸a mu ksi捫k z r彗 i podnios豉 jego twarz tak 豉godnie, 瞠 Harry westchn掖.
- W porz康ku, Harry. Sied tutaj, a ja b璠 ci czyta.
- Zaczniesz mi czyta? – zdziwi si Harry.
- Tak – potwierdzi豉 Crystal. – To nie takie trudne. Nie m闚 mi, 瞠 nikt nigdy ci nie czyta.
Harry wbi wzrok w pod這g. W porz康ku, nie m鏬 jej wyzna, 瞠 nikt nigdy nawet nie poczyta mu na dobranoc. Wcale nie brano tego pod uwag, kiedy by m這dy. Zamkn掖 oczy i opar plecy na fotelu. Crystal zacz窸a czyta.
Jej mi瘯ki g這s wpada do jego uszu, jak r闚nie fakt, 瞠 by豉 to jedna z ksi捫ek Lockharta, kt鏎a spowodowa豉 zapadni璚ie Harry’ego w lekk drzemk. Jednostajne palenie na jego czole obudzi這 go.
- Ach, Harry, m鎩 pupilku – powiedzia Voldemort. – Dobrze widzie ci poza 堯磬iem.
Harry wsta tak gwa速ownie, 瞠 gdyby nie to, i Crystal go z豉pa豉, upad豚y na ziemi.
- Nie nazywaj mnie tak, Voldemort.
Czarnoksi篹nik za鄉ia si obserwuj帷 go, po czym popatrzy na Crystal.
- Ta wygl康a na potuln – stwierdzi.
W闚czas Harry zauwa篡 Hedwig siedz帷 na jego ramieniu, i podni鏀 swoje w豉sne rami. Hedwia sfrun窸a prosto do niego.
- Co za pi瘯na sowa – odezwa豉 si Crystal.
- Znowu czytasz moj poczt? – zapyta Harry, podczas gdy Hedwiga otar豉 swoj g堯wk o jego brod.
- Nie, m鎩 ch這pcze, jedynie j po篡czy貫m – wyzna Voldemort, podnosz帷 kartk zaadresowan do jego samego. – Poniewa ambasador zechce zosta na d逝窺zej wizycie, ustali貫m przez dyrektora, 瞠 panna Johnson b璠zie ucz瘰zcza do Hogwartu przez semestr.
- P鎩d tutaj do szko造? – powiedzia豉 Crystal.
Voldemort przyjrza si jej, podczas gdy Harry usiad z powrotem na swoje miejsce.
- Tak, moja droga.
Crystal wygl康a豉 na podekscytowan, jak spu軼i豉 wzrok na Harry’ego.
- S造sza貫 to, Harry?
Ten gapi si twardo na Voldemorta. Co on zamierza?
- S造sza貫m go.
- Widz, 瞠 nie jeste jeszcze wystarczaj帷o silny, Harry – stwierdzi Voldemort. - Ale w ko鎍u b璠ziesz, Crystal potrzebuje kupi zapasy konieczne do szko造.
Brwi ch這pca podnios造 si.
- Prosisz mnie bym wzi掖 Crystal na ulic Pok徠n po zaopatrzenie?
Voldemort u鄉iechn掖 si ironicznie przy wyborze sformu這wania.
- Ty to powiedzia貫.
- B璠ziesz mnie b豉ga? – zapyta Harry, jednak po chwili po瘸這wa tego. Wyci庵n掖 r瘯, gdy Voldemort zbli篡 si do niego. – Przepraszam. Nie zamierza貫m. To by這 automatyczne.
Czarny Pan przypatrzy si mu i u鄉iechn掖 si.
- Wierz ci. Nie jeste taki g逝pi – odrzek. – Ani te do嗆 silny, gdy przebywam blisko ciebie. – Zwr鏂i si do Crystal: - Kiedy wr鏂i do zdrowia zawiadom mnie, to zorganizuj transport.
Voldemort odszed, a Crystal zacz窸a bombardowa Harry’ego pytaniami o szko喚. Opowiedzia jej o czterech domach, nieco o zaj璚iach i swoich przyjacio豉ch. Crystal wydawa豉 si bardzo zainteresowana spotkaniem z Ronem oraz Hermion. Harry by zdziwiony, gdy okaza這 si, 瞠 jest rok od niej starszy.
- Ginny zaopiekuje si tob – powiedzia. – To siostra Rona.
Crystal by豉 tak podekscytowana, 瞠 nast瘼nego dnia Harry zapewni, 瞠 ma do嗆 si造. Przemie軼ili si przez proszek Fiuu na ulic Pok徠n i Harry czu si, jakby widzia to wszystko znowu po raz pierwszy. Crystal nic nie przynios豉 ze sob do obozu (tak by這 ustalone w bia貫j fladze), wi璚 musieli odwiedzi wszystkie sklepy. Voldemort da im du膨 ilo嗆 pieni璠zy (Harry nie wiedzia, czy by造 one Johnson闚, czy Voldemorta).
Harry by pewny, 瞠 Crystal dosta豉 wszystko, czego potrzebowa豉, wliczaj帷 w to w豉sn sow, aby mog豉 pisa do swojego ojca. Harry wzi掖 j nawet do Gringotta po zaopatrzenie si w pewn ilo嗆 pieni璠zy z w豉snego skarbca. Na wypadek, gdyby zobaczy, 瞠 jest co, co by chcia.
Ostatecznie kupi Crystal egzemplarz Historii Hogwartu. Dziewczynie spodoba si ten gest i poca這wa豉 Harry’ego w policzek. Kiedy powr鏂ili do obozu Harry pada z n鏬. Voldemort nie wygl康a z tego powodu na zadowolonego.
- Harry, przem璚zy貫 si.
- Warto by這 – odpowiedzia ch這piec. – Mog pospa w jutrzejszym poci庵u. – Popatrzy na Voldemorta. – Pozwolisz mi zabra j przez Hogwart Express?
- Co to jest Hogwart Express? – zapyta豉 Crystal, brzmi帷 ponownie na podniecon. Nie czyta豉 jeszcze ksi捫ki.
- B璠ziesz mnie b豉ga? – powiedzia Voldemort.
Harry gapi si na niego.
- Ja pytam.
Czarnoksi篹nik za鄉ia si.
- Zgoda, Harry – o鈍iadczy. – Zorganizuje to.
***
Crystal zareagowa豉 na platform 9 3/4 tak samo jak zrobi to Harry za pierwszym razem. Znale幢i przedzia i usadowili si z rzeczami dziewczyny. Sowa zosta豉 ustawiona na siedzeniach obok nich. Hedwiga nie mia豉 klatki, ale konduktor zna Harry’ego, wi璚 o nic si nie czepia. Harry ust徙i dziewczynie miejsce przy oknie.
Crystal wyci庵n窸a ksi捫k o Hogwarcie.
- Prze酥i si troch, Harry. B璠zie dobrze.
Brunet skin掖 g這w i roz這篡 si na siedzeniu po drugiej stronie.
Obudzi go irytuj帷y g這s.
- Tu musi by nowy.
To by Malfoy. Harry nie poruszy si. Wola raczej symulowa, 瞠 酥i, p騧niej by si nim zaj掖. Najwyra幡iej, Crystal po這篡豉 na nim koc, a do jego uszu. By do嗆 pewny, Malfoy nie m鏬 pozna, 瞠 to by on. Jedne z貫 s這wo od 奸izgona, a by go pobi, nawet je郵i Crabbe i Goyle mu towarzyszyli.
- Cze嗆 – przywita豉 si Crystal. – Tak. To m鎩 pierwszy raz w Hogwarcie.
- Nazywam si Malfoy. Draco Malfoy.
- Och – odezwa豉 si dziewczyna, brzmi帷 na rozczarowan. - Jeste spokrewniony z Lucjuszem Malfoyem?
- Tak – przyzna 奸izgon nie zdawaj帷 sobie sprawy z uprzedzenia. – Jest moim ojcem.
- Och – to wszystko, co powiedzia豉.
- A ty jeste?
- Crystal Johnson.
- Ach – rzek Malfoy. – C鏎ka ambasadora. To musi by zatem Potter.
- Tak, i prosz 瞠by by cicho. Jest bardzo zm璚zony.
- Zm璚zony. – Harry us造sza m闚i帷ego Crabbe’a.
Harry niemal usiad, kiedy us造sza znajomy g這s.
- Kogo tym razem n瘯asz, Malfoy?
To by Ron. Harry czeka, nas逝chuj帷.
- Nie twoja sprawa, Weasley – odburkn掖 奸izgon. – Spadaj st康.
- Weasley? – odezwa豉 si Crystal. – Ron Weasley?
- Ech… tak – potwierdzi Ron.
Harry m鏬豚y si za這篡, 瞠 jego uszy zrobi造 si czerwone.
- Jeste w闚czas przyjacielem Harry’ego.
- HARRY! – wrzasn掖 Ron, jakby dopiero co zauwa篡 cia這 le膨ce na drugim siedzeniu.
- Cze嗆, Ron. – Harry popatrzy na 奸izgona. – Wyno si, Malfoy.
- Wszystko gra?- zapyta Ron, gapi帷 si na przyjaciela. – Zreszt, widz, 瞠 nie.
- Znowu zosta貫 ukarany, co Potter? – powiedzia Malfoy.
To stwierdzenie wydawa這 si zaniepokoi Crystal. Popatrzy豉 na Rona.
- Nie mo瞠sz zrobi czego by wyszli?
- My mo瞠my – odpowiedzia Fred, jak z Georgem podeszli z ty逝. – Wynocha st康 ch這paki. Profesor Lupin idzie t drog.
Trio odesz這, gdy Remus zbli篡 si do drzwi.
- Problemy, panowie? – Jego oczy przesuwa造 si po przedziale. – Harry!
- Cze嗆, Remusie – powiedzia Harry. – Jeste znowu nauczycielem?
- Tak. Albus wyla Moody’ego i ja dosta貫m znowu t posad.
- To wspaniale – wtr帷i Ron.
- I Syriusz tymczasowo b璠zie naucza Transmutacji – doda Remus. – McGonagall musia豉 pojecha do swojej wnuczki. Nieco uporz康kowa statystyczne problemy ma鹵e雟kie.
- O co chodzi, Remusie? – us造sza Harry z holu.
Remus odsun掖 si dopuszczaj帷 Syriusza do otworu wej軼iowego.
- Cze嗆, Syriuszu – powiedzia Harry.
Ten nie powiedzia s這wa. Po prostu porwa ch這pca w swoje ramiona.
- Nic mi nie jest – odpar ch這piec.
- Nie wygl康asz za dobrze – zauwa篡 Syriusz.
Rozejrza si wok馧 i Harry ostatecznie zabra si za przedstawienie Crystal. Wygl康a豉 na bardzo zadowolon z ciep貫go powitania, kt鏎e zaoferowali jej przyjaciele i rodzina Harry’ego.
Harry opowiedzia im wszystko, co si zdarzy這. Syriusz i Remus s逝chali z zainteresowaniem. Nast瘼nie Syriusz zwr鏂i si do chrze郾iaka.
- Dobrze, a teraz wracaj spa. – Skierowa do reszty: - Zostawcie go samego. – Obr鏂i si do Remusa. – Musimy sprawdzi reszt poci庵u.
Lupin skin掖 g這w i odszed.
- 如ij – powt鏎zy Syriusz.
- B璠. B璠.
Gdy si rozproszyli Harry po這篡 si z powrotem.
- Lubi ich – powiedzia豉 Crystal.
- Tak, ja te – doda Harry, zm璚zonym g這sem. Si璕n掖 do swojej kieszeni i wyci庵n z niej gar嗆 pe軟 z這ta. – Kiedy nadejdzie czas lunchu, we co do jedzenia. Jestem g這dny.
Crystal u鄉iechn窸a si do niego.
- W porz康ku, Harry.
***
- Co wy robicie w poci庵u? – zapyta Harry.
On, Ron i Crystal p豉cili za przejazd dziewczyny i zakupy z w霩ka.
- Musieli鄉y wr鏂i do domu – wyja郾i Ron. – Tata dosta awans i musieli鄉y i嗆 na 鈍i皻owanie tego.
- To wspaniale – odpar Harry. – Gdzie go umie軼ili?
- Dali mu star posad Croucha. Jest dyrektorem Departamentu Mi璠zynarodowej Wsp馧pracy Czarodziej闚.
- Tw鎩 ojciec pracuje dla ministerstwa? – wtr帷i豉 si Crystal.
- Tak.
- To cudownie. Tw鎩 tata mo瞠 powiedzie im, 瞠 Harry nie przy陰czy si do niego.
Ron zamruga.
- Oczywi軼ie, m鎩 ojciec wie, 瞠 Harry nigdy nie do陰czy豚y do Sam-Wiesz-Kogo. Knot jest jednak debilem. Konsul zreszt te, nawet nie raczy si odezwa.
- Ech, Ron – odezwa si Harry. – Crystal jest c鏎k ambasadora.
Ron popatrzy na dziewczyn.
- Naprawd? Co si sta這?
Harry westchn掖 i opowiedzia mu ca陰 histori.
- Ukara ci przed ambasadorem? – zdziwi si Ron.
- On go torturowa – powiedzia豉 Crystal wypuszczaj帷 powietrze.
- To nic dziwnego, 瞠 jeste w to wrobiona – stwierdzi Ron. – Ale…
- Ron – zacz掖 Harry – Voldemort nie pozwoli teraz odej嗆 ambasadorowi, poniewa pozna prawd. Nie chce, 瞠by ministerstwo us造sza這 jego zeznanie.
- Ale moja ca豉 rodzina zna ci, Harry – odrzek Ron. – Po這wa z nich pracuje dla ministerstwa. Nawet Percy ci lubi.
Poci庵 szarpn掖 zaczynaj帷 si zatrzymywa.
- Musimy si przebra – oznajmi Ron. – Pogadamy p騧niej. Zapewne Crystal b璠zie musia豉 by przydzielona.
Harry przyjrza si dziewczynie. Wygl康a豉 na wystraszon.
- Nie martw si. B璠zie dobrze – zapewni j Harry.
- W jakich domach jeste軼ie? – zapyta豉 Crystal.
- W Gryffindorze – odpowiedzia Harry. – Tylko kto wie, gdzie tiara przedzia逝 ci umie軼i. Mam nadziej, 瞠 nie do Slytherinu.
- Dlaczego?
- Zacznijmy od tego, 瞠 wysz這 stamt康 najwi璚ej 鄉ierciojad闚.
- To mi wystarczy.
Harry szed do sto逝 Gryffindoru, podczas gdy Snape (kt鏎y najwyra幡iej spe軟ia funkcj tymczasowego zast瘼cy dyrektora podczas nieobecno軼i McGonagall) eskortowa Crystal do frontu pomieszczenia.
Dumbledore wsta i przem闚i do Wielkiej Sali.
- Zaczniemy semestr przez przywitanie tymczasowego go軼ia szko造. Panna Crystal z kolonii. Niech czuje si mile widziana.
Wszyscy studenci zaklaskali i Snape skierowa Crystal do sto趾a. Usiad豉, a tiara przedzia逝 zosta豉 ulokowana na jej g這wie.
- Ach, go軼inny student – odezwa si kapelusz. – Widz, 瞠 twoim domem jest Kent. Kt鏎y jest r闚nowa積ikiem… GRYFFINDOR!
Snape wzi掖 od niej tiar i doprowadzi do sto逝. Szcz窷liwa dziewczyna zaj窸a miejsce obok Hermiony, naprzeciw Harry’ego.
- Och, jestem tak bardzo zadowolona – Po這篡豉 ksi捫k na stole, co natychmiast zwr鏂i這 uwag Hermiony. – Co on mia jednak na my郵i przez te kolonie? – zapyta豉, wygl康aj帷 na troch obra穎n. – S康zi豉m, 瞠 stali鄉y si dostatecznie…
- Nie bierz tego do siebie, Crystal – poradzi Ron. – Dumbledore jest po prostu wystarczaj帷o stary by zapami皻a ich jako kolonist闚.
Harry ucieszy si, gdy si za鄉ia豉.
- Czytasz Histori Hogwartu – zauwa篡豉 Hermiona.
- Tak – przyzna豉. – Harry kupi j dla mnie.
Hermiona popatrzy豉 na niego dziwnie. To samo zrobi豉 Ginny.
- Nigdy nie przeczyta貫 jej i nie kupi貫 dla innej osoby – powiedzia豉, z lekkim sarkazmem Hermiona.
- Nie musz tego czyta – odrzek Harry z u鄉ieszkiem. – Mam ciebie.
Widocznie to j zadowoli這, poniewa u鄉iechn窸a si odwracaj帷 si od niego do Crystal.
- Ty musisz by Hermiona Granger – stwierdzi豉 Crystal. – Harry opowiada mi o tobie. Ja r闚nie uwielbiam ksi捫ki. Niemal po瞠ra豉m wzrokiem bibliotek Harry’ego.
- To nie jest moja biblioteka – zaprzeczy Harry, jednak dziewczyny zignorowa造 go. Obydwie zanurzy造 si w dyskusji o ksi捫ce.
P騧niej, gdy Hermiona i Ginny, patrz帷e z rezerw na Crystal, ulokowa造 j w dormitorium dziewcz徠, Harry zaci庵n掖 Rona na ubocze pokoju wsp鏊nego.
- Grozi ci omamieniem Syriusza? – zdziwi si Ron, ca趾owicie os逝pia造. - To nigdy si nie zdarzy, Harry. Jak mog貫 nawet tak my郵e?
- Po prostu nie jestem pewien jak daleko posun掖by si Syriusz by mnie broni – upiera si Harry. – A Voldemort jest stanie manipulowa wieloma sprawami w moim 篡ciu.
- Teraz wpl徠a w to Crystal – powiedzia Ron przebiegle. Harry popatrzy na niego zak這potany. - C騜, to oczywiste, 瞠 j lubisz, Harry.
- Oczywiste? – powt鏎zy Harry, czuj帷, 瞠 si czerwieni.
Ron za鄉ia si.
- Je郵i teraz spojrza豚y w lustro, to by zobaczy, 瞠 z豉pa貫 buraka.
- 安ietnie – skomentowa Harry. – I Voldemort trzyma teraz jej ojca jako zak豉dnika.
Gdy szli do klasy nast瘼nego ranka, Harry skierowa si na d馧 w kierunku Ginny.
- Zaopiekuj si Crystal, Ginny.
Dziewczyna popatrzy豉 na niego ze z這軼i.
- Dlaczego? Ona jest g逝pia, czy co?
Harry zamruga.
- Nie. Po prostu pami皻am pierwszy raz, kiedy ja dosta貫m si tutaj. Nie jest 豉two by nowym w szkole w 鈔odku roku.
- Och, dobrze - zgodzi豉 si zirytowana.
Harry zwr鏂i si do Rona.
- Co z ni?
Ten wzruszy ramionami, a Hermiona parskn窸a.
- Przysi璕am. Wy ch這pcy potraficie by t瘼i.
Udali si na Transmutacj i zaj瘭i swoje miejsca. Syriusz wszed niewiele minut p騧niej.
