Krzysztoffa |
Wysłany: Śro 20:54, 15 Mar 2006 Temat postu: Hogwarckie swawole :D |
|
Przedmowy słów kilka-
TO znowu jest samym dialogiem.
TO znowu jest dość krótkie.
TO znowu może być dla niektórych niesmaczne.
Następna cześć nie jest przewidziana.
Jeśli ktoś czytał "Co robią gryfoni wieczorową porą...?" i mu się nie spodobało, to może sobie spokojnie odpuścić również ten dialog bo pewnie nie znajdzie w nim nic satysfakcjonującego.
Wszelkie nietypowe zmiany w interpunkcji lub też w ortografii były przewidziane.
A więc zapraszam do czytania!
[Lekcja eliksirów; zimny, wilgotny loch, profesor Slughorn przystawia się do Lily, a James pieni się ze złości]
-Tak, tak… Hmmm… Mlask, mlask! Moja DROGA panno Evans! Taaaka śliczna i zgrabna a do tego jeszcze taaaka inteligiiiętna… Mmm…
-Eee… Tak, dziękuję profesorze… Ale na prawdę, może pan puścić moją rękę…
-Profesorze! Sara Tilly rozpuściła swój kociołek!
-Co? Ech, co za niezdara! Niech to naprawi! A więc, hem, hem… Lily nie chciałabyś przychodzić do mnie na hem, hem… Dodatkowe lekcje?
-Eee… Mmmm… Cóż to na prawdę bardzo miło z pana strony… [szybkie spojrzenie na rozwścieczonego Jamesa] ALE… Hmmm [wyraz twarzy świadczący o gorączkowym namyśle] nie chciałabym sprawiać kłopotu no i tego… Chyba sama sobie poradzę… i yyyy… O, panie profesorze Mel Gibson w różowym cadilacu! [ha! Sprytny manewr odwracający uwagę! Ha!]
-Czy to pałkarz drużyny bułgarskiej? Tylko co to jest cadilac? Jakiś model miotły? Nie widzę… a więc, hem, hem… Lilyanne porozmawiajmy o twoich dodatkowych lekcjach… Może przychodziłabyś do mojego gabinetu po ciszy nocnej… Na przykład w piątki?
-Przykro mi panie profesorze, ale po ciszy nocnej opiekuję się Jamesem
-???
-Czytam mu bajki na dobranoc, wie pan takie rzeczy…
-Hem hem… Panem Potterem, hem? [Szybkie Spojrzenie Śmierci dla Jamesa] Ja ostatnio także źle sypiam… Ale cóż, jeśli nie chcesz to…
-Tak?? [idźsobie, idźsobie, idźsobie, idźsobie, IDŹ SOBIE!!!]
-To może w piątki PRZED ciszą nocną?
-Khrrr… [odgłos duszenia w sobie wrzasku]
-No, to jesteśmy umówieni, panno Evans! W piątek o dziewiętnastej i ani minuty później! [rzuca jej lubieżne spojrzenie i odchodzi]
-Lily a ja?? [James na skraju załamania] Dziś miałaś mi czytać Żulusia Puchatka ze Stulitrowego Lasu*!
-Rogatku, dobrze wiesz że zawsze będziesz miał w moim sercu specjalne miejsce… [łapie go za krawat i całuje mocno na oczach Slughorna; rozlegają się wiwaty gwizdy i oklaski]
-Evans, minus pięćdziesiąt punktów za publiczne okazywanie uczuć niewłaściwym osobom [z jeszcze bardziej lubieżnym uśmiechem]
-Khrrr… (drugi raz) [bo James chciał się rzucić na Slughorna, ale Syriusz w ostatniej chwili złapał i przytrzymał za krawat]
-Ale panie profesorze ja nie mogę w piątek o dziewiętnastej bo… Eee… Mam szlaban u profesor McGonagall! Ha!
-Oo, jestem pewien że profesor McGonagall zechce go przenieść. Porozmawiam z nią, nie martw się!
