Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sklawinia Marple
Gość
|
Wysłany: Nie 22:43, 22 Sty 2006 Temat postu: Napisana ikona |
|
|
Narodziła nam się Dobroć
W samym sercu biedy
I zaśpiewał w stajni obrok
Najpierwszą kolędę
Cicho i samotnie jest w tym domu pełnym cieni. Wiatr wpada do środka przez dawno wybite szyby. Szarpie zasłony, wzbija kurz i huśta żyrandolem. Dzwoni dzwoneczkami wiszącymi na ścianach i nad każdym przejściem.
Czasami zatrzymuje się przed lustrem i długimi, cienkimi palcami poprawia włosy, wplata w nie spinki z liści i pajęczynowe wstążki. Przygląda się sobie, śmieje świszcząco i płynie dalej, przerzucając stare gazety i kartki książki.
Potem siada na okrągłym krzesełku przy starym fortepianie, sukienki wiatru szeleszczą cicho. Delikatnie wystukuje sobie tylko znaną melodię.
Wtedy cienie w domu ożywają.
Narodziła nam się Cisza
W skołatanych sercach
Człowiek duszę swą usłyszał
Bieżąc na Pasterkę
Powoli. Nie muszą się spieszyć. Najpierw jeden zaczyna falować w rytm płynącej muzyki. Nieśmiało rusza ze swojego miejsca za szafką i rozgląda dookoła. Za kanapą zgromadziły się trzy cienie i obserwują wodzireja. Pierwszy podpływa do nich i już cztery mary tańczą na ścianach. Inne patrzą na nie z zazdrością.
One też chcą pląsać.
Niepewnie wychodzą z za szaf, foteli, obrazów i także ruszają w tany. Coraz odważniej, coraz pewniej. Raz szybko, energicznie, raz wolno i zwiewnie. Razem i osobno. Wszystkie.
Narodziła nam się Jasność
Na ciemnym odludziu
Wielkie niebo dzwoni gwiazdą
By sumienia budzić
Długie palce wiatru biegną po klawiszach szybko i bez wysiłku. Zupełnie tak, jakby tańczyły. Wchodzą na najdalsze oktawy by zaraz grać na czwartej i piątej. Nic nie stanowi dla nich problemu. Żadna, nawet najbardziej skomplikowana melodia.
Wiatr gra jak nikt nigdy.
Narodziła nam się Wieczność
W nocy, która mija
Oddaliło nam się piekło
Radość przybliżyła
Na ośnieżonym parapecie przysiadł spóźniony gość. Strzepnął piórka i elegancko wkroczył, przez wybitą szybę do domu. Jeden z cieni spojrzał na niego i zafalował delikatnie. Gość skłonił czarno żółtą główkę i zamachną skrzydełkiem. Rozejrzał się dookoła, co jakiś czas łapiąc życzliwe spojrzenie któregoś z tancerzy.
Przefrunął kawalątek i usiadł na fortepianie.
Wiatr, nie przerywając gry zaszumiał cichutko. Gość tylko na to czekał. Nabrał powietrza w płuca i zaśpiewał najcudniejszą ze swoich arii.
Narodziło nam się Ciało
Które matka chroni
Cała ziemia zaśpiewała
Jak o władcy – o nim
Pląsy na ścianach powoli zaczęły ustawać. Cienie jak zaczarowane stawały w miejscu i zasłuchiwały w przepiękny śpiew gościa.
A on tym czasem opowiada o ciszy, która gra w konarach drzew, gdzieś hen, daleko, w jego rodzinnym stepie. O kwiatach, które kwitną tylko w noc Sobótkową. O trawie, w której życie nie jest łatwe. Wreszcie o rodzinie, którą pozostawił, by szukać dla nich lepszego domu.
Cienie słuchają, same milcząc jak zaklęte. Nie chcą, by śpiewak kiedykolwiek przestał. Tylko kołyszą się w rytm jego pieśni.
Narodziła się krwi czerwień
W owym ciele drobnym
Herod życia mu nie przerwie
Noc oddali zbrodnie
Wiatr już też milczy, zaklęty, co jakiś czas tylko przyłączając się do znanej sobie nuty. Nie porusza się, by nie szeleściły suknie, włosy, spinki.
A gość ciągle śpiewa. Coraz smutniej, ciszej, a tak przejmująco, że w oczach wiatru stają łzy. Tak samo i cienie falują powoli. Z większą melancholią. Wszystkie chcą uszanować śpiewaka. Ale on już kończy swój trel. Śpiewa ostatnią nutę i smętnie zwiesza główkę na piersi. Cienie biją mu bezgłośne brawo. Wiatr świszcze głęboko poruszony.
Gość ukradkiem przeciera dziobek i kłania się słuchaczom.
Narodziła nam się Dobroć
Ufne miłowanie
Nad stajenką światła obłok
Spada z serca kamień.
Cienie wracają powoli na swoje miejsca. Wiatr odkłada nuty i podpływa do lustra. Z włosów wyjmuje strojne spinki i wstążki. Odwraca się do siedzącego na fortepianie gościa i uśmiecha się. W tym uśmiechu mieszka cała sympatia wiatru.
Mały śpiewak otrzepuje znowu piórka i z gracją wylatuje z domu. Najpierw leci nisko, ale z każdą chwilą coraz wyżej i wyżej. Lecąc nad lasem pochyla się i rozgląda.
Na dole, między drzewami idzie człowiek. W starych, poszarpanych ubraniach, z tobołkiem na plecach. Ledwo stawia kroki.
Śpiewak ma nadzieję, że znajdzie on schronienie w starym domu pełnym cieni.
22 XII’05r
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Merope
Adept
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Zakładu Karnego
|
Wysłany: Pon 16:13, 23 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Mam teraz czas, to najpierw zajmiemy błędami. Mało ich jest, ale są^^
Cytat: | Niepewnie wychodzą z za szaf, foteli, obrazów i także ruszają w tany |
Niepewne wychodzą zza szaf, foteli, obrazów i także ruszają w tany.
Cytat: | Strzepnął piórka i elegancko wkroczył, przez wybitą szybę do domu. |
przecinek jest niepotrzebny
Cytat: | Wiatr, nie przerywając gry, zaszumiał cichutko. |
Ale tak, to jest bardzo ładne. Poprawisz te trzy błedy i będzie... idealnie? Chyba nikt nie pisze idealnie. No ideałów nie ma.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|