- Nazywam si Syriusz Black. Nie jestem w pe軟i wykwalifikowanym nauczycielem, wi璚 nauczcie si na moich lekcjach nazywa mnie po imieniu. – Spojrza w d馧 na list uczni闚 le膨c na jego biurku. – Widz, 瞠 spora cz窷 was jest z Gryffindoru. – Popatrzy z powrotem na klas i powiedzia: - Tak jak wi瘯szo嗆 wie, spowodowa貫m niez貫 zamieszanie par lat temu, po tym jak uciek貫m z Azkabanu… kt鏎ego radzi豚ym wam unika… aby przypuszczalnie zapolowa na pana Pottera. Poniewa ca豉 prawda zosta豉 ujawniona nie spodziewa貫m si jakichkolwiek dziwnych spojrze, albo ciekawskich szept闚… Problemy, panie Weasley?
Ron skrywa swoj twarz i szepta co do Harry’ego.
- Ech… nie, prosz pana.
- Dobrze – stwierdzi Syriusz. – Mo瞠 nie jestem ca趾owicie wykwalifikowany jako nauczyciel, ale jestem w pe軟i kompetentny do... i tu nieskromno嗆... wszystkich aspekt闚 Transmutacji.
Zademonstrowa to natychmiast zmieniaj帷 si w wielkiego czarnego psa i przeszed si wok馧 sali, zanim przekszta販i si z powrotem przed swoim biurkiem.
- Ta umiej皻no嗆 transmutacji jest bardzo skomplikowana i niebezpieczna, w jaki spos鏏 dlatego, 瞠 tak mocno jest kontrolowana przez ministerstwo – odrzek Syriusz. – Wymaga du瞠j ilo軼i Numerologii i sporego magicznego talentu. Nie powinni軼ie pozna tego przed sz鏀tym rokiem, ale dosta貫m zezwolenie na zaostrzenie waszych apetyt闚 teraz, w tej sytuacji, je郵i kt鏎ykolwiek z was jest zainteresowany.
- Dlaczego? – odezwa si Neville.
- Interesuj帷e pytanie, panie Longbottom – powiedzia Syriusz. Rozejrza si dooko豉 pomieszczenia. - M鏬豚y kto powiedzie mi, jakie s niekt鏎e zalety bycia nie zarejestrowanym animagiem, takiego jak ja sam?
R瘯a Hermiony wystrzeli豉 w g鏎. Syriusz obdarzy j spojrzeniem w na wp馧 rozbawionym, i w po這wie sfrustrowanym.
- Z wyj徠kiem ucieczki Azkabanu, zakradni璚ia si do Hogwartu i unikni璚ia Dementor闚.
Jednak瞠 r瘯a dziewczyny nie opad豉, Syriusz westchn掖.
- W porz康ku, Hermiono.
- Szpiegowanie, oczywi軼ie – powiedzia豉 Hermiona. – Obr鏂i豉 si do szepcz帷ej klasy. – Rita Skeeter robi豉 to przez zesz造 rok wymy郵aj帷 te wszystkie bzdury o Harrym.
- Ma racj – o鈍iadczy Syriusz. – Umieszczenie bardzo niewinnie wygl康aj帷ego zwierz璚ia w odpowiednim miejscu i czasie mo瞠 okaza pewn ilo嗆 najlepszych informacji. Jako pies nie mog kontaktowa si z lud幟i, jednak wci捫 jestem Syriuszem Blackiem. Mog s造sze i rozumie, co dzieje si wok馧 mnie. I pami皻am wszystko. R闚nie zdoby貫m pozytywne atrybuty zwierz璚ia: wyostrzony zmys w璚hu i s逝chu. – Popatrzy na chrze郾iaka. – Wiem, 瞠 tam by貫, Harry. Je郵i zosta豚y tam mniej wi璚ej jeszcze z dwie minuty, to znalaz豚ym ci.
Harry wiedzia, 瞠 m闚i o tym, kiedy zobaczy Syriusza w Hogsmeade. Syriusz zwr鏂i si z powrotem do klasy i zacz掖 wyszczeg鏊nia korzy軼i r騜nych zwierz徠, w kt鏎e mo積a by by這 si przekszta販i. Zachwyca klas a do samego ko鎍a. Jak zadzwoni dzwonek klasa niepewnie wzi窸a swoje ksi捫ki.
- Jest naprawd dobrym nauczycielem – powiedzia Ron, wygl康aj帷 na zasugerowanego.
- Ja nie…
B鏊 wybuch w g這wie Harry’ego i jego r瘯a uderzy豉 w blizn. Ca豉 klasa gapi豉 si jak upada na kolana.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Pon 19:46, 20 Mar 2006 Temat postu: Re: [T]Harry Potter i Zwi您ek Slytherina |
|
|
Rozdzia 15.
Dzieli i podbija.
- Witaj, Harry – rzek Voldemort. – Jak widz, chyba zn闚 uda這 mi si zakra嗆 do ciebie.
Zaaportowa si prosto przed nim, po czym zrobi par krok闚 do ty逝, aby pozwoli mu wsta.
- Bardzo sprytne – prychn掖 Harry. Voldemort za鄉ia si. - Czego chcesz?
- Rozlu幡ij si, m鎩 ch這pcze. Chcia豚ym tylko zamieni s堯wko z twoim ojcem chrzestnym – popatrzy na Syriusza. – Witaj, Syriuszu.
- NIE! – krzykn掖 Harry.
- Harry, Syriusz jest doros造m cz這wiekiem, sam mo瞠 zdecydowa o tym z kim chce rozmawia – odrzek. – Co ty na to, Syriuszu? Masz ochot na ma陰 pogaw璠k?
Syriusz opar si o kant biurka. Wyraz jego twarzy by這 nie do odczytania. Reszta klasy odesz豉 pospiesznie zaraz po tym, jak rozkaza jej wyj嗆. Zwr鏂i si do Voldemorta:
- S逝cham.
- Nie – powt鏎zy Harry. – Voldemort…
Voldemort z豉pa go za brod.
- Masz lekcje, Harry. Przypuszczam, 瞠 wr騜biarstwo.
Pu軼i go, Harry odsun掖 si dwa kroki do ty逝.
- Dalej, Harry – do陰czy si Syriusz.
Harry zaczyna wpada w panik.
- Ale, Syriuszu…
- Id.
Harry gapi si na niego, ale spu軼i wzrok jak Syriusz kiwn掖 g這w w kierunku drzwi. Podni鏀 plecak i pos豉 Voldemortowi w軼iek貫 spojrzenie.
- Wiesz co, Voldemort – us造sza za sob g這s Syriusza. – Zostaniesz z豉pany, je郵i dalej b璠ziesz demaskowa si w szkole, gdzie przewa積ie jest Harry. Jeste na to gotowy?
- Przez kogo? – odezwa si Voldemort. – Dumbledore nie mo瞠 ci庵le 郵edzi Harry’ego.
**
Harry by w kompletnym rozbiciu w chwili, gdy doszed do klasy Trelawney. Co Voldemort zamierza zrobi Syriuszowi, kt鏎y by gotowy zrobi wszystko dla swojego chrze郾iaka?
Ron stara si jak m鏬 go uspokoi.
- Harry, wyluzuj. Syriusz nie da si omami. Wiesz o tym. Voldemort po prostu pr鏏uje ci nastraszy.
Harry przypatrzy si Ronowi, bo wym闚i to imi.
By mo瞠 jego przyjaciel mia racj, ale gdy lekcja wr騜biarstwa si sko鎍zy豉, zn闚 by rozgor帷zkowany.
Gdy Trelawney za pomoc gwiazd pokazywa豉 im jak mogliby przewidzie zdrad, Harry zwr鏂i na to uwag.
Nie m鏬豚y znie嗆 niewiedzy. Pop璠zi do klasy transmutacji. Syriusza tam nie by這. Uda si do jego gabinetu, ale bez wi瘯szego powodzenia. Zapyta kilku uczni闚 i paru nauczycieli, ale nikt go nie widzia. Nigdy w 篡ciu nie by tak przera穎ny. Powr鏂i do klasy transmutacji. Syriusz wpatrywa si w swoje biurko, przekopuj帷 si przez jakie papiery.
- Och, cze嗆, Harry – powiedzia.
Harry pomy郵a, 瞠 rozpu軼i si z ulgi.
- O co chodzi?
- O co chodzi? – powt鏎zy Harry niedowierzaj帷. – Co si sta這?
Syriusz popatrzy w g鏎.
- Co my郵isz, 瞠 si sta這? – spyta z cieniem u鄉iechu.
Harry szed bardzo powoli w kierunku biurka.
- Syriuszu – niemal zadusi si tym s這wem.
Ten musia zauwa篡 l瘯 Harry’ego, bo westchn掖 i przebieg d這ni po jego twarzy.
- Voldemort ma pewn ilo嗆 oszuka鎍zych idei, w kt鏎ych ja m鏬豚ym chroni ciebie, czy te utrzymywa od zmartwie, je郵i przy陰cz si do niego – powiedzia Syriusz.
- I?
- I nie wiem, co by這 鄉ieszniejsze, ten pogl康, czy wyraz twarzy Voldemorta. Od razu zacz掖em si 鄉ia.
Harry musia oprze si o biurko, jego ulga by豉 tak wielka. Syriusz chwyci go i przyci庵n掖 do piersi.
- Zrobi豚ym wszystko, aby ci chroni, ale to nie obejmie zdradzenia Jamesa, czy twojego zaufania. Wola豚ym ju szybciej umrze.
- A ja tego bym nie chcia.
Syriusz trzyma go na d逝go軼i ramion.
- On nie zrezygnuje. Jest przygotowany. Trudzi si nad twoim ojcem sze嗆 miesi璚y, zanim ty si urodzi貫. U篡wa wszelkiego rodzaju gr騧b i obietnic. Ale je郵i Jamesowi si to uda這, to ja te mog tak samo jak ty.
Harry skin掖 uroczy軼ie g這w, w momencie, gdy cisz przerwa trzask drzwi, wywo豉ny przez Hermion.
- Och, dzi瘯i Bogu – powiedzia豉, widz帷 ich obydwoje.
- Co si sta這? – zapyta Harry, zauwa瘸j帷 透y w jej oczach i rozpacz w g這sie.
- Ron znikn掖.
- Co? – zdziwi si Syriusz.
- Nie ma go w zamku – powiadomi豉 ich. – Profesor Dumbledore sprawdzi map. Znikn掖.
Zacz窸a p豉ka, Harry natychmiast zacz掖 wpatrywa si uporczywie si w pod這g.
Nast瘼ny koszmar.
Rozejrza si wok馧 zion帷ego pustk obozowiska.
- Voldemort! – zawo豉, w miar jak si przemieszcza.
Gdy wszed do namiotu Voldemorta stan掖 jak wryty. Siedzieli w poprzek sto逝 z szachownic mi璠zy sob.
- Och, cze嗆 Harry – mrukn掖 Ron.
Voldemort rozejrza si. Jego bardzo zadowolone spojrzenie spocz窸o na Harrym, kt鏎y zn闚 zapragn望 owin望 mu r璚e wok馧 szyi.
- Tw鎩 przyjaciel jest ca趾iem dobry, Harry – powiedzia Voldemort. – Udowodni, 瞠 jest tak dobrym strategiem jak ja.
Ron pokierowa pionkiem i skrzy穎wa ramiona. Kiedy goniec zniszczy kr鏊a, powiedzia:
- Szach mat.
- Wspaniale, Ron – pochwali go Voldemort. – Uda這 ci si.
Ron u鄉iechn掖 si i min掖 Harry’ego w drodze do wyj軼ia z namiotu.
- Do zobaczenia z powrotem szkole – rzuci.
Harry zacz掖 si trz捷, obserwuj帷 jak wychodzi. To nie by Ron.
- Co z nim zrobi貫? – zapyta, nie wi璚ej ni szeptem.
Poczu jak Voldemort zbli篡 si do niego, ale nie podni鏀 oczu.
- Nie zrobi貫m nic, pr鏂z dania mu tego, czego potrzebuje. Uwolni貫m go od ci篹aru, kt鏎y musia d德iga.
Harry prze趾n掖 郵in i podni鏀 wzrok.
- Co?
- Wsp馧zawodnictwo.
- Nie mog貫 dosta Syriusza, wi璚 wzi掖e Rona – powiedzia ponuro Harry.
- Przyznam, 瞠 Syriusz zajmie mi troch czasu, ale b璠zie tego warty. Z Ronem by這 du穎 豉twiej. – Przytrzyma d這 pod brod Harry’ego, aby podtrzyma jego twarz w g鏎ze. – Wybra貫m dobrze, os康zaj帷 przez to wyra瞠nie.
- Czego chcesz, Voldemort? – zapyta bardzo ostro積ie Harry.
- Harry, Harry, ty wiesz, czego chc.
Wiedzia, 瞠 Harry umar豚y dla Rona. Je郵i jednak zgodzi豚y si przy陰czy do Voldemorta, to Ron by go zabi.
- Co mu zrobi貫?
- Znajduje si pod kl徠w Imperiusa. Jest bardzo szcz窷liwy. Nie musi konkurowa ze swoimi bra熤i… z tob. Wszystko, co musi robi, to mi s逝篡.
Harry wyobrazi sobie twarz pani Weasley. By豉 jedyn kobiet, kt鏎a zawsze obchodzi豉 si z nim tak, jak matka. Jedyna, kt鏎a p豉ka豉 za nim. Jak m鏬豚y stan望 twarz wobec niej…
- Pozw鏊 mu odej嗆, Voldemort. Prosz.
- B豉gasz, Harry?
- Tak – wydusi.
- I co proponujesz w zamian?
- Nast瘼ny kontrakt.
- Nie zgodzisz si na przy陰czenie do mnie?
Harry napotka jego wzrok.
- Wszyscy wci捫 uparcie mi powtarzaj, 瞠 nie jestem gotowy.
Voldemort wygl康a na przej皻ego.
- W porz康ku. Powiedz, co proponujesz.
Harry zacz掖 my郵e tak szybko, na ile by w stanie.
- B璠 pisa co tydzie. Zawsze si zjawi, gdy dasz mi sygna. Wr鏂 na ka盥 przerw, aby by testowany. – Nabra tchu. – Ale ty pozwolisz mi wr鏂i do domu po ka盥ym przetestowaniu i przed nast瘼nym rozpocz璚iem szko造.
Voldemort przysun掖 si bli瞠j Harry’ego.
- A ja?
Harry sta jak wbity w ziemi.
- Zgodzisz si pozostawi moich przyjaci馧 w spokoju… to obejmie ka盥e ma貫 pogaduszki, jakkolwiek m鏬豚y je lubi. I nie b璠ziesz nadu篡wa Hedwigi.
Voldemort rozwa篡 jego s這wa.
- Nie przestan rozmawia z Syriuszem.
- Syriusz sam mo瞠 o siebie zadba. Chodzi這 mi o Rona, Hermion, reszt Weasley闚 oraz Crystal i jej ojca.
Niespodziewanie Voldemort wygl康a na zadowolonego.
- Wi璚 to poskutkowa這, prawda?
Harry zignorowa fakt, 瞠 Voldemort, jak bardzo by przyzna, wspomnia to celowo.
- Mamy porozumienie?
Voldemort podszed jeszcze bli瞠j niego.
- Tak, ju mamy, Harry.
Harry musia o czym zapomnie. Cofn掖 si do ty逝. Voldemort jeszcze bardziej si przybli篡. O czym nie pami皻a?
Voldemort chwyci jego brod.
- Zgadzam si na tamte warunki– o鈍iadczy. – A ty?
Harry patrzy na niego przymru穎nymi oczami. Czego tam brakowa這. Ale czego?
Voldemort podni鏀 d這 do jego g這wy.
- Zgadzasz si, Harry?
Harry zacz掖 si trz捷.
- Tak – uda這 mu si powiedzie. – Zgadzam si.
Upad na ziemi, po tym jak Voldemort go pu軼i, i potrz御n掖 zaofiarowan przez niego r瘯.
- Wypu嗆 Rona – wykrztusi.
Ron nachyli si nad nim w kilka chwil p騧niej.
- Harry? Harry?!
- Wszystko w porz康ku, Ron.
- Na pewno. Co si sta這?
Voldemort 鄉ia si, ten ch堯d Harry m鏬 przypomnie sobie ze swoich koszmar闚.
- Powiniene by zadowolony, Ron. Widocznie Harry’emu zale篡 na tobie tak bardzo, jak na swoim ojcu chrzestnym.
Ron patrzy na Harry’ego.
- Co to ma znaczy?
- Harry dopiero co negocjowa o twoje 篡cie – poinformowa go Voldemort. – Mamy dzi瘯i tobie nowy kontrakt.
Ron wygl康a na przera穎nego.
- Na co si zgodzi貫? – zapyta bardzo s豉bym g這sem.
Gdy mu odpowiedzia, Ron wygl康a identycznie tak, jak czu si Harry. Jako da這 si to znie嗆. Ron nie odrywa od niego wzroku.
- Do kiedy?
To by這 to! – Harry skuli si.
- Och, nie, Harry! – wykrzykn掖 Ron. – Nie m闚, 瞠 nie na這篡貫 ograniczenia czasu na kontrakcie.
Harry patrzy jednak na wydaj帷ego si triumfowa Voldemorta.
- Nie! – wrzasn掖 Ron.
- Za p騧no – dopowiedzia Harry.
- Nie. Zrobimy uzupe軟ienie. To b璠zie trwa do uko鎍zenia nauki, i je郵i Harry nie przy陰czy si do ciebie do tamtej pory, wtedy… j-ja zostan 鄉iercio瞠rc.
Ron zwr鏂i na siebie w ca這軼i ich uwag.
- Nie m闚 tego, Ron – powiedzia Harry.
- Tych s堯w nie da si cofn望 – odezwa si Voldemort.
Ron patrzy na niego stanowczo.
- Dobrze, Ron – zgodzi si Voldemort, ofiaruj帷 swoj r瘯. – Staniesz si po prostu trzecim nabytkiem w kontrakcie.
Ron spojrza na jego d這, po czym j potrz御n掖.
- Nie zgadzam si na to – warkn掖 Harry.
- Nie masz 瘸dnego wyboru, Harry – powiedzia Voldemort. – Stworzy貫 kontrakt przez Rona. On wyrobi uzupe軟ienie dla ciebie. Czarodziejski honor. Nie mo瞠sz teraz tego cofn望.
***
Harry pomy郵a, 瞠 Hermiona dosta豉by ataku apopleksji przez ten nowo sporz康zony kontrakt, dop鏦i nie us造sza豉, 瞠 Voldemort go chwyci nim si na niego zgodzi.
- Zmusi ci do tego – powiedzia豉 Hermiona.
- Przez sprawianie mi b鏊u. Nie wiedzia貫m…
- Harry, to znaczy, 瞠 zgodzi貫 si na kontrakt, bo by貫 zmuszony. Mog znale潭 rozwi您anie dla tego niedopatrzenia.
- Wiedzia貫m, 瞠 mog na ciebie liczy. To znaczy, 瞠 to uzupe軟ienie si nie liczy i mo積a je uniewa積i?
- Je郵i tak by這 naprawd, to czemu nie.
- Uff – wyrwa這 si Ronowi.
Hermiona spiorunowa豉 wzrokiem ich obu.
