Aressa |
Wysłany: Sob 21:31, 18 Mar 2006 Temat postu: Draco in love |
|
Wiem, że w tym rozdziale narazie nic ciekawego się nie dzieje, ale obiecuję, że to się zmieni w rozdziałach następnych. Więc prosiłabym narazie o nieocenianie akcji tylko pomysłu i stylu. Z góry dziękuję, za chociaż jeden komentarz po pierwszym rozdziale.
Do opowiadania: Harry, Ron i Hermiona są na siódmym roku, a Ginny na szóstym.
Miłego czytania!
Rozdział I
Drzwi do przedziału otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Stanął w nich wysoki blondyn. Miał chłodne szare oczy, lecz w tej chwili błyszczały, złośliwie łypiąc na Harry'ego. Jednym słowem - Malfoy.
- Co tu robisz Potter? - zasyczał Draco.
- Co ja tu robię? Malfoy, jakbyś nie zauważył to ty tu przyszedłeś. I chyba ja powinienem Ciebie o to spytać.
- Hamuj się Potter - rozejrzał się po przedziale, nagle zobaczył płomienno rudą dziewczynę siedzącą przy oknie. Czyżby to była Weasleyówna? Nie, to nie możliwe. A jednak. Bardzo się zmieniła od kiedy był w drugiej klasie. Nagle ocknął się zauważając, iż Harry patrzy na niego ze złością
- I co Potter? Pokonałeś tego lata kilku Dementorów? Co? A może hmmm... samego Czarnego Pana, co? - zaśmiał się drwiąco.
- Odwal sie Malfoy - Ginny rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
- Ty... - Draco nie potrafił znaleźć słów, aby cos odpowiedzieć - Idziemy - zwrócił się do Crabby'ego i Goyla.
Co się z nim dzieje? Nagle zrobiło się gorąco, a Malfoy poczuł się zażenowany swoim zachowaniem. Nawet nie potrafił odgryźć się tej smarkuli.
Jej rodzina to zakała czarodziejów... powtarzał sobie w głowie.
Wszedł do przedziału, w którym siedzieli inni Ślizgoni. Była tam także Pansy, czarnowłosa Ślizgońska piękność, w której skrycie kochało się kilkunastu uczniów Hogwartu. Usiadł koło Parkinson. Ona zaczęła delikatnie się do niego przytulać i głaskać go po ramieniu. Draco, jednak odsunął jej rękę i odwrócił się w stronę Goyla. Pansy zrobiła zawiedziono-obrażoną minę i wyszła z przedziału.
- Malfoy, co ty? - zapytał jeden ze Ślizgonów. - Coś ty taki nerwowy? Przegrałeś jakis zakład? - wszyscy prócz Dracona w przedziale, wybuchnęli smiechem.
- Nie Twój interes - syknął Malfoy - Pilnuj własnego nosa, i własnej dziewczyny.
- Okej, Malfoy nie denerwuj się tak. To tylko żarty.
* * *
W tym samym czasie w przedziale 18, Harry grał w szachy, z Ronem, który podczas wizyty Malfoy'a, akurat poszedł do przedziału nauczycielskiego, razem z Hermioną.
- No to czego chciał Malfoy? - zapytał Ron.
- Jak zwykle, dokuczyć Harry'emu - odezwała się Ginny - Nie sądziłam, że tak Ci zazdrości...
- Niby czego mi zazdrości? - zapytał z niedowierzaniem Harry.
- Czego? Harry! Popularności! - odpowiedziała Hermiona - Przecież wszyscy dobrze wiemy, że jesteś od niego bardziej popularny, prawda? A on kocha rozgłos, i szum wokół własnej osoby.
- Racja - przytaknął Ron.
- Coś z wózka kochaneczki? - zapytała kobieta z wózkiem tak niespodziewanie, że przyjaciele podskoczyli.
- Eee... tak proszę cztery czekoladowe żaby... i... pudełko fasolek - Harry był w czasie wakacji w banku Gringotta, po środki na kupno nowych podręczników i trochę mu zostało - Ron, Hermiona, Ginny co chcecie?
- Miętowe żuki.
- Żelki.
- A ja lukrowca.
- Dziękuję - odezwał się Harry do kobiety, gdy ta podała mu zamówienie. Zapłacił, i dostał jeszcze sporą resztę.
