Autor Wiadomość
Aubrey
PostWysłany: Sob 18:24, 11 Lut 2006    Temat postu:

Przyjaciela nazwał Tomem,
Bo imię to kojarzył z domem.
Ten rym bardzo mi się spodobał , wogóle świetnie rymujesz .
Będów ortograficznych nie ma żadnych i ciesz się , że masz talent do rymu , bo w gruncie rzeczy to wcale nie taka prosta rzecz!!!!!!!!!!!!!!!!
Kłania się nisko Camellia Van De Aremendi.
wielokropek
PostWysłany: Pią 18:50, 03 Lut 2006    Temat postu:

Tak, praca jest ciekawa.Very Happy
Te rymy są jakieś takie ekhm.. Ale sam lepiej rymować nie potrafie więc siedze już cicho.
Jedna rzecz mnie tylko śmieszy:D
Bazyliszek który uwielbia jeść kluski. To jest to !=)
Dziękuję bardzo!ducky
harry_zabrze
PostWysłany: Pią 18:42, 03 Lut 2006    Temat postu:

To jest super. Sam też umiem dobrze rymować Mr. Green i wiem że za łatwe to nie jest. Superanckie. Pracuj, pracuj dobrze ci idzie:d
Angelina_Black
PostWysłany: Nie 21:45, 22 Sty 2006    Temat postu:

czepiacie się mi się podaba zasłużyłaś na duże brawa Smile
Merope
PostWysłany: Nie 21:44, 22 Sty 2006    Temat postu:

Ładne to, ładne, chociaż jak poprzedniczka stwierdziła, nie wybitne. Szlifować, pisac dalej i się nie krępować. My wszystko przeżyjemy, nawet napad Mary Sue (mam nadzieje^^) Ale to coś oryginalne.
Biedny Bazyli. Przyjaciół chciał mieć, a wszyscy się go bali. Oj nieszczęsny żywot bazyliszków.
Sklawinia Marple
PostWysłany: Czw 22:13, 29 Gru 2005    Temat postu:

Ładne, chociaż nie wybitne. Pracuj dalej Wink
Lady Vader
PostWysłany: Czw 13:02, 29 Gru 2005    Temat postu:

To jest super. Podoba mi się naprawdę. Dzieki ducky, że się zarejestrowałaś Wink
ducky
PostWysłany: Czw 13:00, 29 Gru 2005    Temat postu: Bazyli, czyli Historia Bazyliszka

Jako że nikt nie chciał tego skomentować na Kotle i Mirriel, to może tutaj ktoś mi powie, czy swoje teksty mam zamykać w szufladzie a klucz do niej wyrzucać, czy też poprawiać je, a potem zadręczać nimi niewinnych użytkowników forum.
Tak więc, przedstawiam Państwu ducky i jej literacki debiut!

Bazyli, czyli Historia Bazyliszka

Pływając pośród rur radośnie
Bazyliszek imieniem Bazyli nam rośnie.
Zielenią lśniące ma łuski,
I uwielbia jeść kluski.
Jego panem jest Salazar,
Miły mag, co w oczach ma żar.

Raz na pięć lat dziesiątek,
Urządza sobie Bazyli obrządek.
Zajada się kogutami,
I bawi się z uczniakami.

Pewnego dnia pięknego,
Powrócił miły pan Bazylego.
Rzekł do niego płynnym sykiem:
„Przyjacielu mój ty drogi,
Proszę, spójrz na me ostrogi!
Wszystko się w nich dziś odbija!
Ich uroda mnie dobija”
Zaciekawił się Bazyli.
Wtem usłyszał jak coś kwili.
Podpełzł szybko, bezszelestnie,
I zobaczył dziecko we śnie.
„To jest pan twój nowy,
lecz jeszcze nie zna wężowej mowy.
Imieniem jego Voldemort jest.
Zmierzyć się z nim, to na odwagę test.

Ucieszył się Bazyli ogromnie,
Bo od dawna czuł się samotnie.
Przyjaciela nazwał Tomem,
Bo imię to kojarzył z domem.

Wszyscy jednak dorastają,
I dom swój opuścić mają.
Pożegnanie było pełne łez.
Choć Tom płaczu musiał się strzec.
Myśląc o przyjacielu swym,
Układał do imienia jego rym.

Po latach kilku Bazyli,
Zatęsknił do dawnej idylli.
Postanowił odwiedzić Toma,
Swojego serdecznego zioma

Wędrował więc rurami,
Marząc o kluskach z truskawkami.
Wtem usłyszały jego uszy,
Płacz zagubionej duszy.

Było to dziewczę pryszczate i młode,
Które szlochało spuszczając wodę.
Otwierając drzwi do kabiny,
Zobaczyło Bazylego współczujące miny.
Wtem poczuło dziwną lekkość,
I poszybowało w ciemność.

Zobaczywszy bezwładne ciało,
Bazylemu płakać się zachciało.
Gdy zrozumiał, że to jego wina,
Jego łuska zrobiła się sina.
Nie rozumiał jednak dlaczego,
Dziewczę umarło na widok jego.

Powrócił do Komnaty swej,
Myśląc o istotce tej.
Ułożył się przy jeziorze,
I zasnął, a we śnie zobaczył zorzę.

Po kilku dniach powrócił Tom,
Z radością powitał swój stary dom.
Pocieszył Bazylego,
I zabrał na polowanie wyżej wymienionego.

Pływając pośród rur,
Bazyli wybudował wokół siebie mur.
I choć Tom nadal go odwiedza,
Mur oddziela ich jak miedza.

Aż w końcu przyszedł do niego chłopiec,
Jednak ten, chciał wykopać mu kopiec.
Bazyli starał się go zagadywać,
Jednak on jął szablą wymachiwać.

Zrozpaczony Bazyl uciekał do kanałów,
Jednak nie zastąpiły mu one obronnych wałów.
Szabla przeszyła mu gardło,
Aby nigdy już klusek nie jadło.
Kolejny cios przyniósł śmierć,
Bazyli stracił ciała ćwierć.

I tak zginął ostatni z rodu swego,
Bazyli, chcący być przyjacielem każdego.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group