- Macie obydwaj przesta robi cokolwiek beze mnie. Nienawidz sprz徠a po waszym ba豉ganie.
- Przepraszam, Hermiono – powiedzia Ron. – Mo瞠 Sam-Wiesz-Kto po prostu ba si stan望 przed tob.
Harry gapi si na niego, a Ron i Hermiona dalej si k堯cili. I nagle zamar w stanie rozumienia. To by這 to. Voldemort nigdy nie tkn掖 Hermiony. Pocz徠kowo wyja郾ia to sobie tym, 瞠 jej rodzice byli mugolami, ale teraz zrozumia.
Hermiona by豉 bystra. Nie da豉by si mu omami i wiedzia豉 o czarodziejskim prawie tyle, ile jakikolwiek doros造. Voldemort dowi鏚 tego, i m鏬 uk豉da si z Ronem.. Nie musia mie do czynienia z Hermion Granger. Harry zacz掖 si 鄉ia. Prawda si ujawni豉.
Hermiona rzeczywi軼ie znalaz豉 rozwi您anie do tamtego niedopatrzenia. By faktycznie „pod przymusem”, gdy zgadza si na kontrakt. Nie by umys這wo zdolny do 鈍iadomego powzi璚ia decyzji w stanie, w kt鏎ym by.
Hermiona opracowa豉 ca趾owit obron dla niego, nawet posili豉 si na zapisanie wszystkiego. Harry jednak wystarczaj帷o tego nie pojmowa.
- Musisz i嗆 ze mn – upar si.
Schodzili w豉郾ie z g堯wnej ulicy Hogsmeade.
- Harry – zacz掖 Ron – nie mo瞠sz by powa積y, my郵帷 o zabraniu jej ze sob.
Hermiona wydawa豉 si podniecona.
- Och, tak. Oczywi軼ie, musz p鎩嗆.
- Trzeba nauczy j najpierw teleportacji – powiedzia Harry. – Jak s康zisz, dlaczego tak upiera貫m si o t wizyt w Hogsmeade?
Ron nie wygl康a na szcz窷liwego, ale gdy przeszli drog pod g鏎 do u篡wanej przez Syriusza jaskini, zgodzi si.
- W dalszym ci庵u mi si to nie podoba – po瘸li si.
Harry pos豉 go znajduj帷ego si ni瞠j lasu i wyt逝maczy Hermionie, co ma robi. Zrozumia豉 wszystko o wiele szybciej od Rona.
- ζ – powiedzia豉. – To nie jest takie 豉twe.
Ron mrucza co, a Harry powiedzia:
- Wyjdziemy po obiedzie. O tej porze nie ma tam zwykle du瞠go t逝mu, a chc by pewny, 瞠 skupimy na sobie ca陰 jego uwag.
- Och, my郵, 瞠 przyjdzie to wam bez trudu – odrzek Ron. – Dlaczego ja te nie mog i嗆?
- Bo nie mog wzi望 was obu ze sob – odpowiedzia Harry. – Nie jestem nawet pewny, czy uda mi si deportowa ze szko造 z Hermion.
- Uda ci si, Harry – zapewni豉 go Hermiona. – Wiem, 瞠 wszystko b璠zie dobrze. – Zwr鏂i豉 si do Rona: - A ty przesta by takim pesymist. Mam wszystko pod kontrol.
- Po prostu b康嬈ie ostro積i – Ron popatrzy na przyjaciela. – Obydwoje.
Harry spojrza na Hermion.
- Jeste gotowa?
- Tak, Harry. Gotowa.
- Licz na ciebie.
- Nie pozwol ci si pogr捫y – o鈍iadczy豉. Odwr鏂i豉 wzrok na Rona. – Tak瞠 i tobie.
Gdy w ko鎍u znale幢i si w 豉zience J璚z帷ej Marty, Harry zawin掖 r瘯 wok馧 ramienia Hermiony.
- Skoncentruj si na mnie, Hermiono.
Skin窸a g這w. Harry zamkn掖 oczy, obrazuj帷 sobie obraz obozowiska i maj帷 nadziej, 瞠 to nie oka瞠 si koszmarem. Nie spodziewa si, 瞠 Voldemort b璠zie siedzia na swoim krze郵e przed ogniskiem. Zar闚no on, jak i Hermiona, zaskoczeni byli tym, 瞠 si aportowali.
- Ach, witaj, Harry – powiedzia Voldemort. – Niespodziewana wizyta – popatrzy na Hermion. – I przyprowadzi貫 go軼ia.
Hermiona zrobi豉 ma造 krok Harry’ego, kt鏎y z powrotem patrza na ni.
- Wszystko b璠zie dobrze – wyszepta.
- Panna Granger chcia豉 po prostu zobaczy, jak wygl康a moja kryj闚ka, a mo瞠 jest co jeszcze?
- Oczywi軼ie, mamy problem z kontraktem – odrzek Harry.
- Macie? – zapyta, nie brzmi帷 na tak zdziwionego, jak Harry m鏬豚y przypuszcza. – Co z nim jest?
- Zacznijmy od tego, 瞠 jest niewa積y – odpowiedzia. – Chcieli鄉y upewni si, 瞠 zda貫 sobie spraw z tego faktu.
Voldemort za鄉ia si cicho, po czym wsta. Harry wzi掖 instynktowy krok do ty逝 niemal potr帷aj帷 przyjaci馧k.
- Mylisz si – stwierdzi. Spojrza na Hermion. – Przypuszczam, 瞠 panna Granger zamierza powiedzie mi, dlaczego my郵i, 瞠 tak nie jest.
Hermiona musia豉 zebra swoj odwag, poniewa min窸a Harry’ego i stan窸a z determinacj przed Voldemortem, kt鏎y zdawa si jej nie docenia, a to j wzburzy這. Z造 ruch.
- Tak – powiedzia豉 Hermiona. – Harry ma we mnie swojego prawnego doradc, i…
- Ma? – przerwa jej Voldemort.
- Tak, i…
- Wi璚 b璠ziesz m闚i za Harry’ego w sprawie tego kontraktu?
- Tak.
- Bardzo dobrze. S逝cham.
- Pospieszy貫 si z uzgodnieniem kontraktu – zacz窸a. – Zmusi貫 Harry’ego na zatwierdzenie tych warunk闚 zanim by gotowy.
- Co masz na my郵i? – zapyta Voldemort. – Nie trzyma貫m r騜d磬i przy jego g這wie. Nie grozi貫m jego 篡ciu. – Zerkn掖 na Harry’ego. – Je郵i m闚isz o tej g逝piej klauzurze przymusu, to zapewniam ci, 瞠 Harry nie obawia si o swoje 篡cie – odwr鏂i si z powrotem do Hermiony. – Wie, 瞠 nie mog go zabi.
- Dotkn掖e go – doda豉 Hermiona. – Odczuwa b鏊. Jego zdolno嗆 umys這wa zosta豉 ograniczona.
- Ograniczona zdolno嗆? – Voldemort zacz掖 si 鄉ia. – To jest twoja obrona?
- Tak, tw鎩 dotyk…
Voldemort chwyci jej twarz.
- W豉郾ie ograniczy貫m twoj zdolno嗆 umys這w, panno Granger?
Hermiona wygl康a豉 nagle, jakby zgubi豉 s這wa. Odsun窸a si od niego, przerywaj帷 ten stan.
- Sprawa przeciw Nersusowi Vandike – zacytowa豉. – Osobiste niesprawiedliwo軼i wobec jednego czarodzieja…
- Ach – odci掖 j Voldemort i popatrzy na Harry’ego. – Odrobi豉 swoj prac domow – Zwr鏂i si do Hermiony: - Ale to by豉 rozprawa ministerstwa. Ja trzymam si wszystkich starych i pot篹nych zasad czarodziej闚. Nie bior pod uwag jakichkolwiek zobowi您a z kt鏎ychkolwiek nowych zarz康ze ministerstwa.
- Simonius przeciw Casusowi – ci庵n窸a Hermiona. – Krand przeciw Pike’owi. Obydwaj pokazali, jak jeden czarodziej poprzez torturowanie innego uzyska porozumienie.
Voldemort nachmurzy si. Jednak Hermiona nie sko鎍zy豉. Wymieni豉 dwa wi瘯sze przypadki, kt鏎e by造 wystarczaj帷e stare, by je zaakceptowa.
- Bardzo dobrze – przyzna Voldemort.
Harry nagle spostrzeg, 瞠 jego nadgarstki s magicznie zwi您ane.
- Przyjm twoje zatwierdzenie kontraktu – Voldemort gapi si na Hermion. – Usi康, panno Granger.
Kiedy to zrobi豉, jej zadowolenie znikn窸o. Zosta豉 natychmiast przywi您ana do krzes豉. Voldemort spu軼i wzrok na Harry’ego.
- Wi璚 co my teraz zrobimy? – zerkn掖 na Hermion, nast瘼nie z powrotem na Harry’ego. – Skoro mam teraz pann Granger, s康z, 瞠 musimy utworzy nowy kontrakt. Ona nie chcia豉by przebywa ze mn, zapewniam ci. By豚ym zmuszony do cz瘰tego kneblowania jej.
Harry otworzy usta, aby co odpowiedzie, ale Voldemort z豉pa jego twarz. Upad na kolana, a Voldemort spojrza na Hermion.
- C騜, panno Granger – odrzek. – Jeste prawnym doradc Harry’ego. Sugeruje dla niego nowy kontrakt.
Hermiona wygl康a豉 teraz na przera穎n. Lata豉 wzrokiem od przyjaciela do Voldemorta.
Harry skin掖 do niej g這w.
- Uhm… - zacz窸a, ale przesta豉, gdy Voldemort pochyli si przed Harrym.
Harry patrzy w tamte czerwone 郵epia. Nast瘼n r瘯a Voldemorta si璕n窸a do jego twarzy. Dotyk jednej d這ni by ledwo zno郾y, natomiast dw鏂h…
- Dalej, panno Granger – pogoni j Voldemort, nie zabieraj帷 oczu od Harry’ego, kt鏎y m鏬 s造sze ci篹ki oddechy Hermiony.
- Ten sam kontrakt bez uzupe軟ienia i zamykaj帷y si na zako鎍zeniu nauki - wyrzuci豉 z siebie.
- M鏬豚ym to przyj望 – powiedzia Voldemort, jak jego palec od drugiej r瘯i dotkn掖 twarzy Harry’ego. – Z dodan koncesj do obowi您ku Harry’ego.
Harry wrzasn掖, Hermiona zareagowa豉 na to zduszonym krzykiem.
- Co? – wyszepta豉.
Voldemort patrzy g喚boko w oczy Harry’ego, kt鏎y zdawa sobie spraw, 瞠 dostrzeg w nim b鏊. Obydwoje wiedzieli, 瞠 Hermiona te to widzia豉.
Voldemort rozwa篡 pytanie.
- Harry b璠zie si do mnie zwraca per „Mistrzu” do czasu trwania kontraktu.
- Nie p鎩dzie na to – powiedzia豉 ochryple Hermiona. Niewiele jej brakowa這 do wybuchni璚ia p豉czem.
- P鎩dzie, je郵i tylko to zaakceptujesz – odrzek Voldemort, przebiegaj帷 palcem po twarzy trz瘰帷ego si silnie Harry’ego.
Harry by pewny, 瞠 niewiele brakuje mu do zako鎍zenia tego utrat przytomno軼i.
Kiedy palec Voldemorta poruszy si w kierunku blizny, Hermiona krzykn窸a:
- NIE! Dobrze. Zgadzam si w imieniu Harry’ego.
- Nie jeste do tego zmuszona, panno Granger? – zapyta, jego palec w dalszym ci庵u przesuwa si bez po酥iechu ku bli幡ie Harry’ego.
- Nie, nie jestem – odpowiedzia豉 Hermiona, chocia wzi窸a g喚boki wdech i niemal zad豉wi豉 si tymi s這wami.
- Dobrze – stwierdzi Voldemort puszczaj帷 Harry’ego, kt鏎y upad na ziemi skulony.
- Bardzo interesuj帷o… targuje si z tob, panno Granger – stwierdzi Voldemort. – Znasz swoje prawo bardzo dobrze.
Harry s造sza wi璚ej ni czu. Voldemort oddali si, a b鏊 by wci捫 silny. Ramiona Hermiony owin窸y si wok馧 niego.
- Och, Harry. Tak 瘸逝j. – Teraz p豉ka豉. – Nie wiedzia豉m, co innego mog豉m zrobi.
- Wszystko w porz康ku, Hermiono – powiedzia Harry, pr鏏uj帷 podnie嗆 si z ziemi. – Dobrze zrobi豉. Wydosta豉 Rona z kontraktu i postawi豉 limit czasu.
- Ale… - 趾a豉 – ale on torturowa ci z mojego powodu.
- M闚i貫m ci. Chcia tego od dawna. Nie martw si o to. Jako to wszystko prze篡j.
- Ale…
- Hermiono – uci掖 jej Harry – pom騜 mi dotrze do mojego namiotu. Mo瞠my tam o tym porozmawia.
Hermiona pomog豉 mu doj嗆 do namiotu, niemal zrzucaj帷 go, gdy zacz窸a rozgl康a si po gabinecie. Ale w ostateczno軼i usadowi豉 Harry’ego na krze郵e, po czym rozgl康n窸a si w ko這 z wytrzeszczonymi oczami.
- Hermiono, co mu powiedzia豉 o moich obowi您kach na samym ko鎍u? – zapyta Harry.
Hermiona oderwa豉 wzrok od rega逝 z ksi捫kami. P豉cz zacz掖 si znowu.
- Och, przepraszam, Harry – zachlipa豉. – On zamierza dotkn望 twojej blizny.
- Na co jeszcze si zgodzi豉?
- On powiedzia, 瞠 masz zwraca si do niego „Mistrzu”. Nie mog豉m ju d逝瞠j na to patrze.
- Wszystko w porz康ku – zapewni j Harry. – Wymigam si od tego.
- Jak? – wysapa豉 Hermiona.
- Nie b璠 si do niego odzywa po imieniu.
- Nie w軼iekniesz go tym?
- Zadbam o to, by nie. Tylko, 瞠 Ron nie b璠zie z tego zbyt zadowolony.
Hermiona podesz豉 do Harry’ego i kl瘯n窸a przy jego stopach. Patrzy豉 na niego, opieraj帷 si o jego kolana.
- Harry, powinni鄉y wynosi si st康.
Harry westchn掖.
- Przepraszam, ale jestem zbyt s豉by, aby aportowa nas obydwoje z powrotem. Kiedy on dotyka mnie, zw豉szcza tak d逝go, to czuje si jakby wypuszcza moj moc ze mnie.
Hermiona wpatrywa豉 si na niego przez minut, nast瘼nie podnios豉 r瘯 Harry’ego gapi帷 si na ni z otwartymi ustami.
- Co? – zdumi si Harry.
- Och, Harry. Nie mog w to uwierzy, nie zdawa豉m sobie sprawy.
- Z czego?
Sprawa musia豉 by powa積a, s康z帷 z powagi Hermiony.
- Zastan闚 si. Powi您anie mi璠zy wami dwoma.
- Hermiono, 貫b mi p瘯a. Mog豉by mi to po prostu powiedzie.
- On ro郾ie w si喚 – zacz窸a Hermiona. – Oni m闚ili, 瞠 jest bardziej pot篹ny, ni przedtem.
- Tak, i…
- I twoja moc ro郾ie bardzo szybko.
- Tak, i… - Harry sta si tak sfrustrowany, jak wtedy, gdy rozmawia z Voldemortem.
- On odbiera ci moc, gdy ci dotyka – kontynuowa豉 Hermiona. – A co z nim si dzieje?
- Nie mam poj璚ia.
- Zrozumia豉 to – powiedzia Voldemort od klapy namiotu.
Harry’ego nadal bola豉 g這wa, wi璚 nie m鏬 poczu, 瞠 wszed do namiotu.
- Co zrozumia豉? – zapyta Harry.
- Wy zasilacie si magi od siebie – odrzek豉 Hermiona.
Harry spojrza Voldemorta. Nie wszed dalej do pokoju, ale zwr鏂i na siebie ich uwag.
- Kradniesz moj moc? – rzek Harry.
- Tak, Harry – potwierdzi Voldemort. – Nie wiedzia貫m, czy to b璠zie dzia豉 z pocz徠ku, ale okaza這 si, 瞠 to skutkuje.
W ko鎍u wszed do pokoju. Harry wzdrygn掖 si.
- Jeste m這dy i twoja zdolno嗆 regeneracji si jest wci捫 znakomita, tak jak zdolno嗆 szybkiego przechodzenia do siebie, bez 瘸dnych problem闚.
- Ale…
Voldemort uciszy Hermion spojrzeniem.
- Ale, jak panna Granger wspomnia豉, ty zasilasz si ode mnie tak瞠. Szybki wzrost twoich mocy i 豉two嗆 na lekcjach s nie dzi瘯i przyspieszonemu rozwijaniu si, jak Syriusz m鏬 ci zasugerowa – rzek Voldemort. – Dojrza這嗆 czarodziejska nie mog豉by ci da tak du穎, tak szybko. To jest wiedza i si豉, kt鏎 otrzymujesz ode mnie, ale w jaki spos鏏 r闚nie ods帷za ci.
Podszed do podnosz帷ego si Harry’ego. Popatrzy na niego w d馧 intensywnym spojrzeniem swoich czerwonych oczu.
- Wi篥 wci捫 ro郾ie, kiedy umocni si mi璠zy nami. To tylko kwestia czasu.
Harry naprawd zacz掖 si ba. Nie chcia w to uwierzy. Voldemort musia to dostrzec, bo chwyci jego podbr鏚ek.
- Och, Harry – odrzek, przeszukuj帷 jego wyra瞠nie. – Nie b鎩 si, wiem, 瞠 nie jeste nawet pewien o co si martwisz. Twoja obawa i nienawi嗆 mog odej嗆. Czas jest wci捫 po twojej stronie.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Monia
Go嗆
|
Wys豉ny: Sob 17:26, 01 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Bardzo podoba mi si to opowiadanie. Uwielbiam spotkania Harrego z Voldemortem. Chcia豉bym si tylko spyta kiedy nowa notka?
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Wto 10:00, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Rozdzia 16.
Strach.
Ron czeka na nich.
- Gdzie, do cholery, byli軼ie?
Hermiona patrzy豉 si na Harry’ego. Ron obr鏂i si r闚nie.
- Harry?
- Nic mi nie jest – zapewni Harry, zn闚 nie zgodnie z prawd. Poczucie winy go do這wa這. Obawa, 瞠 Voldemort m鏬豚y wygra, by豉 prawdziwa.
Ron nie by zadowolony z post瘼owania Harry’ego tym bardziej, gdy Hermiona poinformowa豉 go o nowym kontrakcie i jego niepewnych warunkach.
Hermiona przeprasza豉 do przesady natomiast Harry milcza.
- Co z nim? – zapyta Ron, patrz帷 na Harry’ego.
Hermiona opowiedzia豉 mu o wzajemnym przep造wie magii mi璠zy
Harrym i Voldemortem, i o jego s這wach, o kt鏎ych tak瞠 wspomnia豉.