-NIE! Naprawdę nie trzeba! Profesor McGonagall już raz mi go przełożyła i nie chciałabym nadużywać jej uprzejmości… Poza tym, chciałabym już mieć go za sobą.
-O, nie, nie, proszę się nie marrrtwić panno Evans. Przekonam profesor McGonagall żeby ci darrrowała ten szlaban. Jestem pewien, że to było jakieś drobne przewinienie. To co, w piątek o dziewiętnastej w moim gabinecie?
-Nie ma MOWY!!! Nie przyjdę do pańskiego obślizgłego gabinetu! Jest pan śmierdzącym pedofilem!
-Evans, szlaban u mnie w piątek o dziewiętnastej. HA! Teraz musisz przyjść! [cieszy się jak głupi]
-AAAA!!! [okrzyk dzikiej amazonki i rzut kociołkiem w Slughorna. Ślimak macha różdżką, atak nieudany.]
-Cóż, w takim wypadku szlaban w moim gabinecie od dziewiętnastej przez cały tydzień.
-Khrrr… [MUSZĘ zarobić szlaban u kogoś innego! Nie dam mu mojej cnoty! Będę trzymać ten wianuszek dla Rogosia!]
-Zaczynamy od jutra! A teraz proszę o przelanie eliksirów…
***Przerwa obiadowa***
-Saro, co dolałaś tym razem do soku Lily?
-A co?
-Nie, nic, tylko czemu moja dziewczyna tańczy taniec brzucha na stole nauczycielskim, ubrana w różowe wdzianko, rodem z Las Vegas?
-TYM RAZEM no NAPRAWDĘ nie ja.
-…
-Panno Evans, jestem pod wrażeniem pani świetnej koordynacji Proszę się zgłosić do sekcji tanecznej. Prowadzi ją zdaje się profesor Slughorn.
-COOO??? [setki przerażonych uczniów jednocześnie dostaje gwałtownych torsji pod wpływem wizji Slughorna tańczącego taniec hula w samej spódniczce z trawy]
-[Lily ze spojrzeniem Bambiego] A mogę dostać szlaban? Proooszę!
-[Drops] Nie śmiałbym panno Evans. Przy kondycji widocznej w czasie tańca, obawiałbym się o własne życie.
-Ale… Ja tak tylko chwilowo! Sara… Sara mi wsypała psychotropków do soku!
-Niemożliwe.
-CZEMU???
-[Dumby mruczy pod nosem] Bo wczoraj Filch skonfiskował calutki zapas i jeszcze chce się oświadczyć profesor Sprut, a Flitwick sądził, że potrafi latać.
-SŁUCHAM?
-Eee… Nic Minerwo, Yyyy… Rozmawiam tylko z panna Evans o szczegółach technicznych jej występu. Nie przeszkadzaj sobie.
-ALE PSORZE JA NIE CHCĘ!
-Ależ Lily, nie można zmarnować TAKIEGO talentu!
-Ale profesor Slughorna mnie… Ja… TAK! MOLESTOWAŁ MNIE!
-O, mnie też.
-???
-Wielokrotnie męczył mnie o to, żebym zwiększył szkolny zapas kandyzowanych ananasów. A, słyszałem panno Evans, że masz szlaban na cały tydzień u profesora Slughorna?
-Ale mnie molestował SEKSUALNIE!
-[w tym momencie do Wielkiej Sali wpada znarkotyzowany Irytek rzucając w młodzież najnowszymi numerami Playboya, pobijając tym samym numer Lily] -Przepraszam panno Evans, musze się zająć pewną ważna sprawą [łapie Playboya, kładzie nogi na stole i zaczyna kontemplować z uwagą czasopismo]
-[Lily nagle uderzyła okrutna perwersyjna prawda, zrozumiała co musi zrobić aby zwrócić na siebie uwagę ciała pedagogicznego]
-Rogacz… Czemu twoja dziewczyna robi striptiz na stole nauczycielskim?
-[James z całkowitym stoickim spokojem szamie jajecznicę] A bo ja wiem? Co, to moja sprawa? Mnie to nie interesuje, ja już to wszystko widziałem.
-… Aha.
-Saro?