Ron jak zwykle wygrał w szachy. Był najlepszy w te klocki.
- Ciekawe kto będzie nas uczył w tym roku Obrony? - zaczął temat Ron - Może smok, co o tym myślicie?
- Daj spokój Ronaldzie, napewno nie bedzie nas uczył smok ani żadne zwierze. Może profesor Moody?
- No co, Firenzo uczy, tak czy nie?
- A może Lupin wróci? - wtrącił nieśmiało Harry. W głębi duszy bardzo tego pragnął.
- Może - przytaknęła Ginny.
Expres Hogwart-Londyn zatrzymał się na pogrążonej w mroku, i mgle stacji Hogsmeade. Dziesiątki postaci w długich szeleszczących szatach ruszyło peronem, aby dotrzeć do powozów zaprzężonych w Testrale.
Draco usiadł w wozie razem z innymi Ślizgonami, oraz Pansy, która już mu wybaczyła. Teraz trzymali się za ręce, bo Malfoy przestał mysleć o Ginny. Parkinson wyraźnie zadowolona co chwilę mocniej ściskała rękę Draco, jakby chciała się upewnić, że on jej nie puści. Szeptał jej do ucha, a Pansy chichotała jak szalona. Wysiedli z powozów i ruszyli w kierunku zamku. Malfoy dołączył do innych Ślizgonów, a Pansy do swoich przyjaciółek, aby opowiedzieć im co Draco szeptał jej do ucha.
Ginny, Harry, Ron i Hermiona opuścili powóz rozmawiając dalej o Obronie, a konkretnie o nauczycielu. Za chwilę się przekonają, kto nim będzie. Szli wzdłuż oświetlonego korytarza. Gdy weszli do sali, pierwszoroczniaków jeszcze nie było, co musiało znaczyć, że Hagrid ma problemy z dotarciem do zamku przez tą mgłę na dworze. Harry spojrzał z nadzieją na stół, lecz nie ujrzał tam żadnej nowej twarzy. Jeszcze bardziej zestarzałego Dumbledora, groźno wygladającą profesor McGonagall, oraz Snape'a czarnowłosego mężczyznę w długiej ciemnej szacie, którego szczerze nie lubił.
Pierwszoroczniacy wkroczyli do Wielkiej Sali, na czele z Hagridem. Tiara zaczęła swoją pieśń: Lat temu tysiąc z górą, Gdy jeszcze nowa byłam...*
Następnie po kolei każdy z nich podchodził do wyświechtanej Tiary. Jako pierwsza, Emily Bous trafiła do Ravenclawu. W miedzyczasie, Harry zauważył, że przy stole nauczycielskim usiadła nieznana mu kobieta. Miała gęste czarne włosy i okulary, z lekkimi półkolistymi szkłami. Średniego wzrostu, szczupła. Srebrny mosiężny wisior w kształcie spirali wyraźnie ciążył na jej chudej szyji. Jej delikatne rysy twarzy podkreślały zaróżowione policzki.
W międzyczasie Boswel Cro trafił do Slytherinu, a Sara Froks do Gryffindoru. Malfoy popatrzył mimochodem, (a może wcale nie) na stół Gryffindoru. Znowu zobaczył Ginny. Siedziała obok Hermiony. Znowu zrobiło mu sie gorąco. Nie mógł oderwać od niej wzroku.
- ...No i właśnie wtedy... Draco! Czy ty wogóle mnie słuchasz? - zapytała gniewnie Pansy.
- Co? Co mówilaś? Tak, jasne, słucham Cię - skłamał Malfoy, wciąż wpatrując się w stół Gryffindoru.
- Nie ważne. Co ty sie tak tam gapisz, co?
- A tak jakoś się zapatrzyłem.
Gdy ostatni uczeń, Nastell Wonbot, trafił do Hufflepuffu, Dumbledore wstał i jak co roku zaczął swoją przemowę:
- Witajcie moi kochani, chciałbym życzyć wszystkim smacznego, bo wiem że czekacie już tylko na jedzenie, ale przedtem musze wam przedstawić nową nauczycielkę Obrony przed czarną magią, której także zapewne jestescie bardzo ciekawi. Powitajcie wszyscy gorąco, profesor Guennes Rokfrod. Na sali rozległa burza oklasków. Profesor Rokfrod pomachała wszystkim przyjaźnie.