- My郵, 瞠 jest troch zmartwiony.
Harry wlepi w ni wzrok.
- Troch zmartwiony – prychn掖. – Nie rozumiesz tego?
Nie rozumia豉 tego, 瞠 tkwi wci捫 w uchwycie najbardziej silnego przera瞠nia, jakie kiedykolwiek odczuwa? Niczym w magicznej wi瞛i, okr捫aj帷ej klatk piersiow? 疾 powi您anie mi璠zy nim, a Voldemortem, by這 zbyt silne? 疾 tamten m鏬 wygra. 疾 Harry nie mia 瘸dnego wyj軼ia...
- Nie mog wygra – powiedzia pusto Harry.
- Harry, wracaj! - krzykn掖 Ron, gdy ten wybieg pospiesznie z pokoju wsp鏊nego.
*
P璠zi na o郵ep przez szko喚, zatrzymuj帷 si znowu w 豉zience Marty. Zapadaj帷 si w k帷ie, schowa twarz w ramionach. Pragn掖 mie matk, do kt鏎ej m鏬豚y i嗆 z tak du篡m b鏊em w piersi, jeszcze wi瘯szym, ni wcze郾iej .
Ale Voldemort mu j odebra. Ojca zreszt te. I teraz nie zaprzestanie, dop鏦i nie zabierze tak瞠 i jego.
- Co si sta這, Harry? – zapyta豉 Marta, kt鏎a, o dziwo, nie j璚za豉.
Harry nie podni鏀 wzroku. Obawia si, 瞠 Marta zacznie p豉ka i on p鎩dzie w 郵ad za ni.
- Voldemort.
Marta westchn窸a.
- Wi璚 dziedzic Slytherina jeszcze bardziej sk豉nia ludzi do p豉czu? Nie pozw鏊 mu, Harry. Ja zawodzi豉m przez pi耩dziesi徠 lat z jego powodu.
- Chc umrze. - NIE M紟 TAK! – wrzasn窸a Marta. – Masz wszystko, czego ka盥y by pragn掖. Jeste m這dy i przystojny. Jeste najbardziej pot篹nym czarodziejem w szkole, mo瞠 nawet na 鈍iecie. Masz dobrych przyjaci馧 i Syriusza Blacka.
- Syriusz – powt鏎zy Harry ostatecznie podnosz帷 wzrok.
- Dlaczego nie popisujesz si przed dziewczynami? Dlaczego nie p豉tasz figli 奸izgonom, jak to robi Syriusz?
Dlaczego nie przyjdziesz do mnie?
Nowa fala winy zala豉 Harry’ego. Voldemort robi to ponownie. Poskr璚a jego uczucia tak, 瞠 nie wiedzia, kim ju by.
Nie dopuszcz, by ci ode mnie zabra.
Harry wsta.
- To dopiero zapa – powiedzia豉 Marta.
Nie zamierza ju wi璚ej si tym przejmowa. Ochlapa twarz zimn wod i popatrzy na swoje odbicie.
- Posk豉daj si do kupy, Harry – powiedzia do siebie.
Spieszy ci si stan望 twarz przed swoim przeznaczeniem?
Czas jest po twojej stronie.
Wszystko si mo瞠 zdarzy.
Sta przed nim pi皻nastolatek, ale jego oczy ukazywa造 du膨 ilo嗆 do鈍iadczenia. Wspomnienia b鏊u, niepokoju, pustki, lekcewa瞠nia i samotno軼i by造 wyryte w jego pami璚i.
- Nie jeste ju wi璚ej sam – odezwa si od drzwi Syriusz.
Harry spu軼i g這w, aby spojrze na zlew. Nawet nie zastanawia si, jak ojciec chrzestny go znalaz. Pewnie Ron i Hermiona udali si prosto do niego i sprawdzili map.
- Wiem, Syriuszu – odpar. – Czasami po prostu nienawidz by Harrym Potterem.
- Zatem chod幟y, Justin. Mam jaki maj徠ek w Bu貪arii…
Harry za鄉ia si. Nie m鏬 si powstrzyma.
- Dzi瘯i, Syriuszu.
*
Harry poczu si lepiej do 郾iadania. Nie zamierza ju wi璚ej pozwala Voldemortowi niszczy mu 篡cia i manipulowa jego emocjami.
Tak jak Syriusz mu powiedzia: ,,Je郵i James m鏬, to ty te mo瞠sz”. Harry zamierza si do tego dostosowa.
Ron wraz z Hermion nie wspomnieli ju nic o poprzednim wieczorze ani kontrakcie, wi璚 Harry zacz掖 podawa im szczeg馧y jego planowanej wycieczki z Syriuszem do Bu貪arii.
Ron uwa瘸 to za nadzwyczaj zabawne i zacz掖 nazywa go Justin.
Kiedy przyby豉 poczta, Harry by zadowolony, 瞠 nie znalaz這 si tam nic do niego. Mimo tego, Ron zad豉wi si swoim tostem, kiedy czyta list od swojej matki.
- Co to jest, Ron? - zapyta豉 Hermiona.
Ron popatrzy na nich z wytrzeszczonymi ze zdziwienia oczami.
- Percy si 瞠ni.
- To wspaniale – powiedzia豉 Hermiona. – Bo czy jest w tym co z貫go?
Harry zacz掖 si 鄉ia z os逝pienia przyjaciela.
- Och, wyluzuj, Ron. On nie jest TAKI z造.
Ron wzruszy ramionami.
- Mog mie o tym w豉sne zdanie. On jest moim bratem. 畝dne z was nie musia這 dzieli z nim pokoju.
Harry przypomnia sobie sprzeczk us造szan w Dziurawym Kotle, w kt鏎ym zatrzymali si przed trzeci klas.
- Obydwoje jeste軼ie zaproszeni, tak nawiasem m闚i帷. I mo瞠cie przyprowadzi ze sob kogo chcecie.
- Kiedy 郵ub? – zapyta豉 Hermiona.
- Po Wielkanocy.
- Dlaczego tak szybko?
- Mo瞠 poczciwy Percy zrobi jej dziecko - zasugerowa Fred, padaj帷 na krzes這 obok Hermiony, kt鏎a odwr鏂i豉 si zaczerwieniona.
Harry pr鏏owa zachowa powag. Ginny, siedz帷a par miejsc dalej, wsta豉 i trzasn窸a Freda w g這w, co George i Ron uznali za przezabawne.
- O co chodzi? – zapyta豉 Crystal, gdy tak瞠 zbli篡豉 si do sto逝.
Harry, wci捫 u鄉iechni皻y, popatrzy w g鏎.
- Rodzinna sprzeczka – wyt逝maczy. – Ginny! – krzykn掖, a Ginny spojrza豉 na niego, wci捫 stoj帷. – My郵, 瞠 wygra豉 t rund.
- Powinni odwali si od Penelopy – sykn窸a. – Jest bardzo mi豉 i w ko鎍u stanie si moj siostr.
Harry u鄉iechn掖 si do niej szeroko, nast瘼nie spojrza na Crystal, bo ta szturchn窸a go 這kciem.
- Och – wysapa, gdy posun掖 si, by zrobi jej miejsce.
- S造szeli軼ie o pota鎍闚ce? – spyta豉 Crystal.
- Pota鎍闚ce? Jakiej pota鎍闚ce? – zdziwi si Ron.
- Ja te o tym s造sza豉m – wtr帷i豉 Hermiona. – Ale to jest prawdopodobnie tylko pog這ska.
- A je郵i nie - odrzek Ron – to p鎩dziesz ze mn?
Hermiona wytrzeszczy豉 na niego oczy, a Harry wybuchn掖 鄉iechem.
- Dobrze, 瞠 spyta貫 si mnie nim kto inny by ci ubieg i 瞠 nie zwia貫 jak ostatnim razem.
Odwr鏂i豉 si, wci捫 z burakiem na twarzy, i rzuci豉 serwetk w Harry’ego.
- Przesta si 鄉ia.
Harry opanowa si, ale nie przesta szczerzy z瑿闚.
- Wi璚 zamierzasz mu odpowiedzie, czy nie?
Gdy Hermiona zacz窸a si rozgl康a za czym, czym by w niego jeszcze rzuci, Harry zrozumia aluzj.
- Zgoda. Przepraszam.
- Cze嗆, Harry.
Harry obr鏂i si i u鄉iechn掖 si do Cho, gdy zatrzyma豉 si przy nim.
- Cze嗆, Cho.
- Zamierzasz zmie嗆 mnie tak瞠 w sobot? – zapyta豉 Cho.
- Co masz na my郵i? – zdziwi si Harry. Popatrzy na Freda. – Mamy mecz w sobot?
George zacz掖 si 鄉ia.
- Mecz? – odezwa豉 si Crystal z zainteresowaniem. – Quidditch?
- Naprawd, Harry, jako kapitan dru篡ny z pewno軼i powiniene zwr鏂i uwag na harmonogram – odrzek Fred.
- Jeste kapitanem dru篡ny? – zapyta豉 Crystal.
- Harry s逝篡 za ca陰 dru篡n – powiedzia豉 Ginny.
Harry zacz掖 si czerwieni.
- Jest najlepszym szukaj帷ym w szkole – wtr帷i豉 Cho.
Jak Harry si do niej odwr鏂i, pu軼i豉 mu oko.
- Tylko nie pr鏏uj mnie zawie嗆 – doda豉 i odesz豉.
Hermiona wybuchn窸a 鄉iechem, kiedy wsta豉 i zabra豉 swoje rzeczy. Chichota豉 przez ca陰 drog na transmutacj; Harry’ego to zdenerwowa這.
- Co jest takie 鄉ieszne?
- Jakie to jest uczucie mie trzy dziewczyny walcz帷e o ciebie? – mrukn窸a Hermiona.
Wesz豉 do klasy, a zak這potany Harry zwr鏂i si do Rona:
- O czym ona m闚i?
- Nie mam poj璚ia. To musi by jaka babska sprawa. Chod, wejd幟y do klasy.
*
W po這wie lekcji b鏊 wybuchn掖 w g這wie Harry’ego. Jego r瘯a uderzy豉 w blizn, przez co ca豉 klasa podskoczy豉.
Harry popatrzy na Syriusza. Nie by pewny, czy m鏬豚y stan望 przed Voldemortem tak szybko. Prawda, zwalczy strach, czy raczej mocno go w sobie zdusi, ale nie by pewny, czy jest w stanie znie嗆 inny uraz emocjonalny.
Voldemort zasygnalizowa znowu.
Harry wsta i podszed do biurka ojca chrzestnego, kt鏎ego twarz by豉 napi皻a z niepokoju. Nachyli si nad biurkiem.
- Nie wiem, czy mog to zrobi.
- Musisz, Harry – wyszepta Syriusz. – Kontrakt.
- Wiem, ale…
Nast瘼ny sygna. Harry westchn掖.
Co za koszmar.
Harry wpatrywa si w ognisko. Czu jak Voldemort zbli瘸 si od ty逝, gdy przypomnia sobie co.
Nie zwraca si do niego po imieniu. Nie zwraca si do niego po imieniu.
Powtarza to sobie, maj帷 nadziej, 瞠 Voldemort nie b璠zie gra w swoje ma貫 sentymentalne gierki. Obr鏂i si, by stan望 twarz do Voldemorta, kt鏎y gapi si uwa積ie na twarz Harry’ego, po czym zatrzyma si dopiero tu przed nim.
- Dobrze – powiedzia Voldemort. – Mog dostrzec, 瞠 zwalczy貫 sw鎩 strach.
- Raczej powiedz, 瞠 st逝mi貫m go w sobie.
- Wezwa貫m ci dlatego, bo si martwi貫m.
- Martwi貫 si? – zdziwi si Harry.
- Oczywi軼ie, Harry. Wiem, jak prawda mo瞠 by niepokoj帷a.
Palenie w g這wie sta這 si denerwuj帷e, wi璚 Harry zrobi krok do ty逝.
- Mia貫m mi陰 ma陰 pogaw璠k z jedn z pierwszych os鏏, kt鏎ych zabi貫. Ona pomog豉 mi doj嗆 do siebie.
- Och – mrukn掖 Voldemort z zainteresowaniem. – Kt騜 to m鏬 by?
- Marta. Wci捫 straszy dziewczyny w 豉zience.
Voldemort za鄉ia si cicho.
- Harry, nie m闚 mi, 瞠 chodzisz odwiedza dziewczyny w 豉zience.
- To jedyne miejsce w szkole gwarantuj帷e prywatno嗆. I nie p豉cze tak cz瘰to, jak kiedy. Nawet pomog豉 mi rozwi您a zagadk Turnieju Tr鎩magicznego, a mog豉by zn闚 umrze, gdyby wiedzia豉, 瞠 to tak naprawd tobie pomog豉.
- Wi璚 duchy w szkole ci lubi– zauwa篡 Voldemort. – I musz wspomnie, 瞠 to nie ja zabi貫m Mart, tylko bazyliszek.
- A kto go wypu軼i?
- Eh, to by這 dawno temu, gdy jeszcze nienawidzi貫m wszystkich mugoli.
- A teraz ich niby polubi貫?
- Powiem tylko, 瞠 na razie nie mam czasu, by zawraca sobie nimi g這w.
- Ale nie przeszkadza ci, jak Lucjusz ich dr璚zy.
- Lucjusz jest puryst i niemal fanatykiem w tej sprawie, jednak瞠 rozbawia mnie swoimi wyczynami.– Wci捫 patrzy uwa積ie na wyraz twarzy Harry’ego. – Ty jeste jednak ca趾iem bezpieczny. Twoja matka mog豉 by z pochodzenia mugolk, ale linia Potter闚 jest wi璚ej ni czystsza. I nie martw si o swoich koleg闚, linia Weasley闚 te od tego nie odbiega.
- A co z Hermion?
- Bez wzgl璠u na lini krwi, wszyscy twoi przyjaciele s chronieni dzi瘯i tobie - przeze mnie.
- Ochroniony przed ka盥ym, pr鏂z ciebie – prychn掖 Harry.
- Harry, Harry... Zapewni貫 sobie ich ochron przez kontrakt, pami皻aj.
Harry prawie si wzdrygn掖 - 瞠 te Voldemort musia przytoczy ten kontrakt.
- Skoro wiesz, 瞠 nie potrzebuj lat terapii po moich traumatycznych przej軼iach, to mog ju wraca do szko造?
Mia nadziej, 瞠 sarkazm roz鄉ieszy Voldemorta na tyle, aby zapomnia o tamtym k這potliwym zagadnieniu. By w b喚dzie.
Voldemort przynajmniej si za鄉ia.
- Je郵i spytasz w odpowiedni spos鏏.
Harry spr鏏owa innego podej軼ia.
- Mog opu軼i teraz wasz ekscelencj?
Voldemort za鄉ia si znowu.
- Podoba mi si to, Harry, ale spr鏏uj jeszcze raz.
- Mog odej嗆 teraz – powiedzia Harry i doda s這wo z taki wielkim, na ile by w stanie wstr皻em, kt鏎ego mia w sobie pod dostatkiem – mistrzu?
Nie m鏬豚y zupe軟ie stwierdzi, czy to go rozbawi這, czy nie. Voldemort chwyci jego podbr鏚ek.
- Zatem to ma by niby ten odpowiedni spos鏏. Jest w nim do嗆 pogardy, by mnie rozgniewa.
- Nie jeste zbyt szczeg馧owy – stwierdzi Harry. – Czego si spodziewa貫?
Voldemort pu軼i Harry’ego, na co ten zatoczy si do ty逝.
- Licz na szacunek, na kt鏎y zas逝guj – powiedzia Voldemort.
- Szacunek – wydusi Harry. – Ode mnie? - Za鄉ia si. – Odpowiada mi u篡wanie twojego imienia, a jest ca貫 mn鏀two innych okre郵e, jakimi m鏬豚ym si do ciebie zwraca.
Na to Voldemort u鄉iechn掖 si, ca趾owicie zbijaj帷 z tropu Harry’ego. Wyci庵n掖 r瘯 i dotkn掖 policzka Harry’ego.
- Och, wiem, Harry, wiem. Istnieje jeszcze jedno okre郵enie, kt鏎ym b璠ziesz si do mnie zwraca, a to sprawi mi wielk przyjemno嗆.
Harry wpatrywa si w niego. Nie spodoba mu si spos鏏 brzmienia tej z這wieszczej gro嬌y, bo nie s康zi, by by這 to co innego.
- Ale skoro masz problem z korzystaniem ze s這wa ,,mistrz”, wykre郵 t klauzul z naszego kontraktu.
- Mo瞠sz to zrobi?
- O tak. Us造sza貫, co powiedzia貫m. Ta klauzula ju nie istnieje.
Harry przyjrza mu si podejrzliwie. Voldemort za鄉ia si cicho.
- Harry, nie ufasz mi?
- Nie – odpar otwarcie.
- Bystry ch這piec. Ale spytaj swojego doradc. Ona ci powie.
- W takim razie, mog ju i嗆?
- Tak, Harry – powiedzia Voldemort, nast瘼nie zarechota. – Mo瞠sz zostawi moj wysok ekscelencj.
Harry odszed, zanim zdo豉 si z tego za鄉ia. Aportowa si z powrotem przed biurkiem Syriusza.
- Wszystko w porz康ku, Harry?
Harry obr鏂i si dooko豉 klasy, patrz帷ej na niego, jakby by jakim egzotycznym okazem.
- Hermiono, kto mo瞠 wykre郵i cz窷 kontraktu przez zaledwie wypowiedzenie tego przed 鈍iadkiem?
Hermiona wygl康a豉 na wprawion w zak這potanie.
- Je郵i druga osoba si zgodzi – odpowiedzia豉. – A dlaczego pytasz?
Harry 鄉ia si, jak szed z powrotem do swojej 豉wki.
- Nie spodoba這 mu si spos鏏, w jaki si do niego zwracam.
Zar闚no Ron i Hermiona u鄉iechn瘭i si, rozumiej帷, co mia na my郵i.
***
Przy obiedzie dowiedzieli si, 瞠 pog這ska na temat pota鎍闚ki okaza豉 si by prawdziwa i mia豉 si odby dzie przed przerw wielkanocn.
- Wi璚 kogo zaprosisz, Harry? – spyta豉 Hermiona.
Harry wpatrywa si w swoj prac domow z wr騜biarstwa, jakby by豉 w innym j瞛yku.
- Nikogo – odrzek z roztargnieniem. Popatrzy w g鏎 na Hermion. – Czy kiedykolwiek dasz Ronowi odpowied?
Ich dw鎩ka siedzia豉 samotnie w pokoju wsp鏊nym. Ron odpracowywa szlaban u Snape’a.
Rumieniec Hermiony da mu odpowied. U鄉iechn掖 si do niej i utkwi wzrok w swoich notatkach.
- Dlaczego nie? – zagadn窸a Hermiona. – Wiem, 瞠 jest kilka dziewczyn, kt鏎e z zachwytem posz造by z tob.
- Hermiono – zacz掖 Harry, nie patrz帷 na ni – wiesz, 瞠 ja nie mog zaprosi 瘸dnej na ta鎍e.
- Wyt逝macz mi, z jakiej racji nie?