-Tak Łapo?
-Widzisz Lily?
-Aha…
-Czemu się do niej nie przyłączysz?
-A co? Wczorajsze ci nie wystarczyło?
-…
-A tak w ogóle to kto powiedział, że się nie przyłączę? Chciałam najpierw dojeść owsiankę [ze stoickim spokojem]
-Jasne. Nie przeszkadzaj sobie. Ja poczekam.
-[chwila ciszy]
-[przedłużająca się chwila ciszy]
-Skończyłaś już?
-Nie.
A teraz?
-Nie.
-A teraz?
-[do Wielkiej Sali wpełza Slughorn][Syriusz pada na ziemię rażony zaklęciem Sary]
-O panna Evans! Hem, hem… Następny tygodniowy szlaban u mnie za obnażanie się w miejscach publicznych.
-[Lily do siebie] &%$#@%^&* K***a od dziś nigdy się nie rozbiorę! Nawet skarpetek nie zdejmę!
-Panno Evans, kolejny tydzień szlabanu za przeklinanie!
[w tym momencie do Lily dołącza Sara]
-To w tym ^%^&*^$ zamku już nawet cholera rozebrać się nie można?!
-Właśnie! A jak się już K***a rozbierzesz to dostajesz szlaban!
-Cudownie, po prostu cudownie! Hem, hem… Jeszcze jeden tygodniowy szlaban panno Evans. Razem spędzi pani ze mną jeden Cu-dow-ny caaały miesiąc
-A SARA?!!!
-Dzięki Lily, serio.
-Panna Tilly odrobi swój szlaban pomagając panu Filtchowi utylizowac stare skarpety.
-Ja też chcę!! PROOSZĘ! CHCĘ UTYLIZOWAĆ STARE, ŚMIERDZĄCE SKARPETY!!!
-TAK! A ja się z nią chętnie zamienię prrrofesorze… Jestem pewna, że cokolwiek pan mi zleci zrobię to lepiej niż Lily! Chce pan sprawdzić? [Sara rozpina koszulę… Już widać jej koronkowy stanik… I wtedy…]
-[I Drops. TFU! I klops.][Bo wtedy okazuje się, że Slughorna postawił sobie za cel uwieść i wykorzystać tylko Lily] Nie, nie wolałbym aby szlaban u mnie… hem, hem… ODRABIAŁA panna Evans [Lubi zdobywać. Pociągają go te uparcie udające dziewice i oporne, to pewne].
-A może…
-NIE, jestem jednak hem, hem… Pewien, że pan Filtch nie pozostanie obojętny na wdzięki panny Tilly i postara się wykorzystać… Eee… UKRÓCIĆ rzecz jasna jej ekschibisjonistyczne zapędy.
-A co pan ma przeciwko ekschibisjonistom, hę? [Sara pokazuje mu czemu NIE powinien ich potępiać]
-A… Tak… hem, hem… To ja się jeszcze zastanowię… WIEM! Obie panie będą miały najpierw szlaban u mnie a potem u pana Filtcha. Szlaban więcej, szlaban mnie, co to dla was?
-(O nie Krzysiu, Slughorna ma chrapkę tylko na Lily, ja to WIEM!!!) [ten moment wybiera jednak Dumby na zainteresowanie się sprawą, bo przejrzał już całe pisemko] Hę? O nie… [szybkie spojrzenie na przejaw ekschibisjonistycznych zapędów Sary] Panna Tilly odrobi swój szlaban U MNIE, POMAGAJĄC MI… w gabinecie.
-[Sara taksuje spojrzeniem każdego z psorów] Taaak… Myślę, że to dobry pomysł…
-Saro? [Lily z kurwikiem w oku]
-Tak Lily?