- Wydaje się być ostra - Hermiona zacisnęła usta.
- Hermiono, za bardzo się przejmujesz - odrzekł spokojnie Harry.
- Jest całkiem ładna co nie Harry? - zapytał Ron wpatrując się maślanym wzrokiem w profesor Rokfrod.
- Ron? Nie, ty znowu zaczynasz. Chodźmy już lepiej - oburzyła się Hermiona
Ruszyli w stronę drzwi, w którch tłoczyło się jeszcze kilku drugoroczniaków. Na widok Harry'ego uciekli jednak w popłochu.
- Masz rację, całkiem niebrzydka - szepnął Harry Ronowi do ucha, gdy Hermiona oddaliła się na bepieczną odległość. Doszli do portretu Grubej Damy, wymawiając hasło "obsuw" weszli do środka. W pokoju wspólnym był tłum ludzi. Głównie pierwszoroczniaków. Miotali się nie wiedząc co mają teraz zrobić. Hermiona poszła odrazu do sypialni dziewcząt, a Harry i Ron zaczeli partyjkę eksplodującego durnia. Ginny poraz pierwszy powróciła myślami do wydarzeń z pociągu. Dlaczego Malfoy tak na mnie patrzył? Tak inaczej... tak ciepło... Muszę się przejść.
Po Uczcie Draco zszedł do lochów, gdzie znajdował się jego pokój wspólny. Usiadł przy kamiennym kominku nad którym wisiał obraz dumnego Salazara Slytherina. Trzymał w ręku węża, a triumf malował się na jego twarzy. Draco znów myślał o Ginny. Ma takie śliczne, płomienne włosy... Nie! Co ty mówisz? Człowieku, opanuj się! Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś do niej czuje. Jeszcze nie wie, dokładnie co, ale coś, napewno. Wyszedł z pokoju wspólnego z zamiarem spaceru po zamku. Szedł ciemnym korytarzem, oświetlając sobie drogę różdżką. Poczuł powiew leciutkiego powietrza, co musiało oznaczać, że jest blisko wyjścia. Zgasił różdżkę, bo usłyszał czyjeś kroki. Wbił oczy w ciemność, wypatrując Filcha, lub któregoś z nauczycieli, tymczasem ktoś uderzył go w pierś. Zaczął wpatrywać się jeszcze bardziej w mrok, z nadzieją ujrzenia tej osoby. Zauważył rude włosy.
- Ginny? - serce w jego piersi podskoczyło i zaczęło bić tak mocno i gwałtownie, iż był pewien, że zaraz wyskoczy mu przez gardło.
- Co się stało, że nazywasz mnie po imieniu - fuknęła Ginny.
- Słuchaj, ja do Ciebie nic nie mam. Serio. Oprócz tego, że szalenie mi się podobasz - ostatnie zdanie powiedział już w myślach.
- Tylko do moich przyjaciół, co? Malfoy ja już dobrze wiem, co ty masz do mnie i do nich...
Draco nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami. Czy ona nic nie rozumie? Nagle, nie wiedząc dlaczego pocałował Ginny w usta. Ona jednak, nie odsunęła się od razu. Draco poczuł się jakby spełniły się wszystkie jego marzenia. Przyjemność jaką w tej chwili odczuwał była nie do opisania.
- Malfoy, co ty robisz? - odezwała się Ginny. Nie chciała przyznać, nawet przed samą sobą, że czuła w tej chwili lekkie podniecenie. Pocałunek nie był jej obojętny - Draco? - nigdy nie nazwała go po imieniu aż do tej chwili, lecz na próżno. Malfoy odszedł, po raz pierwszy w zyciu, bojąc się konsekwencji swoich czynów...
koniec rozdziału pierwszego
* "Nowa piosenka Tiary" 5cz. HP. Pomyślałam, iż wklejanie całego tekstu piosenki, znudziłoby czytalnika, ponieważ piosenka gra jedynie malutki epizod w moim opowiadaniu.
Poprawiłam, ale muszę przyznać, że bardzo trudno jest wymyslić coś swojego, oryginalnego. Przyznacie, że temat HP jest raczej wązką dziedziną. |
|