Harry westchn掖 i przebieg r瘯 przez w這sy. Spojrza na Hermion.
- Zdajesz sobie spraw z tego, 瞠 niebezpiecznie jest by moj przyjaci馧k. Voldemort ju wykorzysta Syriusza, Rona i ciebie. Wyobra sobie, co zrobi豚y, gdyby dowiedzia si, 瞠 zainteresowa貫m si jak捷 dziewczyn. – Znowu westchn掖. – Jak m鏬豚ym to zrobi? Ona natychmiast zosta豉by jego celem, s逝膨cym do kontrolowania mnie.
Przez minut Hermiona wygl康a豉 na dotkni皻.
- Ale kontrakt ma wszystkich twoich przyjaci馧 pod ochron – upiera豉 si.
- Moich przyjaci馧, tak – przyzna Harry. – Ale tam nie ma wzmianki o dziewczynie. Voldemort m鏬豚y zagra w jedne ze swoich sentymentalnych gierek i znale潭 w tym dziur. Dok豉dnie tak, jak nas wrobi.
- Zatem co zamierzasz robi?
- Musia貫m i嗆 z kim na Bal Bo穎narodzeniowy w zesz造m roku, ale teraz to odpada. Pomy郵a貫m, 瞠 po prostu p鎩d sam i zata鎍z z ka盥. I mam nadziej, 瞠 to nie b璠zie dziwne, je郵i nie zaprosz nikogo. – Oka瞠sz mi 豉sk, i zata鎍zysz ze mn?
- Wi璚 Harry Potter umie ta鎍zy?
Harry wiedzia, 瞠 droczy豉 si z nim.
- Syriusz powiedzia, 瞠 mnie nauczy. Fajnie, 瞠 b璠 mie troch zabawy, zanim wr鏂 by by testowany, tak jak szczur laboratoryjny.
Hermiona zmarszczy豉 przy nim brwi.
- Wiesz, ja naprawd zaczynam nienawidzi tego cz這wieka.
- Witam w klubie – mrukn掖 Harry.
*
Par znanych mu dziewczyn zacz窸o obrzuca go dziwacznymi spojrzeniami, ale wszystko sko鎍zy這 si tydzie p騧niej, gdy Hermiona napomkn窸a co o jego p鎩軼iu w pojedynk. Mia nadziej, 瞠 nie wyjawi豉 powodu, ale by wdzi璚zny, i nie musia cierpie wskutek usprawiedliwiania si ka盥emu, kto go zapyta, z kim zamierza i嗆 na ta鎍e.
Jego pierwsza nauka ta鎍a okaza豉 si zabawnym niepowodzeniem. Zrobili miejsce w klasie obrony. By tam Remus, Ron i Hermiona.
Syriusz i Remus, po przygl康aniu si pr鏏om ta鎍zenia Rona z Hermion postanowili, 瞠 rudzielcowi te przyda si lekcja ta鎍a.
- Robisz post瘼y, Harry – rzek Lupin, po tym jak ten ponownie nadepn掖 na stop Hermiony. – Tw鎩 ojciec mia taniec we krwi, twoja matka zreszt te.
Kto zapuka do drzwi. Profesor McGonagall wsadzi豉 g這w do 鈔odka.
- Ojej – mrukn窸a. – Przerywam wam.
- Wcale nie, Minerwo – zaprzeczy Syriusz, pr鏏uj帷 si nie 鄉ia. – Przeprowadzamy lekcje ta鎍a.
McGonagall podnios豉 brwi i wesz豉 patrz帷 z zainteresowaniem na Harry’ego i Hermion.
- Przesta si patrze na swoje stopy, Potter – warkn窸a. – Panno Granger, spr鏏uj go nie prowadzi.
Syriusz wsta.
- Mo瞠 ma造 pokaz? – rzek wyci庵aj帷 r瘯 do McGonagall. – Pani profesor, czy ma pani ochot zaprezentowa jak to si robi?
McGonagall przez sekund wygl康a豉 na podenerwowan; lecz po chwili poda豉 r瘯 Syriuszowi, natomiast Remus przygryz warg, z trudem powstrzymuj帷 si od 鄉iechu. Ustawi z powrotem muzyk, a Harry obserwowa.
W ich wykonaniu to wygl康a這 tak 豉two. Profesor McGonagall w mi璠zyczasie zwraca豉 uwag na ma貫 zmiany, kt鏎e Syriusz wprowadzi w klasie.
Ron poderwa si z miejsca i chwyci d這 Hermiony.
- My郵, 瞠 si przez to przeprawi – odrzek.
- Bardzo dobrze, panie Weasley – pochwali豉 go profesor McGonagall. Wydawa這 si, 瞠 przej窸a t lekcj.
To naprawd przerazi這 Harry’ego. Ron wygl康a doskonale, gdy z tak 豉two軼i ta鎍zy teraz z Hermion. Jego twarz musia豉 ukazywa rozczarowanie, gdy profesor McGonagall spojrza豉 na niego z ukosa.
- Podejd tu, panie Potter – powiedzia豉. Chwyci豉 jego lew r瘯, a praw po這篡豉 na swojej talii. - Nie rozgl康aj si na wszystkie strony.
Harry spojrza na twarz McGonagall. Obdarzy豉 go czym w rodzaju dziwacznego u鄉ieszku, gdy po這篡豉 d這 na jego ramieniu. Zrobi krok czuj帷 jej pchni璚ie wzgl璠em swojej lewej r瘯i.
- Wiesz, tw鎩 ojciec by znakomitym tancerzem – odrzek豉, nie spuszczaj帷 z niego oczu. –
Stara si ta鎍zy ze wszystkimi nauczycielkami przy ka盥ym ta鎍u tylko po to, aby si popisa. Syriusz nie by wyj徠kiem. Ich para by豉 nie do opanowania, a Remus tylko si 鄉ia.
Harry nie przesta wpatrywa si w rozbawion McGonagall, by tylko troch 鈍iadomy, 瞠 okr捫ali sal w ko這. Widzia jak Ron i Hermiona zataczaj kr庵 w ich kierunku i jakby go po chwili zmieniaj, aby powstrzyma si przez zderzeniem z nimi.
Harry nie przesta utrzymywa swojej koncentracji na tym, co m闚i豉 McGonagall.
- Remus nie ta鎍zy?
- Sk康瞠 znowu. Po prostu uwielbia obserwowa tych dwoje. Gdy twoja matka si na nich irytowa豉, to porywa豉 go do ta鎍a. Oczywi軼ie, zawsze skupia豉 si najbardziej na twoim ojcu.
Harry odwr鏂i ich jeszcze raz.
- By o ni zazdrosny przez te ci庵n帷e si lata szkolne, nawet je郵i w gr wchodzili jego w豉郾i przyjaciele.
Harry tak si zainteresowa tym, co us造sza, 瞠 nie zauwa篡 cichn帷ej muzyki.
- Bardzo dobrze, panie Potter – pochwali豉 go z u鄉iechem profesor McGonagall.
Harry rozejrza si. Zar闚no Syriusz jak i Remus u鄉iechali si do niego.
- Co ja zrobi貫m?
- Ta鎍zy貫 – odezwa豉 si Hermiona, wygl康aj帷 na dumn. – I to ca趾iem dobrze.
Nast瘼ne kilka lekcji by這 w豉軼iwie tylko zabaw, ale jak瞠 efektywn.
**
- Unikasz mnie, Harry?
Harry odwr鏂i si i zobaczy Crystal patrz帷 na niego z nieco pe軟ym urazu spojrzeniem.
- Nie – odpowiedzia. – Dlaczego mia豚ym?
- Mo瞠 dlatego, 瞠 nie mam partnera do ta鎍a.
Harry zamruga, maj帷 nadzieje, 瞠 nie zaczerwieni si.
- Naprawd nikt ci nie zaprosi?
- Mia豉m nadziej, 瞠 to b璠ziesz ty – wyzna豉 Crystal.
- Ale…ale, s康zi貫m, i Hermiona ci powiedzia豉, hm… – Harry zacz掖 si j彗a 瘸這郾ie.
Crystal gapi豉 si na niego.
- Masz na my郵i… wi璚 to jednak prawda. Ty naprawd nie chcesz nikogo zaprosi, poniewa boisz si, 瞠 to postawi kogo w niebezpiecze雟twie.
- C騜, widzia豉 go – rzek Harry. – Widzia豉 jak on ze mn post瘼uje, przeze mnie ty i tw鎩 ojciec jeste軼ie zagro瞠ni.
Crystal nagle wygl康a豉 na przera穎n.
- On rujnuje twoje 篡cie – wyszepta豉.
- Moje 篡cie? – mrukn掖 cynicznie Harry. – Czy to ten koszmar, kt鏎y u鈍iadamiam sobie ka盥ego ranka? – Spostrzeg jej wyraz twarzy i natychmiast po瘸這wa. – Przepraszam. Ja po prostu nie chc postawia ludzi w niebezpiecze雟twie. – Z豉pa jej spojrzenie. – Po鈍i璚isz mi taniec, albo te dwa, mo瞠 trzy?
Harry przez jej u鄉iech m鏬 stwierdzi, 瞠 poczu豉 si lepiej.
- Oczywi軼ie, Harry. Je郵i b璠 mog豉 przedosta si przez twoje wszystkie wielbicielki.
Harry za鄉ia si. Godzin p騧niej natrafi na inn dziewczyn wpatruj帷 si w niego jakby by potworem.
- Cze嗆, Cho – powiedzia Harry, natychmiast dostrzegaj帷, 瞠 by豉 ona rozdra積iona i kiedy stwierdzi dlaczego, zacz掖 jej wszystko na nowo wyja郾ia. – Przepraszam, Cho. Mog貫m powiedzie…
- Och, Harry – mrukn窸a Cho, wygl康aj帷 na zrozpaczon. – 畝逝j. Powinnam zrozumie…
- Nie, Cho – przerwa jej, czuj帷 si niezgrabnie. – Sk康 mog豉by wiedzie? Tylko obiecaj, 瞠 zata鎍zysz ze mn.
Dziewczyna zarzuci豉 ramiona wko這 niego i przytuli豉.
- Obiecuj, Harry. Obiecuj.
Harry patrzy豉 jak oddala豉 si korytarzem.
P騧niej poszuka Hermiony. Gdy powiedzia jej, co si zdarzy這, wygl康a豉 jakby zamierza豉 wybuchn望 鄉iechem.
- Przepraszam, Harry, ale ju ci to m闚i豉m. - Rzuci豉 w niego spojrzenie z ukosa. – Nie b璠ziesz mia nawet szansy usi捷.
Harry mia ochot j udusi, ale wierny jej przewidywaniu, przeta鎍zy wszystkie ta鎍e – ka盥y z inn dziewczyn. Nie m鏬 powiedzie, 瞠 mu to przeszkadza. Nie wydawa這 si, by mia komu przydepn望 stop, o ile utrzymywa rozmow ze swoj partnerk i nie my郵a o swoich w豉snych stopach.
Ostatecznie dosta szanse ucieczki i zjedzenia czego. Pad na krzes這 obok Rona, kt鏎y popatrza na niego z po陰czeniem zazdro軼i i respektu.
- Co? – zapyta Harry, maj帷 nadziej nie zarazi si jego gorycz.
- Nic – odpowiedzia Ron, 造pi帷 na Harry’ego spod sterty jedzenia na talerzu. – Jestem po prostu pod wra瞠niem.
Harry rzuci na niego okiem.
- Czy musze si pyta, co ci jest?
- No, ty wydajesz si by… No, to wygl康a jakby mia…
- Wyrzu to z siebie, Ron.
- Ca造 czas si u鄉iechasz, gdy si na mnie patrzysz. Zreszt, masz z czego.
- Przepraszam. Ja tylko…
- Wiem. Przez to by貫m tak zazdrosny w zesz造m roku, nie wini ci.
Harry zacz掖 je嗆.
- Zapomnij o tym, Ron. Nie jest 豉two by moim najlepszym przyjacielem, ale ja nie znam nikogo, kto robi豚y to lepiej, ni ty.
Ron milcza przez kilka minut. Jego oczy wydawa造 si rewidowa parkiet taneczny.
- Kogo szukasz? – zapyta Harry.
- Hermiony. Nie widzia貫m jej przez pewien czas.
- Zgubi貫 j?
Ron u鄉iechn掖 si ironicznie do niego, mo瞠 dlatego, 瞠 on sam powiedzia to samo Wiktorowi Krumowi w zesz造m roku przez swoj zawi嗆.
Hermiona wygl康a豉 osza豉miaj帷o dzisiejszego wieczoru. Ron zapewne by zn闚 o ni zazdrosny, mimo, 瞠 to z nim przysz豉.
- Och, nie – mrukn掖 Ron.
- Co?
- Ona ta鎍zy z tym Krete鎍zykiem z Ravenclawu.
Harry odwr鏂i si, by popatrze na Hermion ta鎍z帷 z kapitanem dru篡ny Krukon闚. Nie mia nic do jej partnera, ale m鏬 zrozumie Rona.
- Pom騜 mi, Harry – powiedzia Ron. – Id j uratuj. Ja wyjd na durnia, je郵i spr鏏uje si wtr帷i.
Harry prawie si udusi, powstrzymuj帷 si od 鄉iechu.
Nie zniszcz tego, Syriuszu.
Potrzebuje ci, Syriuszu. Prosz, przyjed.
,,Po prostu to, co ja zrobi豚ym dla ciebie” powiedzia Syriusz.
Ron tylko go poprosi …
Harry wsta i chwyci Parvati.
- Zata鎍z ze mn przez chwilk, Parvati – powiedzia, ci庵n帷 j w kierunku parkietu. - Musz ocali Hermion.
Parvati wydawa豉 si nie przeszkadza to, 瞠 Harry kierowa j wko這 parkietu w kierunku Hermiony. Wr璚z wygl康a豉 na usatysfakcjonowan mog帷 ponownie zaprezentowa si jako partnerka Harry’ego.
- ζ, dzi瘯i, Harry – wysapa豉 Parvati.
Harry u鄉iechn掖 si do niej.
- Nie, to ja dzi瘯uj za tak szybk pomoc.
- Nie da貫 mi du瞠go wyboru.
- Wybacz – odpowiedzia Harry, ale wci捫 si u鄉iecha. Zatrzyma si obok innej pary i stukn掖 rami Rogera. – Czy mog si wtr帷i?
Nie czeka na odpowied. Chwyci Hermion i zawirowa ni daleko.
- Och, dzi瘯i, Harry – westchn窸a Hermiona.
Harry, pochylaj帷 si do niej, u鄉iechn掖 si szeroko.
- To nie moja zas逝ga. Ron gotowa si z zazdro軼i, poprosi mnie bym ci uratowa.
- Naprawd? – zapyta豉 czerwieni帷 si, ale wygl康aj帷 na w pe軟i zadowolon.
Harry chcia si za鄉ia, jednak szturchni璚ie w rami powstrzyma這 go. Obr鏂i g這w i zauwa篡 Rona.
- Czy mog si wtr帷i? – zapyta Ron.
Harry zachichota. Przekaza Hermion przyjacielowi i popatrzy z g鏎y na swoj now partnerk.
- To dopiero wyczyn, by za豉pa si na taniec z Harrym Potterem.
Harry 鄉ia si, w miar jak to zawin掖 rami dooko豉 Ginny i zakr璚i j z dala od Rona.
- Gdzie by豉, Ginny? Rozgl康a貫m si wsz璠zie za tob. Oczywi軼ie, by z tob zata鎍zy.
Twarz Ginny przybra豉 czerwonawe rumie鎍e.
- Nigdzie si nie ukrywa豉m, ale moje palce u nogi ju chyba nigdy dojd do siebie po tak d逝gim ta鎍zeniu z Neville’em.
Harry za鄉ia si jeszcze raz.
- Harry?
- Tak, Ginny?
- To jest prawda? To, co Ron powiedzia, dlaczego nie mo瞠sz zaprosi nikogo na ta鎍e.
- Tak – przyzna Harry.
- Uhm.
- Co jest?
Ginny popatrzy豉 na niego niepewnie. Ich oczy si spotka造.
- Rozwa瘸豚y zaproszenie mnie?
Harry wpatrywa si w ni, jej twarz por騜owia豉. W ko鎍u zrozumia, co Hermiona powiedzia這 o trzech dziewczynach walcz帷ych o niego.
- Ginny, twoja rodzina jest jedyn, jak mia貫m przed Syriuszem – odrzek Harry. – Przygarn瘭i mnie, gdy nie mia貫m nikogo. Jeste mi jak siostra.
- Nie jestem twoj siostr – o鈍iadczy豉 niemal jadowicie. – I mam do嗆 braci.
- Wiem.
- To co z貫go jest we mnie?
Harry zamruga. Ginny brzmia豉 jakby mia豉 si zaraz g這郾o rozp豉ka.
- Nic. Nie masz w sobie nic z貫go.
Zdawa這 si, 瞠 mu nie wierzy, gdy patrzy豉 na niego z takim przygn瑿ieniem. Harry nie chcia wiedzie, jak sam na to zareagowa. Wyci庵n掖 r瘯 i 豉godnie podni鏀 jej brod.
- Ginny, postawi豉 si dla mnie Voldemortowi, co pokazuje twoj odwag. Jeste te lojalna, bo doda豉 mi otuchy i wspar豉, kiedy uciek貫m si do ukrywania. Nie wspomn ju o twojej sile i wsp馧czuciu.
Po這篡豉 d這 na jego ramieniu i beztrosko odgarn窸a mu w這sy za uszy. Dreszcz przeszed przez Harry’ego, jakby go w豉郾ie przekl皻o. Wydawa這 si, 瞠 umar豉by, gdyby j pu軼i, s康z帷 po sposobie, w jakim na niego patrzy豉. Jego rami zacisn窸o si wok馧 niej instynktownie.
- Harry, ja…
B鏊 wybuch w g這wie Harry’ego, pu軼i Ginny i uderzy豉 si r瘯 w blizn.
- Co si sta這?
- Chod ze mn – powiedzia Harry.
Ginny wzi窸a jego rami i ruszyli w kierunku holu. Gdy znowu uderzy si r瘯 w czo這, poczu nacisk Ginny na swoje rami.
Jak tylko byli poza zamkiem, Harry pu軼i j i gwa速ownie opad na 軼ian.
- On ci wzywa?
- Tak.
Ginny powstrzyma豉 si od warkni璚ia.
- Musisz i嗆, prawda?
- Tak.
- Och, Harry – j瘯n窸a Ginny.
- Nie jest tak 幢e. Nie powinno mi to zaj望 du穎 czasu. Powiedz Ronowi, 瞠by poczeka na mnie. Zgoda?
- Tak.
- Dzi瘯i, Ginny . I… - Dotkn掖 jej twarzy nie b璠帷 w stanie wymy郵i niczego, co m鏬豚y powiedzie. – Dzi瘯i.
Co za koszmar.
Wpatrywa si w ognisko. M鏬 poczu, jak Voldemort si zbli瘸. Odwr鏂i si, gdy ten podszed wystarczaj帷o blisko, i powiedzia:
- To do嗆 niegrzeczne z twojej strony.
Oczy Voldemorta zmierzy造 jego szat wyj軼iow.