-Wiesz, chyba mam pewien pomysł. [Uśmiechając się diabelnie]
-Pomysł o kryptonimie „Pejcz666”
-O Taaak…
-Mrrraw! [Sara patrzy drapieżnie na Dropsa i nadal się uśmiecha]
-…
-Horaciu, może jednak weźmiesz je… obie? Jesteś młodszy… Yyyy… Jurniejszy, znaczy odporniejszy
-[„Horacio” ledwo zaszczyca Sarę spojrzeniem] Eee… Nie mogę. Mam kilka BARDZO WEAŻNYCH spraw, które może… Yyyy… ZASPOKOIĆ tylko panna Evans
-Ale…
-Albusie! Weź się w garść! Pamiętaj, że jesteś honorowym członkiem Ligi Różowego Króliczka… Yyyy… Znaczy Ligi Obrony Przed Czarną Magią rzecz jasna. Na pewno dasz sobie radę.
-Ale ja... Tego… Nie mogę! Niech profesor Brit ją weźmie! [ze strachem patrzy na (wciąż) rozchełstaną Sarę]
-JA?? Ale ja nic nie zrobiłam! Pan ją weźmie! Niech panu wydłubie wszystkie dropsy z siwego brodziska! One są passé!
-[zwalanie szlabanu Sary z profesora na profesora trwa dobrą chwilę, w czasie której Ślimak ukradkiem zabiera ciuszki i bieliznę porzuconą przez Lily. Miłą zabawę Zwalania-Odpowiedzialności przerywa wejście Hagrida]
-O co chodzi??? [sprawa zostaje mu pokrótce przedstawiona. Hagrid mierzy Sarę i jej… Atrybuty dłuuugim spojrzeniem]- Ale macie problemy! JA ją wezmę.
-[wszyscy rzucają się żeby pogratulować/ podziękować Hagridowi]
-No to… Teges, Sara. Dziś wieczorem idziemy do Lasu
-…Narobić hałasu [mruczy pod nosem Dumby]
-Musze się ubierać?[Sara, niewinnie][Całe grono pedagogiczne milknie, tylko Hagrid przebiera nerwowo nogami]- Znaczy, czy mam się jakoś SPECJALNIE ubrać.
-Eee… No nie. Załóż co tam chcesz.
-[Dumby szeptem do McGonagall] Naiwne. Bardzo nierozsądne. Pozostawiając jej wolność wyboru w kategorii stroju daje jej broń do ręki.
-Wiem Albusie… Hagrid jest stracony. Teraz trzeba tylko zabezpieczyć Horacia. Lily jest naprawdę PODOBNA do Sary. To się może źle skończyć.
-No, nie wiem, nie wiem. Musisz przyznać, ze Horacy ma za sobą wiele lat doświadczeń w molestowaniu uczniów… Yyyy… Uczennic oczywiście.
-Ale Lily ma wsparcie Huncwotów.
-Horacy ma za sobą Filtcha.
-Taaak…. Szykuje się ostra rozgrywka…
-To, co…?
-ZAKŁAD??? [razem]
-Dwadzieścia galeonów na Lily [McGonagall]
-Dwadzieścia na Horacia. [Drops]
-Gramy fair-quidditch?
-Chyba śnisz.
-Panno Evans, proszę wpaść do mojego gabinetu. Dam pani kilka WSKAZÓWEK…
-Horacy, chciałbym z tobą porozmawiać przed szlabanem panny Evans
-Ależ… Hem, hem oczywiście! A, panno Evans, pani miesięczny szlaban zaczyna się za dwa dni w piątek o dziewiętnastej wieczorem w moim gabinecie!
-Tak jest…
-Panno Tilly, ja jednak proszę żeby pani również wpadła do mojego gabinetu po pewne… Pomoce techniczne.
-Do pana profesora? Ależ profesorze Flitwick ja chyba poradzę sobie sama.
Eee… Na pewno?
-TAK. Na pewno.
-Cóż, wobec tego… [gdzieś w fałdach szaty Dumbledore’a odzywa się ciche pikanie] O, to już AK późno? Biegiem na lekcje! I Minerwo [kącikiem ust] Będę cię obserwować, dwadzieścia galeonów to nie byle co.
-[McGonagall również kącikiem ust] Nawzajem Albi, nawzajem.
*- Żuluś Puchatek- Wersja Nat. Tylko Nat. Starego dobrego misia o bardzo małym rozumku… |
|