- Ach, taniec – powiedzia Voldemort. – Dobrze si bawi貫?
- W豉軼iwie, tak. Tw鎩 sygna jednak cholernie przestraszy moj partnerk.
- Kto to by? B璠 musia wys豉 tej twojej drogiej dziewczynie notk.
Harry niemal si za鄉ia.
- Na pewno ci powiem. Czego chcesz, Voldemort?
- Ach, widz, 瞠 Hermiona potwierdzi豉, 瞠 kontakt zosta pomy郵nie zmodyfikowany.
- Jako b璠zie go trzeba prze篡 – rzek Harry. - Wci捫 mam kilka zarezerwowanych ta鎍闚, je郵i wr鏂 na czas.
- Harry, Harry, tak ci spieszno do opuszczenia mnie?
Harry zmru篡 oczy.
- Zobaczmy. – Popatrzy na swoj lew d這. – Sala pe軟a 豉dnych dziewczyn. – Spojrza na Voldemorta, nast瘼nie na praw d這. – Albo ty? Daj mi si zastanowi.
Voldemort u鄉iechn掖 si z這郵iwie.
- Zobacz si z tob jutro, tak czy owak – doda Harry. – Chcia豚ym ju wr鏂i.
Voldemort zbi go z tropu przez ponowny u鄉ieszek.
- Dlaczego mnie wzywa貫? – spyta z ciekawo軼i Harry.
Voldemort zarechota jeszcze raz.
- Jutro wraz z Crystal wr鏂isz do obozu. Jako, 瞠 ona nie mo瞠 si aportowa, b璠ziesz jecha z ni poci庵iem, ja zorganizuj wam dow霩.
- Wspaniale – stwierdzi zadowolony Harry, bo by這 to co tak zwyczajnego. – Mog teraz odej嗆?
Voldemort chwyci jego twarz.
- Nie jeste za mi造, Harry.
- A kto powiedzia, 瞠 jestem mi造? – rzek Harry, osuwaj帷 si na kolana.
Voldemort za鄉ia si.
- Wracaj do szko造.
Harry by zbyt sfrustrowany i zbyt rozdra積iony, aby powr鏂i na ta鎍e, wi璚 aportowa si z powrotem do pokoju wsp鏊nego. Rozejrza si woko這 pustego pomieszczenia i spu軼i g這w. Wszed do dormitorium, gdzie sta jego ju spakowany kufer i usiad na swoim 堯磬u. Rowan sfrun窸a na jego pier. Popatrzy na ni.
W ka盥ym razie on zrujnowa mi ta鎍e, pomy郵a.
Rowan wyda豉 smutny, pi瘯ny d德i瘯. Harry opad na 堯磬o, a Rowan wci捫 trzyma豉 si jego piersi.
- Moje 篡cie jest koszmarem.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Ali Ali
Poszukuj帷y magii
Do陰czy: 23 Mar 2006
Posty: 44
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5
|
Wys豉ny: Czw 18:40, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
To mo瞠 ja skomentuje.
czyta豉m to opowiadanie po angielsku i t逝maczenie bardzo mi sie podoba. Nie wspominajac ju o samym ff, kt鏎y jest cudowny i niepowtarzalny.
Pamietam, 瞠 kiedy ( na mirriel) d逝go nie by這 rozdzia逝, a ja co par minut wchodzia軛 i sprawdza軛 czy ju jest.
Bo ja mimo wszystko jestem bardzo ciekawa jak ci p鎩dzie i jak przet逝maczysz niekt鏎e nazwy.
Bedziesz t逝maczy wszystkie cz窷ci, a Harry pozb璠zie si Voldemorta, kiedy zamieni si miejscami?
Pozdrawiam
Ali Ali
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Pi 4:50, 21 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Tak, zamierzam przet逝maczy wszystko, o ile nie stanie si co takiego, 瞠 b璠 musia豉 przesta – ale raczej na tak mo磧iwo嗆 si nie zapowiada. Jestem typem osoby, kt鏎a jak za co si bierze, to robi to do ko鎍a. Ach, i bez spoilerorowania prosz. Nie wszyscy czytali ten ff-a po angielsku. No, i dzi瘯i za komentarz .
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: Pon 18:23, 15 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Rozdzia 17.
Test
Nie wydarzy這 si nic szczeg鏊nego podczas podr騜y poci庵iem w powrotn stron na King Cross. Harry i Crystal czekali na peronie, zastanawiaj帷 si, kto zamierza ich odebra.
- Nie my郵isz, 瞠 on tu przyjdzie, co? – zapyta豉 Crystal.
Harry za鄉ia si.
- Bardzo w to w徠pi, Crys. To jest zbyt podrz璠ne zadanie dla niego. Poza tym w徠pi, by chcia pokazywa si w publicznym miejscu.
- Potter.
Odwr鏂i si i zobaczy Malfoya spiesz帷ego ku nim.
- Czego chcesz, Malfoy?
Przynajmniej nie mia ze sob swoich goryli.
Wtedy okazale wygl康aj帷y m篹czyzna oko這 pi耩dziesi徠ki zbli篡 si do nich i lekko sk這ni g這w.
- Paniczu Draco, samoch鏚 ju czeka – oznajmi jegomo嗆.
- Bardzo dobrze, Wilson – powiedzia Malfoy. – Chod, Potter. To tw鎩 transport.
Wspaniale, pomy郵a Harry.
Chwyci rami Crystal i ruszy za Malfoyem i m篹czyzn ku wyj軼iu z dworca. W mi璠zyczasie dw鏂h baga穎wych do陰czy這 do pana Wilsona, bior帷 ich kufry. Gdy zacz瘭i je wk豉da do baga積ika bia貫j limuzyny o wyd逝穎nej karoserii, Harry popatrzy na Malfoya.
- Jest twoja? – zdziwi si Harry.
Malfoy u鄉iechn掖 si, kipi帷 z dumy.
- Tak, to rodzinna fura.
Harry nigdy nie widzia wn皻rza limuzyny, wi璚 nie mia ochoty rozp皻ywa burzy.
- Imponuj帷y – mrukn掖 tylko.
Malfoy, troch zaskoczony tym komentarzem, otworzy drzwi.
- Nie ka盧ie nam d逝瞠j czeka.
Ca豉 tr鎩ka wgramoli豉 si do 鈔odka. Malfoya najwyra幡iej bawi這 popisywanie si, bo zacz掖 odgrywa gospodarza, gdy tylko Wilson chwyci za kierownic i odjecha od kraw篹nika. Pokaza im wszystkie mugolskie gad瞠ty, w kt鏎e wpl徠ano jakie czarodziejskie komponenty. Nast瘼nie otworzy szuflad i da im obydwojgu po piwie kremowym.
Harry’ego z瞠ra豉 ciekawo嗆. Gdzie jedziemy? Chcia tak bardzo to wiedzie, 瞠 a brzuch zacz掖 go bole.
Crystal zadawa豉 coraz to nowsze pytania odno郾ie samochodu, dzi瘯i czemu Malfoy by wci捫 zaj皻y. Nie odnosi si do niej wrogo, jednak瞠 spogl康a na Harry’ego od czasu do czasu, jakby czego oczekiwa.
**
Harry zacz掖 si jeszcze bardziej niepokoi, gdy samoch鏚 zatrzyma si przed olbrzymim domem, a t逝m ludzi podszed do samochodu. Ich baga瞠 wniesiono do domu, kt鏎y mo積a by by這 nazwa miniatur zamku.
Podczas gdy Draco by przez wszystkich witany, Harry omi鏒 wzrokiem budynek.
- To twoja chata?
Malfoy w zasadzie promieniowa z dumy.
- Tak. Zazdrosny, Potter?
- Nie zostan tutaj.
Zosta z Malfoyami? To dopiero by豚y koszmar.
- Ale oczywi軼ie, 瞠 zostaniesz – o鈍iadczy Lucjusz Malfoy. Chwyci Harry’ego za w這sy i zadar jego twarz do g鏎y. – Mistrza nie ma w obozie. Polecono mi, bym nia鎍zy jego pupilka dop鏦i nie wr鏂i.
- Nie ma mowy – powiedzia z w軼iek這軼i Harry. – Tego nie ma w kontrakcie. Nie musz tu zostawa.
Lucjusz magicznie zwi您a nadgarstki Harry’ego, po czym powlek go przez ogrodow 軼ie磬, wci捫 trzymaj帷 za w這sy.
- Takie s rozporz康zenia i nie masz tu nic do powiedzenia – warkn掖, wci庵aj帷 Harry’ego do domu. – I w czasie, gdy przebywasz w moim domu, musisz si mnie s逝cha…
- Nie mo瞠sz mn rz康zi.
Harry upad na marmurowe p造tki pod這gi, gdy Lucjusz trzepn掖 go w g這w.
- Nie odszczekuj si mi, ch這pcze – warkn掖. – I co do tego si mylisz. Mistrz mo瞠 wys逝chiwa twoich bzdur, bo uwa瘸 to za odwag, kt鏎 mo瞠 i owszem posiadasz, ale to nie robi na mnie wi瘯szego wra瞠nia.
Postawi Harry’ego na nogi i zawl鏦 do s御iedniego pokoju, wydaj帷ego si s逝篡 za salon, i popchn掖 go mocno przed siebie.
Harry zatoczy si o kilka krok闚, nast瘼nie odwr鏂i si z powrotem do Malfoya. To jest gorsze od koszmaru.
Przecie Lucjusz nie ma prawa mu niczego zrobi. A mo瞠 jednak...?
- Co z Crystal? – zapyta.
- Uda si do swojego ojca, dzi瘯i proszkowi Fiuu.
- My郵a貫m, 瞠 p鎩d do Voldemorta.
- Powiedzia, 瞠 masz tu zosta, wi璚 zostaniesz.
Lucjusz wyszed zamykaj帷 za sob drzwi. Harry us造sza trzask zamka.
Spojrza na swoje skr瘼owane nadgarstki, gdy w ko鎍u odwr鏂i wzrok od drzwi.
Wspaniale. Po prostu wspaniale.
Nie m鏬 si aportowa, bo w ko鎍u Lucjusz magicznie go zwi您a. Stara si uwolni r璚e za pomoc zakl璚ia, ale nic z tego nie wysz這; tak samo by這 z pr鏏 przekr璚enia unieruchomionej ga趾i u drzwi, nawet przy pomocy r騜d磬i.
Harry z nadziej otworzy okno. By這 zakratowane.
Po nic nieprzynosz帷ym wysi趾u pozbycia si krat, opad na krzes這 z frustracj. Przejecha d這闓i po g這wie, czuj帷 b鏊. Wtedy spostrzeg, 瞠 na palcach mia krew. Lucjusz musia nosi pier軼ie, kt鏎y kaleczy go za ka盥ym uderzeniem.
Gdyby dotkn掖 go jeszcze raz, zamierza stawi op鏎. Wci捫 mia swoj r騜d磬 i…
Drzwi otworzy造 si.
Harry wsta przygotowany do walki, je郵i tylko by zasz豉 taka potrzeba. Jednak osob, kt鏎a wesz豉 do pokoju, okaza豉 si by matka Dracona.
- Cze嗆, Harry – przywita豉 si do嗆 mi這, stawiaj帷 tac na stole.
Harry popatrzy na posi貫k. Ona za podesz豉 do niego.
- Ech…dzi瘯uj, pani Malfoy – powiedzia, unosz帷 r璚e niecierpliwie.
- 畝逝j, ale to musi zosta. I musz wzi望 twoj r騜d磬.
Harry zrobi krok do ty逝.
- Nie, nie pozwol na to.
- Po prostu daj mi j – nalega豉 pani Malfoy. – Nie chcesz chyba rozgniewa Lucjusza.
- Przez ca造 czas zawracam g這w Voldemortowi. Czemu wi璚 powinienem przejmowa si twoim m篹em?
- Daj mi swoj r騜d磬.
Harry wycofa si i w ni wycelowa.
- Nie. Zejd mi z drogi i pozw鏊 odej嗆.
- Expelliarmus!
R騜d磬a wy郵izgn窸a si Harry’emu z r彗 i polecia豉 w stron drzwi, prosto do rozw軼ieczonego Lucjusza Malfoya.
- Zostaw nas, Narcyzo – rozkaza swojej 穎nie tym sprawiaj帷ym z貫 przeczucia g這sem.
Pani Malfoy wysz豉 b造skawicznie, zamykaj帷 za sob drzwi. Harry tkwi na swoim miejscu, Lucjusz za zrobi krok przez pok鎩.
- Nie by貫 pos逝szny mojej 穎nie, nawet o鄉ieli貫 si jej grozi.
- Nie grozi貫m jej – zaprzeczy Harry. – Chcia貫m tylko odej嗆.
- A ja m闚i貫m, 瞠 nie mo瞠sz odej嗆 – warkn掖 Lucjusz, 豉pi帷 Harry’ego za brod. – M鎩 dotyk nie sprawia ci b鏊u, tak jak w przypadku mistrza – Harry upad na kolana, poniewa zosta pchni皻y w k徠, a jego skr瘼owane r璚e zosta造 przymocowane do niewielkiego kr捫ka. – ale mam swoje w豉sne sposoby.
Harry spojrza ponad swoim ramieniem na Lucjusza, rzucaj帷 mu w軼iek貫 spojrzenie.
- Nie mo瞠sz mi nic zrobi.
Lucjusz natychmiast zakneblowa mu usta. Nast瘼nie nachyli si nad Harrym i uni鏀 jego twarz dok豉dnie tak, jak robi to Voldemort.
- Nie mog? Niby dlaczego? – Dziwny wyraz zadowolenia pojawi si twarzy Lucjusza. – Voldemort i ja dostaliby鄉y surow nagan? – U鄉iechn掖 si. – Zrobi豚y to, Harry? Pobieg豚y do Voldemorta? Och, jak sprawi這by mu to przyjemno嗆.
Harry zmru篡 skupione na nim oczy, odczuwaj帷 znienacka zak這potanie.
- Zapewni ci swoj wszechpot篹n ochron. O tak, jakby go zadowoli, gdyby z ochot jej u篡.
Lucjusz pu軼i twarz Harry’ego i uni鏀 r騜d磬, mamrocz帷 co pod nosem. Niewielkie bia貫 iskry zacz窸y wyskakiwa z r騜d磬i. Stan掖 ty貫m do Harry’ego, kt鏎y pr鏏owa napr篹y szyj na tyle, 瞠by m鏂 spojrze na niego. Chwil potem Lucjusz szarpn掖 nadgarstkiem.
Harry mia wra瞠nie jakby male鎥ie brzytwy rozci窸y mu plecy. Wrzasn掖, ale knebel zablokowa jakikolwiek d德i瘯.
Lucjusz opu軼i r瘯 i ostrza rozci窸y jego plecy ponownie. Harry nie m鏬 w to uwierzy, 瞠 go ch這sta. Voldemort wpad豚y w furi.
- Pobiegniesz do Voldemorta, Harry? – us造sza Lucjusza, a b鏊 powr鏂i na nowo. – Przyznasz, 瞠 potrzebujesz jego ochron?
Nast瘼ne uderzenie by這 tak mocne, a knebel wysun掖 si z ust Harry’ego, kt鏎ego plecy wydawa造 si p這n望.
- Ka mi przesta, Harry - powiedzia Lucjusz, po tym zn闚 potrz御n掖 r騜d磬.
Harry trz御 si, pi窷ci mia zaci郾i皻e. Kr捫y gdzie mi璠zy gniewem i b鏊em, za w g這wie mia jeden wielki chaos.
Lucjusz nie przerywa; Harry straci rachub uderze, pr鏏uj帷 si skupi. Jak to si do diab豉 zamierza這 dalej potoczy?
- Ka mi przesta – powt鏎zy Lucjusz. – Wystarczy jedno s這wo. Nie s逝cham mistrza bez przyj璚ia kary. Pupilek pana jest pod jego ochron i tylko on sam mo瞠 go tkn望. U篡jesz tej ochrony?
Harry poczu 軼iekaj帷 po plecach krew, sk鏎a go pali豉. Zatrz御 si, gdy Lucjusz wymierzy ostatni ju cios.
Spojrza w okrutne oczy Lucjusza, po tym jak jego broda zosta豉 zadarta do g鏎y, nie maj帷 nawet do嗆 si造, by rzuci mu piorunuj帷e spojrzenie.
- Wci捫 przytomny? Imponuj帷e – sarkn掖 Lucjusz. - Ale mistrz wspomnia, 瞠 twoja odporno軼i na b鏊 jest wi瘯sza od wszystkiego innego. – Jego d這 pow璠rowa豉 spod brody Harry’ego do w這s闚, dla podtrzymania jego twarzy w g鏎ze. - Nie s康z, by m鏬 mnie powstrzyma, ani, 瞠 mistrz cokolwiek o tym us造szy. – Pu軼i Harry’ego, a nast瘼nie kopn掖 w klatk piersiow. – Teraz ju rozumiesz.
Harry us造sza, jak zbiera si do wyj軼ia.
- Nikt nie wejdzie do tego pokoju pr鏂z mnie - krzykn掖 Lucjusz, zanim trzasn掖 drzwi i zamkn掖 je na klucz.
Harry nie by pewny jak d逝go tam kl璚za, znosz帷 b鏊 i wpatruj帷 si w kr捫ek, do kt鏎ego zosta造 przywi您ane jego r璚e. S這wa Lucjusza wraca造 do niego.
Pobiegnij do Voldemorta. Pupilek pana. Zaakceptuj jego wszechpot篹n ochron.
Harry pragn掖 zobaczy Lucjusza Malfoya odp豉caj帷ego za to, ale wiedzia, 瞠 to si nie zdarzy. Musia jako to znie嗆. Malfoy mia racj. Voldemort chcia豚y, by Harry zwr鏂i si z tym do niego. Nagle osun掖 si na 軼ian, popadaj帷 w ot瘼ienie.
Zamkn掖 oczy pr鏏uj帷 my郵e o Syriuszu. Przypomnia sobie jak on, Syriusz i Remus usiedli w pokoju dziennym, czytaj帷 listy jego rodzic闚.
Drzwi otworzy造 si z 這skotem, budz帷 go z zadumy. Lucjusza Malfoya zamkn掖 za sob drzwi, skrzat domowy drepta za nim z torb na ramieniu. Wci捫 trzyma r騜d磬, wi璚 Harry nie o鄉ieli si na niego spojrze.
- Czego pan potrzebowa od Brudasa? – zapyta skrzat domowy.
- Oczy嗆 krew i to zamaskuj – rozkaza Lucjusz staj帷 przed Harrym.
Harry nie odrywa wzroku z pod這gi. Brudas, najwidoczniej takie imi nosi skrzat domowy, rozerwa ty jego koszuli, naruszaj帷 strz瘼ion sk鏎 na plecach. Harry nie m鏬 powstrzyma si od okrzyku z b鏊u.
Brudas z豉pa z trudem powietrze.
- Panie Lucjuszu, to jest bardzo z貫. Pan chce bym to wyleczy?
- Nie, Brudasie. Zr鏏 to, co ci m闚i貫m. Chc, by on sobie to zapami皻a.
Zapomnienie o tym by這 jedn z ostatnich rzeczy, jakie m鏬 zrobi Harry. Najwidoczniej Lucjusz lubi sprawia mu b鏊, tak bardzo jak Voldemort.
- Nakarm go, jak sko鎍zysz.
Harry wci捫 wpatruj帷 si w pod這g powiedzia:
- Nie jestem g這dny.
Lucjusz chwyci Harry’ego za w這sy, jeszcze raz zadzieraj帷 jego g這w do g鏎y.
- Co ty powiedzia?
- Nie s康z, bym m鏬豚ym cokolwiek prze趾n望 – odpar Harry, staraj帷 nie rzuci mu piorunuj帷ego spojrzenia.
- Moja 穎na uwielbia gotowa, Harry – powiedzia Malfoy. – Natrudzi豉 si z tym jedzeniem. B璠ziesz je嗆.
Harry spu軼i wzrok i kiwn掖 g這w. Brudas zakry jego plecy jak najlepiej m鏬 i zaklei ta鄉 z豉mane 瞠bro, nast瘼nie w magiczny spos鏏 naprawi rozdart koszul.
Tamte 瞠bro musi by ju niezwykle s豉be, skoro zosta這 tyle razy z豉mane. Podczas gdy Brudas stara si go nakarmi, zastanawia si jak zdo豉 ukry to wszystko przed Voldemortem, kt鏎y przecie mia oczy. Widzia, kiedy odczuwa b鏊.
***
Gdy Lucjusz wszed p騧niej tego samego wieczora, Harry poczu si ca趾owicie pokonany. Zosta uwolniony od kr捫ka, ale nadgarstki wci捫 mia zwi您ane.
Z trudem stan掖 na nogi, trzymaj帷 si kurczowo 瞠bra i opieraj帷 o 軼ian.
- Co z nim, ojcze?
Och, wspaniale. Draco.
- Musia za du穎 zje嗆 – odrzek Lucjusz z rozbawieniem. – Zabroni貫m ci wchodzi tutaj.
Draco skin掖 g這w i wyszed.
- Tak, my郵, 瞠 ju zrozumia貫 – powiedzia Lucjusz.
- I to wi璚ej, ni s康zisz – mrukn掖 Harry. - Mog po這篡 si spa, Lucjuszu?
- Kto pozwoli ci zwraca si do mnie po imieniu?
W ka盥ym momencie, gdy zaczyna這 wia od niego gro嬌, Harry przesta wini za wszystko Voldemorta.
- Przepraszam – wymamrota. – Ale…
- Nie ma na to czasu – przerwa mu Lucjusz, rozwi您uj帷 jego nadgarstki. – Mistrz wzywa.
Lucjusz ledwie wypowiedzia s這wo ,,mistrz”, gdy b鏊 wybuchn掖 w g這wie Harry’ego. To, w dodatku z poranionymi plecami sprawi這, 瞠 upad na kolana.
- Och, m鎩 – powiedzia Voldemort, odsuwaj帷 si o kilka krok闚.
Nie patrz na niego. Nie patrz na niego.
- Harry, wszystko w porz康ku?
- Nigdy nie mog這 by lepiej – odpar Harry, a Lucjusz pom鏬 mu wsta, blokuj帷 widok Voldemortowi.
- Dobrze – rzek Voldemort. – Zatem z powrotem do obozu.
- Nie – wtr帷i Harry. – Naruszy貫 kontrakt.
- Naprawd? – zapyta z zainteresowaniem.
- Powinienem wr鏂i do ciebie. Nie m闚i貫 niczego o wys豉niu mnie komukolwiek innemu.
- Harry, Harry – powiedzia Voldemort, tym swoim stale irytuj帷ym tonem – powiedzia貫m ci wczoraj wieczorem, 瞠 zorganizuje dla ciebie i dla Crystal dow霩. Nie pyta貫 gdzie, albo przez kogo.
- Nie wspomnia貫, 瞠 musz tu zosta – spiera si Harry.
- Nie chcia貫 pozna szczeg馧闚, 豉two si na wszystko zgodzi貫.
Harry otworzy usta, chwil potem ponownie je zamykaj帷. Voldemort mia racj. Jak najszybciej chcia wr鏂i na pota鎍闚k.
Voldemort za鄉ia si cicho.
- Zatem chod.
- Nie mo瞠sz po prostu teraz mnie przetestowa i mie ju z tym spok鎩?
- Harry, jest zbyt p騧no by to teraz zacz望. Jestem zm璚zony, zreszt ty te nie wygl康asz najlepiej. – Przypatrzy si mu dok豉dniej. – Tak naprawd to wygl康asz okropnie. Co si sta這?
- To jest du篡 dom, Voldemort – zacz掖 Harry, szybko co wymy郵aj帷. – Zgubi貫m si i spad貫m ze schod闚.
Voldemort odwr鏂i si do Lucjusza.
- Zabroni貫m Harry’emu spacerowania w pojedynk dla jego w豉snego dobra, ale najwyra幡iej ch這pak jest zbyt ciekawy.
- To tylko zadrapanie – dr捫y Harry, pr鏏uj帷 nie brzmie na oburzonego. – Bywa這 ju ze mn gorzej.
Voldemort wpatrywa si w jego twarz, a w ko鎍u Harry odwr鏂i wzrok.
- Co tu nie gra – stwierdzi. – Z powrotem do obozu… teraz – zwr鏂i si do Lucjusza.
Nast瘼ny koszmar.
- Siadaj, Harry – rzek Voldemort.
Harry popatrza na pluszowe krzes這 przed ogniskiem, powstrzymuj帷 si przed dr瞠niem. Nie m鏬豚y oprze si o jego oparcie.
- Wola豚ym raczej i嗆 spa嗆, je郵i nie zamierzasz mnie testowa.
Voldemort zn闚 wpatrzy si w niego intensywnie. M鏬豚y zobaczy jego b鏊, mimo 瞠 tego nie okazywa?
- Zgoda, Harry. Zobacz si z tob rano.
Harry zrobi krok w kierunku swojego namiotu.
- Co nie tak z twoim 穎陰dkiem?
- Pani Malfoy dobrze gotuje – odpowiedzia Harry. – Najwyra幡iej za du穎 zjad貫m.
***
Harry zwleka z opuszczeniem swojego namiotu. Nie spa za dobrze, tym bardziej, ze przez ca陰 noc musia le瞠 na brzuchu. Dopiero sygna od Voldemorta zmusi go do zwleczenia si z 堯磬a.
Szed przez ob霩 bez po酥iechu, boj帷 si spotkania. Lucjusz ju tam by, nie wygl康a na zbyt szcz窷liwego.
Wspaniale.
Wzi掖 troch jedzenia i ruszy w ich kierunku, d逝bi帷 w swoim talerzu. Nie podni鏀 wzroku, nawet jak zbli篡 si do ogniska.
- P騧no wsta貫, Harry – odezwa si Voldemort.
- By貫m wyko鎍zony.
- Mimo to wci捫 wygl康asz na zm璚zonego. Usi康.
Harry nie przesta d逝ba w swoim talerzu. Od豉ma kawa貫k bekonu i zjad, dopiero po tym rzuci okiem na krzes這.
- Mistrz kaza ci usi捷 – warkn掖 Lucjusz.
Harry westchn掖 i usiad na kraw璠zi krzes豉, nieruchome wpatruj帷 si w talerz.
- Harry?
- Co?
- Co z tob nie tak?
- Nie, nic mi nie jest.
Voldemort wsta i podszed do Harry'ego. Zatrzyma si niebezpiecznie blisko, ale nawet wtedy Harry nie spojrza w g鏎.
- Nie k豉m mi, Harry. Mam oczy.
Harry szybko zerkn掖 na niego.
- To m鏬豚y je w ko鎍u otworzy. Po prostu chc wr鏂i do domu. Brat Rona bierze 郵ub w przysz造m tygodniu. Chcia豚ym p鎩嗆, o ile przetestujesz mnie dostatecznie szybko.
- Nie s康z, 瞠 tu o to chodzi – rzek Voldemort, bior帷 krok bli瞠j. – Powiedz mi, co si sta這.
Harry wpatrywa si w sw鎩 talerz.
- Nie mog, bo nic si nie sta這, Voldemort.
- Dlaczego ci nie wierz, Harry? – Zwr鏂i si do Lucjusza: – Co mu zrobi貫?
- Ja, m鎩 panie? – zdziwi si Malfoy. – Nie s康z, by ch這pak by pos逝szny, ale nie sprawia 瘸dnych k這pot闚, gdy by ze mn.
Voldemort 鈍idrowa wzrokiem Lucjusza.
- Dlaczego wam nie wierz?
- Mistrzu…
- Cisza! – rozkaza Voldemort. Jego wzrok lata mi璠zy Harrym, a Lucjuszem. Wida by這, 瞠 jest w軼iek造. – Us造sz prawd albo kto ucierpi.
- Nie ma tu nic do powiedzenia – rzek Harry.
Voldemort z豉pa jego twarz; Harry krzykn掖 z b鏊u i pacni璚iem na ziemi.
- Nie ma nic do powiedzenia? – powt鏎zy Voldemort, spogl康aj帷 na niego– Harry, m鎩 pupilku. Nie wierz ci.
Harry nie mia do嗆 si造, by odpowiedzie.
- Powiesz mi teraz, Harry, albo obaj poniesiecie konsekwencje.
Harry pos瘼nie wpatrywa si w ziemi, to sk這ni這 Voldemorta do puszczenia go.
- Bardzo dobrze – oznajmi Voldemort, znikaj帷.
Harry j瘯n掖, poniewa Lucjusz pom鏬 mu si podnie嗆.
- Nie wiem, czy ci podzi瘯owa, czy powiedzie, jaki jeste g逝pi – prychn掖 Lucjusz.
- Powiniene pozwoli Brudasowi mnie wyleczy. Voldemort wie, kiedy cierpi.
- Wiem.
Voldemort zasygnalizowa, ledwo po tym jak pom鏬 Harry’emu doj嗆 do jego namiotu. Obydwoje odwr鏂ili si i zobaczyli, jak Voldemort rzuca Dracona Malfoya na ziemi.
- Powiedzia貫m, 瞠 dowiem si prawdy albo kto ucierpi – sykn掖 Voldemort.
Draco popatrzy這 w g鏎 na swojego ojca.
- Nie, panie! – krzykn掖 Lucjusz, upadaj帷 na kolana.
- Przysi璕am – wychrypia Draco – nie wiem, co zdarzy這 si w bawialni.
Voldemort za鄉ia si cicho.
- Och, wierz ci, Draco, m鎩 ch這pcze. Chc tylko wiedzie, co si sta這.
- Panie…
- Cicho, Lucjuszu – rozkaza Voldemort i wlepi wzrok w Harry’ego. – Od niego to us造sz.
Harry spojrza na Lucjusza wygl康aj帷ego na wstrz捷ni皻ego, nast瘼nie na przera穎nego Dracona i Voldemorta, kt鏎y wydawa si by bardziej przera瘸j帷y, ni samo piek這.
Gdyby milcza tylko Draco by ucierpia.
- Draco nie jest twoim przyjacielem, Harry - powiedzia Voldemort. - Kontrakt go nie chroni. B璠ziesz patrze, jak cierpi przez twoje milczenie?
Podni鏀 r騜d磬.
Draco zrobi wiele rzeczy, ale nie zas逝giwa na to, by by ukaranym za winy swojego ojca.
- Lucjusz zbi mnie – wyzna Harry.
Voldemort obrzuci go spojrzeniem.
- Jaki mia pow鏚? – spyta, zwracaj帷 sw鎩 wzrok na Dracona.
- Nie chcia貫m u nich zosta. A p騧niej Pani Malfoy przynios豉 tac i kaza豉 mi odda r騜d磬, czego nie m鏬豚ym zrobi. Wiedzia貫m, 瞠 Malfoy dostanie sza逝.
- To prawda? – zwr鏂i si do Lucjusza Voldemort.
- Tak, m鎩 panie.
- Wi璚 dlaczego chronisz go, Harry? – zapyta Voldemort. – Jeste pod moj ochron.
Harry ugryz si w j瞛yk, powstrzymuj帷 si przed odpowiedzi.
- Nie m鏬 mnie zatrzyma, m鎩 panie – o鈍iadczy Malfoy. – Nie zaakceptowa twojej ochrony.
Voldemort odwr鏂i si do Harry’ego ze zdziwionym spojrzeniem
- Nie u篡貫 mojej ochrony, Harry?
Voldemort wygl康a na ura穎nego; Harry za chcia jeszcze raz zawin望 r璚e wok馧 jego szyi. Nie zamierza pozwoli sob manipulowa.
- Mog sam o siebie zadba.
Voldemort spojrza na Lucjusza.
- Co mu zrobi貫?
- Bi貫m go batem.
- CO?! – warkn掖 Voldemort, chwil p騧niej ju panuj帷 nad swoim g這sem. – Jak d逝go?
- Nie liczy貫m.
Voldemort odwr鏂i si do Harry’ego.
- By 鈍iadomy?
- Tak, m鎩 panie.
- Jak to zni鏀?
- Krzykn掖, gdy pierwszy raz go uderzy貫m. A drugi raz, gdy skrzat domowy zerwa mu koszul z plec闚. Mia貫 racj, mistrzu, co do jego du瞠j wytrzyma這軼i.
Harry wci捫 nie podnosi wzroku. Rozmawiali o nim, jak o jakim zwierz徠ku domowym. Jak o pupilku Voldemorta. Harry nie m鏬 tego znie嗆.
- Harry – powiedzia Voldemort. Ten nie spojrza w g鏎. – Harry!
Lucjusz szarpn掖 do g鏎y brod Harry’ego, 瞠by jego oczy spotka造 si z czerwonymi 郵epiami Voldemorta. Harry nie odczuwa b鏊u, ale musia patrze na Czarnego Pana.
- Nie chcesz mojej ochrony? – zapyta Voldemort.
Harry otworzy usta, gotowy by zaprzeczy.
- Dobrze si zastan闚, Harry – powiedzia Voldemort. – Nie mog ukara Lucjusza, je郵i jej nie zaakceptujesz. Ale jak moi 鄉iercio瞠rcy dowiedz si, 瞠 nie chcesz mojej ochrony, to nie b璠 m鏬 ich powstrzyma przed sprawianiem b鏊u tobie… albo twoim przyjacio這m.
Harry wpatrywa si w niego. Voldemort wyci庵n掖 r瘯 i dotkn掖 jego twarzy. Zamkn掖 oczy. Tak go bola這...
- Chcesz mojej ochrony, Harry?
Harry rozs康zi pytanie na nowo. Chodzi這 tu przede wszystkim o t ochron przed 鄉iercio瞠rcami. M鏬 znie嗆 wszystko, co przed nim postawili, ale je郵i chodzi這 o jego przyjaci馧…
Jeste chroniony przez kontrakt.
Kontrakt?
- Tak – wydusi z trudem Harry.
Co z moimi przyjaci馧mi?
Dlatego ich chroni dzi瘯i tobie, przez kontrakt.
- Powiedz te s這wa, Harry.
Harry prze趾n掖 郵in.
Je郵i nie zaakceptowa豚y ochrony Voldemorta, w闚czas jego przyjaciele nie b璠 bezpieczni przed 瘸dnym ze 鄉iercio瞠rc闚. Voldemort zosta przywi您any do kontraktu, ale 鄉iercio瞠rcy nie, je郵i nie przyjmie jego ochrony.
- Chc twojej ochrony – wysapa Harry.
Voldemort trzyma r瘯 pod broda Harry’ego, by utrzyma jego twarz w g鏎ze.
- Bardzo rozs康ne, Harry - o鈍iadczy. - Min掖e pierwszy test.
***
Harry mia tylko niejasne wspomnienia tego, jak zosta przyniesiony do swojego namiotu. Nie by do ko鎍a pewien, ale chyba s造sza krzyki b鏊u. Pozostawa這 mu mie nadziej, 瞠 nale瘸造 do Lucjusza.
Przypomnia sobie g這sy Severusa i Crystal i b鏊u, przez kt鏎y musia przej嗆.
Teraz, jak ju otworzy oczy, b鏊 by znikomy.
- Harry? – powiedzia豉 Crystal.
Harry ledwo powstrzyma si od j瘯ni璚ia.
- Nic mi nie jest.
- Przesta wci捫 to powtarza! – oburzy豉 si w軼iek豉 Crystal. – Bo z tob jest wprost przeciwnie!
Harry westchn掖.
- Przepraszam.
- No, i dalej to robisz. Przesta! – Crystal trzyma豉 kurczowo r瘯 Harry’ego. - Zaj窸o godziny, nim Severus zszy twoje plecy, a na dodatek jeszcze powiedzia, 瞠 mimo to b璠ziesz mia blizny.
Blizny to ostatnia rzecz, kt鏎 zawraca sobie g這w. Voldemort powiedzia, 瞠 zda pierwszy test…. W豉軼iwie jak d逝go ju tu jest?
Harry stan掖 na nogi.
- Gdzie si wybierasz?! – krzykn窸a Crystal. – K豉d si.
Harry opar si na krze郵e, aby si ustabilizowa.
- Musz zobaczy si z Voldemortem.
Crystal z豉pa豉 go za rami.
- Oni wszyscy s zamkni璚i w namiocie konferencyjnym.
Harry popatrza na ni i westchn掖. Zapowiada這 si, 瞠 mog przesiedzie tam ca貫 godziny.
- Harry…
- Prosz, chcia豚ym sp璠zi troch czasu w samotno軼i – odrzek 豉godnie. Emocje obiegaj帷e go by造 zbyt silne, a nie chcia sprzecza si z dziewczyn, kt鏎 wydawa si polubi.
- Uhm, jasne – zgodzi豉 si Crystal pomimo, 瞠 popatrzy豉 na niego z niepokojem. – Bo w ko鎍u nic ci nie jest.
- Tak. Po prostu musz pomy郵e.
Po tym jak Crystal wysz豉, Harry prawie wywr鏂i ze w軼iek這軼i swoje biurko.
Zda貫 pierwszy test.
Nie m鏬 przesta my郵e o s這wach Voldemorta i o tym, 瞠 Malfoy osi庵n掖 swoje. Zaakceptowa ochron jego ,,mistrza”, pozwalaj帷 zn闚 zadzia豉 tamtym przekl皻ym manipulacjom.
Musia si jako roz豉dowa. Odwr鏂i si do p馧ek z ksi捫kami, do kt鏎ych Hermiona tak cz瘰to zagl康a豉. Chwyci pierwsz lepsz. Niespodziewanie ksi捫ka okaza豉 si by na temat ptak闚. Nawet uda這 mu si znale潭 co o feniksach.
Harry dosta feniksa? To jest zbyt dziwne.
Remusie, zamilcz dla odmiany.
Harry, s造sz帷 g這sy g這wie, zacz掖 przegl康a ksi捫k uwa積ie dla wyja郾ienia, czemu to w豉郾ie jego wybra豉 Rowan.
Przeczyta o piosence feniksa i jego 透ach – obydwu rzeczy, o kt鏎y wiedzia – ale o zarz康zeniu feniksem znalaz niewiele.
Mia sze嗆 otwartych ksi捫ek na biurku, a mimo to w dalszym ci庵u nie m鏬 odnale潭 odpowiedzi. Rozumia z tego tylko tyle, 瞠 Rowan wybra豉 go i da豉 jak捷 mo磧iwo嗆 rozkazywania feniksowi.
- Co to ma znaczy? – mrukn掖.
Osun掖 si na krze郵e, trzymaj帷 w d這niach g這w w stanie frustracji. Voldemort zapewne wiedzia豚y, pomy郵a, ale by zaj皻y swoimi 鄉iercio瞠rcami.
Przebieg r瘯 przez w這sy, spuszczaj帷 wzrok na otwart przed nim ksi捫k.
Wtedy b鏊 wybuch w g這wie Harry’ego, sk豉niaj帷 go do podniesienia wzroku.
- Harry – rzek Voldemort – znalaz貫 spos鏏 na wzywanie mnie.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tabitha
Pufek
Do陰czy: 13 Mar 2006
Posty: 22
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Ker-Paravel
|
Wys豉ny: 字o 19:42, 17 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Rozdzia 18.
Rowan
- Wezwa貫m ci? – zdziwi si Harry.
Voldemort popatrza na ksi捫ki rozsypane na biurku.
- Tak, i to a dwa razy.
- Jak?
- W豉郾ie to chcia豚ym wiedzie.
- Ju po zebraniu? – rzek Harry, spogl康aj帷 na Snape’a, kt鏎y wszed tu za Voldemortem.
- Nie, Harry – odpowiedzia Voldemort, zbli瘸j帷 si do biurka Harry’ego. – To jest po prostu wa積iejsze.
- Dlaczego?
- Bo chc wiedzie, jak mnie wezwa貫. Wo豉貫 moje imi.
Harry’emu nie spodoba si ten d德i瘯... I na dodatek Voldemort wygl康a na tak podekscytowanego. Dreszcz przebieg mu po kr璕os逝pie.
- Co przed chwil robi貫? – zapyta Snape.
Harry odwr鏂i si do niego.
- Co? Ach, by貫m sfrustrowany, bo nie mog貫m znale潭 tego, czego szuka貫m.
- Dotyka貫 swojej blizny?
- Uhm, bardzo mo磧iwe. Patrzy貫m na ksi捫k, opieraj帷 g這w na r璚e.
- I o czym my郵a貫?
Harry rzuci okiem na Voldemorta, nast瘼nie z powrotem na Snape’a.
- O tym, 瞠 Voldemort wiedzia豚y. – Wys豉 jeszcze jedno niepewne spojrzenie Voldemortowi wygl康aj帷emu na tak zadowolonego, 瞠 穎陰dek Harry’ego a si zacisn掖. – I, 瞠 powiedzia豚y mi, ale jest na zebraniu…
- Zr鏏 to jeszcze raz, Harry – nakaza gorliwie Voldemort.
Harry ba si spr鏏owa, widz帷 go tak usatysfakcjonowanego.
- Nie wiem, czy mog.
- Spr鏏uj – zach璚i go Voldemort. Jakby widz帷 zdenerwowanie Harry’ego, doda: - Nazwijmy to drugim testem. Dam ci jeszcze tylko trzeci.
Harry westchn掖. Zrobi to samo, co wcze郾iej: 這kcie postawi na biurko, g這w opar o r璚e, a praw d這ni przebieg przez blizn.
Voldemort m鏬豚y mi powiedzie.
Voldemort zacz掖 鄉ia si z rado軼i. Harry spojrza w g鏎 z zaniepokojeniem.
- Co s造sza貫?
- Tylko to, jak wypowiadasz moje imi.
Cieszy si, 瞠 nie m鏬 us造sze jego my郵i, ale wci捫 wprawia go w zak這potanie w豉sny wyczyn. Voldemort okr捫y biurko i 豉godnie chwyci twarz Harry’ego. Wzrok ch這pca zatopi si w czerwonych szczelinach.
- Wie staje si coraz silniejsza – o鈍iadczy Voldemort, po czym pu軼i jego brod i zwr鏂i si do Severusa:
- Chod, sko鎍zymy zebranie. – Odwr鏂i si z powrotem do Harry’ego. – Wr鏂 p騧niej, 瞠by odpowiedzie na twoje pytania. Sprawi貫 mi pow鏚 do dumy. Tw鎩 ostatni test b璠zie jutro, po nim b璠ziesz m鏬 wr鏂i do swoich przyjaci馧.
Harry, ogarni皻y z造m przeczuciem, obserwowa jak wychodzi z namiotu. Nie podoba這 mu si to, 瞠 m鏬 go od teraz wzywa.
Wi篥 staje si coraz silniejsza.
Harry stara si o tym ju wi璚ej nie my郵e, odwr鏂i si do ksi捫ek i zacz掖 z determinacj je przeszukiwa, 瞠by nie musia pyta o nic Voldemorta. Jednak瞠, wci捫 nie m鏬 znale潭 odpowiedzi na swoje pytania.
***
Voldemort ponownie wszed do namiotu, zastaj帷 Harry’ego w nie lepszym humorze od czasu, gdy ostatnio opu軼i namiot. I nie czekaj帷 na zaproszenie, zaj掖 krzes這 przed biurkiem, naprzeciw ch這pca.
- Wi璚 jaki jest problem?
Harry przebieg r瘯 przez w這sy, nie opanowuj帷 westchni璚ia.
- Chcia豚ym wiedzie, o co chodzi z tym rozkazywaniem feniksowi.
Voldemort wydawa si zaciekawiony.
- Po co ci to?
Harry wsta i zacz掖 przemierza krokami pok鎩; nie lubi sposobu, w jaki Voldemort patrzy na niego.
- C騜, powiedziano mi, 瞠 to nie jest normalne, jak feniks wlatuje przez twoje okno, wybucha p這mieniami, a nast瘼nie zaczyna uwa瘸 si za twoj w豉sno嗆.
- A komu to si przytrafi這?
Harry nie patrzy na Voldemorta, ale wiedzia, 瞠 jest przez niego obserwowany.
- Mnie. Podczas przerwy 鈍i徠ecznej.
Voldemort podni鏀 si.
- Feniks ci wybra?
Brzmia na tak zdziwionego, 瞠 Harry odwr鏂i si by na niego spojrze.
- Tak.
- Zatem dlaczego jej tutaj nie ma?
Harry mrugn掖.
- A powinna by tutaj?
- Oczywi軼ie. Najprawdopodobniej ciebie szuka, bo nie mo瞠 znie嗆 samotno軼i.
Harry wpatrywa si w niego.
- Zawo豉j j, to ci znajdzie – zasugerowa Voldemort.
- Zawo豉 j? Jak?
- Po prostu to zr鏏.
Harry popatrzy na niego sceptycznie i zachichota, odwracaj帷 si w kierunku wej軼ia do namiotu.
- Rowan!
Spojrza z powrotem na Voldemorta. Za鄉ia si znowu, ale w obr瑿ie kilku chwil Rowan wlecia豉 do namiotu i wyl康owa豉 na wystawionym przez niego ramieniu. Zacz窸a 酥iewa, daj帷 Harry’emu do zrozumienia, 瞠 jest na niego obra穎na.
- Jest na mnie w軼iek豉.
- Nie ma si czemu dziwi – rzek Voldemort. – Nale篡 do ciebie tak, jak ty do niej.
Harry spojrza ze zdziwieniem na feniksa. Uros豉 troch i jej upierzenie pociemnia這 na szkar豉tny i z這ty, kolory Gryffindoru.
Kiedy Rowan przesta豉 酥iewa, po這篡豉 swoj g堯wk na jego szyi, tu pod uchem. Harry pog豉ska j, chwil p騧niej odwracaj帷 si do Voldemorta.
- Wi璚 co jest z tym rozkazywaniem?
- Co powiedzia ci Syriusz, gdy j dosta貫?
Harry nie by pewny, czy chce rozmawia z Voldemortem o ojcu chrzestnym, ale ciekawo嗆 zn闚 wzi窸a nad nim g鏎.
- Powiedzia, 瞠 do mnie nale篡, co Remus uzna za bardzo dziwne. A jak chcia貫m wiedzie dlaczego, Syriusz kaza Remusowi si zamkn望.
Voldemorta wydawa這 si to rozbawi, gdy za鄉ia si cicho.
- S jakie inne feniksy darz帷e ci specjalnymi wzgl璠ami?
- Nie, jest tylko Fawkes, ale on po prostu mnie lubi, nic wi璚ej. To feniks, kt鏎ego pi鏎a znajduj si w naszych r騜d磬ach.
- Ach, ptak Albusa – westchn掖 Voldemort, wstaj帷. Patrzy dziwnie na Rowan, przytulaj帷 si do brody Harry’ego.
- Zaatakowa mnie po tym, jak przesta貫m si ukrywa.
- Zaatakowa ci?
- Z豉pa mnie i zacz掖 p豉ka. Jego 透y sprawi造 mi b鏊. Dumbledore powiedzia, 瞠 to by這 przez moje poczucie winy.
- Ach, Fawkes pr鏏owa oczy軼i ci z poczucia winy. – Czarnoksi篹nik wpatrywa si intensywnie w Harry’ego. – Przypuszczam, 瞠 nie podzia豉這.
- Nie – przyzna Harry, zn闚 ogarni皻y przez ciekawo嗆. – Dumbledore powiedzia, 瞠 jestem za silny.
- Zaiste – przyzna Voldemort, robi帷 krok w kierunku Harry’ego i Rowan. – Potrzebny ci w豉sny feniks, wywieraj帷y jaki wp造w na tak g喚boko zakorzenione uczucie.
- My郵isz, 瞠 to Dumbledore mi j wys豉?
- O nie, Harry. Tylko feniks mo瞠 dokona wyboru. – Wyci庵n掖 r瘯 i pog豉ska Rowan, kt鏎a wydawa豉 si nie mie nic do tego. – Ale powiniene pozwoli znikn望 swojemu poczuciu winy.
Harry popatrzy na niego.
- Niby czemu?
- Poniewa to nie jest twoja wina.
- Oszcz璠zi貫m Pettigrewa. Wszystko jest z mojej winy.
- Harry – zacz掖 Voldemort, chwytaj帷 twarz Harry’ego, przez co chwil potem ch這pak osun掖 si na kolana, a Rowan natychmiast przeskoczy豉 na jego rami. – Albus nie powiedzia ci o wyborach?
Harry z trudem kiwn掖 g這w. Rowan zacz窸a p豉ka, przez co b鏊 ust徙i, chocia Voldemort nie zwolni u軼isku.
- Powstrzyma貫 Syriusza i Remusa przed zabiciem Glizdogona – kontynuowa. - Ale oni nie musieli tobie na to pozwoli. – Harry zmru篡 oczy, za Voldemort tylko potrz御n掖 g這w. – To dwaj doro郵i m篹czy幡i. Mieli zamiar pozbawi 篡cia cz這wieka, kt鏎y zdradzi twoich rodzic闚 i ich zaufanie, mimo to oni pozwolili ci zdecydowa, daj帷 wyb鏎. – Pu軼i go i oddali si. – Wyb鏎, kt鏎ego ja nie da豚ym trzynastoletniemu ch這pcu. Remus i Syriusz s odpowiedzialni tak jak ty, za powr鏒 Glizdogona do mnie.
Harry zastanowi si nad tym, gdy chwyci biurko i podci庵n掖 si na nogi. Syriusz m鏬豚y po prostu zabi Pettigrewa, bo taki mia w ko鎍u zamiar, zanim przyby Remus. Nie musieli udzieli mu wyboru, ale i tak to zrobili. Przez to tkwi w takim poczucia winy.
Jak mogli mu to zrobi?
Usiad, nie odrywaj帷 wzroku z le膨cych przed nim ksi捫ek. Rowan usadowi豉 si na oparciu krzes豉.
- Ach, tak – westchn掖 Voldemort. – Zeszli鄉y z tematu. Chcia貫 wiedzie o rozkazywaniu feniksem.
Harry popatrzy w g鏎, jeszcze raz ogarni皻y przez ciekawo嗆.
- Wcze郾iej, gdy mnie dotkn掖e, Rowan zap豉ka豉 i b鏊 min掖.
- Ona nie pozwoli ci cierpie, Harry. Co musi znaczy, 瞠 a tak si zez這軼i豉, tylko dlatego, 瞠 nie mog豉 ci znale潭.
- A mo瞠 tak w ko鎍u odpowiesz na moje pytanie?
- B璠ziesz mnie b豉ga, Harry?
Harry osun掖 si w krze郵e z frustracji.
- Wi璚 wyjd.
Voldemort za鄉ia si cicho i przychyli si nad biurkiem.
- Chcesz bym ci zostawi, czy raczej powiedzia, co chcesz wiedzie?
- Sam doskonale znasz odpowied.
Voldemort za鄉ia si swoim lodowaty tonem.
- Wi璚 powiedz mi, Harry, czego si jak dot康 dowiedzia貫?
Dlaczego Voldemort musia wszystko tylko utrudnia? Czasami to by這 jak rozmowa z Hermion.
- Nale篡my do siebie. Ona nie chce bym cierpia.
Voldemort usiad z powrotem, pozwalaj帷 Harry’emu w ko鎍u odetchn望 z ulgi.
- Co jeszcze?
Harry zapragn掖 czym w niego rzuci. Czy Voldemort nie m鏬 po prostu wszystkiego od razu powiedzie?
Fawkes chcia, 瞠by pozby si swojego poczucia winy. Natomiast Rowan da豉 mu do zrozumienia, 瞠 nie musi czu b鏊u. I w zesz造m roku nie pu軼i r騜d磬i, s逝chaj帷 tego, co us造sza dzi瘯i piosence feniksa.
Rozkazywali mu.
Spojrza na Voldemorta, kt鏎y kiwn掖 g這w, jakby zobaczy moment, w kt鏎ym to zrozumia.
- Ona mo瞠 mi rozkazywa?
- Nie ca趾iem – odpowiedzia Voldemort. – Mo瞠 manipulowa twoimi uczuciami dla twojego dobra, ale nie mo瞠 kaza ci skoczy z mostu, czy co takiego.
- A ja? – zapyta z ciekawo軼i.
- Co wyczyta貫?
Harry dobrze si zastanowi, patrz帷 na Rowan.
- C騜, wszystkie fenikse mog uleczy ka盥ego, kogo lubi. A ich piosenka potrafi uspokoi nawet najbardziej szalej帷e t逝my. – Utkwi wzrok w Voldemorcie. – Mog kaza zrobi jej te wszystkie rzeczy dla mnie?
- Tak, Harry. Nawet, je郵i si jej si to nie spodoba.
Harry przeni鏀 wzrok na Rowan usadowion na oparciu krzes豉.
- To prawda, dziewczynko? Zrobi豉by te rzeczy dla mnie?
Roze鄉ia si, gdy przez swoj piosenk da豉 mu do zrozumienia, 瞠 jest bez w徠pienia idiot.
- Jest co jeszcze – oznajmi Voldemort.
Harry podni鏀 na niego wzrok, g豉szcz帷 Rowan.
- Co jeszcze?
- Maj帷 przy sobie feniksa, mo瞠sz ratowa 篡cie, ale do pewnego czasu.
- Co masz na my郵i?
- Mo瞠sz ratowa ludzi od 鄉ierci. Je郵i kto umrze, nawet, je郵i tego kogo nienawidzisz, mo瞠sz uratowa jego 篡cie w obr瑿ie godziny po zgonie.
- Przez rozkazanie feniksowi?
- Tak.
Harry utkwi wzrok w Rowan, w mi璠zyczasie Voldemort wsta i ruszy w kierunku wyj軼ia.
- Zak豉dam, 瞠 zaspokoi貫m twoj ciekawo嗆 – rzuci.
Harry zatraci si w z這tym spojrzeniu ptaka.
- Taa, dzi瘯i.
Wtedy przypomnia sobie co jeszcze. Zerkn掖 na oddalaj帷ego si Voldemorta.
- Voldemort? – powiedzia Harry. Ten odwr鏂i si do niego. – Tak naprawd... to nie kaza貫 wych這sta mnie Malfoyowi?
Voldemort wygl康a na zaskoczonego.
- O nie, m鎩 ch這pcze. Surowo za to zap豉ci. Kaza貫m mu tylko by surowym wzgl璠em ciebie. Wiedzia貫m, 瞠 jego zamiary b璠 dalekie od dobrych, ale ja zada豚ym jak捷 prac, czy co podobnego.
- Jak ukara貫 Lucjusza? - ciekawo嗆 a emanowa豉 z g這su Harry’ego.
- Draco zosta wych這stany na jego oczach, ale c騜, zemdla po pi璚iu ciosach. Mo瞠sz nawet by z tego dumny, gdy, tak jak mi powiedziano, ty znios貫 ich prawie pi耩dziesi徠.
Harry wzruszy ramionami, mimo to poczu si troch zadowolony.
- A tak na marginesie, co b璠zie ostatnim testem?
Voldemort odwr鏂i si w stron wyj軼ia.
- Zakl璚ie zabijaj帷e – powiedzia i wyszed z namiotu.
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Shadow
Owutemiec
Do陰czy: 06 Maj 2006
Posty: 261
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5 Sk康: Z ciemno軼i
|
Wys豉ny: Nie 20:42, 21 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
To opowiadanie jest 鈍ietne Wci庵n窸o nie i nie umia豉m przesta czyta 您 nie dotar豉m do ko鎍a.
Czekam z niecierpliwo軼i na kolejne rozdzia造. Nie przet逝macz ich sama bo m鎩 angielski jest straszny
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
Tasha
Pufek
Do陰czy: 06 Lip 2006
Posty: 1
Przeczyta: 0 temat闚
Ostrze瞠: 0/5
|
Wys豉ny: Czw 19:08, 19 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Opowiadanie jest kontynuowane na Mirriel oraz Dziurawym Kotle.
pozdrawiam Tasha
Post zosta pochwalony 0 razy
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
MSCmads
Go嗆
|
Wys豉ny: Sob 3:57, 16 Sty 2021 Temat postu: 苠訄郇郈郋郇訄 郕郋邾郈訄郇邽 "苤" |
|
|
苠訄邾郋迠迮郇郇訄 郕郋邾郈訄郇邽 郱邽-苠迮邿迡邽郇迣 邽邾迮迮 訇郋郅郋邿 郋郈 訄訇郋 赲 迡郋訄赲郕迮 訇郋郇 迣郱郋赲 邽 郕郋郇迮邿郇迮郇 迣郱郋赲 邽郱 邽訄, 郋迮邽 邽 觓郈郋郇邽邽 迮迮郱 郅訄迡邽赲郋郋郕, 赲郕郅訄 郋郋邾郅迮郇邽迮 赲迮 郇迮郋訇郋迡邽邾 迡郋郕邾迮郇郋赲 迡郅 郈迮迮赲郋郱郕邽 迣郱郋赲 邽 訄邾郋迠迮郇郇郋迣郋 郋郋邾郅迮郇邽.
|
|
Powr鏒 do g鏎y |
|
|
|
|
Mo瞠sz pisa nowe tematy Mo瞠sz odpowiada w tematach Nie mo瞠sz zmienia swoich post闚 Nie mo瞠sz usuwa swoich post闚 Nie mo瞠sz g這sowa w ankietach
|
|